Weber David - Dahak 03 - Spadkobiercy cesarstwa.pdf

(2049 KB) Pobierz
Microsoft Word - Weber David - Dahak 03 - Spadkobiercy cesarstwa.rtf
David Weber
Spadkobiercy Cesarstwa
(Heirs of Empire)
386381716.002.png
Przyjaciołom Jane
386381716.003.png
COLIN I – zwany również Wielkim i Odnowicielem. Urodzony jako Colin
Francis Macintyre 21 kwietnia 2004 roku (starego kalendarza) w Colorado, Stany
Zjednoczone, Ziemia; podporucznik Marynarki Stanów Zjednoczonych; astronauta
NASA; założyciel dynastii Macintyre; koronowany 7 lipca 1 roku Piątego
Imperium.
Wstąpienie tego cesarza na tron zakończyło okres bezkrólewia spowodowany
przypadkowym uwolnieniem broni Umak (patrz również Umak, kierownik
imperialnego programu biotechnologii) i zapoczątkowało erę Piątego Imperium.
Jako wódz wykorzystał reaktywowaną Flotyllę Gwardii Imperialnej, by po raz
pierwszy w historii powstrzymać najazd Achuukan (patrz Aku'Ultan, Gniazdo, i
kampania Zeta Trianguli).
Po odepchnięciu Achuultan jego cesarska wysokość rozpoczął odbudowę
gospodarki i potencjału militarnego Piątego Imperium, aby przygotować się do
ostatecznego pokonania wroga. Zabrał się do tego wraz ze swą małżonką,
cesarzową Jiltanith, nieświadom, że...
Encyclopedia Galactica, tom 6
Wydanie 12,
Wydawnictwo Uniwersytetu Birhat,
598 r. p. i.
386381716.004.png
Rozdział 1
Sean MacInryre wypadł z szybu transportowego i biegnąc korytarzem,
wzmocnił swój słuch. Tak naprawdę nie musiał nasłuchiwać aż do chwili, gdy
znajdzie się po drugiej stronie luku, lecz z jakiegoś powodu wciąż miał więcej
problemów z ulepszonym słuchem niż wzrokiem, i wolał wcześniej się
przygotować.
Przebył ostatnie sto metrów, zatrzymał się i przywarł plecami do grodzi.
Przeciągnął dłonią po mokrych od potu czarnych włosach. Jego ulepszony słuch
wychwycił pulsujące odgłosy systemów podtrzymywania życia i cichy szmer
odległego szybu transportowego. Gonił ich już od godziny i właściwie spodziewał
się zasadzki. On sam z pewnością by tak zrobił.
Wyciągnął pistolet z kabury i odwrócił się w stronę luku, który cicho się
rozsunął. Cicho dla zwyczajnych uszu, lecz dla niego był to głośny grzmot. Do
środka wlały się jasne promienie słońca.
Przecisnął się przez właz i nastawił w lewym oku widzenie teleskopowe –
prawe nadal miał ustawione normalnie – po czym zajrzał w cienie rzucane przez
szeleszczące liście.
Dęby i hikory kołysały się leniwie w blasku słońca, gdy przekradał się przez
tereny piknikowe w stronę rosnących nad jeziorem różaneczników o błyszczących
zielonych liściach. Poruszał się cicho, trzymając pistolet w obu rękach na
wysokości piersi, gotów obrócić się, wycelować i dzięki swym ulepszonym
zmysłom wystrzelić błyskawicznie niczym atakując wąż.
Dotarł aż do jeziora, nie widząc nikogo po drodze. Pokład parkowy, jeden z
wielu na statku kosmicznym Dahak, miał średnicę około dwudziestu kilometrów.
Mogły się ukryć w wielu różnych miejscach, lecz Harriet była zbyt niecierpliwa, by
gdzieś dalej uciekać, więc pewnie schowała się w odległości kilkuset metrów od
niego, mając nadzieję, że zwabi go w pułapkę.
Nagle zauważył jakieś poruszenie i zamarł. Po przybliżeniu obrazu uśmiechnął
się – za dębem mignęły mu długie czarne włosy Harriet. Teraz, gdy już odnalazł
siostrę i wiedział, że nie może niepostrzeżenie wyjść zza drzewa, zaczął rozglądać
się w poszukiwaniu jej sojuszniczki. Ona też brała udział w zasadzce, więc musi
być bardzo blisko.
Jego wzrok przyciągnęła ukryta między wawrzynami nieruchoma plama błękitu
wielkości dłoni. A więc ma obie! Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zaczął powoli się
skradać. Jeszcze tylko kilka metrów i...
386381716.005.png
Zaaading!
Sean jęknął i uderzył zrezygnowany pięścią w ziemię, używając słów, które na
pewno nie spodobałyby się jego matce. Dzwonek przeszedł w hałaśliwe
brzęczenie, od którego bolały go uszy, więc szybko powrócił do normalnego
słyszenia.
Brzęczenie czujników na uprzęży natychmiast umilkło, gdy przyznał się do
przegranej. Ciekaw był, jak Harry udało się zajść go od tyłu. Ale kiedy się
odwrócił, okazało się, że drobna postać wynurzająca się z wody to nie Harry. Była
przemoknięta, lecz jej brązowe oczy płonęły z radości.
– Dopadłam cię! – krzyknęła. – Sean nie żyje! Sean nie żyje, Harry!
Udało mu się powstrzymać od wypowiedzenia kolejnych zakazanych słów,
kiedy ośmioletnia wojowniczka ninja i jego siostra bliźniaczka zaczęły wykonywać
taniec wojenny. Było mu wstyd, że przegrał z dziewczynami, lecz zabicie przez
Sandy MacMahan było wprost nie do zniesienia. Była o dwa lata młodsza od niego
i dziś po raz pierwszy z nimi się bawiła – i zabiła go już pierwszym strzałem!
– Twoja radość ze śmierci Seana wcale ci nie przystoi, Sandro. – Głęboki,
ciepły głos dochodzący znikąd wcale ich nie zaskoczył. Całe życie znali Dahaka, a
statek kosmiczny, w którym mieszkał samoświadomy komputer, był ich ulubionym
miejscem zabaw.
– A kogo to obchodzi? – spytała wesoło Sandy. – Dopadłam go! – Skierowała
pistolet w stronę Seana i zgięła się wpół ze śmiechu, widząc jego minę.
– Szczęście! – odparował, unosząc swój pistolet. – Miałaś po prostu szczęście,
Sandy!
– To nieprawda, Seanie – zauważył Dahak. Sean nienawidził jego
beznamiętnego poczucia sprawiedliwości, zwłaszcza jeśli komputer nie był po jego
stronie. – Szczęście oznacza udział przypadku, a ukrycie się Sandry w jeziorze – o
którym w ogóle nie pomyślałeś – było bardzo dobrym pomysłem i pozwoliło jej,
jak to przekonująco, choć nieelegancko zauważyła, „dopaść" ciebie.
– No widzisz! – Sandy pokazała mu język, a Sean odwrócił się urażony. Nie
poczuł się wcale lepiej, gdy Harriet uśmiechnęła się do niego.
– Mówiłam ci, że Sandy jest wystarczająco duża, prawda? – spytała.
Pragnął zaprzeczyć, i to gwałtownie, lecz był uczciwym chłopcem i dlatego
niechętnie pokiwał głową. Z przerażeniem myślał o przyszłości. Sandy – najlepsza
przyjaciółka Harry – będzie teraz wszędzie wchodzić mu w drogę. Bronił się przed
tym przez ponad rok, twierdząc, że jest za mała na wspólne zabawy. A teraz nie
dość, że jest już dwa rozdziały przed nim w rachunkach, to jeszcze go pokonała!
386381716.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin