Lara Adrian - Rasa Środka Nocy 06 - Popioły północy.pdf

(1168 KB) Pobierz
Adrian Lara
Rasa środka nocy
Tom 6
Popioły północy
W cyklu „Rasa środka nosy:
1. Pocałunek o północy
2. Szkarłat nocy
3. Przebudzenie o północy
4. Potęga północy
5. Welon północy
6. Popioły północy
7. Cienie północy
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE
ROZDZIAŁY:
1-3 - BlueAngel
4-11 Czarodziejka26
12- epilog - wykidajło Korekta
całości - wykidajło
Rozdział pierwszy
Berlin, Niemcy
Wampir nie miał zielonego pojęcia, że w ciemnościach czeka na niego śmierć. Jego
zmysły opętane były pragnieniem, dłonie i ramiona pełne na wpół ubranej rudowłosej,
która obmacywała go z ledwo powstrzymywaną żądzą. Zbyt rozgorączkowany by
zauważyć, że nie byli sami w sypialni jego Mrocznej Przystani, ochoczo otworzył
podwójne rzeźbione drzwi i wprowadził swoją chętną, dyszącą zdobycz do środka.
Kobieta chwiała się na wysokich szpilkach, chichocząc odwróciła się do niego i
pogroziła mu palcem przed twarzą.
- Upoiłeś mnie szampanem, Hans - wymamrotała niewyraźnie, potykając się w
ciemnym pokoju. - Kręci mi się w głowie.
- To przejdzie - słowa niemieckiego wampira również były ospałe, jednak nie od
alkoholu, który oszołomił jego niczego nie podejrzewającą amerykańską towarzyszkę.
Kły i ślina wypełniały mu usta, w oczekiwaniu na pożywienie.
Po zamknięciu za sobą drzwi, zbliżył się do niej, ostrożnie ją osaczając. Jego oczy
zalśniły, zmieniając swój naturalny kolor w coś z nie z tego świata. Choć kobieta
wydawała się być nieświadoma zachodzącej w nim przemiany, podchodząc do niej
wampir trzymał głowę opuszczoną, uważając by ukryć wymowny żar krwiożerczego
wzroku. Z wyjątkiem przysłoniętego powiekami blasku bursztynu i słabego migotania
gwiazd za wysokimi oknami wychodzącymi na prywatny teren posesji Mrocznej
Przystani, w pokoju nie było innego światła.
Jednak, będąc jednym z Rasy, mógł widzieć wystarczająco dobrze i bez niego. Tak
samo jak ten, który przybył by go zabić.
Spowite cieniami dużej komnaty, mroczne spojrzenie przyglądało się jak wampir
chwycił swojego żywiciela od tyłu i zabrał się do roboty. Cierpki miedziany zapach krwi
z przebitej ludzkiej żyły sprawił, że kły obserwatora odruchowo wysunęły się z dziąseł.
On również był spragniony, bardziej niż chciał to przyznać, ale przyszedł tu w
ważniejszym celu niż zaspokojenie własnych podstawowych potrzeb.
Przybył tu po zemstę.
Po sprawiedliwość.
To ta najważniejsza misja mocno przyciskała stopy Andreasa Reichena do podłogi,
podczas, gdy drugi wampir pił chciwie, bez zastanowienia, po drugiej stronie pokoju.
Czekał cierpliwie, ponieważ wiedział, że śmierć tego mężczyzny zbliży go o jeden krok
do wypełnienia przysięgi jaką złożył dwanaście tygodni temu... tej nocy gdy jego świat
rozpadł się w stertę popiołu i gruzu.
Opanowanie Reichena trzymane było na kiepskiej smyczy. W środku aż kipiał z
gniewu. Jego kości wydawały się być jak gorące żelazne pręty pod skórą. Krew pędziła
mu przez ciało jak płynny ogień, który parzył go od czubka głowy, aż po czubki palców
u stóp. Każdy jego mięsień i komórka krzyczały o pomstę - krzyczały z furią, która
graniczyła z nuklearną katastrofą Nie tutaj, ostrzegł samego siebie. Nie w ten sposób.
Cena będzie ogromna, jeśli podda się wściekłości, a na Boga, ten sukinsyn nie był tego
warty. Reichen spróbował utrzymać tą wybuchową część siebie pod kontrolą, ale o
ułamek sekundy za późno. Ogień w nim już narastał, przepalając delikatne pęta jego
opanowania.
Drugi wampir nagle podniósł głowę znad szyi kobiety, gdzie się pożywiał. Ostro
wciągnął powietrze przez nos, mruknął zwierzęco, zaalarmowany.
- Ktoś tutaj jest.
- Co powiedziałeś? - wymamrotała kobieta, ciągle ospała od jego ugryzienia, gdy
zamknął jej ranę swoim językiem i odepchnął ją od siebie. Zatoczyła się, z irytacją
klnąc pod nosem. W tej chwili jej ociężały wzrok padł na Reichena, krzyk wyrwał
się jej z gardła.
- O mój Boże!
Z wypełniającym oczy bursztynowym blaskiem płonącego gniewu, kłami
wysuwającymi się z dziąseł, gotowy na walkę, która miała nastąpić, Reichen
jednym, płynnym krokiem wysunął się z cienia.
Kobieta znowu krzyknęła, histeria narastała w jej dzikich, przerażonych oczach.
Spojrzała na towarzysza licząc na ochronę, ale wampir przestał się nią interesować.
Nieczułym machnięciem ręki odepchnął ją ze swojej drogi i podkradł się do
przodu.
Cios posłał ją na podłogę.
- Hans! - zapłakała. - O Boże, co się dzieje?
Sycząc, wampir stanął twarzą w twarzą z niespodziewanym intruzem i przykucnął,
przybierając pozycję do ataku. Reichen miał tylko moment aby rzucić spojrzenie na
zmieszanego, przerażonego człowieka.
- Wynoś się stąd - siłą umysłu otworzył zamek w drzwiach do sypialni i otworzył je
szeroko.
- Odejdź kobieto. Natychmiast!
W trakcie gdy gramoliła się po wypolerowanym marmurze i uciekała z pokoju, wampir
z Mrocznej Przystani jednym płynnym ruchem wyskoczył w powietrze. Zanim jego stopy
zdążyły dotknąć ziemi, Reichen rzucił się na drania.
Ich ciała zderzyły się, siła rozpędu Reichena rzuciła ich obu przez całą szerokość
komnaty.
Kły ogromne i zgrzytające, zacięte bursztynowe oczy wpatrzone w siebie w zabójczym
rodzaju złośliwości, razem rozbili się jak niszcząca piłka o odległą ścianę. Kości łamały
się od siły uderzenia, ale dla Reichena to było za mało.
Stanowczo za mało.
Rzucił walczącego, wściekłego mężczyznę Rasy na podłogę i przygniótł go, kolanem
zgniatając jego gardło.
- Głupi ignorancie! - zaryczał wampir, arogancki mimo bólu. - Czy masz pojęcie kim
jestem?
Wiem, kim jesteś - Agent Wykonawczy Hans Friedrich Waldemar - Reichen wygiął
wargi i obnażył swoje zęby i kły w bluźnierczym uśmiechu patrząc na niego z góry.
- Nie mów, że już zapomniałeś kim ja jestem.
Nie, nie zapomniał. Rozpoznanie zamigotało za bólem i strachem w oczach
Waldemara.
- Sukinsyn... Andreas Reichen.
- Zgadza się. - Reichen przyszpilił przeciwnika spojrzeniem tak śmiertelnie wściekłym,
że musiało aż parzyć. - Co się stało, Agencie Waldemarze? Wydajesz się być
zaskoczony.
- Nie. nie rozumiem. Atak na Mroczną Przystań, tego lata. - wampir zakrztusił się
oddechem. - Słyszałem, że nikt nie przeżył.
- Prawie nikt - poprawił go Reichen.
Waldemar w końcu zrozumiał dlaczego złożono mu tą niespodziewaną
wizytę. Nie można było pomylić z niczym ponurej świadomości we wzroku
drugiego mężczyzny. Ani czystego strachu.
Jego głos lekko drżał, gdy odezwał się ponownie.
- Andreas, nie miałem z tym nic wspólnego. Musisz mi uwierzyć.
- Inni też tak mówili - parsknął Reichen.
Waldemar zaczął się wiercić, ale Reichen mocniej przycisnął kolanem gardło wampira.
Waldemar zacharczał, próbując podnieść ręce, gdy nacisk Andreasa zaczął blokować mu
dopływ powietrza.
- Proszę, po prostu powiedz czego ode mnie chcesz.
- Sprawiedliwości.
Bez satysfakcji jak i wyrzutów sumienia Reichen chwycił głowę Waldemara w swoje
ręce i gwałtownie szarpnął, szyja pękła i głowa mężczyzny Rasy upadła na podłogę.
Reichen odetchnął głęboko, ale niewiele to pomogło na cierpienie oraz żal, że żył i że był
sam. Jedyny ocalały. Ostatni z rodu. Kiedy wstał i przygotował się, aby zostawić tą
ostatnią śmierć za sobą, błysk wypolerowanego szkła na jednym z wielu mahoniowych
regałów w pokoju, przykuł jego wzrok. Zbliżył się, jego stopy poruszały się
automatycznie, wyostrzony wzrok padł na twarz wroga, który patrzył na niego z
oprawionej w srebro fotografii. Chwycił zdjęcie i gapił się na nie, jego palce rozgrzały
się w miejscu, w którym trzymał metalową ramkę. Oczy Reichena płonęły tym
mocniejszym blaskiem, im dłużej wpatrywał się w znienawidzoną twarz, warkot narastał
mu w gardle, pochodził prosto z trzewi, z wciąż tlącej się w nim wściekłości.
Wilhelm Roth stał wśród małej grupy mężczyzn z Rasy noszących ceremonialne stroje
Agencji Nadzoru. Wszyscy mieli na sobie czarne smokingi i wykrochmalone białe
koszule, ich piersi przyozdobione były jasnymi jedwabnymi szarfami oraz lśniącymi
orderami, złocone pochwy rapierów wisiały u ich boków. Reichen parsknął na widok
wyrazu zarozumiałości - żądnej władzy arogancji - wyrytej na tych zadowolonych z
siebie, uśmiechniętych twarzach.
Teraz to byli martwi ludzie. wszyscy z wyjątkiem jednego.
Zostawił Rotha na koniec, starannie posuwał się w górę łańcucha dowodzenia.
Najpierw agenci oddziału śmierci, którzy zastawili pułapkę na jego Mroczną Przystań i
otworzyli ogień do każdej żywej istoty będącej w środku - nawet kobiet i niemowląt
śpiących w kołyskach. Następnie wyśledził kilku przyjaciół Agencji Nadzoru, którzy nie
ukrywali swojej lojalności względem potężnego przywódcy Mrocznej Przystani
odpowiedzialnego za tę rzeź.
Jednego po drugim, w ciągu ostatnich kilku tygodni, wszystkich winnych spotykał
koniec. Martwy wampir leżący na podłodze był ostatnim znanym członkiem
skorumpowanego wewnętrznego kręgu Rotha w Niemczech.
Więc został tylko Roth.
Bękart spłonie za to, czego się dopuścił.
Ale najpierw będzie cierpiał.
Spojrzenie Reichena powędrowało z powrotem do oprawionej w srebro fotografii w
jego dłoniach i tam zamarzło. Na początku nie zauważył kobiety. Cała jego uwaga ...
cała furia ... skupiona była wyłącznie na Rothu. Teraz, gdy ją zauważył, nie mógł
oderwać od niej wzroku.
Cłaire.
Stała obok grupy mężczyzn z Rasy, drobna, jednak królewska w blado-szarej sukni bez
rękawów, która sprawiła, że jej jasnobrązowa skóra wyglądała jak gładka i miękka
satyna. Jej miękkie ciemne włosy zostały upięte w kok, każdy kosmyk był na swoim
miejscu.
Nie postarzała się w ogóle od roku, w którym ją poznał ... w końcu utrzymywała
młodość i siłę dzięki więzi krwi, którą dzieliła z wybranym przez nią partnerem przez
ostatnich trzydzieści kilka lat. Patrzyła na Wilhelma Rotha i jego zbrodniczych
przyjaciół, uśmiechając się z doskonale wystudiowanym, doskonale nieczytelnym
wyrazem twarzy.
Całkowicie odpowiednia towarzyszka dla wampira, który okazał się być najbardziej
zdradliwym przeciwnikiem Reichena.
Claire.
Po tak długim czasie.
Moja Claire, pomyślał ponuro. Nie, nie jego.
Kiedyś, być może. Dawno temu i zaledwie przez kilka miesięcy. Przez krótki czas.
Zamierzchła historia.
Reichen wpatrywał się w jej obraz za szkłem srebrnej ramki, zaskoczony tym, jak
łatwo cała furia, którą czuł do Wilhelma Rotha została skierowana na Dawczynię Życia
tego wampira. Słodka, kochana Claire... w łóżku z jego najbardziej znienawidzonym
wrogiem. Czy była świadoma korupcji Rotha? Czy godziła się z tym?
To bez znaczenia.
Miał misję do wypełnienia. Domagał się sprawiedliwości. Śmiertelnej, ostatecznej
zemsty.
Nic nie stanie mu na drodze. nawet ona.
Spojrzenie Reichena wbijało się w zdjęcie, furia tliła się w bursztynowym świetle
odbijającym się od powierzchni szkła. Jego palce płonęły w miejscu kontaktu jego skóry
z metalem ramki. Próbował uspokoić wzburzony kwas w swoich wnętrznościach, ale
było już za późno, aby marzyć nawet o odrobinie spokoju. Z warknięciem rzucił
fotografią o podłogę i odwrócił się od niej. Dotarł do jednego z wysokich okien i siłą
woli otworzył okno, wiedząc, że nie mógł ufać własnemu dotykowi, kiedy jego furia była
tak bliska przejęcia nad nim kontroli.
Reichen wszedł na parapet szykując się do skoku, słysząc skwierczenie żaru, trzask
topiącego się srebra i pękanie szkła, gdy oprawiona fotografia stanęła w płomieniach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin