Nasi przyjaciele z Frolixa 8.txt

(405 KB) Pobierz
Philip K. Dick

Nasi przyjaciele z Frolixa 8


Prze�o�y�: WIES�AW LIPOWSKI
Wydawnictwo ALFA
Warszawa 1993
tytu� orygina�u: Our Friends from Frolix 8
Copyright �  1970 by Philip K. Dick
Wydanie I i podstawa przek�adu Ace Books, New York 1970
Ilustracja na ok�adce: RESTRADA
Opracowanie typograficzne: JANUSZ OB�UCKI
Redaktor serii: MAREK S. NOWOWIEJSKI
Redaktor tomu: ANNA SOBIEPANEK
Redaktor techniczny: EL�BIETA SUCHOCKA
For the Polish edition Copyright �  1993 by Wydawnictwa ALFA For the Polish translation Copyright �  1993 by Wies�aw Lipowski ISBN 83-7001-664-2



CZ�� PIERWSZA



I

Bobby powiedzia�:
- Nie chce przechodzi� testu.
A jednak musisz, my�la� jego ojciec. Je�li ma by� jaka� nadzieja na przed�u�enie naszej rodziny w przysz�o��. W czasy, kt�re nadejd� d�ugo po mojej �mierci, mojej oraz Kleo. - Wyja�ni� ci to w ten spos�b - rzek� na g�os w t�oku ruchomego chodnika, kt�rym jechali w kierunku Federalnego Biura Standard�w Osobowych. - R�ni ludzie maj� r�ne zdolno�ci. - Jak dobrze o tym wiedzia�. - Moje na przyk�ad s� bardzo ograniczone; nie nadaj� si� nawet na kategori� rz�dow� R-jeden, najni�sz� ze wszystkich. - Przyznanie si� do tego sprawi�o b�l, ale by�o konieczne; musia� uzmys�owi� ch�opcu wag� sprawy. - No i nie zaliczam si� w og�le do �adnej kategorii. Mam skromn� posad� w instytucji pozarz�dowej... nic specjalnego, wierz mi. Chcesz by� taki jak ja, kiedy doro�niesz? - Ty jeste� w porz�dku - stwierdzi� Bobby z majestatyczn� pewno�ci� swych dwunastu lat. - To nieprawda - odpar� Nick. - Dla mnie jeste�. Poczu� si� zbity z tropu. I jak zwykle ostatnio, bliski rozpaczy. 6         Philip K. Dick - Pos�uchaj fakt�w - powiedzia� - o tym, jak wygl�da rz�dzenie Terra. Manewruj� wok� siebie dwie odmiany ludzi, najpierw rz�dz� jedni, potem drudzy. S� to... - Nie nale�� ani do jednych, ani do drugich - przerwa� mu syn. - Jestem Stary i Typowy, i nie chc� przechodzi� testu; wiem, czym jestem. Wiem, czym ty jeste�, i ja jestem taki sam. Nick poczu� sucho�� w gardle i skurcze �o��dka, objawy ostrego g�odu. Rozejrza� si� dooko�a i w chwil� p�niej spostrzeg� narkobar po drugiej stronie ulicy, za g�stym sznurem szmermeli i wi�kszych, ob�ych pojazd�w komunikacji miejskiej. Poprowadzi� Bob-by'ego w g�r� do rampy dla pieszych i po dziesi�ciu minutach byli na przeciwleg�ym chodniku. - Id� do baru na par� minut - powiedzia� Nick. - Nie czuj� si� w formie, by ci� zaprowadzi� do Budynku Federalnego w�a�nie teraz. - Poprowadzi� syna obok judasza w drzwiach do ciemnego wn�trza Narkobaru Donovana, knajpy, kt�rej nigdy dot�d nie odwiedza�, a kt�ra spodoba�a mu si� od pierwszej chwili. - Nie mo�e pan tu wchodzi� z tym ch�opcem - zwr�ci� mu uwag� barman. Pokaza� wywieszk� na �cianie. - Nie ma jeszcze osiemnastu lat. Chce pan, aby ludzie my�leli, �e sprzedaj� prochy ma�olatom? - W mojej sta�ej knajpie... - zacz�� Nick, ale barman przerwa� mu obcesowo. - To nie jest pa�ska sta�a knajpa - warkn�� i pocz�apa� na drugi koniec pogr��onego w mroku lokalu, aby tam czeka� na kolejnego klienta. NASI PRZYJACIELE Z FROLIKA 8         7 - Poogl�daj sobie okoliczne wystawy - powiedzia� Nick, tr�caj�c syna �okciem i wskazuj�c na drzwi, kt�rymi dopiero co weszli. - Spotkamy si� za trzy lub cztery minuty. - Zawsze tak m�wisz - �achn�� si� Bobby, ale zawr�ci� niemrawo w stron� chodnika z jego faluj�cymi t�umami ludzi w po�owie dnia... przystan�� na moment, spojrzawszy za siebie, po czym ruszy� dalej ju� niewidoczny. Nick usadowi� si� na sto�ku przy barze i powiedzia�: - Chcia�bym pi��dziesi�t miligram�w chlorowodorku fenmetrazyny i trzydzie�ci stelladryny oraz acetylosalicylan sodu do popicia. - Stelladryna zatopi pana w marzeniach o wielu dalekich s�o�cach - zauwa�y� barman. Po�o�y� przed Nickiem ma�y talerzyk, przyni�s� tabletki i acetylosalicylan sodu w plastykowym kubku; podawszy to wszystko Nickowi cofn�� si� i podrapa� w zadumie za uchem. - Licz� na to - mrukn�� Nick.. �ykn�� tylko trzy skromne pastylki, nie by�o go sta� na wi�cej pod koniec miesi�ca, i popi� s�onawym roztworem. - Prowadzi pan syna na test federalny? Skin�� mu g�ow� i wyci�gn�� portfel. - Nie s�dzi pan, �e je fa�szuj�? - pyta� kelner. - Czy ja wiem - b�kn�� Nick. Barman opar� si� �okciami o l�ni�cy kontuar, pochyli� nad Nickiem i powiedzia�: - A ja s�dz�, �e tak. - Wzi�� pieni�dze i odwr�-8         Philip K. Dick ci� si� do kasy, �eby wybi� kwot�. - Widz�, jak ludzie podchodz� po czterna�cie, pi�tna�cie razy. Nie chc� si� pogodzi� z faktem, �e oblej�, czy jak w pa�skim wypadku, pana ch�opak. Pr�buj� i pr�buj�, a skutek jest taki sam, zawsze. A ci Nowi po prostu nie dopuszcz� nikogo do S�u�by. Oni by chcieli... - Rozejrza� si� dooko�a i zni�y� g�os. - Nie maj� zamiaru dzieli� si� funkcjami z kimkolwiek spoza kr�gu swoich. Do diab�a, w przem�wieniach rz�dowych w�a�ciwie sami to przyznaj�. Oni... - Potrzebuj� �wie�ej krwi - z zaci�to�ci� wpad� mu w s�owo Nick; tyle razy powtarza� to ju� samemu sobie. - Maj� w�asne dzieci - odpar� barman. - Za ma�o. - Nick dopi� utrwalacza. Czu� ju�, �e fenmetrazyna zaczyna dzia�a�, wzmacniaj�c poczucie jego w�asnej warto�ci, jego optymizm; mia� uczucie, �e narasta w nim pot�ny �ar. - Gdyby si� wyda�o, �e testy do S�u�by s� fa�szowane - powiedzia� - to ten rz�d upad�by przed up�ywem dwudziestu czterech godzin i do w�adzy doszliby Niezwykli, na ich miejsce. Czy pa�skim zdaniem Nowym w�a�nie na tym zale�y? M�j Bo�e! - S�dz�, �e wsp�dzia�aj� ze sob� - powiedzia� barman. I oddali� si�, by zaczeka� na nast�pnego klienta. Ile� to razy sam o tym my�la�em, westchn�� Nick wychodz�c z baru. Niezwykli i Nowi rz�dz� na przemian... je�li naprawd� dogadali si� w najdrobniejszych szczeg�ach i kontrolowali biurokracj� testuj�c� personel, to mogli, o czym wspomnia� barman, NASI PRZYJACIELE Z FROLIXA 8         9 ustanowi� samonap�dzaj�c� si� struktur� w�adzy; a przecie� ca�y nasz system polityczny opiera si� na fakcie wzajemnej animozji tych dwu grup... to jest podstawowy czynnik naszego �ycia; to, jak r�wnie� przyznanie, �e dzi�ki swej wy�szo�ci zas�uguj� na w�adz� i potrafi� j� m�drze pe�ni�. Rozdzieli� przesuwaj�c� si� mas� pieszych, zobaczy� syna, kt�ry z zachwytem wpatrywa� si� w wystaw�. - Chod�my - powiedzia� Nick, opieraj�c ci�ko d�o�, sprawi�y to narkotyki, na ramieniu ch�opca. Bobby odpar� nie drgn�wszy: - Maj� tutaj no�e do zadawania b�lu na odleg�o��. Chcia�bym mie� taki. Doda�by mi pewno�ci siebie, gdybym go nosi� w czasie testu. - To jest zabawka - powiedzia� Nick. - Nie szkodzi. Prosz�. Naprawd� poczuj� si� o wiele lepiej. Pewnego dnia, pomy�la� Nick, nie b�dziesz musia� rz�dzi� przez zadawanie b�lu - rz�dzi� r�wnymi tobie, s�u�y� swym panom. Ty b�dziesz panem, wtedy z rado�ci� pogodz� si� ze wszystkim, co b�d� widzia� dooko�a siebie. - Nie - odpar� i wci�gn�� syna z powrotem do g�stego strumienia ludzi na ruchomym chodniku. - Nie my�l o rzeczach konkretnych - powiedzia� szorstko. - My�l o poj�ciach oderwanych; o procesach neutrologicznych. O to ci� zahacz�. - Ch�opiec zwleka�. - Ruszaj! - warkn�� Nick, si�� zmuszaj�c go do po�piechu. I odczuwaj�c fizycznie op�r syna, do�wiadczy� przejmuj�cej �wiadomo�ci kl�ski. 10 Philip K. Dick To ju� trwa�o pi��dziesi�t lat, od roku 2085, kiedy wybrano pierwszego z Nowych... osiem lat wcze�niej, nim tego wysokiego urz�du podj�� si� pierwszy Niezwyk�y. Wtedy to by�a sensacja: wszystkich ciekawi�o, jak �wie�o wykreowane w procesie ewolucji rasy nietypowe b�d� funkcjonowa�y w praktyce. Radzi�y sobie dobrze - zbyt dobrze, aby kt�rykolwiek ze Starych m�g� im dor�wna�. Podczas gdy one potrafi�y zneutralizowa� ca�� wi�zk� promieni �wiat�a o du�ym nat�eniu, Starzy dawali sobie rad� zaledwie z jednym. Pewne funkcje oparte na procesach my�lowych, kt�rych �aden Stary nawet nie pojmowa�, nie znajdowa�y w og�le analogii we wcze�niejszej r�norodno�ci ludzkich ras. - Sp�jrz na nag��wki. - Bobby zatrzyma� si� przed stojakiem z gazetami. �DONIESIENIA O RYCH�YM UJ�CIU PROYONIEGO" Nick przeczyta� je bez zainteresowania, nie wierz�c im, a zreszt� nie obchodzi�o go to w istocie. Dla niego Thors Provoni ju� nie istnia�, schwytany czy nie. Za to Bobby wydawa� si� przej�ty informacj�. Przej�ty i zdegustowany. - Nigdy nie z�api� Provoniego - powiedzia�. - M�wisz za g�o�no - powiedzia� Nick, zbli�aj�c usta do ucha syna. Poczu� g��boki niepok�j. - Co mnie to obchodzi, czy kto� s�yszy? - �achn�� si� Bobby. Pokaza� r�k� t�umy m�czyzn i kobiet, sun�cych obok nich. - Przecie� oni wszyscy przyznaj� mi racj�. - Patrzy� na ojca z w�ciek�o�ci�. NASI PRZYJACIELE Z FROLIXA 11 - Opuszczaj�c Terr� i kieruj�c si� poza Uk�ad S�oneczny - powiedzia� Nick - Provoni zdradzi� ca�y rodzaj ludzki, tych �Lepszych" oraz... wszystkich innych. - Mocno w to wierzy�. K��cili si� o to wiele razy, ale nigdy nie umieli pogodzi� swych sprzecznych zapatrywa� na cz�owieka, kt�ry przyrzek� znale�� inn� planet�, inny �wiat, gdzie mogliby mieszka� Starzy... i rz�dzi� si� sami. - Provoni okaza� si� tch�rzem - ci�gn�� Nick - a umys�owo, poni�ej przeci�tnej. My�l�, �e nie by� nawet wart po�cigu. Tak czy owak, najwyra�niej go wytropili. - Ci�gle to m�wi� - odpar� Bobby. - Dwa miesi�ce temu powiedzieli, �e za dwadzie�cia cztery godziny... - By� poni�ej przeci�tnej - przerwa� mu obceso-wo ojciec. - A wi�c si� nie liczy. - My te� jeste�my poni�ej. - Ja, tak. Ale ty - nie. Jechali dalej w milczeniu; �aden nie mia� ochoty na rozmow�. Urz�dnik S�u�by Publicznej Norbert Weiss wyj�� z komputera za swoim biurkiem zielon� kartk� i z uwag� przeczyta� zawarte na niej informacje. Appleton. Robert. Przypominam go sobie, pomy�la�. Lat dwana�cie, ambitny ojciec... jak ch�opak wypad� na wst�pnym te�cie? Mocny wsp�czynnik E, znacznie powy�ej �redniej. Ale... Podni�s� s�uchawk� wewn�trznego systemu ��czno�ci i wybra� numer swego szefa. 12         Philip K. Dick Pojawi�a si� ospowata, poci�g�a twarz Jerome'a Pikemana, na kt�rej widoczne by�y �lady przepracowania. - Tak? - Za chwil� tu b�dzie ch�opak Appleton�w - powiedzia� Weiss. - Podj�� ju� pan decyzj�? Puszczamy go czy nie? - Pr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin