2010_4_w.pdf

(8042 KB) Pobierz
wzór.cdr
Psalm Jeremiasza Wiœniewskiego
Dziêkujê Panie, ¿e mam co jeœæ,
¯e mam dach nad g³ow¹.
Dziêkujê za przyrodê i zwierzêta,
Za pola uprawne, dziêki którym mamy chleb.
Niech za wszystko p³ynie Ci chwa³a,
Alleluja!
Dodatek dzieciêcy DP¯ 4/2010
399067105.007.png
Mo¿e wczoraj, mo¿e nie…
Za miasteczkiem, któ¿ wie gdzie…
Prosto z domku tu¿ przy lesie
Wiatr historiê tak¹ niesie.
K¹kol
o
w
a
k
ak
Lato tego roku by³o ca³kiem przyjemne i cieplutkie.
Zapakowaliœmy siê z Tomkiem do dwóch koœlawych plecaków i
tatuœ zawióz³ nas na wieœ, do dziadków. Co prawda nie maj¹ oni
takiego wielkiego gospodarstwa, ¿eby na nim coœ rolnikowaæ jak
prawdziwi rolnicy, ale maj¹ fajny ogródek, na którym babcia
zawsze coœ okopuje, przesadza i dogl¹da. Dziêki temu zawsze ma
marcheweczki, pietruszeczki i inne warzywka potrzebne do
domowego u¿ytku.
- Ja pierwsza! Ja pierwsza! – Po przywitaniu siê z dziadkiem i
babci¹ pobieg³am na poletko, ¿eby zd¹¿yæ przed Tomkiem,
¿ar³okiem, który zaraz pozrywa³by mi najlepsze truskawki.
- Gramolisz siê jak ¿uczek w piasku! – Rozeœmia³ siê mój
przebieg³y brat i pierwszy dopad³ zielonych krzaczków z owocami.
- Spokojnie, wystarczy dla wszystkich. U mnie truskawki
dojrzewaj¹ prawie do póŸnej jesieni. – Zaœmia³a siê babcia, widz¹c
nasze wyœcigi; szperaliœmy w krzaczkach pochyleni, jeszcze z
plecakami na plecach.
Gdy ju¿ siê najedliœmy soczystych truskawek, rozejrza³am siê
wokó³ z zadowoleniem i zobaczy³am malinowe malinki, rosn¹ce
pod p³otem.
- Obiecujê, ¿e dziœ bêdzie ciasto z truskawkami, a malinki wyl¹duj¹
w pysznym deserku dla was, ³akomczuchy. – Zapewni³a babcia,
widz¹c, ¿e szykujemy siê do dalszego pl¹drowania.
- Oj to pysznie! – Zawo³a³ Tomek, oblizuj¹c truskawkowy sok z
brody. – Bo jesteœ babciu mistrzyni¹ cukiernictwa. Nikt takich
pysznoœci nie potrafi przyrz¹dziæ.
- No chyba, ¿e mamusia. – Podsunê³am lojalnie. – Jak ma czas, bo
z trzema takimi jak my na g³owie to ciê¿ko znaleŸæ czas.
d
399067105.008.png 399067105.009.png 399067105.010.png 399067105.001.png 399067105.002.png 399067105.003.png
- No w³aœnie, a babcia ma wiêcej czasu i wymyœla s³odkoœciowe
cudeñka dla wnuków.
Zeszliœmy z babcinego
poletka i poszliœmy do
domu, ale po drodze
musieliœmy siê jeszcze
p r z y w i t a æ z c a ³ y m
z w i e r z y ñ c e m , b o
dziadziuœ kolekcjonowa³
ozdobne ptaki – piêkne
k o g u t y, m i n i a t u r o w e
kurki, pawia z olbrzymim,
kolorowym ogonem i do
niczego nie pasuj¹c¹
pani¹ pawiow¹. Ostatnio pojawi³ siê te¿ wielki indor z pani¹
indykow¹, para gêsi, kolorowe kaczki i perliczki.
- Ale¿ one wszystkie g³oœne! – Zawo³a³am, gdy Tomek wbieg³
miêdzy ptaki i chcia³ któregoœ pog³askaæ, co oczywiœcie skoñczy³o
siê ogólnym bieganiem, skrzeczeniem, gdakaniem i kwakaniem
oraz obowi¹zkowym gubieniem piór.
- Tomciu, skoro ju¿ tam wlaz³eœ, to nakarm ptaki, babcia ci pomo¿e.
A ty Oleñko chodŸ ze mn¹, przyniesiemy trawy dla kozy. –
Zakomenderowa³ dziadek.
- No w³aœnie! Jeszcze siê nie przywita³am z Petronel¹! – Koza jest
czadowa z tym swoim œmiesznym ogonkiem i z dzyndzelkami pod
brod¹. Tak siê z nami zaprzyjaŸni³a, ¿e mo¿na siê do niej przytulaæ.
Bawimy siê z ni¹ jak z naszym Gryzoniem. Wystarczy tylko wzi¹æ
do kieszeni trochê ziarna i ³azi za nami jak nasz ukochany ciapek.
Gorzej jest z g¹skami, bo te jak wyczuj¹, ¿e mamy w kieszeni
ziarno to domagaj¹ siê g³oœnym sykiem, ¿eby je poczêstowaæ.
Spojrza³am z szacunkiem na wielkiego indyka, który rozgl¹da³ siê
podejrzliwie woko³o.
- Pamiêtasz Oleñko swoj¹ przygodê z indorem? – Zagadn¹³ z
uœmiechem dziadziuœ, widz¹c, ¿e przyspieszy³am kroku gdy indyk
siê na mnie popatrzy³.
399067105.004.png
- Nigdy nie zapomnê. – Przyzna³am. Posz³am wtedy nasypaæ ptakom
ziarna w czerwonej sukieneczce i pan indor jak mnie zobaczy³, to siê tak
groŸnie nastroszy³ i zacz¹³ zaczepnie gulgaæ, ¿e strach mnie oblecia³ i
zwia³am, rozsypuj¹c po drodze ca³e ziarno.
- Tak, tak. – Pokiwa³ g³ow¹ dziadek, zrywaj¹c trawê dla Petroneli. –
To wszystko przez ten czerwony kolor. Indyki s¹ na niego wra¿liwe.
- Jak byki. – Zawo³a³ z ty³u Tomek.
- A ty te¿ mia³eœ przygodê z gêsiami, nie? – Zagadnê³am brata, ale
on tylko zachrz¹ka³ i machn¹³ rêk¹.
- E, tam.
- Ja dobrze pamiêtam. Chcia³eœ pog³askaæ ma³e g¹si¹tko, a te
du¿e jak zobaczy³y, to zaczê³y ciê szczypaæ po ty³ku! –
Rozeœmialiœmy siê wszyscy na wspomnienie Tomka
podskakuj¹cego w kó³ko. – A potem zwia³eœ, a¿ siê kurzy³o.
- ChodŸcie dzieci! – Us³yszeliœmy g³os babci. – Zjemy sobie
podwieczorek.
- Oj, to cudnie. – Westchnê³am zadowolona, wdychaj¹c ciep³y
zapach kwitn¹cego ogrodu i
pog³aska³am Petronelê.
O podwieczorku du¿o nie
bêdê mówiæ, bo by³ tak
p y s z n y , ¿ e n a s a m o
wspomnienie znów zrobiê siê
g³odna… A jak pojedliœmy, to
dziadziuœ zabra³ nas na
spacer.
- Dziadziu, ale te roœlinki
f a j n i e p o s i a n e , t a k w
rz¹dkach, równo jak od linijki.
- I jak tak faluj¹ z wiatrem, to wygl¹daj¹ jak jezioro, jakbyœmy byli w
³ódce, tylko nie huœta. A szkoda.
-Dziadziu, a co to za trawa? – Zapyta³am.
- Pszenica. Najstarsze zbo¿e chlebowe, z którego jak dojrzeje,
wym³óci siê te ziarenka. – Dziadek zerwa³ jeden k³os, mocno roztar³
w d³oniach i pokaza³ nam ziarna.
- I co z nimi potem?
399067105.005.png
- Powstanie z nich najlepsza m¹ka pszenna, z której babcia
upiecze pyszne ciasto.
- Albo zapoda bu³eczki na œniadanie, takie chrupi¹ce z mase³kiem i
konfiturami. – Obliza³ siê Tomek.
- No, mo¿e te¿ byæ chleb i inne wyroby m¹czne. – Uœmiechn¹³ siê
dziadek.
- Czyli to bardzo po¿yteczna trawa. – Spojrza³am z szacunkiem na
faluj¹ce ³any. – A to? Jakie ³adne kwiatuszki, takie malutkie, liliowe.
Rosn¹ tu, razem ze zbo¿em. – Wskaza³am palcem i zaraz
zerwa³am kilka na bukiecik.
- Wiecie co to za roœlina? – Zapyta³ dziadek.
- Paziaki! Ma³e liliowe paziaki. – Zdecydowa³am.
- E, tam. Jakieœ badyle. Nawet bym nie zwróci³ uwagi na te
chabazie. – Machn¹³ rêk¹ Tomek.
- A s³yszeliœcie kiedyœ o k¹kolu?
- No pewnie. Pan Jezus o nim wspomina³. – Mój brat dumnie siê
wypi¹³. – Chodzi siê na lekcje biblijne.
- Ale dziadziu… - Powiedzia³am cicho. – Tak szczerze mówi¹c, to ja
nie do koñca rozumiem o co chodzi z tym k¹klem… k¹kolem.
- Bo widzicie dzieci, te œliczne kwiatuszki na miêkkich, aksamitnych
³ody¿kach, które wydaj¹ siê
tak ³adne i mi³e w dotyku, o - i
jaki piêkny bukiecik stworzy³a
z nich Ola, to tak naprawdê
roœlina, która gdy dojrzeje,
ma truj¹ce nasiona.
- O fe! – krzyknê³am rzucaj¹c
precz zdradziecki bukiet. –
N i e w i e d z i a ³ a m , ¿ e t o
truciŸniaki!
- Nie do koñca. Truj¹ce s¹
tylko nasiona tych kwiatków.
Rolnicy próbuj¹ walczyæ z
nimi, bo tak naprawdê to s¹
chwasty, które nie powinny
rosn¹æ razem ze zbo¿em.
399067105.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin