Stan terminalny.txt

(675 KB) Pobierz
tytu�: "Stan terminalny"
autor: Robin Cook
Prze�o�y�a
MARTA LEWANDOWSKA

Wszelk� korespondencj� do Wydawnictwa PRIMA prosimy kierowa� pod adres:
skr. pocztowa 55, 02-792 Warszawa 78; tel./fax (22) -406-184
Tytu� orygina�u: TERMINAL
Copyright (c) 1993 by Robin Cook
Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo PRIMA 1994
Copyright (c) for the Polish translation by Marta Lewandowska 1994
Cover illustration used by arrangement with G J*. Putnam's Sons Inc.
& Artists Associates, New York
Ilustracja na ok�adce: Don Brautigam
Opracowanie graficzne ok�adki: Studio PRIMA
Redakcja: Helena Klimek
Redakcja techniczna: Janusz Festur
ISBN 83-85855-29-7
Wydawnictwo PRIMA. Warszawa 1994
Obj�to�� 19,0 ark. wyd., 21,0 ark. druk.
Sk�ad: Zak�ad "KotoneT w �omiankach
Druk i oprawa: Drukarnia Wojskowa w �odzi

Dla Jean z mi�o�ci� i podziwem

Podzi�kowania
Pragn� podzi�kowa� doktorowi Matthewowi Bankowskiemu za cierp-
liwo�� i wielkoduszno��, z jak� znosi� moje pytania dotycz�ce jego dzie-
dziny, oraz za to, �e zechcia� przeczyta� i skomentowa� r�kopis "Stanu
terminalnego".
Chcia�bym tak�e podzi�kowa� za jej nieoceniony wk�ad mojej przyjaci�-
ce i wydawcy, Phyllis Grann. Przepraszam za moje sp�nialstwo, kt�re
by� mo�e skr�ci jej �ycie.
Wreszcie chcia�bym podzi�kowa� pracownikom wydzia��w nauk pod-
stawowych College of Physicians and Surgeons w Columbia University,
kt�rzy wyposa�yli mnie w wiedz� pozwalaj�c� zrozumie� i doceni� b�ys-
kawiczny rozw�j biologii molekularnej.

Wiedza bez sumienia to upadek duszy
Francois Rabelais

Prolog
4 stycznia, poniedzia�ek
godzina 7.05
Helen Cabot powoli budzi�a si� ze snu, gdy �wit wynurza� si�
z zimowego mroku otulaj�cego Boston w stanie Massachusetts.
Palce bladego, anemicznego �wiat�a rozgarnia�y ciemno�� sypialni
na drugim pi�trze domu jej rodzic�w przy Louisburg Square. Nie
od razu otworzy�a oczy, rozkoszuj�c si� puchowym okryciem �o�a
pod baldachimem. W swej b�ogo�ci szcz�liwie nie by�a �wiadoma
straszliwych zjawisk zachodz�cych g��boko we wn�trzu jej m�zgu.
Te ferie nie nale�a�y do najbardziej udanych. Aby nie straci�
�adnych zaj�� w Princeton, gdzie niedawno rozpocz�a studia,
Helen zaplanowa�a zabieg abrazji na okres mi�dzy Bo�ym Naro-
dzeniem a Nowym Rokiem. Lekarze twierdzili, �e usuni�cie pa-
tologicznie rozro�ni�tego endometrium wy�cie�aj�cego jam� macicy
po�o�y kres gwa�townym atakom kurczowych b�l�w, kt�re obez-
w�adnia�y j� podczas ka�dej miesi�czki. Zapewniali tak�e, �e jest
to zabieg rutynowy. Ale ten nie by�.
Odwr�ciwszy g�ow�, Helen spojrza�a w �agodne �wiat�o poranka
s�cz�ce si� przez koronkowe firanki. Nie przeczuwa�a, �e zawis�a
nad ni� zguba. Prawd� powiedziawszy, po raz pierwszy od wielu
dni czu�a si� dzi� lepiej. Mimo �e sam zabieg przebieg� g�adko,
z niewielkim tylko pooperacyjnym dyskomfortem, trzeciego dnia
wyst�pi�y niezno�ny b�l i zawroty g�owy, gor�czka, i, co najbar-
dziej niepokoj�ce - be�kotliwa mowa. Dzi�ki Bogu objawy te
ust�pi�y r�wnie szybko, jak si� pojawi�y, ale rodzice nalegali, by
posz�a na um�wion� wizyt� u neurologa w Massachusetts General
Hospital.
Pogr��aj�c� si� znowu w sen dziewczyn� dobieg�o ledwo s�yszal-
ne klikanie klawiatury komputera ojca. Jego gabinet s�siadowa�
z sypialni� Helen. Otworzy�a oczy, tylko by spojrze� na zegarek,
9

i stwierdzi�a, �e w�a�nie min�a si�dma. Zdumiewaj�ce, jak ci�ko
ojciec pracuje. Jako za�o�yciel i dyrektor generalny jednej z naj-
pot�niejszych firm software'owych na �wiecie, m�g� sobie po-
zwoli�, by spocz�� na laurach. Ale nie zrobi� tego. Mia� powo�anie,
kt�re przynios�o rodzinie niewiarygodne bogactwo i wp�ywy.
W radosnym poczuciu bezpiecze�stwa, jakie dawa�y jej te wa-
runki, Helen nie bra�a pod uwag�, �e przyroda nie ma wzgl�d�w
dla chwilowego bogactwa czy w�adzy. Przyroda dzia�a wed�ug
w�asnego kalendarza. W m�zgu Helen bez jej wiedzy zasz�o zjawi-
sko zaprogramowane przez cz�steczki DNA, z kt�rych sk�ada�y
si� jej geny. Tego w�a�nie dnia, na pocz�tku stycznia, cztery geny
w kilku neuronach jej m�zgu przerzuci�y si� na produkcj� pewnych
zakodowanych bia�ek. Neurony te nie dzieli�y si� od czas�w nie-
mowl�ctwa Helen i tak powinno by� nadal. Tymczasem teraz te
cztery geny i ich bia�kowe produkty zmusi�y neurony, by si�
podzieli�y i by dzieli�y si� dalej i dalej. Wyj�tkowo z�o�liwy nowo-
tw�r zagrozi� jej �yciu. W wieku dwudziestu jeden lat Helen Cabot
by�a nieuleczalnie chora i nie mia�a o tym poj�cia.
4 stycznia,
godzina 10.45
Przy akompaniamencie cichego warkotu Howard Price wysun��
si� z brzuszyska nowiutkiego tomografu rezonansu magnetycznego
University Hospital w Saint Louis. Nigdy w �yciu nie by� tak
przera�ony. Szpitale i lekarze zawsze budzili w nim lekki niepok�j,
ale teraz, gdy by� chory, ten l�k rozwin�� si� w pe�ni i dos�ownie
go obezw�adnia�.
Przez czterdzie�ci siedem lat swego �ycia Howard cieszy� si�
doskona�ym zdrowiem a� do tego feralnego dnia w po�owie pa�-
dziernika, kiedy to w p�finale dorocznego turnieju tenisowego
Belvedere Country Club rzuci� si� na siatk�. Da� si� s�ysze� cichy
trzask i Howard run�� sromotnie, a nie odebrana pi�ka przeszy-
bowa�a nad jego g�ow�. P�k�o mu wi�zad�o krzy�owe przednie
w prawym kolanie.
Tak si� zacz�o. Leczenie kolana okaza�o si� �atwe. Mimo drob-
nych problem�w, kt�re lekarze okre�lili jako nast�pstwa og�lnego
znieczulenia, Howard po zaledwie kilku dniach wr�ci� do pracy.
By�o to dla niego bardzo wa�ne. Prowadzi� jedn� z najwi�kszych
w kraju firm produkuj�cych samoloty, co nie jest �atwe w czasach
ostrych ci�� w bud�ecie obronnym.
10

 Z g�ow� wci�� unieruchomion� w przypominaj�cym imad�o
urz�dzeniu tomografu, Howard nie by� �wiadom obecno�ci tech-
nika, dop�ki ten nie przem�wi�.
� Wszystko w porz�dku? - spyta� zabieraj�c si� do uwolnienia
g�owy Howarda.
� W porz�dku - zdo�a� odpowiedzie� Howard. K�ama�. Serce
wali�o mu ze strachu. Ba� si� wyniku badania. Za szklan� prze-
grod� dostrzega� grupk� osobnik�w w bia�ych fartuchach, kt�rzy
wpatrywali si� w monitor. Jednym z nich by� jego lekarz, Tom
Folger. Wszyscy co� sobie pokazywali, gestykulowali i, co by�o
najbardziej niepokoj�ce, kr�cili g�owami.
K�opoty zacz�y si� poprzedniego dnia. Howard obudzi� si�
z b�lem g�owy, co mu si� rzadko zdarza�o, je�li nie "zatankowa�",
a nic podobnego si� nie zdarzy�o. W�a�ciwie nie pi� w og�le od
sylwestra. Wzi�� aspiryn� i zjad� lekkie �niadanie, po czym b�l
ucich�. Ale p�niej tego samego rana, w samym �rodku zebrania
zarz�du, bez �adnych sygna��w ostrzegawczych nagle zwymioto-
wa�. Atak by� tak gwa�towny i tak nieoczekiwany, nie poprzedzony
nudno�ciami, �e nawet nie zd��y� odchyli� si� w bok. Ku jego
najwy�szemu wstydowi nie strawione �niadanie rozprys�o si� po
stole konferencyjnym.
Oswobodzony, Howard spr�bowa� usi���, ale ruch sprawi�, �e
b�l g�owy powr�ci� z pe�n� si��. Opad� z powrotem na st� i le�a�
z zamkni�tymi oczami, a� lekarz �agodnie dotkn�� jego ramienia.
Tom by� jego lekarzem rodzinnym od ponad dwudziestu lat. Przez
te lata stali si� dobrymi przyjaci�mi i doskonale si� poznali.
Howardowi nie spodoba�o si� to, co wyczyta� z twarzy Toma.
� Niedobrze, prawda? - spyta�.
� Zawsze by�em z tob� szczery, Howardzie...
� Wi�c nie zmieniaj si� teraz - wyszepta� Howard. Nie chcia�
us�ysze� reszty, ale musia�.
� To nie wygl�da dobrze - przyzna� Tom. Nadal trzyma�
d�o� na ramieniu Howarda. - S� mnogie guzy. �ci�le m�wi�c
trzy. Przynajmniej tyle uda�o nam si� zobaczy�.
� O Bo�e! - j�kn�� Howard. - To nieuleczalne, prawda?
� Na tym etapie nie powinni�my wypowiada� si� w taki spo-
s�b - odpowiedzia� Tom.
� Diab�a tam, nie powinni�my - warkn�� Howard. - Przed
chwil� powiedzia�e�, �e zawsze by�e� ze mn� szczery. Zada�em ci
proste pytanie. Mam prawo wiedzie�.
-	Skoro nalegasz, musz� odpowiedzie�: Tak, to mo�e by�
nieuleczalne. Ale nie wiemy na pewno. Na razie mamy przed sob�
11

mn�stwo pracy. Po pierwsze musimy si� dowiedzie�, sk�d to
wysz�o. Wieloogniskowo�� zmian sugeruje, �e pochodz� z jakiego�
innego narz�du.
- A wi�c bierzmy si� za to - rzek� Howard. - Je�li jest
jakakolwiek szansa, chc� pokona� to paskudztwo.
4 stycznia,
godzina 13.25
Gdy Louis Martin obudzi� si� w sali pooperacyjnej, czu� si� tak,
jakby gard�o mia� przypalone palnikiem acetylenowym. Nieraz
miewa� b�le gard�a, ale �aden nawet nie przypomina� tego, co
odczuwa� teraz, po zabiegu, ilekro� pr�bowa� prze�kn�� �lin�. Co
gorsza, usta mia� suche jak serce Sahary.
Piel�gniarka, kt�ra zmaterializowa�a si� przy jego ��ku naj-
wyra�niej znik�d, wyja�ni�a mu, �e to przykre uczucie spowodo-
wa�a rurka dotchawicza, kt�r� anestezjolog za�o�y� mu przed
operacj�. Da�a mu do possania wilgotny gazik i b�l si� zmniejszy�.
Zanim Louis zosta� przewieziony z powrotem do swojego po-
koju, pojawi� si� inny b�l, umiejscowiony gdzie� mi�dzy nogami
i promieniuj�cy do krzy�a. Zna� jego �r�d�o. To by�o miejsce jego
zabiegu, cz�ciowego usuni�cia przero�ni�tego gruczo�u krokowe-
go. To dra�stwo zmusza�o go do wstawania, �eby odda� mocz,
cztery albo i pi�� razy w ci�gu nocy. Um�wi� si� na operacj� na
dzie� po Nowym Roku. By� to tradycyjnie okres zastoju w in-
teresach komputerowego olbrzyma na p�noc od Bostonu, kt�rym
zarz�dza�.
W�a�nie w chwili gdy b�l zacz�� go obezw�adnia�, inna piel�g-
niarka poda�a mu Demerol przez wenflon wci�� tkwi�cy w jego
lewej r�ce. Na stercz�cym w g�owie jego ��ka stojaku w kszta�cie
litery T wisia�a butelka z p�ynem do�ylnym.
Demerol pogr��y� go z powrotem w narkotycznym �nie. Nie
bardzo wiedzia�, ile czasu min�o, gdy zn�w wyczu� czyj�� obecno��
u wezg�owia. �eby otworzy� oczy, musia� u�y� ca�ej si�y, jak�
dysponowa�; powieki ci��y�y mu jak o��w. Piel�gniarka majst-
rowa�a przy plastikowym drenie biegn�cym od butelki z p�ynem
infuzyjnym. W prawej r�ce mia�a strzykawk�.
-	Co to jest? - wymamrota� Louis. G�os mia� jak pijany.
Piel�gniarka u�miechn�a si� do niego.
-	Wygl�da na to, �e wypi� pan o jednego za du�o- powie-
dzia�a.
Louis zamruga� powiekami, pr�buj�c skupi� wzrok na �niadej
12

twarzy kobiety. Pod wp�ywem narkotyk�w posta� piel�gniarki
rozmazywa�a mu si� przed oczami. Ale co do...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin