Dobrolubow Mikołaj - KRÓLESTWO MROKU.doc

(747 KB) Pobierz

 

M. A. Dobrolubow

KRÓLESTWO MROKU

 

 

 

I

Cóż to za kierunek, że nie

zdążysz się obejrzeć, a tu już powstaje

historia — i gdyby był tu chociaż

jakiś sens... Mówi się jednak o tym wszędzie,

wobec tego była chyba

po temu jakaś przyczyna.

 

Gogol

 

Żadnemu ze współczesnych pisarzy rosyjskich nie przypadł w udziale pracy literackiej tak dziwny los jak Ostrowskiemu. Jego pierwszy utwór („Obraz szczęścia rodzinnego") przeszedł całkiem niepostrzeżenie i w prasie nie napisano o nim ani słowa, aby pochwalić lub zganić autora. Po trzech latach pojawił się drugi utwór Ostrowskiego: „Swoi ludzie — dogadamy się"; wszyscy powitali autora jako debiutanta w literaturze i wszyscy zgodzili się natychmiast, że jest to pisarz wyjątkowo utalentowany, najlepszy po Gogolu przedstawiciel sztuki dramatycznej w literaturze rosyjskiej. Ale w wyniku jednego z tych dziwnych dla zwykłego czytelnika i bardzo przykrych dla autora przypadków, tak częstych w naszej biednej literaturze, sztuka Ostrowskiego nie tylko nie została wystawiona w teatrze, ale nie doczekała się nawet szczegółowej i poważnej recenzji w żadnym czasopiśmie. „Swoich ludzi" wydrukowano początkowo w „Moskwitianinie"; sztuka wyszła nawet w oddzielnym wydaniu, ale krytyka literacka nie dała o niej żadnej wzmianki. Komedia ta przepadła na czas pewien — jak kamień w wodę. Po roku Ostrowski napisał nową komedię: „Biedna narzeczona". Krytyka ustosunkowała się do autora z szacunkiem, nazywała go raz po raz autorem „Swoich ludzi" i zaznaczyła nawet, że po

święca mu tyle uwagi raczej za jego pierwszą komedię niż za drugą, którą wszyscy uznali za słabszą od pierwszej. Następnie każdy nowy utwór Ostrowskiego budził w prasie pewne poruszenie i niebawem wytworzyły się nawet dwie radykalnie się sobie przeciwstawiające partie literackie. Pierwszą tworzyła młoda redakcja „Moskwitianina" głosząca, że Ostrowski „dzięki swoim czterem sztukom stworzył teatr ludowy w Rosji", że ten

Poeta, rzecznik prawdy nowej, Dziś nowy nam odsłonił świat I nowe nam powiedział słowo, Choć starej prawdzie służyć rad —

i że ta stara prawda u Ostrowskiego —

Bardziej jest prosta, bardziej droga I zdrowszy jest jej świeży wiew,aniżeli prawda sztuk szekspirowskich.

Wiersze te wydrukowane zostały w „Moskwitianinie" (rok , nr ) w związku ze sztuką „Bieda nie hańbi", a zwłaszcza w związku z jedną spośród jej postaci — z Lubimem Torcowem. Z ekscentryczności tych wierszy wiele się w swoim czasie śmiano, ale nie była to licentia poetica, lecz wierny na ogół wyraz krytycznych poglądów tej partii, która bez zastrzeżeń zachwycała się każdym wierszem Ostrowskiego. Niestety, sądy te wypowiadano zwykle z zadziwiającą apodyktycznością, mgliście i niejasno, co uniemożliwiało partii przeciwnej nawet poważną dyskusję. Ci, którzy Ostrowskiego chwalili, wykrzykiwali, że wypowiedział on nowe słowo; ale na pytanie: „Co to za nowe słowo"? — długo nic nie odpowiadali, a wreszcie oświadczyli, że nowe słowo to nic innego jak — co myślicie? — ludowość! Ale ludowość tę tak niezręcznie wytoczono na scenę w związku z Lubimem Torcowem i tak z nim powiązano, że nieprzychylna Ostrowskiemu krytyka nie omieszkała wyzyskać tej okoliczności, pokazała niezręcznym chwalcom język i zaczęła ich drażnić: „a więc wasze nowe słowo" — to Torcow, Lubim Torcow, pijak Torcow! Ideałem waszym jest pijany Torcow itd. To wystawianie języka niezbyt, ma się rozumieć,

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

sprzyjało poważnemu omówieniu dzid; Ostrowskiego; ale dodajmy — któż mógł zachować powagę przeczytawszy o Lubimie Torcowie następujące wiersze:

Poezja żywej prawdy pełna,

Szlachetny komizm bawi nas...

O, takich wzruszeń — przyznajemy —

Doznaliśmy wszak pierwszy raz.

I całą salą, teatr cały

Zapału wnet ogarnął szał,

I każdy z nas w zachwycie szczerym

I w uniesieniu długo trwał.

Torcow w burnusie wyświechtanym

Oto z zadartą stoi głową,

Biedny, wychudły — prawda — pijany,

Ale z rosyjską duszą zdrową.

 

Czy to komedia płacze z nim przed nami,

Czy też tragedia z nim chichoce razem,

Nie chcemy wiedzieć i nie wiemy sami!

Spieszmy! Już teatr wypełniły tłumy,

Tam teraz „hulaj dusza!" woła lud,

Rosyjskiej pieśni tony rozbrzmiewają,

Ludzie to śmieją się, to znowu łkają,

Tam się odsłania świata żywy cud...

I my, pokorne dzieci swego wieku,

Dziś się weselim z tobą, prosty człeku.

Wszak pełną piersią dziś oddychać mogę,

Torcow  mej duszy ukazuje drogę! (dokąd?)

Rosyjskie życie tutaj podziwiamy,

Tym, co rosyjskie, tutaj oddychamy.

Rosyjska mowa droga, bliska

Piosenka dziarska, słowo cięte.

Rosyjski duch i myśl rosyjska,

Co się jak Wołgi toczy skręt.

O, jak nam dobrze, jak nam błogo,

Obrzydł nam pełen kłamstwa świat.

 

Za tymi wierszami szły wymyślania pod adresem Rachel i tych, którzy się nią zachwycają zdradzając w ten sposób ducha niewolniczego, ślepego naśladownictwa. Powiedzmy, że ma ona talent, że jest genialna — wykrzykiwał autor wiersza — „ale nie jest to sztuka dla naszych potrzeb!"

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

Nam — woła — potrzebna jest prawda, nie taka jak innym. I przy tej okazji nasz krytyk  wierszokleta wymyślał Europie i Ameryce i chwalił Rosję w następujących poetycznych zwrotach:

Niechaj Europa stara w fałszach się miłuje,

 

Ameryka — niemowlę, co ledwie nam ząbkuje,

A już na niedorozwój młodych cierpi sił.

Lecz nasza Ruś potężna, sił pełna i zapału,

I prawdę ona kocha, i prawdę ona zna,

Bo świętą łaskę tę od Boga przecież ma.

I do niej jednej teraz się ucieka

Wszystko, co dziś uszlachetnia człowieka.

 

 

Rozumie się samo przez się, że tego rodzaju apostrofy do Torcowa o tym, co człowieka uszlachetnia, nie sprzyjały zdrowemu i obiektywnemu rozpatrzeniu sprawy. Dostarczyły one tylko krytykom z przeciwnego obozu słusznego argumentu do szlachetnego oburzenia, po czym ci z kolei wykrzyknęli o Lubimie Torcowie:

Są tacy, którzy nazywają to nowym słowem i każą nam podziwiać jako najpiękniejszy kwiat całej naszej twórczości literackiej ostatnich lat. Z jakiej racji ci nieucy spotwarzają literaturę rosyjską? Rzeczywiście, takiego słowa jeszcze nikt w niej nie powiedział, o takim bohaterze nawet się jej nie śniło, ponieważ były w niej jeszcze świeże stare tradycje literackie, które nie dopuściłyby do takiego zepsucia smaku. Lubim Torcow mógł się pojawić na scenie w. całej swojej potworności dopiero wtedy, kiedy o tych tradycjach zaczęto zapominać... Dziwi nas i zdumiewa, że jakiś pijak Torcow mógł urość do wyżyn ideału, że znajdują się tacy, którzy pragną się nim szczycić jako najczystszym przejawem ludowości w poezji i że na miarę Torcowa mierzą osiągnięcia literackie zalecając wszystkim, by go umiłowali z tej racji, iż jest to „swój człowiek", że jest „dla naszych potrzeb!" Czyż nie jest to zepsucie smaku i zaniechanie wszystkich czystych tradycji literackich? Ale jest przecie jakiś wstyd, jakaś literacka przyzwoitość, która obowiązuje również wtedy, kiedy najlepsze nawet tradycje puszcza się w niepamięć. Czyż mamy się okryć hańbą nazywając Torcowa „swoim" i wynosząc go na wyżyny poetyckiego ideału? („Otieczestwiennyje Zapiski" r. , nr VI).

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

Przytoczyliśmy ten wyjątek z czasopisma „Otieczestwiennyje Zapiski" dlatego, że widać z niego, jak bardzo szkodziła zawsze Ostrowskiemu polemika między tymi, którzy go ganili i tymi, którzy go chwalili*. „Otieczestwiennyje Zapiski" zajmowały stale wrogie wobec Ostrowskiego stanowisko i atakowały głównie krytyków, którzy wychwalali jego dzieła. Sam autor pozostawał stale na uboczu do czasów ostatnich, kiedy „Otieczestwiennyje Zapiski" obwieściły, że Ostrowski wraz z p. Grigorowiczem i panią Eugenią Tur — zakończył już swoją działalność poetycką (patrz „Otieczestwiennyje Zapiski" rok , nr VI). Mimo to spadał jednak na Ostrowskiego cały ciężar oskarżenia o hołdowanie Lubimowi Torcowowi, o wrogi stosunek do oświaty europejskiej i apoteozę naszych starych, przedpiotrowych tradycji itp. Na talent jego padł cień jakiegoś fanatyzmu starowierców, niemal że obskurantyzm. A obrońcy jego ciągle perorowali o nowym słowie — nie wymieniając go jednakowoż — i głosili, że Ostrowski jest pierwszym ze współczesnych pisarzy rosyjskich ze względu na jakiś swój osobliwy pogląd na świat... Na czym jednak osobliwość ta polega, tłumaczyli oni również bardzo mętnie. Przeważnie ograniczali się do frazesów, jak na przykład:

Tylko Ostrowski w obecnej dobie literackiej ma swój trwały, nowy, a zarazem idealny pogląd na świat ze specjalnym odcieniem (!) uwarunkowanym zarówno właściwościami epoki jak, być może, także i właściwościami samego poety. Odcień ten nazwiemy bez wahania rdzennie rosyjskim . poglądem na świat, zdrowym i spokojnym, pełnym zdrowego humoru, prostym i wolnym od tych czy innych krańcowości, a wreszcie — idealnym we właściwym tego słowa znaczeniu, bez fałszywej pompatyczności i równie fałszywej sentymentalności. („Moskwitianin" rok , nr ).

 

 

* Czytelnicy mogą zresztą spokojnie opuścić całą historię o poglądach krytyki na Ostrowskiego i rozpocząć nasz artykuł od jego drugiej połowy. Konfrontujemy tutaj krytyków Ostrowskiego raczej w tym celu, aby się sami sobą delektowali. — M. D.

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

„Tak pisał on — mętnie i bez życia" — i nie objaśniał ani trochę właściwości talentu Ostrowskiego oraz jego znaczenia w literaturze współczesnej. Po upływie dwóch lat ten sam krytyk zaprojektował szereg artykułów „O komediach Ostrowskiego i ich znaczeniu dla literatury i sceny" („Moskwitianin" r. , nr ), ale utknął na pierwszym artykule, w którym więcej było zresztą pretensji i rozmachu aniżeli istotnej treści. Bez ceremonii stwierdził, że krytyka obecna nie dorosła do talentu Ostrowskiego i że znalazła się tym samym w bardzo śmiesznej sytuacji; obwieścił nawet, że i „Swoich ludzi" tylko dlatego nie poddano analizie, gdyż zostało w nich wypowiedziane nowe słowo, które krytyka wprawdzie widzi, ale rozgryźć nie potrafi... Zdaje się, że autor artykułu powinienby znać istotne przyczyny milczenia krytyki o „Swoich ludziach" i nie zapuszczać się w abstrakcyjne wywody!... Rozwijając w dalszym ciągu kryteria swoich poglądów na Ostrowskiego, krytyk mówi, na czym, jego zdaniem, polega swoistość talentu, której dopatruje się u Ostrowskiego— oto te kryteria: „Polega ona na tym — ) że nowością było życie, które autor przedstawia i o którym nikt przed nim nie pisał. jeśli pominiemy niektóre szkice Weltmana i Ługańskiego (dobrzy poprzednicy dla Ostrowskiego!!); ) że stosunek autora do życia i osób, które przedstawia, jest nowy; ) nowy jest jego sposób ujęcia tematu; ) nowy jest język — kwiecisty (!) i osobliwy(?). Oto wszystko. Tez swoich krytyk nie uzasadnia. W dalszym ciągu artykułu znajdujemy jeszcze kilka pogardliwych uwag o krytyce i czytamy, że rażące było dla niej to życie (przedstawione przez Ostrowskiego), rażący był jego język, rażące jego typy — rażące ze względu na j ej własny stan — po czym niczego nie tłumacząc i nie argumentując krytyk przechodzi spokojnie do Kronik, do Domostroju i Pososzkowa , aby dać nam „przegląd stosunku naszej literatury do ludowości". Do tego ograniczyła się rola krytyka, który wystąpił jako adwokat Ostrowskiego, aby go bronić przed partią przeciwną. Wkrótce przychylna dla Ostrowskiego

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

krytyka przybrała już takie formy, że można ją porównać do ciężkiego kamienia, który rzuca człowiekowi w głowę usłużny przyjaciel: w pierwszym tomie czasopisma „Russkaja Biesieda" wydrukowano artykuł p. Tercjusza Filippowa o komedii „Żyj nie tak, jakby się chciało". W czasopiśmie „Sowriemiennik" przedstawiono w swoim czasie nikczemność tego artykułu, który głosi, że żona powinna pokornie nadstawiać grzbiet bijącemu ją pijanemu mężowi, i wydawała Ostrowskiego za to, że podziela on rzekomo te myśli i umiał je przejrzyście wyrazić... Publiczność powitała ten artykuł ogólnym oburzeniem. Najprawdopodobniej i sam Ostrowski (któremu znowu dostało się tutaj z racji nieproszonych komentarzy) nie był z artykułu zadowolony. W każdym razie od tego czasu nie dał już. żadnego powodu do tego rodzaju dyskusji.

W ten sposób wielbiciele Ostrowskiego niewiele zdziałali, aby wytłumaczyć publiczności znaczenie i właściwości jego talentu; przeszkodzili raczej w bezpośredniej ocenie autora. Zresztą, tacy entuzjaści w ogóle rzadko pomagają publiczności zrozumieć istotne znaczenie pisarza; w tym wypadku lepsi już są ci, którzy go ganią: doszukując się usterek (nawet tam, gdzie ich nie ma) wysuwają jednak swoje postulaty i pozwalają wnioskować, o ile pisarz czyni zadość ich wymaganiom lub nie. Ale jeśli chodzi

o Ostrowskiego, ci, którzy go ganili, nie okazali się lepsi od jego zwolenników. Jeśli sprowadzimy do wspólnego mianownika różne zarzuty, które sypały się pod adresem Ostrowskiego ze wszystkich stron w ciągu całych lat dziesięciu i które sypią się jeszcze dotychczas, okaże się, że trzeba zdecydowanie wyrzec się wszelkiej nadziei zrozumienia, czego chcieli i jak na Ostrowskiego patrzyli jego krytycy. Każdy z nich występował ze swoimi własnymi postulatami i każdy ganił przy tym tych, którzy wysuwali postulaty wręcz przeciwne, każdy wydobywał na jaw jakąś zaletę tego czy innego utworu Ostrowskiego, aby uznać ją za wadę w innym utworze, i przeciwnie. Jedni zarzucali Ostrowskiemu, że się sprzeniewierzył swemu pierwotnemu kierunkowi i zamiast przedstawiać pospolitość obyczajowości kupieckiej, zaczął ją idealizować. Inni natomiast, chwaląc go za tę idealizację,

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

zastrzegali się stale, że „Swoich ludzi" uważają za utwór nieprzemyślany, jednostronny, a nawet fałszywy*. W miarę jak pojawiały się następne utwory Ostrowskiego, równocześnie z zarzutami, że upiększa i przesładza tę pospolitą i bezbarwną rzeczywistość, z której czerpał tematy swoich komedii, słyszeliśmy z jednej strony pochwały za to upiększenie**, a z drugiej zarzucano mu, iż przedstawia cały brud życia z dokładnością dagerotypu***. Tych sprzeczności w zasadniczych poglądach na działalność Ostrowskiego wystarczyłoby już, aby zdezorientować prostodusznych ludzi, którzy by zechcieli uwierzyć wywodom krytycznym o Ostrowskim. Ale sprzeczności nie ograniczały się tylko do tego; nie brakło ich również w poszczególnych uwagach o zaletach i wadach komedyj Ostrowskiego. Różnorodność jego talentu, bogata treść utworów dostarczały stale pretekstu

* Na przykład, analizując komedią „Bieda nie hańbi", jeden z krytyków zarzucał Ostrowskiemu, że w swoim pierwszym utworze „okazał się czystym satyrykiem: obok zła, które przedstawił, nie wskazał żadnego na to zło antydotum" (,,Moskwitianin", rok , nr ). Krytyk czasopisma „Russkaja Biesieda" wyrażał się jeszcze ostrzej. — M. D.

** Jeden z krytyków oddawał komedii „Bieda nie hańbi" pierwszeństwo przed „Swoimi ludźmi", gdyż w komedii „Bieda nie hańbi" Ostrowski jest już nie tylko satyrykiem i obok zła, jakie rodzi fałszywa cywilizacja, widzi tutaj również proste i silnie związane z rodzinnymi tradycjami i obyczajami życie, a przy zetknięciu się tych dwu wrogich sobie światów cała jego sympatia jest naturalnie po stronie tego ostatniego („Moskwitianin", rok , nr ). Krytyk „Russkoj Biesiedy" również chwali Ostrowskiego za to, że po „Swoich ludziach" ujemny stosunek do życia zmienił na przychylny; zamiast ponurych scen, jakie ujrzeliśmy w „Swoich ludziach", pojawiają się obrazy zrodzone pod wpływem innych, dodatniejszych wrażeń życiowych. — M. D.

*** Na przykład w "Otieczestwiennych Zapiskach" w recenzji tej samej komedii „Bieda nie hańbi" wyczytał Ostrowski zarzut, że „najciemniejsze strony życia nie tylko opisuje w prawdziwych barwach, ale wynosi je na wyżyny ideałów". Widać, że krytykowi nie podobało się malowanie ciemnych stron rzeczywistości. Zarzut ten spotyka się stale, równocześnie z zarzutem idealizacji, a ostatnio krytyk wyraził się nawet w takiej formie: „Komedia w ujęciu Ostrowskiego sprzeniewierzyła się swemu artystycznemu założeniu i stała się po prostu kopią rzeczywistości" (Ateneum, rok , nr ). — M. D.

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

do najsprzeczniejszych zarzutów. Z powodu „Intratnej posady" czyniono mu zarzut, że postacie łapowników nie są dość wstrętne*. W związku z „Wychowanicą" twierdzono, że przedstawione typy są już dość wstrętne**. Z powodu „Biednej narzeczonej", z powodu komedii: „Do cudzych sań nie siadaj", „Bieda nie hańbi" i „Żyj nie tak, jakby się chciało" musiał Ostrowski wysłuchiwać zewsząd uwag, że dla swego głównego zadania zaniedbał stronę artystyczną, te same utwory wywoływały równocześnie rady, aby nie kontentował

 

 

* „Wprowadzone na scenę postaci te powinny budzić w czytelniku lub widzu wstręt, ale budzą tylko współczucie. Łapownictwo — wrzód społeczny — nie wydaje się w ich postępkach dość ohydne... A można było przecież przedstawić, jak wszelkiego rodzaju łapownicy i defraudanci szarpią i gubią wszędzie w kraju i poza nim naszą cierpiącą matkę — Rosję" (Ateneum, rok , nr ). — M. D.

 

 

** „Wszystkie postaci z «,Wychowanicy» prócz Nadi — to w ogóle nie są postaci, ale jakieś abstrakcyjne i przefiltrowane dozy wszelakiego brudu ludzkiego, które pozostawiają w duszy czytelnika, przytłaczające i przykre wrażenie" („Wiesna", artykuł p. Achszarumowa).

Analizując sztukę: „Żyj nie tak, jakby się chciało" napomykał o „Swoich ludziach" w następujący sposób: „Swoi ludzie" jest to niezaprzeczenie utwór, na którym wycisnął swoje piętno niezwykły talent, ale ciąży na nim ujemny pogląd na rzeczywistość rosyjską, co łagodzi poniekąd artystyczne wykonanie; pod tym względem utwór należy niestety zaliczyć do kierunku realistycznego" (Russkaja Biesieda, rok , nr ). — M. D.

 

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

się niewolniczym naśladownictwem natury, ale postarał się rozszerzyć swój horyzont umysłowy*. Co więcej — zarzucono mu również, że oddaje się wyłącznie odtwarzaniu rzeczywistości (tj. wykonaniu), nie troszcząc się o idee swoich utworów. Innymi słowy, jedni krytycy zarzucali mu, że sobie pewnych celów nie wytknął lub, że zadania te są znikome, gdy tymczasem inni krytycy uważali je za zbyt duże i niewspółmierne ze środkami wykonania.

Słowem, trudno sobie wyobrazić, by można było wypośrodkować jakieś kryterium, wedle którego udałoby się jako tako uzgodnić żądania stawiane Ostrowskiemu w ciągu dziesięciu lat przez różnych (a niekiedy tych samych) krytyków: dlaczego oczernia zbytnio rzeczywistość rosyjską — dlaczego ją wybiela i upiększa? Dlaczego pogrąża się w dydaktyzmie; dlaczego brak moralnej podstawy w jego utworach?... Zbyt niewolniczo odtwarza rzeczywistość, to znów — niewiernie, zbytnio się trosz

Pod tym względem nowa sztuka Ostrowskiego niezupełnie nas zadowala itp." (Moskwitianin, rok , nr ., analiza komedii „Bieda nie hańbi").

„Zadania, które wytknął sobie Ostrowski w swoich utworach, są nie tylko słuszne, ale i pełne głębokiego znaczenia i zawsze zdrowe pod względem moralnym... należy ubolewać, że właśnie ten utwór («Żyj nie tak, jakby się chciało*), tak pięknie pomyślany, z tak pięknymi ze stanowiska dramatycznego predyspozycjami, okazał się w wykonaniu słabszy od wszystkich innych dotychczas napisanych utworów Ostrowskiego" (Russkaja Biesieda, rok , nr ). — M. D.

 

 

* „Niewolnicze naśladownictwo cechuje nie tylko język nowej komedii, ale niemal że całą jej treść, zarówno w koncepcji całości jak i w szczegółach. Nadaremnie doszukiwalibyśmy się w niej chociażby jednego rysu idealnego: nie znajdziemy go ani w postaciach, ani w samej akcji... Życzymy autorowi przede wszystkim, by wydobył się z tego ciasnego kręgu, do którego ograniczała się dotychczas jego działalność, i aby rozszerzył swój horyzont umysłowy" (Otieczestwiennyje Zapiski, rok , nr ). — M. D.

 

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

czy o zewnętrzną formę swych sztuk, to — ją lekceważy. Akcja rozwija się zbyt powoli lub — zwrot nastąpił zbyt szybko i czytelnik nie był do niego dostatecznie przygotowany. Charaktery są bardzo pospolite albo — zbyt wyjątkowe... Wszystkie zarzuty dotyczą często jednych i tych samych utworów, a czynią je krytycy, którzy, zdawałoby się, powinni się w swoich poglądach zgadzać. Gdyby publiczność sądziła o Ostrowskim tylko na podstawie recenzji, które pisano o nim w ciągu lat dziesięciu, nie wiedziałaby zupełnie, co o nim myśleć: krytycy przedstawiali go jako ciasnego patriotę, jako obskuranta, naśladowcę Gogola w najlepszym okresie jego twórczości; kiedy indziej był słowianofilem, to — znów zwolennikiem Zachodu; twórcą teatru ludowego, to — kupieckim Kotzebue; pisarzem o nowym, osobliwym poglądzie na świat lub człowiekiem, który nie rozumie ani trochę rzeczywistości, jaką kopiuje. Nikt nie zdobył się dotychczas nie tylko na pełną charakterystykę Ostrowskiego, ale nie wydobył nawet tych rysów, które stanowią istotny sens jego utworów.

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

Jakież są przyczyny tego dziwnego zjawiska? „Wobec tego była chyba po temu jakaś przyczyna?" A może Ostrowski rzeczywiście zmienia tak często swój kierunek, że charakter jego nie mógł się dotychczas wykrystalizować? Albo przeciwnie, na początku już, jak zapewniali krytycy „Moskwitianina", wzniósł się na wyżyny, do których współczesna krytyka nie dorosła? Zdaje się, że ani jedno, ani drugie. Przyczyna chaosu, który panuje po dziś dzień w opiniach o Ostrowskim, polega właśnie na tym, że usiłowano zrobić z niego za wszelką cenę przedstawiciela pewnych przekonań i potem bądź go karano, że się tym przekonaniom sprzeniewierzył, bądź wynoszono pod niebiosy za to, że się w nich utwierdzał i przeciwnie. Wszyscy przyznawali Ostrowskiemu wybitny talent i dlatego wszyscy krytycy zapragnęli ujrzeć w nim szermierza i krzewiciela przekonań, które sami żywili. Ludziom ze skłonnościami do słowianofilstwa podobało się bardzo, że Ostrowski przedstawia piękne obyczaje rosyjskie, bez ceremonii obwołali go hołdownikiem „pięknych, starych tradycji rosyjskich" i przeciwnikiem zachodniego zepsucia. Jako człowiek, który w istocie zna i lubi ludowość rosyjską, Ostrowski dał słowianofilom niejeden asumpt po temu, by go uważali za „swego". A ci korzystali z tego bez umiaru, co dostarczyło partii przeciwnej powodów, aby uznać Ostrowskiego za wroga europejskiej oświaty i pisarza kierunku wstecznego. W istocie jednak Ostrowski nie był nigdy ani jednym, ani drugim, przynajmniej w swoich utworach. Być może, że kółko oddziaływało na niego w tym kierunku, iż stał się wyznawcą pewnych abstrakcyjnych teorii, ale nie mogło go to pozbawić wiernego wyczucia rzeczywistości, nie mogło całkiem zamknąć drogi, którą ukazywał mu talent. I dlatego właśnie dwa" różne probierze, stosowane do dzieł Ostrowskiego z przeciwległych punktów widzenia, stale zawodziły. Słowianofile ujrzeli niebawem w Ostrowskim rysy wcale nie nadające się do propagowania posłuszeństwa, cierpliwości, przywiązania do ojcowskich obyczajów i nienawiści do Zachodu i uznali za stosowne zarzucić mu, że się nie wypowiada w swoich dziełach w całej pełni lub, że się skłania ku ujemnym poglądom. Je

 

 

   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

den z najbardziej niefortunnych krytyków partii słowianofilskiej oświadczył kategorycznie, że u Ostrowskiego wszystko byłoby dobrze, „ale brak mu niekiedy zdecydowania i śmiałości, aby wykonać to, co sobie postanowił: przeszkadza mu rzekomo fałszywy wstyd i nieśmiałość, powstałe z realistycznego kierunku. Dlatego myśli on niekiedy o czymś wzniosłym i wielkim, ale przypomina mu się probierz realistyczny i myśl tę płoszy; powinienby pójść śmiało za szczęśliwym podszeptem, a on obawia się jakoś wysokiego lotu i w rezultacie — brak czegoś w jego artystycznej wizji" („Russkaja Biesieda"). Natomiast ludzie, którzy zachwycali się „Swoimi ludźmi", niebawem zauważyli, że porównując stare trady...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin