Pigułki nieszczęścia.pdf

(85 KB) Pobierz
87786362 UNPDF
Pigułki nieszczęścia
W ubiegłym roku apteczny rynek farmaceutyczny w Polsce osiągnął rekordową wartość 21
mld zł. W liczbie spożytych opakowań leków zajęliśmy drugie, tuż po Francji miejsce w
Europie. Polacy coraz chętniej leczą się sami, łykając bez umiaru pastylki, które często
zagrażają ich zdrowiu, a nawet życiu.
Wśród osób uzależnionych od leków, w mojej klinice przeważają kobiety w wieku 35-50 lat.
Bardzo często pierwotną przyczyną nadużywania lekarstw były u nich różne zaburzenia
emocjonalne, nerwice wyniesione jeszcze z czasów dzieciństwa i wczesnej młodości, ale także
późniejsze - związane z problemami rodzinnymi, zawodowymi. Częstym objawem nerwicy są -
prawdziwe lub urojone - zaburzenia czynności różnych narządów wewnętrznych.
Pojawia się hipochondria - czyli nieuzasadniony lęk o własne zdrowie. Pomimo, że lekarze nie
stwierdzają żadnych zmian, pacjenci często wymuszają na nich podjęcie leczenia .
Nierozwiązane problemy życiowe rodzą konflikty wewnętrzne, prowadzą do rozchwiania
emocjonalnego i utrudniają codzienne funkcjonowanie. Prawidłowym działaniem byłaby wizyta u
psychologa lub psychiatry i podjęcie wspólnej pracy nad przywróceniem wewnętrznej równowagi.
W naszym kraju jednak przeważnie odbywa się to odwrotnie - najpierw leczymy się na własną rękę,
wspieramy różnymi specyfikami z reklam, potem szukamy wsparcia u lekarza rodzinnego, a gdy
wszystko zawodzi i uzależnienie zaczyna zbierać swoje żniwa - trafiamy do specjalisty.
Gdy boli dusza
Jedna z moich pacjentek zaczęła wspierać się farmakologicznie, gdy poroniła długo oczekiwaną
ciąże. Myślę, że gdyby wtedy znalazła wsparcie u męża, własnej matki i najbliższych, może nawet
u psychologa, nie doszłoby do dramatu. Tymczasem lekarz ogólny przepisał jej benzodiazepiny ,
które przyniosły chwilowe ukojenie bólu psychicznego. Jednak leki z tej grupy można zażywać
najwyżej przez kilka tygodni. Ok. 10 procent osób, które robią to dłużej, popada w silne
uzależnienie fizyczne i psychiczne . Moja pacjentka nabyła takiej tolerancji na działanie leku
przeciwlękowego, euforyzującego, że aby osiągnąć pożądany efekt, zamiast przepisanych trzech
tabletek dziennie brała po...25 ! To jest dawka śmiertelna dla zdrowego człowieka. Straciła
zainteresowanie domem, mężem, zerwała kontakty towarzyskie. Koncentrowała się głównie na
swoim zdrowiu i zdobywaniu lekarstw. Trafiła do naszego ośrodka z objawami przedawkowania
substancji psychoaktywnych, bo oczywiście, kiedy nie miała dostępu do przepisywanego leku,
szukała środków zastępczych. Miała silne zaburzenia świadomości, drgawki, brak kontaktu z
rzeczywistością. Na szczęście, okazała się pacjentką bardzo oczekującą naszej pomocy i gotową do
współpracy.
W odróżnieniu od innej, nieco starszej pani, którą małżonek - lekarz, przez kilkanaście lat próbował
leczyć z depresji .Niestety - objawowo, podając w zależności od jej samopoczucia inny lek. W tle
pojawiał się także alkohol - bo te uzależnienia często się krzyżują. Zmiany w psychice i w mózgu
kobiety były już niestety, nie do pokonania. Podkradała leki nawet innym chorym, próbowała ich
przekupić, była agresywna.
87786362.001.png 87786362.002.png 87786362.003.png
Wstydliwy problem
Częstym błędem najbliższej rodziny jest ochrona osoby uzależnionej. Problem jest dla nich
wstydliwy, więc kryją go w czterech ścianach domu, zamiast zdecydowanie odciąć chorego od
środków uzależniających i skłonić do podjęcia leczenia.
Dużą grupę pacjentów w naszej klinice stanowią ludzie młodzi, którzy w lekach i różnych środkach
psychotropowych szukali wzmocnienia. Poprawiali sobie nastrój, łagodzili kompleksy, dodawali
odwagi. Rodzice, zajęci głównie zapewnieniem bezpieczeństwa socjalnego rodzinie przegapili
moment, w którym można było w miarę szybko i skutecznie pomóc.
Kiedy do kliniki trafił 18 letni chłopak z urojeniami, zaburzeniami pamięci, jego opiekunowie
twierdzili, że popadł w uzależnienie od amfetaminy i marihuany na ostatnich wakacjach, które
spędził w USA.
W trakcie psychoterapii okazało się jednak, że młody człowiek podejmował eksperymenty z
różnymi substancjami już w wieku 15 lat. Zaczynał od wąchania kleju z kolegami i razem z nimi
zdobywał różne inne środki euforyzujące. Kiedy wracał do domu w zmienionym nastroju, rodzice
byli przekonani, że to "niewinne" piwko, może dwa... Jako lekarz zastanawiam się, czy była to
naiwność dorosłych czy podświadome wypieranie problemu...
Najważniejsze - nazwać chorobę
Dla lekomana jego najbliższym przyjacielem jest tabletka. Wszelkie działania rodziny, przyjaciół, a
nawet lekarza odbiera jako zamach na swoją wolność i zdrowie. Dlatego tak ważne jest, aby
uświadomić choremu siłę jego uzależnienia i czyhające niebezpieczeństwo.
Trzeba nauczyć jego i najbliższych, aby energię do życia czerpali z dnia codziennego, bez
chemicznej protezy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin