Poznaj samego siebie [Ainzfern] (rozdz 10-20 + epilog).rtf

(177 KB) Pobierz

 

POZNAJ SAMEGO SIEBIE

 

AINZFERN

 

ROZDZIAŁ X

 

 

Leżac na środku wygodnego dużego łózka, w sypialni Iasona,  na ostatnim piętrze wieży Eos  Riki powoli otworzył oczy i przeciągnął się leniwie. Niemal natychmiast skrzywił się, przeklinając cicho sztywność mięśni i ból pochodzący z siniaków.

 

Leżał jeszcze przez chwilę budząc się całkowicie. Szybko zorientował się, że kilku mięśni napewno nie mógł sobie nadwyrężyć  w gwałtownej walce poprzedniej nocy, a po zastanowieniu doszedł do wniosku, że do jego obecnego cierpienia napewno przyczynił się Iason, który prawie z pasją  kochał się z nim dzisiaj, bo napewno  naciągnięcie wewnętrznego mięśnia uda  było być tylko zasługą Blondie.

 

Riki uśmiechnął się na samą tą myśl, zsunął się na brzeg łóżka i usiadł na chwilę, potem ubrał szlafrok,  westchnął z bólu, ponownie zachochotał i pokęcił głową.

 

Ostatniej nocy kochali się gorączkowo. Ulga po ustąpieniu zagrożenia i długotrwała abstynencja zrobiły swoje. Ich seks balansował na granicy przemocy. Oczywiście Rikiemu bardzo podobała się taka pasja u Iasona i chociaż wiedział, że przypłaci to rano bólem, ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, żeby kazać mu przestać.

 

Bo jego Blondie tego właśnie potrzebował.

 

Przeciągnął się jeszcze raz, wstał i poszedł do łazienki. Stał. drapał się, sikał i  przypominał sobie jak kochali się po powrocie do domu.

 

Bylo to jak uderzenie przez burzę. Iason niemal zawlókł go do sypialni, jego pocałunki były mocne i mało delikatne, ręce gwałtownie krążyły po ciele Rikiego, bez zwykłej finezji i dbałości o szczegóły. Widać było, że Blondie chce dostać wszystko jak najszybciej.

 

I właściwie, Riki uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze kiedy mył ręce, to było cholernie miłe.

 

Iason rozebrał ich błyskawicznie i zaczął pieścić ciało Rikiego dłońmi, zębami i językiem, aż mózg chłopaka zamienił się  w bezrozumną papkę. Wziął go tej nocy dwa razy. Pierwszy raz na plecach wbijając go w materac mocnymi szybkimi pchnięciami, Riki doszedł wtedy z krzykiem. od którego zadrżały szyby w oknach, nie miał czasu nawet złapać oddechu, kiedy Blondie błyskawicznie odwrócił go na brzuch, rozsunął mu uda, przyciągnął do siebie, a potem wbił się w jego cialo w szybkim rytmie przyciskając go do piersi.

 

Iason sprawiał wrażenie osoby napędzanej szaleństwem, aby być bliżej i głębiej aż do spełnienia. Z pasją w kółko całował zaczerwienioną twarz Rikiego. Ale kiedy doszedł  i przylgnął do niego całym ciałem chłopak wiedział , że jego dreszcze nie miały nic wspólnego z orgazmem.

 

Iason był przerażony.

 

Ostaniej nocy dotarł w ostaniej chwili, był prawie świadkiem morderstawa Rikiego.  To było tak bliskie.

 

Riki wzdrgnął się mimo woli. Wiedział, że Iason nigdy się do tego głośno nie przyzna , ale wiedział. Widział to już wcześniej w jego pociemniałych od gniewu oczach kiedy rozamawiali w szpitalu i w nocy kiedy się później kochali.

 

A potem  przytulił go mocno, a jego piękne niebieskie oczy wypełniły się głębokim, niewypowiedzianym wzruszeniem. Riki uszanował jego milczenie, rozumiał,że Blondie potrzebuje w tej chwili tylko tego, żeby być z nim blisko, trzymając jego ciało koło siebie. I żeby być uczciwym Riki też tego wtedy potrzebował.

 

Delikatne pukanie do drzwi wyrwało go z zadumy. Dane wsunął głowę do środka. - Słyszałem cię - powiedział podając Rikiemu kubek z kawą. - Pomyślałem, że tego potrzebujesz.

 

- Dane, człowieku, ratujesz mi życie. - chłopak westchnął z przyjemnością wdychając słodki zapach, a potem delektując się każdym łykiem, kiedy szedł za Meblem do kuchni.

 

Chichocząc, Dane wskazał mu jeden z taboretów - Siadaj - powiedział z rozbawieniem w głosie - Zrobię ci śniadanie.

 

Riki z przyjmnością patrzyl jak młody Mebel kroi owoce i smaruje świeży chleb - Hej!- mruknął po chwili.

 

Dane  spojrzał na niego pytająco.

 

- Wszystko w porządku? Naprawdę? - Riki odstawił pusty kubek - Nie miałem okazji zapytać cię wcześniej.

 

- Faktycznie czuję się dobrze - Dane wzruszył ramionami. - To znaczy byłem bardzo przerażony, kiedy to wszystko się działo.

 

Riki nabrał powietrza - Tak. Ja też.

 

Mebel ponuro skinął głową - Ale teraz liczy się tylko to , że my i pan Iason jesteśmy w porządku.

 

Riki  oburącz podniósł kolejny kubek kawy - Świetnie. Cóż ... no wiesz, jeśli chciałbyś porozmawiać, albo coś... -  niedokończył

 

Z wdzięcznością w oczach Danie skinął mu glową - Wiem. Dzięki.

 

- On ich znajdzie - Riki odpowiedział cicho, z absolutną pewnością w głosie - Ktokolwiek by to był i gdziekolwiek by się schował Iason go znajdzie.

 

- Wiem.

 

- Tak - Riki otrząsnął się i uśmiechnął - Nie słyszałem jak Iason wstał rano - mrugnął do Dane, który stawiał przed nim pełny talerz - Udało ci się go spotkać zanim wyszedł?

 

- Trochę po szóstej - Dane jeszcze raz dolał mu kawy. - Nie powiedział kiedy wróci.

 

- Dobra - Riki nagle poczuł  głód i sięgnąl po posiłek - Muszę załatwić kilka spraw u Enifa, a potem zaraz wrócę.

 

Zrozumienie pojawiło się na twarzy Dane - Acha. Zbliżają się czyjeś urodziny, tak?

 

- Tak - Riki odsunął talerz i sięgnął ponownie po kawę - Iason powiedział mi o tym kilka dni temu - Dwa Zwierzęta w domu Blaine Dala i jedno u Tahna  Lamy mają już prawie dziewiętnaście lat.

 

Sprzątając pusty talerz Dane uśmiechnął się lekko - To był naprawdę doby pomysł.

 

- Nie jest źle, prawda? - Riki zamyślił się - Wszystko co Enif ma zrobić to dostarczyć ofertę  Meblowi w domu Elity, a ten przekazać ją swojemu panu, który prawie zawsze jest zadowolony, że może pozbyć się problemu - mały uśmiech pojawił się na jego twarzy - Pradopodobnie,  dlatego,że oszczędza sobie kłopotów z koniecznością pozbycia się biednych, niechcianych bękartów lub nie daj Boże płacenia im emerytury z własnych pieniędzy.

 

- Cóż - Dane oparł się o stół i wpatrywał  w niego z radością w oczach - Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało towarzystwo w drodze do mieszkania Enfa?

 

- Och? - Riki przekrzywił glowę zastanawiając się nad przyczyną nagłego humoru Dane - Dlaczego  pytasz?  Wychodzisz ze mną?

 

- Nie, ale przynajmnie jeden z ochroniarzy stojących przed drzwiami będzie chciał ci towarzyzyć.

 

Riki westchnął - Przypuszczm, że powinnienem się tego spodziewać- uśmiechnął się - No dobrze, nie  mam nic przeciwko temu.

 

- Nie? - Dane byl naprawdę szczerze zaskoczony.

 

- Nie - Riki mrugnął do niego - Tak długo jak mogę zachować ścigacz.

 

 

 

                                                                          * * *

 

 

- Instrukcje są w pełni zrozumiałe? - siedząc za biurkiem w swoimm gabinecie w Wieży Jupiter Iason poczekał,aż jego szef ochrony zwany Mace pokiwał w odpowiedzi głową .

 

Szef  ochrony, był topornym, siwiejącym człowiekiem o nieokreślonym wieku, z interesującą kolekcją blizn na twarzy i przenikliwym spojrzeniem zielonych oczu. Z zasady nie oddzywał się, ale Iason wiedział, że jeśli już to zrobi to wartowarto jest  go posłuchać. I na dodatek był mądry. To w opinii Iasona była zawszebardzo  przydatna cecha u pracownika.

 

- Tak sir - głos Mace stał się matowy przez wywrzaskiwanie przez lata komendy padnij - powstań - Ludzie Katze prześledzą w komputerze drogę przepływu informacji - jego usta drgnęły co można było zinterpretować jako uśmiech - A mój zespól będzie w stanie wyśledzić  i zająć się celami.

 

Iason  skinął ponuro głową, a wyraz  zadowolenia pojawił  się mu na twarzy.-  Mam zamiar rozmawiać z Katze dziś po południu, wkrótce potem powinniście mieć wszystkie informacje.

 

Mace wstał sprężystym ruchem - Barzdo dobrze sir- uniósł głowę - Jeśli mogę coś zasugerować, chciałbym żeby mały oddział moich ludzi, tak jak dzisiaj, został przed Pana I Pana Ama aptamentami. To wystarczy aby zneutralizować zagożenie.

 

- W tym wypadku zgadzam się z tobą - Iason usiadł w fotelu - Zdrowy rozsądek wyraźnie podpowiada, że należy zachować ostrożność.

 

- Zdrowy rozsądek, Iason? - znajomy głos włączył się do ich rozmowy - Czy ja dobrze słyszę? Blondie  chwali czyjąś opinię?

 

Zaskoczony Iason wstał - Chey! - zawołal z radością, kiedy przystojny dyplomata wszedł do jego biura - Nie spodziwałem się ciebie - wyciągnął rękę na powitanie.

 

Chey Neeson uśmiechnął się szeroko i uścisnąl mu serdecznie dłoń.- Attache wysłal sprawozdanie z wypadku w Patrii, ale kiedy otrzymałem wiadomość od ciebie natychmiast wsiadłem na statek  lecący w kierunku Amoi.

 

Iason usmiechnął się szczerze do niego  - Nie musiałeś tego robić Chey.

 

Chey wzmocnił uścisk - Ale to zrobiłem, przyjacielu. - Spojrzał z ciekawością w kierunku Mace.

 

- Ach - Iason wskazał gestem na sztywnego człowieka w mundurze - Mój nowy szef ochrony.

 

Mace skinąl głową - Miło mi Pana poznać sir - powiedział zdawkowo Spojrzał na Iasona - Jeśli Pan pozwoli? - zapytał wskazując na drzwi - Chciałbym przekazać instrukcje mojemu zespołowi.

 

Iason skinął głową - Ależ oczywiście, skontaktuję się z panem.

 

Skinąwszy głową Mace z precyzją odwrócił się  i wyszedł.

 

- Nie najbardziej uprzejmy człowiek - zauważył Chey kiedy usiedli.

 

Iason uśmiechnął się - Dostał zadanie.

 

- Tak - Chey powiedział sucho - Wyobrażam sobie - z niepokojem  zwrócił się do Blondie - Powiedz mi ... jak się czuje Riki?

 

Iason uśmiechnął się  ciepło - Tak jak można się spodziewać. Ten incydent był niewątpliwie dla niego bardzo bolesny.

 

- No, prawie go zamordowano.

 

- Hmm - Iason westchnął cicho pokazując swoje zaniepokojenie okazał tym ogromne zaufanie Neesonowi - Niezaprzeczam, prawie im się udało. Będę zadowolony, jeśli wszystkie zagrożenia ze strony Zjednoczonego Przemysłu zostaną usunięte.

 

- To był bez wątpienia powód spotkania z szefem swojej ochrony.

 

Iason zmarszczył brwi, jak zwykle nieco zdziwiony spostrzegawczością tego polityka. - Doszliśmy do sedna naszej rozmowy. - powiedział. -  Mam nadzieję, że przyszedłeś tutaj, żeby mi powiedzieć, że twój rząd jest mi gotów  pomóc?

 

- Iason - Chey zawahał się przez chwilę, a na twarzy pojawił mu się grymas, westchnął i podniósł na chwilę ręce - Jeśli mam być w tej chwili szczery...

 

Iason uśmiechnąl się lekko - Nigdy w to niewątpiłem.

 

Kiwając w podziękowaniu za ten komplement Neeson kontynuował - Pomimo tego, że wiem, że działalność na czarnym rynku na Amoi jest w mniejszym lub większym stopniu dopuszczalna, to na terenie Federacji jest wysoce nielegalna. - spojrzał na Iasona, który uspakoił go zmrużeniem oczu. - Oczywiście rozumiem, że kontrola i funkcjonowanie tego rynku na terutorium Amoi działa bardzo  dobrze i naturalnie jest to całkowicie waszą wewnętrzną sprawą w jako sposó ty jako lider konsorcjum masz na to wpływ.

 

Iason odchylił się  na krześle. - Twoje zdanie, Chey? - spytał cicho.

 

- Proszę, nie zrozum mnie źle . Osobiście luię Katze, a przynajmniej lubię to w nim co już poznałem. Jednak to nie miałoby znaczenia, jeśli on szef czarnego rynku by zginął. Mój rząd nie byłyby skłonny  w ogóle zaoferować jakąś pomoc.

 

- Wiem - Iason poczuł, że jego głos twradnieje.

 

- Na szczęście - Chey uśmiechnął się ironicznie - Oczywiście, używam tego słowa w tym przypadku paradosksalnie,  napastnicy popełnili błąd taktyczny. Włamali się do domu Lidera Syndykatu Tangury. To, że chcieli zabić Rikiego - wyraz twarzy Cheya spochmurniał - jest prawie bez znaczenia dla tego faktu.

 

- Dla mnie  jest - powiedział stanowczo Iason.

 

Wyraz twarzy Neesona złagodniał - Oczywiście - mruknął i nabrał głęoko powietrza - A potem jeszcze też incydent w Patrii. Wiem, żę napastnicy chcieli zabić Kattze, ale czlowiek który został postrzelony to Raul Am główny biolog Tangury. To całkiem rozsądne, że należy uznać , że te ataki miały podłoże polityczne. A to już powoduje, że musiałem prosić o prowadzenie dochodzenia krajowe siły bezpieczeństwa generała Grace, żeby odszukać osoby, które chciały zamordować znanego polityka i dokonać zamachu, który mógły spowodwać konflikt międzygwiezdny.

 

Iason chytrze uśmiechnął się  do Cheya - Więc jeśli dobrze rozumiem, nie powiedziałeś generałowi Grace, o czarnym rynku.

 

- Nie

 

Iason odchylił głowę z dziwnym wyrazem twarzy - Czy dobrze usłyszałem? Chey Neeson przyznał mi się właśnie, że skłamał?

 

Chey zaśmiał się - No cóż, nie nazwałbym tego kłamstwem. Raczej selekcją informacji.

 

- Ach tak?

 

- W zasadzie ludzie Grace zaczęli już sprawdzać, niektórych wspólpracowników Zjednoczonego Przemysłu - Chey spoważniał - Uwierz mi, dział dochodów rządu federacji ma więcej niż kika plików z ich ostatnich przedsięwzięć. Czekali tylko na możliwość kontroli działalności spółki. Wątpię czy Grace znajdzie uzasadnienie dla politycznego spisku, ale napewno znajdzie dowody że Zjednoczenie Przedsiębiorstw próbuje uzyskać dostęp do czarnego rynku - uśmiechnął się - I mój przyjacielu, postaramy się je doprowadzić do ruiny.

 

- A jeśli natrafią na imiona Rikiego i Katze? - zapytał Iason.

 

Chey lekceważąco wzruszył ramionami - To praktycznie bez znaczenia - uśmiechnął się dorotliwie - Oczywiście wszystkie potencjalne nielegalne działania prowadzone przez obywateli Amoi, będą zgłoszone do odpowiednich władz Amoi.

 

Iason eleganckim ruchem podparł czoło - Czyli w tym przypadku mnie .

 

Chey udał zdziwienie - Tak? Sądzę, że masz rację.

 

- Dziękuję, Chey.- Iason powiedział po prostu - I chociaż jestem przekonany, że moja własna ochrona jest w stanie zlokalizować ludzi stojących za atakiem, to i tak jestem wdzięczny za każdą dodatkową pomoc, jeśli to przyczyni się do szybszego zakończenia sprawy i usunięcia potencjalnych zagrożeń dla Rikiego.

 

- To będzie mile widziane Iason - twarz Cheya stężała - Szczerze mówiąc przeraża mnie to, że wynajęci bandyci włamali się twojego domu i niemał zamordowali mlodego czlowieka, którego tak bardzo lubię. I zrobili to tylko dlatego, że Riki był częścią planu, który  powstrzymywał Zjednoczenie Przemysłu przed wejściem na czarny rynek.

 

- Więc jesteśmy zgodni.

 

Chey uśmiechnął się - To zaskakujące jak często tak się dzieje, prawda?

 

Iason zaśmiał się cicho - Jak długo zostaniesz?

 

- Obawiam się, że tylko na tę jedną noc - Chey potarł zmęczone oczy - Muszę wrócić jutro rano pierwszym tarnsportem - niemal wstydliwie wzruszył ramionami - Ale bardzo chciałem tu przyjechać i spotkać się z tobą osobiście. To wystarczyło, żebym poczul się lepiej.

 

- Doceniam to - Iason wstał. - I nalegam, żebyś ten wieczór spędził z nami.

 

Chey wstał także - Będę zachwycony.

 

Iason eleganckim gestem  wskazał  drzwi i wyprowadził go z biura.

 

 

ROZDZIAŁ XI

 

 

Katze z małą torbą na ramieniu stał w milczeniu na środku  słabo oświetlonego pokoju i po raz ostatni rozglądał się myśląc czy nie zapomniał czegoś zabrać. Po obu stronach wejścia stało dwóch potężnie zbudowanych, o ponurych twarzach ochroniarzy Iasona Minka i cierpliwie czekało, aby zakończył swoje ostatnie oględziny spartańskiego miejsca, które nazywał swoim domem przez kilka ostatnich lat.

 

Ostatnią noc, a raczej to co z niej pozostało spędził u Raula Am, którego Mebel Mika, sprawnie i bez komentarzy czy nawet widocznej reakcji przygotował dla niego pokój. Katze położył się na miękkim łóżku  prawie z wdzięcznością, przez chwilę zastanawiał się czy uda mu się zasnąć na tak miękkim materacu jeśli przyzwyczaił się do spania na kanapie. Zapadł jednak bardzo szybko w sen .

 

Po kilku godzinach, Mika obudził go delikatnym potrząśnięciem, podał herbatę i poinformował, że pan Am musiał wyjść na spotkanie w bio- lab, do czasu jego powrotu Katze ma korzystać z jego mieszkania i samochodu z kierowcą.

 

Chociaż mógł zaraz pojechać do swojego domu w Dolnym Midas,oczywiście w towarzystwie ochroniarzy Iasona, postanowił pozostać jeszcze trochę w łóżku i w tym czasie zastanowić się nad   tym wszystkim co wydarzyło się ubiegłej nocy. Jego relacje z Raulem uległy dynamicznej zmianie. W ciągu jedenj nocy, w jednym momencie. Sposób w jaki patrzył na Blondie  został całkowicie zmodyfikowany. Raul wystawił się na niebezpieczeńswo, żeby go chronić. Nie myślał o tym, nie planował, zadziałał instynktownie. Powiedział mu o tym kiedy stali razem na balkonie patrząc na ciche miasto ... dbał o niego.

 

Teraz, wciąż stojąc w milczeniu, w swoim już wkrótce byłym mieszkaniu, Katze zmarszczył czoło pod wpływem kłębiących się dziwnych myśli, chociaż pozornie nic nie wskazywało na jego zdenerwowanie. Raul położył rękę na jego ramieniu, bo o niego dbał. Byli teraz bardziej związani emocjonalnie  ze sobą . Oczywistym dowodem na to była chwila, kiedy Raul popchnął go na podłogę chroniąc  przed strzałem.

 

Dziwne, słowa wypowiedziane przez Raula wiele miesięcy temu, kiedy pierwszy raz eskortowani przez Iasona Minka jechali do bezpiecznego domu, do Rikiego, wróciły teraz do niego.

 

"Tak wiele zmieniło się w tak krótkim czasie."

 

I to była prawda. Aż do wydarzeń w Patrii Katze miał wątpliwości co do Raula Ama, a teraz wiedział, że jego gesty znaczą więcj niż sztuczność uczuć.

 

Tylko tyle. Tak długo ćwiczona, emocjonalna rezerwa, niemał naturalna zbroja,część jego osobowości rozbiła się w proch.  Wśrodku, w jego sercu pojawiła się maleńka pusta przestrzeń czekająca, aby Raul mógł tam zamieszkać.

 

To było bardzo dziwne uczucie, Katze bezmyślnie pocierał mostek, odczuwając jakiś rzewny ból. Jednak teraz musiał się już otrząsnąć, wyprostował ramiona, będzie miał dużo czasu, żeby o tym pomyśleć.

 

Mnóstwo czasu, miał taką nadzieję.

 

Teraz miał przed sobą zadanie.

 

Dziwne, pomyślał, poprawiając torbę na ramieniu, że wcale nie odczuwał smutku wychodząc z tego mieszkania.

 

Miejsce jak każde inne, które posiadał. Małe mieszkanie w dolnym Midas, przy granicy z Ceres. Zostało odkryte przez wrogów. Ostrożność i zdrowy rozsądek nakazywały jeje opuścić. Natychmiast. Nie był zaskoczony. To było coś co można było przewidzieć. Katze był matodycznym stworzeniem, dawno stworzył plan. Miał kilka rezerwowych mieszkań w różnych miejscach Tangury, wynajętych lub kupionych na własność, do których w każdej chwili mógł się przenieść.

 

 

Rozbawiony lekko się uśmiechnął . Kilka z nich, w tym jedno ładne i przestronne w Górnym Midas do którego zamierzał się udać kupione było, o ironio, na nazwisko Iasona Minka. Oczywiście przywódca Elity nie był świadom tego faktu. Wykorzystał jego środki do stworzenia sieci dziupli, aby mieć możliwość kontaktu z Iasonem w każdej sytuacji i bez opóźnień.

 

Z westchnieniem przygładził włosy. Przypuszczał, że będzie musiał porozmawiać o tym z Iasonem, chociaż nie tęsknił za tym. Wiedział, że nadużył jego zaufania wykorzystując bez zgody jego nazwisko i chociaż zrobił to kilka lat temu to i tak mógł spodziewać się, że Elita będzie urażony. No i niech Bóg go ma w swojej opiece jest już i tak wściekły, że naraził Rikiego na niebezpieczeństwo w jego własnym domu. Katze skrzywił się lekko i pokiwał głową. Wyciągnął już podstawowe twarde dyski z komputera, pozostawiając kopie, tak  żeby wyglądało na to, że nadal tu pracuje. Nie miał wątpliwości, że Iason będzie chciał je dostać jak najszybciej. Zawarte w nich dane, szczególnie te, które zostały naruszone przez hakera Zjednoczonego Przemysłu byłyby istotnym kluczem mogącym pomóc w ustaleniu kto wysłał zabójców na niego i Rikiego. Oczywiście musiał to być haker równie dobry jak on lub Riki, przez chwilę zastanwiał się czy ten nieznany człowiek byłby zainteeresowany pracą u niego.  Oczywiście jeśli nadal pracowałby u Iasona, a nie sam musiał szukać dla siebie nowego zajęcia.

 

Delikatnie chichocząc jeszcze raz przejrzał swoje biurko, aby ocenić to co do tej pory zrobił.

 

Większość jego ubrań nadal wisiała w szafie. Kosmetyki zostały w łazience. Żywność i piwo w lodowce. Nawet popielniczka była pełna niedopałków. Nie było widać zmian, potencjalny intruz nie powinien pomyśleć, że Katze opuścił na dobre to miejsce . Miał nadzieję, że wysłannik Zjednoczonego Przemysłu postanowi tu poczekać na jego późny powrot.

 

Za pomocą zaszyfrowanych widomości skontaktował się już ze swoimi porucznikami. Lakonicznie poinformował ich o tym co się stało i polecił żeby natychmiast przenieśli się w nowe miejsca  i zaniechali standardowych działań.

 

Zrozumieli go, byli przecież zawodowymi przestępcami.

 

Kiedy odwracał się w kierunku swojej eskorty kątem oka zobaczył stojącą na biurku szachownicę.

 

Poczuł coś na kształt rozczarowania. Miał zostawić grę. Oczywiście mógł odtworzyć ustawienie figur w dowolnym miejscu, to nie stanowiło problemu. To było głupie i nieracjonalne, ale to tutaj było orginalne. Z jakiegoś powodu to bardzo się dla niego liczyło. Musiał pogodzić się z faktem, że był to jedyny elemnet jego życia w tym mieszkaniu, którego będzie żałował. Wolno, prawie nieświadomie podszedł do szchownicy i delikatnie pogłaskał ją palcami.

 

Wiedział już , że wygrał. Uśmiechnął się. Wyprzedził o dwa posunięcia takiego mistrza jak Raul Am. Kolejny raz prawie nieświadomie podniósł figurkę króla i powoli, delikatnie odłożył ją na bok.

 

Koniec. Szach-mat. 

 

Odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Gdyby ktoś zapytał go dlaczego to zrobił, napewno nie potrafiłby mu odpowiedzieć.

 

Wiedział tylko, że ktoś napewno by go zrozumiał.

 

 

                                                           * * *

 

To naprawdę była przyjemność wrócić ponownie do pięknego mieszkania Iasona Minka. Chey Neeson z radością przyjął kieliszek czerwonego wina, które podał mu młody Mebel Dane. Siedzieli na rozgrzanym od słońca balkonie, pogrążeni w rozmowie.

 

To była taka fascynująca para, Iason i Riki. Chey musiał to przyznać. Na pierwszy rzut oka było widać ogromną dysproporcję między tymi dwoma mężczyznami. Iason, elegancki, zawsze na dystans, jasny jak zorza i niewyobrażalnie piękny jak każdy Elita. Wydawał się  pewny siebie i zamknięty w sobie, prawie niemożliwe było, żeby potrzebował czy pragnął życiowego towarzysza. Zwłaszcza kogoś takiego jak młody Riki ... niższy, chociaż niewątpliwie atrakcyjny, z cimnymi oczami i opaloną skórą. Tak ujmująco niedoskonały, bardzo żywy i towarzyski, z twarzą pokazującą każdą odczuwaną emocję.

 

Chey popijał wino i słuchał relacji Rikiego z ostaniej nocy. Za kieliszkiem  starał się ukryć uśmiech, kiedy odkrył prawdę.

 

Ta para osiągnęł równowagę. Obaj się dopełniali.

 

Z pewnością łączył ich silny pociąg fizyczny. Chey nie był głupi. Niewidzialna seksualna energia wręcz trzeszczała między nimi kiedy spoglądali na siebie. Ale to nie było tylko to. To głębokie uczucie między nimi sprawiało, że Chey stawał się wręcz zazdrosny. Było to wyraźnie widoczne w mnóstwie subtelnych  szczegółów, które  w oczywisty sposób Chey wyłapywał swoim bystrym spojrzeniem.

 

Sposób w jaki nieświadomie reagowali na siebie, kiedy wyraz ich twarzy i oczu zmienił się gdy wszedł z Iasonem do apartamentu i zastał tam czekając...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin