Zeydler-Zborowski Zygmunt - Laska dyrektora Osieckiego.pdf

(576 KB) Pobierz
907819016.001.png
Zygmunt Zeydler - Zborowski:
LASKA DYREKTORA
OSIECKIEGO
ROZDZIAŁ I
- No i co o tym myślisz?
Stasiak raz jeszcze przyjrzał się uważnie kartce papieru, pokrytej do
połowy maszynowym pismem.
- Myślę, że ktoś chce nam zrobić głupi kawał. Na twoim miejscu nie
zawracałbym sobie tym głowy. Przecież już nieraz otrzymywaliśmy takie
anonimy. Gdybyśmy chcieli każdym się przejmować, trzeba by było znacznie
powiększyć nasz aparat.
Gerner pokiwał głową. - W zasadzie masz racje, ale...
Widzisz... ta informacja trochę mnie zastanawia. Za dużo konkretów. To
pisał ktoś bardzo dobrze zorientowany.
Wszystkie szczegóły się zgadzają. Wydaje mi się, że powinniśmy to
sprawdzić. Ostatecznie niewiele ryzykujemy.
Najwyżej przeprosisz, powiesz, że zaszła pomyłka i na tym koniec.
- Chcesz, żebym pojechał jutro na lotnisko?
- To właśnie mam na myśli.
- Nie lubię takich głupich sytuacji - skrzywił się Stasiak.
- Sytuacja dopiero wtedy byłaby głupia, gdyby się okazało, że to
wszystko prawda.
- To także racja.
- A co mam robić? Jesteś moim szefem. Nie wiem tylko, dlaczego
właśnie mnie obarczasz tą niemiłą misją?
- Dlatego, że mam do ciebie zaufanie. Jestem pewien, że załatwisz to z
wrodzonym sobie taktem.
- Żebyś się tylko nie zawiódł.
- Dotychczas jeszcze mi się to nie zdarzyło.
- Gratuluję ci. Byli już tacy, którym się zdarzyło.
- Na przykład baron Boyst.
- Między innymi. Czy masz jeszcze jakieś polecenia?
- Na razie chyba nie. Możecie odmaszerować, towarzyszu majorze.
Stasiak wstał i stuknął obcasami.
- Tak jest, towarzyszu pułkowniku.
*
Poranek pogodny. Srebrzyste skrzydła samolotów błyszczą w słońcu. Na
lotnisku ruch. Ostatnie słowa pożegnania. Ostatnie pocałunki.
Zachrypnięty megafon ogłasza:
- Pasażerowie odlatujący do Berlina proszeni są do samolotu.
W chwilę potem na betonową płytę wybiega wielobarwny tłum. Wszyscy
drepczą pośpiesznie, niepotrzebnie zadyszani. Na końcu idzie wysoki, dobrze
zbudowany mężczyzna. Lekko utyka na prawą nogę. Podpiera się grubą
bambusową laską.
Stasiak przyjechał w ostatniej chwili. Po drodze zepsuł mu się wóz i
musiał czekać na taksówkę. Myślał, że nie zdąży. Od razu pobiegł do
kierownika lotniska.
Pilot włączył już motory, kiedy w słuchawkach zabrzmiał rozkaz:
- Wstrzymać start.
- Dlaczego nie odlatujemy? - spytał któryś z pasażerów.
Stewardessa uśmiechnęła się uspokajająco.
- Za chwilę start. Proszę zapiąć pasy.
Stasiak trochę zasapany, wspiął się po drabince. Rozejrzał się po
samolocie, ale nie od razu spostrzegł tego, kogo szukał. Spytał stewardessę.
Wskazała mu pasażera siedzącego po lewej stronie przy oknie.
- Przepraszam, czy pan Osiecki?
Zapytany podniósł zdziwione spojrzenie znad gazety.
- Tak.
- Czy to pańska laska?
- Tak. A o co chodzi?
- Czy pan jest zupełnie pewien, że to pańska laska?
- Oczywiście. Ale o co chodzi? Co się stało?
- Czy pan pozwoli, że obejrzę tę laskę?
- Proszę, ale nie rozumiem. To moja laska.
Stasiak szybkim ruchem pochwycił laskę, obejrzał ją dokładnie i mocno
ujął grubą gałkę, którą bambus był zakończony. Pierwsza próba nie dała
wyniku.
- Co pan wyprawia?! - zawołał Osiecki. - Przecież gałka się nie odkręca.
Proszę natychmiast zostawić moją laskę. Co to wszystko znaczy?
Stasiak nacisnął jeszcze mocniej i wtedy poczuł, że gałka zrobiła pół
obrotu. A więc jednak gwint.
Potem wypadki potoczyły się w błyskawicznym tempie.
Stasiak odkręcił gałkę, zajrzał do wnętrza pustej laski, wyjął z niej coś i
zwrócił się do oniemiałego Osieckiego.
- Pan pozwoli ze mną.
- Ależ... proszę pana, ja odlatuję za chwilę do Berlina.
- Na razie zostaje pan w Warszawie. Proszę wysiadać i nie zatrzymywać
startu samolotu.
- Co to znaczy? Jakim prawem? - bronił się Osiecki.
Stasiak zmuszony był pokazać swoją legitymację służbową.
- Jest pan aresztowany - powiedział.
Wysiedli z samolotu. Osiecki trząsł się ze zdenerwowania.
- Ja nic nie rozumiem, daję panu słowo. To jakieś nieporozumienie.
Czekają na mnie w Berlinie. Co teraz będzie?
- Zawiadomimy ich, żeby nie czekali. Zawody odbędą się bez pana.
- Ależ ja miałem omawiać sprawy handlowe.
- Kto inny je omówi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin