Cortez Transport 37.txt

(37 KB) Pobierz
Gregorio Cortez

Transport nr 37

Autor urodzi� si� na pocz�tku lat '80-tych ubieg�ego stulecia w Beskidach. Zacz�� pisa� przed ko�cem lat '90-tych w 
atmosferze ko�ca tysi�clecia, fascynacji technologi�, zrz�dzenia nad upadkiem moralno�ci i niepewno�ci jutra. Studiuje 
w Krakowie przedmiot nie zwi�zany z literatur� i uznawany przez wielu za ma�o romantyczny. Pisze wiersze, 
opowiadania i eseje z pogranicza psychologii i filozofii. Od 29.11.1999 publikuje swoje sterty s��w w Internecie 
(http://cortez.prv.pl/).
"Nowe prawa, nowy spos�b �ycia, nowy uk�ad spo�eczny - to wszystko przydawa�o im si� i o�ywia�o; tak zyskali 
niezale�no��."
J.Hector St John de Crevecoeur "Letters from an American Farmer"(1782)
PROLOG
M�czyzna w czarnym mercedesie rozmawia� przez holofon, projektor holograficzny by� wy��czony, a na uszach mia� 
s�uchawki, da�o si� wi�c s�ysze� jedynie strz�pki rozmowy.
- ... wiem o ich planach... tak, nie przeszkodz� nam, wr�cz przeciwnie. To ich porozumienie pozwoli za�atwi� spraw� w 
Radzie znacznie �atwiej. Nie b�dzie pan musia� kupowa� sekretarza Rajiva... nie, cz�� ju� przekonali�my, ale oni 
zrobi� za nas reszt�... czyste r�ce - m�czyzna u�miechn�� si� - Johns? -m�czyzna wybuchn�� g�o�nym �miechem - On 
jest politycznym bankrutem, tylko jeszcze o tym nie wie. Na razie pozwolimy mu dzia�a�, niech powyka�czaj� si� 
sami... Wiem o jego planach... nasi ludzie pracuj� nad tym... wystarczy, �e wiemy co robi� tu na Ziemi... on dzia�a na 
razie na nasz� korzy��... oczywi�cie, �e o tym nie wie... nikt nie wie i nikt si� nie dowie... do zobaczenia na spotkaniu 
Wysokiej Rady...
OLYMPUS VILLAGE
Transporter zatrzyma� si� na pustej drodze przecinaj�cej czerwon� pustyni�. Daleko na horyzoncie w rzadkich 
chmurach ton�� szczyt pot�nego krateru. W s�abym �wietle s�o�ca wydmy rzuca�y d�ugie cienie. Mark spojrza� w 
czerwone niebo i zamy�li� si�. Gdzie� tam daleko by�a Ziemia, ojczyzna jego dziadka. B�d�c jednym z tych, kt�rzy 
urodzili si� na tej planecie Ziemi� zna� tylko ze zdj�� i opowiada�. Wydawa�a mu si� rajem utraconym, niemal 
legendarn� krain� gdzie niegdy� wszystko by�o �atwe i pi�kne. Ale Ziemia mia�a te� swoje drugie, z�owrogie oblicze. 
Gdyby nie ono jego rodzina nigdy nie przylecia�aby tutaj, na t� czerwon� planet�. Przylecieli na planet� boga wojny po 
to, aby szuka� pokoju.
Odwr�ci� si�. Daleko na horyzoncie srebrna strza�a poci�gu przemierza�a pustyni�.
- To Olympus Express. Jedzie do New Boston - powiedzia� odwracaj�c si� do Andrei - jutro to ja nim pojad�.
- Naprawd� musisz? Nikt nie wymaga od ciebie, �eby� tam by�. - by�a wyra�nie zmartwiona.
- Musz�. Wiesz... s� sprawy, o kt�rych nie wszystko mog� ci powiedzie�, ale zrozum, to dla dobra nas wszystkich - 
odwr�ci� si� - kocham ten krater. Czy wiesz, �e to najwi�ksza g�ra w ca�ym uk�adzie? - raptownie zmieni� temat. - 
Kocham t� planet�. Jest nieprzyjazna, zimna i pustynna, ale w�a�nie dlatego kocham j�. Kocham ten czerwony piasek, 
to czerwone niebo, kocham New Boston, Olympus Village, Mars High... kocham te miasta, te drogi, kaniony, kopalnie 
i pustynie, kratery... wszystko.. wiesz dlaczego? Bo to jest wolno��. My tutaj, mimo ogranicze�, kt�re narzuca nam ta 
planeta i w�adze, mo�emy robi� wiele rzeczy, kt�rych nie mog� ludzie na Ziemi... wkr�tce przyjdzie nam o to walczy�.
- By�e� nad Valis Marineris? Uderzaj�co pi�kne. Kiedy by�am na Ziemi, widzia�am wiele niesamowicie pi�knych 
miejsc, ale nic nie przebije Valis... to po prostu boskie. Czy wiesz, �e dla ludzi stamt�d szansa wyrwania si� na Marsa 
jest marzeniem ich �ycia? -Andrea spojrza�a w niebo - Dla nich Mars to raj pe�en mo�liwo�ci i szans na przysz�o��...
- Widzisz. My mo�emy pozwoli� sobie, by zwiedzi� ca�� nasz� planet� - wyra�nie zaakcentowa� s�owo nasz� - 
mo�emy nawet raz w �yciu polecie� na Ziemi�, ale ludzie tam nie mog�. Tam nie ma tego, co mamy my... swobody, 
ale ci co ograniczaj� t� swobod� tam, chc� odebra� j� r�wnie� nam tutaj... na NASZEJ planecie. Ju� wiesz dlaczego 
musz� jecha� do New Boston?
- Rozumiem. - Andrea powiedzia�a cicho i spojrza�a w niebo przez przeszklony dach transportera - Sp�jrz! - Po niebie 
przelecia� cie� wielkiego statku.
Transporter podjecha� do �luzy w murze otaczaj�cym jedn� z kilkudziesi�ciu wielkich, przezroczystych kopu� 
przykrywaj�cych stolic� marsja�skich kolonii - Olympus Village. W oddali, na po�o�onym u podn�a krateru 
p�askowy�u wida� by�o maszyny stawiaj�ce nast�pne konstrukcje z pleksiglasu i kevlaru. Dalej, tu� przy torach kolei 
prowadz�cych do kopal� na p�askowy�u Tharsis, powstawa� nowy zesp� podziemnych dworc�w prze�adunkowych. 
Mark jeszcze raz odwr�ci� si�.
- Stolica ro�nie w oczach. Tam - pokaza� r�k� na olbrzymi wykop przy torach - powstanie nowy dworzec. Nad nim 
wybuduj� kopu�� nowego typu, prawie raz wi�ksz� ni� te dotychczasowe, b�dzie bardziej wytrzyma�a i pomie�ci 
wi�cej ludzi, pod ziemi� b�d� sk�ady i rampy. Tam dalej - wskaza� r�k� na du�y wyr�wnany plac - b�dzie sk�ad 
kontener�w, kiedy tylko zbuduj� wiatro�apy i os�oni� to wszystko... o, a tam - wskaza� na srebrz�ce si� na tle czerwonej 
pustyni tory - tam jest nowa linia do kopalni i huty palladu na zachodnim zboczu...
Andrea milcza�a. Mark promieniowa�, kiedy pokazywa� jej to wszystko, a jednak wyczu�a pod powierzchni� niezwyk�e 
napi�cie. Nie chcia�a nic m�wi�, ale ba�a si� tego jego wyjazdu do New Boston. Czu�a, �e nie wyjdzie z tego nic 
dobrego, ostatnio wszystko si� skomplikowa�o. Ba�a si�, �e ten wyjazd przysporzy mu tylko k�opot�w.
�luza otworzy�a si� i pojazd wjecha� do mrocznego wn�trza. Kiedy przesta�o miga� czerwone �wiat�o na �cianie 
wy�wietli� si� napis "Oczyszczanie zako�czone. �luza napowietrzona." Mark w��czy� dehermetyzacj� pojazdu i do 
wn�trza wtargn�o duszne powietrze z wn�trza �luzy. Drzwi otworzy�y si� i ich oczom ukaza� si� jasno o�wietlony 
tunel. Kiedy wjechali do du�ej hali i wysiedli z transportera natychmiast, jak spod ziemi wyr�s� przed nimi stra�nik z 
plakietk� Mortimer Securities.
- Witam pa�stwa. Mam nadziej�, �e wyprawa si� uda�a. Poprosz� o wasze karty identyfikacyjne.
- Formalno�ci - westchn�� Mark i niech�tnie poda� ubranemu w czarny mundur m�czy�nie dwa kawa�ki plastiku. - 
�eby jeszcze miasto mia�o w�asn� stra� i policj�, a nie... -mrukn��
- Takie s� przepisy musimy kontrolowa� wszystkich, kt�rzy opuszczaj� i przybywaj� do bazy. - stra�nik przejecha� 
czytnikiem po kartach - To wszystko, mi�ego dnia.
Kiedy stra�nik si� oddali� Mark mrukn�� z oburzeniem.
- Niby wolno�� i swoboda, ale nadal traktuj� nas jak dzieci. Od dwustu lat m�wi� nam co mamy robi� i przestaje to by� 
�mieszne.
- Mark! - Andrea wyra�nie si� unios�a - uwa�aj na s�owa. Jeszcze kto� us�yszy... - i doda�a szeptem - masz racj�, ale nie 
musisz tego tak wykrzykiwa�...
W gabinecie sta�o dw�ch umundurowanych oficer�w. Z okna roztacza� si� widok na, przykryt� przezroczystym 
plastikowym tunelem, szerok� alej� biegn�c� mi�dzy przezroczystymi kopu�ami mieszkalnymi i betonowymi 
budynkami bez okien kryj�cymi w sobie fabryki. Nagle drzwi otwar�y si� i do gabinetu wszed� m�czyzna w cywilu.
- Ciesz� si�, �e panowie zaczekali. C� to za niecierpi�ca zw�oki sprawa, �e nalegali�cie na spotkanie? - m�czyzna 
usiad� przy biurku - Mo�e zn�w chodzi o tych z FWM?
- Poniek�d - odpar� starszy stopniem - ostatnio robi� si� coraz bardziej aktywni.
- Zwa�ywszy na poczynania rz�du, kt�ry, nota bene, pr�buje kierowa� t� planet� z Ziemi nie maj�c zupe�nie poj�cia, 
co si� tu dzieje, to sami dostarczamy im powod�w. Czy� nie pu�kowniku?- m�czyzna zdradza� ni to rozdra�nienie, ni 
to ironi�
- Chcemy, �eby pan wiedzia� gubernatorze, �e wkr�tce przyb�dzie do New Boston statek dodatkowymi lud�mi i 
zaopatrzeniem dla naszych oddzia��w stacjonuj�cych na planecie. To poufne informacje. Chcemy, �eby wszystko by�o 
przygotowane w ten spos�b aby wygl�da�o to na normalny transport, dajmy na to... - zawiesi� g�os
- Herbaty... - wszed� mu w s�owo m�odszy stopniem - czegokolwiek. Chodzi nam o to by przybycie dodatkowego 
wojska na planet� nie podsyca�o niepokoj�w.
- Macie panowie racj�. Ju� teraz obecno�� tylu �o�nierzy z Oddzia��w Szturmowych wywo�uje konsternacj� i 
niepokoje. Ludzie zaczynaj� pyta�, czy aby nie dlatego przysy�aj� tu tylu ludzi, �e boj� si�... niepodleg�o�ci?
- Odwa�nie formu�uje pan opinie, gubernatorze.
- Wol� nazywa� sprawy po imieniu.
- Nie ja podejmuj� decyzje, a jak sam pan doskonale wie, na Ziemi robi� to nie maj�c kompletnie poj�cia o sytuacji na 
Marsie. Poza tym, dzia�ania tych z Frontu Wyzwolenia nie polepszaj� sytuacji.
- Jednego mo�emy by� pewni. Sytuacja robi si� napi�ta.
- Nie ma pan racji, majorze, sytuacja ju� jest napi�ta. Ostatnio policja zatrzyma�a dw�ch ludzi z FWM, pr�bowali 
wys�a� wirusa do systemu komputerowego czwartego departamentu. Na szcz�cie zaj�li�my si� nimi w por�.
- Na razie ograniczaj� si� do takich atak�w, ale nasz wywiad ostrzega, �e oni planuj� co� powa�niejszego. Oto 
dlaczego chcieliby�my tak zaaran�owa� przylot tego statku, �eby wygl�da�o to na cywilny transport.
- Armia mo�e liczy� na moj� pe�n� wsp�prac� - odpar� ci�ko wzdychaj�c gubernator i podszed� do okna - ale czy 
jeste�cie pewni, �e oni nie maj� wtyki gdzie� u was? Mog� wiedzie�, z innych �r�de�, cho�by z Ziemi, �e na tym statku 
przybywa wojsko.
- Widzi pan.- podni�s� si� major - Na rejsowych promach Mars-Ziemia zawsze jest mn�stwo transport�w wojskowych 
i tego nie spos�b ukry�, ale tylko my wiemy, �e to b�dzie ten konkretny statek, w tym konkretnym miejscu. Od 
momentu prze�adunku na orbicie Marsa to my mamy w r�ku wszystkie atuty. Poza tym nie przechwycili�my 
dotychczas �adnej transmisji dla FWM z Ziemi.
- Dobrze w takim razie. Zajm� si� wszystkim osobi�cie. A teraz... panowie wybacz�. Mam du�o pracy.
Mark szed� du�ym przezroczystym tunelem mi�dzy kopu�ami Olympus Village. Za plekisiglasowymi os�onami 
roztacza� si� niesamowicie pi�kny widok na skraj p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin