Conan-Doyle Ostatnia zagadka Sherlocka.txt

(379 KB) Pobierz
Arthur Conan Doyle

Ostatnia zagadka Sherlocka Holmesa

Po raz pierwszy ujawnione! Modny ostatnio trend usuwania "Bia�ych Plam" na 
historii nie mo�e omin�� i literatury sensacyjnej. Sir Arthur Conan Doyle 
napisa� kilkadziesi�t opowiada�, kt�rych bohaterami byli Holmes i Watson. W 
Polsce dot�d ukaza�a si� jedynie niewielka ich cz��. Niniejszy tom jest 
prezentacj� premierow� nigdy dot�d w Polsce nie t�umaczonych opowiada� z tej 
serii. Po raz pierwszy wi�c czytelniku bierzesz do r�Ki tom Conan Doyle'a, 
kt�rego nikt dot�d poza tob� nie czyta�. Trzej Garridebowie Mog�aby to by� 
historia r�wnie komiczna, co tragiczna. Jednego cz�owieka kosztowa�a spok�j, 
mnie troch� krwi, a jeszcze innego bli�sz� znajomo�� z wymiarem sprawiedliwo�ci. 
A mimo to sprawa mia�a w sobie co� z komedii. Czym by�a w rzeczywisto�ci, niech 
ka�dy oceni sam. Doskonale pami�tam, kiedy to by�o, gdy� zdarzy�o si� w tym 
samym miesi�cu, w kt�rym Holmes odm�wi� przyj�cia szlachectwa za us�ugi... by� 
mo�e pewnego dnia je opisz�. Wspominam o tym tylko zdawkowo, gdy� jako jego 
towarzysz i osoba zaufana zobligowany jestem do unikania jakichkolwiek 
niedyskrecji. Powtarzam jednak, i� dlatego w�a�nie jestem w stanie poda� 
dok�adn� dat�, a mianowicie: ostatnie dni czerwca 1902 roku, kr�tko po 
rozstrzygni�ciu wojny burskiej Holmes sp�dzi� kilka dni w ��ku, co by�o czasami 
jego zwyczajem, lecz tego ranka pojawi� si� na �niadaniu z obszernym pismem w 
d�oni i b�yskiem zainteresowania w oczach. - Oto okazja zarobienia paru groszy, 
m�j drogi - oznajmi�. - S�ysza�e� kiedy� nazwisko "Garrideb"? - Przyznam 
szczerze, �e nie. - Szkoda, gdyby� zna� jakiego�, m�g�by� na tym skorzysta�. - 
Dlaczego? - O, to d�uga i oryginalna historia. Nie s�dz�, by�my w 
dotychczasowych badaniach natury ludzkiej natrafili na co� r�wnie specyficznego. 
Nasz klient b�dzie tu nied�ugo, tote� poczekam z om�wieniem problemu do czasu 
jego przybycia. Przedtem spr�bujemy tego, co najprostsze. Ksi��ka telefoniczna 
le�a�a obok mnie, tote� zabra�em si� do przerzucania jej stronic. Zwykle takie 
poszukiwania nie dawa�y efektu, ale tym razem, ku swemu zaskoczeniu, znalaz�em w 
niej owo dziwne nazwisko. - Mam, Holmesie! - wykrzykn��em. - Garrideb N. - 
Przeczyta� m�j przyjaciel pochylaj�c si� nad stronic� - 136 Little Ryder Street, 
W. Przykro mi ci� rozczarowa�, m�j drogi, ale to w�a�nie nasz cz�owiek. Ten 
adres figuruje na jego li�cie. Potrzebny nam jeszcze jeden, �eby by�o do pary. 
Pani Hudson pojawi�a si� w drzwiach z wizyt�wk� na tacy. Wzi��em j� zaskoczony. 
- Oto i on! John Garrideb, radca prawny z Moorville w Kansas, Usa - zawo�a�em. 
Holmes u�miechn�� si�, spogl�daj�c na wizyt�wk�. - Obawiam si�, �e b�dziesz si� 
musia� zdoby� na jeszcze jeden wysi�ek, m�j drogi. Ten d�entelmen jest r�wnie� 
zamieszany w ca�� histori�, cho� przyznaj�, �e nie spodziewa�em si� dzi� go 
ujrze�. Jest on jednak w stanie opowiedzie� nam znacznie wi�cej o ca�ej sprawie 
i jestem tej opowie�ci nader ciekaw. W chwil� potem nasz go�� by� ju� w pokoju. 
John Garrideb, radca prawny, by� kr�pym, silnym m�czyzn� o �wie�o ogolonej, 
rumianej twarzy, charakterystycznej dla przedstawiciela ameryka�skich sfer 
finansowych. By� to m�odzieniec o szerokim i szczerym u�miechu, cho� najbardziej 
przykuwa�y uwag� jego oczy - rzadko bowiem widuje si� �renice tak �ywe, tak 
wyrazi�cie i gwa�townie odzwierciedlaj�ce ka�d� my�l. Mia� ameryka�ski akcent, 
ale nie towarzyszy�a mu typowa dla przedstawicieli tej nacji ekscentryczna 
wymowa. - Pan Holmes? - spyta�, spogl�daj�c wpierw na mnie, potem na Sherlocka. 
- O, to pan! Pa�skie fotografie s� do�� podobne do orygina�u. Otrzyma� pan list 
od Nathana Garrideba, prawda? - Prosz� usi���. Jak s�dz�, mamy sporo spraw do 
om�wienia - zaproponowa� m�j przyjaciel. - Pan jest oczywi�cie tym Johnem 
Garridebem, o kt�rym wspomina niniejszy dokument. Przebywa pan w Anglii ju� od 
do�� dawna, czy� nie? - Co pana sk�ania do takiego wniosku? Wydawa�o mi si�, �e 
w oczach naszego go�cia czai si� podejrzliwo��. - Pa�skie ubranie jest 
angielskie. - Czyta�em o pa�skich metodach - Garrideb roze�mia� si� nieszczerze. 
- Ale nigdy nie s�dzi�em, �e sam b�d� obiektem tych pa�skich sztuczek. Jak pan 
to zauwa�y�? - Kr�j p�aszcza w ramionach, noski but�w. Czy ktokolwiek mo�e 
w�tpi�? - C�, nie mia�em poj�cia, �e si� tak zanglizowa�em. Interesy przywiod�y 
mnie tu ju� jaki� czas temu i st�d to ubranie, prawie w ca�o�ci kupione w 
Londynie. S�dz� jednak�e, �e pa�ski czas jest zbyt cenny, za� moje skarpetki nie 
s� celem naszego spotkania, tote�, je�li pan pozwoli, proponowa�bym przej�� do 
tych papier�w, kt�re ma pan w r�ku. Zachowanie Holmesa musia�o nieco dotkn�� 
naszego go�cia, gdy� jego twarz straci�a sporo ze swego radosnego wygl�du i 
przybra�a powa�ny wyraz. - Spok�j i cierpliwo��, panie Garrideb - odpar� m�j 
przyjaciel �agodnie. - Doktor Watson mo�e panu powiedzie�, �e te moje dygresyjki 
niejednokrotnie ko�czy�y si� w ca�kowicie powa�ny spos�b. Przechodz�c za� do 
rzeczy, dlaczego pan Nathan Garrideb nie przyby� z panem? - Nale�a�oby raczej 
zada� pytanie, dlaczego on w og�le pana w to miesza�? - warkn�� z nag�ym gniewem 
zapytany. - Nie ma pan z tym nic wsp�lnego. Dw�ch d�entelmen�w za�atwia ze sob� 
pewn� spraw� i oto jeden z nich postanawia wezwa� detektywa na pomoc. Widzia�em 
go rano i jestem tu dlatego, �e powiedzia� mi o tym, co zrobi�. Nie zmienia to 
jednak mojej oceny jego post�powania. - O panu nie ma w tym li�cie nic, poza 
niewielk� wzmiank�. Po prostu prosi mnie o pomoc w osi�gni�ciu celu, kt�ry, 
je�li si� nie myl�, jest r�wnie wa�ny dla obu pan�w. Wie, �e mam r�ne 
mo�liwo�ci uzyskiwania informacji i jest rzecz� zupe�nie normaln�, �e zwr�ci� 
si� do mnie. Wyraz rozdra�nienia powoli znika� z twarzy naszego go�cia. - C�, 
to zmienia posta� rzeczy. Kiedy zobaczy�em si� z nim dzi� rano i dowiedzia�em 
si�, �e uda� si� po pomoc do detektywa, wzi��em jedynie pa�ski adres i z miejsca 
przyby�em tutaj. Nie lubi� policji grzebi�cej w prywatnych sprawach. Ale je�li 
ograniczy si� pan do pomocy w odnalezieniu brakuj�cego nam cz�owieka, to mo�e to 
jedynie znacznie u�atwi� nasze zadanie. - O to w�a�nie chodzi - zapewni� go 
Holmes. - A teraz korzystaj�c z tego, �e ju� pan tu jest, mo�e us�yszymy od pana 
jak maj� si� sprawy. Obecny tu m�j przyjaciel nie ma poj�cia, o co chodzi, a i 
ja z przyjemno�ci� pos�ucham pa�skiej relacji. Garrideb przyjrza� mi si� niezbyt 
przychylnym wzrokiem. - Czy on musi wiedzie�? - spyta�. - Zazwyczaj pracujemy 
razem. - No c�, w�a�ciwie nie jest to �adna tajemnica. By oszcz�dzi� czasu, 
podam panom fakty pokr�tce. Gdyby�cie panowie pochodzili z Kansas, t�umaczenie, 
kto to taki Alexander Hamilton Garrideb, by�oby niepotrzebne. Zrobi� pieni�dze 
na handlu nieruchomo�ciami, a potem zbo�em w Chicago. Kupi� za nie tyle ziemi, 
�e m�g�by zmierzy� ni� obszar niekt�rych pa�stw w Europie. Wszystko, co le�y na 
zach�d od Fort Dodge, wzd�u� Arkansas River, to jego posiad�o�ci. ��ki, pola i 
lasy, kt�re razem wzi�te przynosz� komu�, kto wie, jak z nich korzysta�, 
fortun�. Nie mia� krewnych ani rodziny (a je�li mia�, to ja nigdy o nich nie 
s�ysza�em), ale by� dumny z dziwno�ci i unikalno�ci swojego nazwiska. I to nas 
w�a�nie po��czy�o. Studiowa�em prawo w Topeka. Pewnego dnia odwiedzi� mnie 
starszy cz�owiek, uradowany niepomiernie, i� spotka� kogo�, kto nosi to samo 
nazwisko. To by� jego pomys�, by poszuka�, czy s� na �wiecie jeszcze inni ludzie 
o takim nazwisku. Kaza� mi znale�� jeszcze jednego, a gdy mu oznajmi�em, �e 
jestem zbyt zaj�ty, by w��czy� si� po �wiecie, z�o�y� mi propozycj�, kt�ra 
diametralnie zmieni�a moje podej�cie do sprawy. Zmar� rok p�niej, pozostawiaj�c 
testament, chyba najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek sporz�dzono w stanie Kansas. 
Podzieli� w nim sw�j maj�tek na trzy cz�ci, jedna z nich przypada mnie pod 
warunkiem, �e znajd� dw�ch innych Garrideb�w, dla kt�rych s� pozosta�e cz�ci. 
Wypada tego po pi�� milion�w dolar�w dla ka�dego, ale nie mog� dosta� z nich ani 
centa, p�ki pozostali nie stawi� si� przed s�dem i nie potwierdz� oficjalnie 
swych nazwisk. Szansa by�a zbyt kusz�ca, tote� zawiesi�em praktyk� prawnicz� i 
zaj��em si� poszukiwaniami. W Stanach nie znalaz�em ani jednego, a szuka�em, 
prosz� mi wierzy�, naprawd� uczciwie. Zaj��em si� wi�c starym krajem i w ksi��ce 
telefonicznej Londynu znalaz�em pierwszego. Zjawi�em si� u niego dwa dni temu, 
wyja�niaj�c mu ca�� spraw�. Ale cz�owiek ten, podobnie jak i ja, jest samotny, a 
w testamencie wyra�nie napisano, �e chodzi o trzech doros�ych m�czyzn. Jak pan 
widzi, mamy jeszcze jeden wakat i je�li pomo�e nam go pan zape�ni�, z 
przyjemno�ci� zap�acimy panu honorarium. - C�, Watsonie - odezwa� si� m�j 
przyjaciel - powiedzia�em ci, �e to niecodzienna sprawa. Dla mnie oczywistym 
posuni�ciem jest danie og�oszenia w gazetach. - Zrobi�em tak, panie Holmes, i 
nie uzyska�em �adnej odpowiedzi. - No, no. To doprawdy ciekawostka, kt�r� trzeba 
b�dzie zaj�� si� powa�niej. A tak przy okazji, skoro pan jest z Topeka. Mia�em 
tam znajomego, niestety ju� nie �yje. Stary doktor Lysander Starr, by� 
burmistrzem w 1890 roku. Zna� go pan? - Dobry, poczciwy doktor Starr! - ucieszy� 
si� nasz go��. - Jego imi� nadal jest �ywe w tym mie�cie. S�dz�, panie Holmes, 
�e najlepiej zrobimy, je�li ka�dy z nas spr�buje dalej szuka� brakuj�cej osoby i 
b�dzie na bie��co informowa� pozosta�ych o post�pach. Proponuj� spotkanie za 
dzie� lub dwa. Po tych s�owach sk�oni� si� i wyszed�. Holmes zapali� fajk� i 
przez chwil� siedzia� w milczeniu, z dziwnym u�mieszkiem na ustach. - I c�? - 
spyta�em w ko�cu. - Zastanawiam si�, m�j drogi. - Nad czym? - Zastanawiam si�, 
Watsonie - powiedzia� bior�c fajk� w r�k�. - Dlaczego na Boga, ten cz�owiek 
naopowiada� nam tyle bzdur. Niewiele brakowa�o, a spyta�bym go o to wprost. 
Wiesz przecie�, �e czasami najlepsz� broni� jest fr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin