Clancy Czerwony sztorm tom 1.txt

(889 KB) Pobierz
Tom Clancy

CZERWONY SZTORM

tom 1
Prze�o�y� Micha� Wroczy�ski
Warszawa, 1992
Tytu� orygina�u: RED STORM RISING
Copyright � 1986 by Jack Ryan Enterprises Ltd. and Larry Bond
_�� Projekt ok�adki: Jerzy T. Czaplicki
Konsultant: Rafa� Marczewski
Redaktor merytoryczny: Anna Calikowska
Redaktor techniczny, uk�ad typograficzny: Iwona Wysocka
Copyright for the Polish edition � by GiG Sp. z o. o., 1992
Copyright for the cover art � by Jerzy T. Czaplicki, 1992
ISBN 83-85085-55-6
Wydawnictwo GiG Sp. z o. o., Warszawa 1992
Wydanie I, ark. wyd. 28, ark. druk. 31,25
Sk�ad: Zak�ad Poligraficzny FOTOTYPE Milan�wek
Druk: Rzeszowskie Zak�ady Graficzne
Zam. 7466/92
Podzi�kowania
Nie spos�b wymieni� wszystkich, kt�rzy w mniej-
szym lub wi�kszym stopniu przyczynili si� do
powstania tej ksi��ki. Gdyby�my nawet pr�bowali
to z, Larrym uczyni�, pomin�liby�my z pewno�ci�
nazwiska wielu os�b, kt�rych wk�ad w nasz� prac�
by� bardziej ni� znacz�cy. Zachowujemy jednak we
wdzi�cznej pami�ci ka�dego, kto, po�wi�caj�c bezin-
teresownie sw�j czas, odpowiada� nam na niezliczone
pytania i udziela� wyczerpuj�cych wyja�nie�. Wszys-
cy ci ludzie znale�li swe miejsce na kartach tej
powie�ci. Na szczeg�lne nasze podzi�kowania za-
s�u�yli jednak kapitan, oficerowie i za�oga jednostki
FFG-26*, kt�rzy przez jeden wspania�y tydzie�
pokazywali nam � szczurom l�dowym � co znaczy
by� marynarzem.
* Fregata uzbrojona w pociski kierowane dalekiego zasi�gu typu Harpoon; nale�y 
do
grupy okr�t�w klasy Olwer Hazard Perry.
Od niepami�tnych czas�w marynarka wywiera�a
przemo�ny wp�yw na to, co dzieje si� na l�dzie.
Dotyczy�o to zar�wno staro�ytnych Grek�w jak
i Rzymian, kt�rzy stworzyli flot�, by pokona� Kar-
tagin�. Hiszpania pr�bowa�a � bez skutku zreszt� �-
przy pomocy Wielkiej Armady zniszczy� Angli�,
a wydarzenia, jakie mia�y miejsce na Atlantyku i Pa-
cyfiku podczas obu wojen �wiatowych, pokazuj�
dosadnie, i� sprawy morskie do dzi� nie straci�y swego
znaczenia.
Morze dawa�o cz�owiekowi tani transport i �atwy
stosunkowo dost�p do odleg�ych krain. W razie
potrzeby zapewnia�o te� bezpiecze�stwo i kryj�wk�;
l�dy le��ce za horyzontem dawa�y schronienie przed
nieprzyjacielem. Morze zapewnia�o cz�owiekowi mobil-
no��, otwiera�o przed nim nowe, ogromne mo�liwo�ci
i stanowi�o nieod��czny element historii Zachodu. Ci,
kt�rzy nie potrafili stworzy� morskiej pot�gi �
zw�aszcza Aleksander, Napoleon czy Hitler � prze-
stawali by� wa�ni, a ich w�adza nie trwa�a d�ugo.
Edward L. Beach: Keepers of the Sea
Od autora
Pomys� tej ksi��ki zrodzi� si� ju� dawno. Larry'ego
Bonda pozna�em za po�rednictwem pisma �Proceedings"
wydawanego przez Instytut Morski Stan�w Zjednoczonych,
kiedy to kupi�em wymy�lon� przez niego gr� wojenn�
�Harpoon". Okaza�a si� ona niebywale przydatna przy
konstruowaniu powie�ci Polowanie na Czerwony Pa�dziernik.
Owa gra zaintrygowa�a mnie na tyle, �e latem 1982 roku
uda�em si� na zjazd mi�o�nik�w i tw�rc�w gier wojennych.
Tam osobi�cie pozna�em Larry'ego i wkr�tce zostali�my
przyjaci�mi.
W 1983 roku, kiedy Czerwony Pa�dziernik znajdowa� si�
jeszcze w stadium przygotowa�, zacz�li�my omawia� jedn�
z nast�pnych koncepcji Larry'ego: �Konw�j-84" � gr�
makrowojenn� czy te� symulacj� �kampanii", w kt�rej przy
u�yciu systemu �Harpoon" mo�na by by�o wygra� now�
bitw� o P�nocny Atlantyk. Problem tak nas zafrapowa�, �e
zacz�li�my snu� plany napisania ksi��ki opartej na tym
pomy�le. Obaj byli�my zgodni co do tego, �e nikt poza
Departamentem Obrony nie rozwa�a� szczeg�owo kwestii
takiej kampanii, przeprowadzonej przy u�yciu wsp�czesnej
broni. Im d�u�ej dyskutowali�my nad pomys�em, tym stawa�
si� on klarowniejszy. Szybko stworzyli�my szkielet powie�ci
i szukali�my sposobu, by sprowadzi� scenariusz do wymia-
r�w realnych, nie trac�c przy tym z oka �adnych istotniej-
szych element�w (mimo nie ko�cz�cych si� dyskusji i paru
naprawd� burzliwych k��tni nie zdo�ali�my tego problemu
rozwi�za� do ko�ca).
Cho� nazwisko Larry'ego nie widnieje na karcie ty-
tu�owej, ksi��ka jest naszym wsp�lnym dzie�em. Nigdy
nie dzielili�my si� prac�, tote� ostateczny kszta�t powie�ci
jest w takim samym stopniu zas�ug� moj� jak i Larry'ego.
Jedyny kontrakt, jaki zawarli�my, to silny u�cisk d�oni...
i rado��, kt�r� da�a nam praca nad ksi��k�! Czytelnikowi
zostawiamy os�d, czy i w jakim stopniu uda�o si� nam
zamiar zrealizowa�.
1
ZAPALNIK Z OPӏNIONYM
ZAP�ONEM
Ni�newartowsk, RSFRR
Poruszali si� szybko, cicho i sprawnie, a w g�rze rozci�ga-
�o si� kryszta�owe, pe�ne gwiazd niebo zachodniej Syberii.
Byli muzu�manami i cho� biegle m�wili po rosyjsku, ich
�piewny, azerski akcent �mieszy� wi�kszo�� kadry in�ynier-
skiej. Trzej m�czy�ni sko�czyli w�a�nie �mudne otwieranie
setek zawor�w na stacjach rozrz�dowych kolei i w punktach
za�adunku samochod�w. Prac� kierowa� Ibrahim Tolkaze,
ale teraz trzyma� si� z ty�u. Na przedzie-szed� Rasul, pot�nie
zbudowany by�y sier�ant Korpusu Bezpiecze�stwa Wewn�trz-
nego. Tego mro�nego wieczoru zabi� ju� sze�� os�b � trzy
z niesionego pod p�aszczem rewolweru, pozosta�e go�ymi
r�kami. Nikt tego nie s�ysza�; w rafineriach naftowych
przewa�nie panuje du�y ha�as. Cia�a ukryli w jakich� mrocz-
nych zakamarkach, a sami wsiedli do prywatnego samocho-
du Tolkaze i ruszyli wykona� pozosta�� cz�� zadania.
G��wna rozdzielnia mie�ci�a si� w nowoczesnym, trzy-
pi�trowym budynku postawionym w �rodku zak�ad�w.
W promieniu co najmniej pi�ciu kilometr�w ci�gn�y si�
wie�e do krakowania, zbiorniki z surowcem, komory
katalityczne, a przede wszystkim tysi�ce kilometr�w pot�-
nych ruroci�g�w, kt�re sprawia�y, �e Ni�newartowsk by�
jednym z najwi�kszych na �wiecie zak�ad�w rafinerii ropy
naftowej. Poprzez dym, kt�ry bi� z p�on�cych pochodni
wyrzucaj�cych zb�dne frakcje, prze�wieca�o niebo, lecz
powietrze wype�nia� od�r destylat�w: nafty lotniczej, gazo-
liny, olei nap�dowych, benzyny, czterotlenku azotu u�ywa-
nego do produkcji pocisk�w mi�dzykontynentalnych, r�-
nego rodzaju smar�w oraz z�o�onych substancji oznaczo-
nych skomplikowanymi symbolami chemicznymi.
12  �  TOM CLANCY
In�ynier Tolkaze zatrzyma� prywatne �iguli na parkingu
na wyznaczonym dla siebie miejscu przed ceglanym, po-
zbawionym okien budynkiem, wysiad� z auta i samotnie
ruszy� w stron� drzwi. Jego dwaj towarzysze zostali
w samochodzie skuleni na tylnym siedzeniu.
Kiedy Ibrahim min�� wewn�trzne, oszklone drzwi, po-
zdrowi� wartownika: ten odwzajemni� u�miech i wyci�gn��
d�o� po przepustk�. Kwestia bezpiecze�stwa by�a tu spraw�
bardzo istotn�, lecz po czterdziestu latach funkcjonowania
zak�ad�w nikt nie traktowa� jej inaczej jak kolejnej, czczej
i uci��liwej formalno�ci biurokratycznej, kt�rych tak wiele
istnieje w Zwi�zku Radzieckim. Stra�nik znany by� z tego,
�e lubi� sobie wypi� � alkohol stanowi� jedyn� rozrywk�
i pociech� w tym surowym, mro�nym kraju � mia� teraz
m�tne spojrzenie i zbyt szeroki u�miech. Tolkaze niezdarnie
wypu�ci� z r�ki przepustk� i wartownik pochyli� si�, by j�
podnie��. Nigdy wi�cej si� ju� nie wyprostowa�. Ostatni�
rzecz�, jak� w �yciu poczu�, by�a kula z pistoletu Tolkaze
wymierzona w podstaw� czaszki. M�czyzna umar�, nie
wiedz�c nawet, jak i dlaczego ginie. Ibrahim natychmiast
wyci�gn�� zza biurka stra�nika bro�, kt�r� tamten zostawi�
beztrosko. Potem z trudem d�wign�� zw�oki i umie�ci� je za
biurkiem tak, �e cia�o do po�owy spoczywa�o na blacie �
kolejny pracownik, kt�ry zasn�� na s�u�bie. Wyjrza� na
zewn�trz. Machni�ciem r�ki przywo�a� swoich kompan�w.
Rasul i Mohammed biegiem ruszyli w stron� budynku.
�	Ju� czas, bracia � powiedzia� Tolkaze, wr�czaj�c
wy�szemu towarzyszowi pistolet maszynowy AK-47 i amu-
nicj�.
Rasul zwa�y� w r�ku bro�. Sprawdzi�, czy jest zarepeto-
wana i odbezpieczona. Nast�pnie prze�o�y� przez rami�
ta�m� z nabojami, osadzi� na lufie bagnet i po raz pierwszy
tej nocy odezwa� si�:
�	Czeka nas raj.
Tolkaze doprowadzi� si� do porz�dku; przyg�adzi� w�osy,
podci�gn�� krawat, przypi�� przepustk� do klapy bia�ego,
laboratoryjnego fartucha i poprowadzi� towarzyszy w g�r�
sze�cioma kondygnacjami schod�w.
CZERWONY SZTORM   �  13
Normalna procedura wymaga�a, by ka�da wchodz�ca do
g��wnej rozdzielni osoba by�a rozpoznawana przez kt�rego�
z pracownik�w pe�ni�cego aktualnie dy�ur. Ale Miko�aja
Barsowa zaskoczy� widok Tolkaze, gdy wyjrza� przez w�skie
okienko w drzwiach.
� Isza? Przecie� nie masz dzi� s�u�by � powiedzia�.
� Po  po�udniu   by�a  awaria  zaworu,   a  wychodz�c,
zapomnia�em sprawdzi�, czy go naprawiono. Chodzi o ten
dodatkowy zaw�r w zbiorniku numer osiem z oczyszczon�
naft�. Je�li do jutra pozostanie nieczynny, b�dziemy musieli
zmienia� drog� przepustu; sam najlepiej wiesz, co to znaczy.
� To prawda, Isza � przyzna� Barsow. Ten m�czyzna
w �rednim wieku zawsze s�dzi�, �e Tolkaze lubi to p�rosyj-
skie zdrobnienie swego imienia. Myli� si� straszliwie. �
Poczekaj, niech odrygluj� ten cholerny zamek.
Ci�kie, stalowe drzwi rozchyli�y si� na zewn�trz, tote�
Barsow nie m�g� wcze�niej dostrzec zaczajonych za nimi
Rasula i Mohammeda; p�niej nie mia� ju� okazji. Trzy
pociski z ka�asznikowa utkwi�y mu w piersi.
W g��wnej rozdzielni, przypominaj�cej do z�udzenia
rozdzielni� na stacji kolejowej czy w elektrowni, znajdowa�o
si� dwudziestu pracownik�w. Wysokie �ciany pomieszczenia
pokryte by�y planami ruroci�g�w i setkami barwnych
lampek kontrolnych, wskazuj�cych poszczeg�lne zawory
spustowe. Stanowi�o to wy��cznie schemat rafinerii. Elemen-
ty systemu sterowane by�y przez oddzielne deski rozdzielcze,
za kt�rymi siedzieli dy�urni pracownicy. Nie mogli nie
us�ysze� trzech wystrza��w.
Ale �aden z nich nie mia� broni.
Rasul z pe�n� elegancji cierpliwo�ci� sun�� przez sal�,
strzelaj�c z ka�asznikowa do ka�dej napotkanej osoby.
In�ynierowie pocz�tkowo pr�bowali ucieka�; szybko jednak
zrozumieli, �e Rasul zap�dza ich po prostu jak byd�o
w jeden r�g sali i tam po kolei zabija. Dw�ch odwa�nie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin