Christie Córka jest córką.txt

(341 KB) Pobierz
Mary Westmacott Czyli Agatha Christie

C�rka jest c�rk�

Prze�o�y�a Bogumi�a Malarecka
Tytu� orygina�u A Daughter�s a Daughter
Ksi�ga pierwsza
Rozdzia� pierwszy
1
Ann Prentice sta�a na peronie Victoria Station, kiwaj�c r�k� na po�egnanie. Po 
serii mozolnych szarpni�� poci�g, maj�cy bezpo�rednie po��czenie ze statkiem, 
odjecha�, ciemna g�owa Sarah znik�a w oddali, a Ann powoli ruszy�a w stron� 
wyj�cia.
Oto mia�a do�wiadczy� dziwnie mieszanych uczu�, znanych ludziom, kt�rzy rozstaj� 
si� z kim� najdro�szym.
Kochana Sarah, jak�e przyjdzie jej za ni� t�skni�... Oczywi�cie, to tylko trzy 
tygodnie... Lecz mieszkanie zda si� z pewno�ci� tak puste... Tylko ona i Edith - 
dwie nudne kobiety w �rednim wieku...
Sarah - pe�na �ycia, energiczna, tak mocno st�paj�ca po ziemi... Cho�, z drugiej 
strony, Sarah to wci�� jeszcze jej kochane, urocze, czarnow�ose male�stwo.
Ach, nie powinna w ten spos�b nawet my�le�! Jak�eby Sarah si� zirytowa�a. Jedyn� 
rzecz�, przy kt�rej zar�wno c�rka, jak i jej r�wie�nice uporczywie obstawa�y, 
by�o to, aby rodzice nie ingerowali w ich �ycie. �Nie mieszaj si�, mamo�, 
powtarza�a niecierpliwie ka�da nastolatka.
Oczywi�cie, godzi�y si� na swoisty haracz; oddawanie ubra� c�rek do pralni, 
obs�ugiwanie, p�acenie rachunk�w, prowadzenie co trudniejszych rozm�w 
telefonicznych (�Prosz�, mamo, zadzwo� do Carol, ty to lepiej za�atwisz�) lub 
sprz�tanie wiecznie porozrzucanych rzeczy (�Kochana, naprawd� chcia�am to 
wszystko pozbiera�, ale po prostu si� �pieszy�am�).
No tak, kiedy ja by�am m�oda, pomy�la�a Ann... Si�gn�a my�l� wstecz. Jej dom 
by� oparty na staro�wieckich zasadach. Kiedy si� urodzi�a, matka mia�a ponad 
czterdzie�ci lat, a ojciec o pi�tna�cie czy szesna�cie wi�cej. To on narzuca� 
ton w rodzinie. Uczucia nie by�y spraw� raz na zawsze przes�dzon�; obie strony 
dba�y o to, by je sobie wzajemnie okazywa�.
�Ach, oto i moja dziewczynka�. �Ukochanie tatusia!� �Czy chcesz, bym zrobi�a co� 
dla ciebie, mateczko?�
Prowadzenie domu, za�atwianie sprawunk�w, rozliczanie si� z dostawcami, 
zaproszenia i bileciki do s�siad�w - tego typu sprawami Ann zajmowa�a si� w 
spos�b najzupe�niej naturalny. C�rki by�y po to, aby s�u�y� rodzicom; nie 
odwrotnie.
Podchodz�c do stoiska z ksi��kami, Ann, nieoczekiwanie dla siebie samej, 
zapyta�a, w duchu: A zatem, czy moja m�odo�� by�a lepsza ni� m�odo�� Sarah?
Dziwne, lecz odpowied� nie nasuwa�a si� sama. Przebiegaj�c wzrokiem po p�kach 
(co� do czytania na dzisiejszy wiecz�r przed kominkiem), dosz�a do wniosku, �e 
sprawa jest w�a�ciwie bez znaczenia. Po prostu chodzi o pewn� konwencj�, nic 
innego. To tak jak ze slangiem. Raz si� m�wi, �e co� jest �kapitalne�, raz, �e 
�boskie�, a jeszcze raz, �e �cudowne� albo �e �w �yciu� kto� z kim� si� nie 
zgodzi, albo �e si� �szalenie� lubi to czy tamto.
Dzieci s� do dyspozycji rodzic�w lub rodzice obs�uguj� dzieci - to bez 
znaczenia, je�li chodzi o podstawowe �ywotne zwi�zki mi�dzy jednym cz�owiekiem a 
drugim. Sarah i j� (Ann nie mia�a w�tpliwo�ci) ��czy�a prawdziwa mi�o��. A j� i 
jej w�asn� matk�? Wspominaj�c teraz tamte dni, pomy�la�a, �e pod zewn�trzn� 
pow�ok� czu�o�ci i uczucia kry�a si� w rzeczywisto�ci zwyk�a i uprzejma 
oboj�tno��, dok�adnie taka sama jak w dzisiejszych czasach.
U�miechaj�c si� sama do siebie, Ann kupi�a co� z serii Penguina - ksi��k�, kt�ra 
kilka lat temu sprawi�a jej prawdziw� przyjemno��. Teraz pewnie oka�e si� 
przes�odzona i sentymentalna, lecz na szcz�cie Sarah nie b�dzie mia�a okazji 
jej skrytykowa�...
Pomy�la�a: B�d� za ni� t�skni�, to oczywiste, ale poza tym zaznam troch� 
spokoju...
Pomy�la�a te�: Co wa�niejsze, Edith odpocznie. Ma ju� do�� wywracania domu do 
g�ry nogami i ci�g�ych zmian godzin posi�k�w.
Tak, to prawda. Sarah i jej przyjaciele dalecy byli od przestrzegania sztywnych 
zasad: przychodzili, wychodzili, dzwonili w najmniej oczekiwanych porach dnia, 
zmieniali plany. �Mamo, kochana moja, czy mog�yby�my dzisiaj zje�� wcze�niej? 
Wybieram si� do kina�. �Czy to ty, mamo? Dzwoni�, �eby ci powiedzie�, �e jednak 
nie przyjd� na lunch�.
Dla Edith, wiernej s�u��cej, kt�ra zwi�zana by�a z rodzin� od ponad dwudziestu 
lat, trzykrotne wykonywanie jednej i tej samej czynno�ci by�o niezmiernie 
irytuj�ce. Nic wi�c dziwnego, �e cz�sto, jak zwyk�a m�wi� Sarah, Edith miewa�a 
muchy w nosie, co nie znaczy�o, �e Sarah nie owin�a jej sobie dooko�a palca. 
Edith mog�a gdera� i zrz�dzi� do woli; i tak uwielbia�a swoj� panienk�.
Teraz b�d� we dwie - ona i Edith. Nie b�dzie �adnego zamieszania, �adnego 
radosnego zgie�ku. W domu zapanuje cisza... Ann poczu�a w sercu igie�ki ch�odu. 
Pomy�la�a: Tak, cisza i jeszcze raz cisza. Cisza, kt�ra jest symbolem podesz�ego 
wieku. Cisza, zwiastunka �mierci. Poza cisz� nic mnie nie czeka.
Lecz czego ja naprawd� chc�? Mia�am ju� wszystko. Mi�o�� i szcz�cie u boku 
Patricka. Dziecko. Mia�am to, czego pragn�am w �yciu najbardziej. Teraz 
nadchodzi kres. Teraz Sarah zajmie moje miejsce. Wyjdzie za m��, b�dzie mia�a 
dzieci. A ja b�d� babci�.
U�miechn�a si� do siebie. By� babci� - ile� to nowych rado�ci. Wyobrazi�a sobie 
dorodn�, rozbiegan� gromadk�, dzieci jej c�rki; urwisy z niesfornymi, czarnymi 
lokami Sarah, wij�cymi si� wok� puco�owatych twarzyczek, t�u�ciutkie, ma�e 
dziewczynki. Zn�w powr�c� ksi��eczki dla dzieci, zn�w nastanie czas opowiadania 
bajek...
U�miechn�a si� do swoich my�li, a mimo to drobne igie�ki ch�odu nadal zi�bi�y 
jej serce. To odzywa� si� dawno st�umiony �al. �al po stracie Patricka. Ile� to 
ju� lat - Sarah by�a w�wczas trzyletnim dzieckiem! Ile lat. Rany zd��y�y si� 
zagoi�. Potrafi�a my�le� o Patricku z rozrzewnieniem, nie z b�lem. Porywczy, 
impulsywny m�ody m��, kt�rego tak bardzo kocha�a. Jak daleko zostawi�a go za 
sob�, w jak odleg�ej przesz�o�ci...
Ale dzisiaj �al powr�ci� z dawn� si��. Gdyby �y� Patrick, Sarah mog�aby sobie od 
nich odchodzi� nie raz i nie dwa. Mog�aby wyj�� za m�� albo usamodzielni� si� i 
zamieszka� osobno, albo, tak jak teraz, wyjecha� na narty do Szwajcarii. Ona i 
Patrick byliby razem. I cho� starsi, cho� wyciszeni, to przecie� wiedliby 
wsp�lne �ycie, raz na wozie, raz pod wozem, ale zawsze we dwoje. Nie by�aby 
sama...
Ann Prentice zmiesza�a si� z dworcowym t�umem. Jak z�owieszczy wygl�d maj� 
dzisiaj czerwone autobusy; ustawione w szeregu niby potwory, oczekuj�ce na dawno 
upatrzon� ofiar�, pomy�la�a. Zupe�nie jakby �y�y w�asnym �yciem, i to 
nieprzyjaznym dla ich stw�rcy, cz�owieka.
Zaj�ty sob�, ha�a�liwy i zat�oczony �wiat. Wszyscy si� gdzie� �piesz�, p�dz� na 
o�lep i albo m�wi� za g�o�no i �miej� si� zbyt ha�a�liwie, albo pogr��aj� w 
zaci�tym milczeniu, znamionuj�cym smutek i zgryzot�; witaj� si�, �egnaj�, 
rozstaj�...
I zn�w, jeszcze raz, nieoczekiwanie dla samej siebie, Ann poczu�a ten 
nieprzyjemny ch��d. Tak odzywa�a si� samotno��.
Pora, �eby Sarah odesz�a ode mnie, pomy�la�a. Za bardzo si� od niej uzale�niani. 
I, by� mo�e, za bardzo j� uzale�niam od siebie. Musz� przesta�. Nie mo�na 
zatrzymywa� przy sobie dziecka, kt�re dorasta. Zabrania� mu �y� po swojemu. To 
jest po prostu nikczemne. Tak, nie da si� tego inaczej nazwa� jak nikczemno�ci�.
Ona, Ann, musi si� usun�� w cie�, zosta� w tle, zach�ci� Sarah do �ycia na 
w�asny rachunek, do zdobywania w�asnych przyjaci�.
Czy�by? U�miechn�a si� mimo woli, poniewa� Sarah nie potrzebowa�a �adnej 
zach�ty. Sarah mia�a mas� przyjaci� i ca�e mn�stwo plan�w na przysz�o��. By�a w 
ci�g�ym ruchu, w ci�g�ym uniesieniu. Wierzy�a w siebie. Uwielbia�a matk�, lecz 
traktowa�a j� z uprzejm� pob�a�liwo�ci� jak kogo�, komu z racji podesz�ego wieku 
obce jest jakiekolwiek zrozumienie �wiata.
Dla Sarah czterdzie�ci jeden lat by�o jednoznaczne z wiekiem starczym, podczas 
gdy ona, Ann, zaledwie z trudem przyzwyczaja�a si� do okre�lania siebie mianem 
kobiety w wieku �rednim. I to nie dlatego, �e usi�owa�a zatrzyma� czas; ledwo 
u�ywa�a pudru czy szminki, a jej str�j - proste p�aszczyki i takie� sp�dnice 
oraz sznureczek prawdziwych pere� - nadal pachnia� prowincjonaln� atmosfer�, 
jaka otacza m�ode, �wie�o przyby�e do miasta m�atki.
Wzdychaj�c, powiedzia�a na g�os: �Ale� jestem g�upia. Wszystkiemu winne to 
rozstanie z Sarah�. Jak to m�wi� Francuzi? Partir, c�est mourir un peu...* 
[*Dos�.: Wyjecha�, to tak, jakby umrze� troch� (przyp. red.).]
Tak, to prawda... Sarah, unoszona w dal przez wypuszczaj�cy k��by dymu poci�g, 
sta�a si� martwa dla w�asnej matki. A ja dla niej, doda�a w duchu Ann. Dziwna 
rzecz - odleg�o��; rozdzielenie w przestrzeni...
Sarah, �yj�ca jednym �yciem. Ona, Ann, drugim. W�asnym.
Ch��d w jej sercu z wolna zacz�� si� zamienia� w delikatne uczucie przyjemno�ci. 
Teraz sama b�dzie mog�a decydowa� o porze wstawania i nikt ani nic nie zak��ci z 
g�ry ustalonego porz�dku dnia. B�dzie chodzi�a do ��ka wcze�nie, z kolacj� na 
tacy, a mo�e wybierze si� raz czy dwa do kina lub do teatru. Mo�e wsi�dzie do 
poci�gu jad�cego na wie� i pow��czy si� po okolicy... pospaceruje po lesie. 
Popatrzy na prze�wituj�ce przez ga��zie b��kitne niebo...
Oczywi�cie i dotychczas mog�aby robi� to wszystko, i to do woli. Jednak kiedy 
dwoje ludzi mieszka pod tym samym dachem, zwykle jedno z nich narzuca rytm swego 
dnia drugiemu. A poza tym Ann z prawdziw� rado�ci� uczestniczy�a w ci�g�ej 
krz�taninie Sarah.
Bez w�tpienia, wspaniale jest by� matk�. To tak, jakby si� od nowa prze�ywa�o 
w�asne �ycie, cho� bez dawnych cierpie� m�odo�ci. Je�li si� wie, jak niewiele 
znacz� pewne sprawy, mo�na si� u�miecha� pob�a�liwie przy okazji takiego czy 
innego kryzysu.
�Ale� mamo�, powiedzia�aby Sarah z napi�ciem w g�osie, �to �miertelnie powa�na 
sprawa. Przesta� si� u�miecha�. Chodzi o przysz�o�� Nadii!�
Jednak kiedy si� ma czterdzie�ci jeden lat, wie si�, i to dobrze, �e bardzo 
rzadko stawk� w jakiejkolwiek grze bywa czyja� przysz�o��. �ycie jest bardziej 
elastyczne, ni� ktokolwiek by pomy�la�.
W latach wojn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin