Chmielewska Wszelki wypadek.txt

(405 KB) Pobierz
Joanna Chmielewska

WSZELKI WYPADEK.

Agrafk�, kt�ra po trzeciej lekcji zast�pi�a guzik, Janeczka nagle poczu�a w
sobie. Poranek w dniu dzisiejszym by� zdecydowanie pechowy. Dwie pary d�ins�w po
wczorajszym praniu jeszcze by�y wilgotne, na trzeci� par�, kt�r� mia�a na sobie,
jej brat, Pawe�ek, wyla� przy �niadaniu ca�� szklank� herbaty z mlekiem i z
miodem Postanowi�a w�o�y� ulubion� sp�dniczk� i zupe�nie zapomnia�a, �e zamek
b�yskawiczny w tej sp�dniczce zacz�� ostatnio grymasi�. Przebieraj�c si� w
po�piechu, na ten guzik prawie nie zwr�ci�a uwagi, przypomnia�a sobie o nim
dopiero, kiedy odpad� i okaza� si� wa�ny, bez niego bowiem zamek b�yskawiczny
wcale nie chcia� si� trzyma�. Musia�a pos�u�y� si� agrafk�, kt�ra do tej pory
zachowywa�a si� przyzwoicie i dopiero teraz odm�wi�a us�ug. Nast�pi�o to na
ulicy. Janeczka wraca�a do domu od Beatki po wsp�lnym odrabianiu lekcji. Beatka
prezentowa�a doskona�� t�pot� matematyczn�, w zamian umia�a �wietnie pisa�
wypracowania, podzia� zaj�� zatem polega� na tym, �e Janeczka rozwi�zywa�a
zadania matematyczne, Beatka za� pisa�a dwa r�ne wypracowania, jedno dla
siebie, drugie dla niej. Dwa razy w tygodniu Janeczka prosto ze szko�y udawa�a
si� do kole�anki, razem zjada�y obiad, po czym przyst�powa�y do pracy. Tego
akurat popo�udnia zaj�cia nieco si� przeci�gn�y, w pierwszej kolejno�ci bowiem
trzeba by�o obejrze� film na wypo�yczonej kasecie, kt�ra musia�a zosta� zwr�cona
przed osiemnast�, a potem okaza�o si�, �e Beatka dosta�a od swojej prababci
stare rodzinne zdj�cia, szalenie �mieszne. Panie mia�y na nich d�ugie suknie i
kapelusze z pi�rami, a panowie dziwaczne, zabawnie zakr�cone w�sy i nie mo�na
by�o na to nie popatrze�. W rezultacie Janeczka wraca�a do domu znacznie p�niej
ni� zwykle. Noc to jeszcze nie by�a, zaledwie wiecz�r, wp� do �smej, ale
ciemno�ci panowa�y kompletne, jak zwykle w ko�cu listopada. Latarnie �wieci�y
�rednio, ulice zalega�o b�oto, a w powietrzu czu�o si� jakby lodowat� m�awk�,
Janeczka zatem sz�a szybkim krokiem do przystanku autobusowego, chc�c jak
najpr�dzej znale�� si� w domu. By�a ju� blisko ulicy Ciszewskiego, kiedy
zastopowa�a j� w�a�nie ta agrafka. Wbi�a si� w ni� jako� dziwnie, nie z boku,
tylko troch� z ty�u, i z ka�dym krokiem wbija�a si� porz�dniej. Zgad�szy, �e
sp�dniczka przekr�ci�a si� nieco, Janeczka zatrzyma�a si� i spr�bowa�a dosi�gn��
zamka. Okaza�o si� to niemo�liwe. Agrafka wesz�a nie tylko w ni�, ale tak�e w
rajstopy, kt�re ogranicza�y pole manewru. W dodatku obie r�ce Janeczka mia�a
zaj�te, w jednej nios�a tornister, w drugiej do�� ci�k� torb� z ksi��kami, i
musia�a najpierw pozby� si� balastu, a dopiero potem uporz�dkowa� garderob�.
Rozejrza�a si�; b�oto by�o okropne, odrobina �niegu, kt�ra spad�a przedwczoraj,
w�a�nie stopnia�a i zamieni�a si� w rzadk� brej�. Za nic w �wiecie Janeczka nie
po�o�y�aby tornistra w czym� takim. Uczyni�a jeszcze kilka krok�w z nadziej�, �e
to �wi�stwo troch� si� przesunie i przestanie tak mocno k�u�, ca�� postaci�
wykona�a wij�cy ruch, podobny nieco do ta�ca brzucha, i rezultat by� okropny.
Przypomnia�a sobie rozmiar agrafki i z irytacj� pomy�la�a, �e lada chwila
zostanie przebita na wylot, a mo�e ju� ten ostry koniec wychodzi jej z przodu.
Rozejrza�a si� ponownie, bo wyj�cie ju� by�o tylko jedno - znale�� kawa�ek
suchego miejsca, od�o�y� baga�e i dosta� si� do tej obrzydliwo�ci. Agrafka
po��czy�a sp�dniczk� z rajstopami, prawdopodobnie trzeba b�dzie zsun�� z siebie
wszystko razem i dopiero wtedy przekr�ci�. Nie b�dzie przecie� rozbiera� si� na
ulicy, musi wej�� do jakiej� bramy. W og�le do jakiego� domu, na klatk�
schodow�... Budynki w tej cz�ci Ursynowa zaopatrzone by�y w domofony i do
�adnej klatki schodowej nie mia�a dost�pu, ale przedsionki pozostawa�y otwarte.
Wyobraziwszy sobie jeszcze jazd� autobusem z tym potwornym, ostrym kolcem,
Janeczka otrz�sn�a si� ze zgroz� i skr�ci�a do najbli�szych drzwi. Wesz�a do
oszklonego przedsionka. Na klatce schodowej by�o ciemno i �wiat�a oczywi�cie nie
mog�a zapali�, ale z ulicy pada� blask latarni, nik�y, wystarczaj�cy jednak,
�eby troch� widzie�. Posadzka przedsionka zadeptana i zab�ocona by�a tylko na
�rodku, k�ty wydawa�y si� suche, Janeczka zatem od�o�y�a swoje ci�ary i
przyst�pi�a do manipulacji ubraniowych. M�czy�a si� co najmniej pi�� minut,
zanim uda�o jej si� wreszcie odwr�ci� odzie� na sobie i dosi�gn�� agrafki. Nie
oznacza�o to jeszcze zwyci�stwa; agrafka przelaz�a za daleko, nie pozwala�a si�
wyj��, z zaczepionych rajstop wychodzi�y nitki, sp�dniczka by�a z nimi po��czona
na mur, szarpanie nie pomaga�o, obie rzeczy musia�y by� widocznie w doskona�ym
gatunku. Na my�l, �e zostanie tu na zawsze, unieruchomiona idiotyczn� agrafk�,
bez szans na normalne u�ytkowanie w�asnej odzie�y, Janeczka wpad�a w zimn�
furi�. Zacisn�a z�by, przykl�k�a nad tornistrem i wyci�gn�a z niego pi�rnik, w
kt�rym obok d�ugopisu, o��wka, gumki, temper�wki, kilku spinaczy, dw�ch
koralik�w i z�amanego kolczyka kszta�tu koniczynki spoczywa�y malutkie no�yczki.
Bez chwili namys�u pos�u�y�a si� nimi, wyci�a w rajstopach dziur� dooko�a
agrafki i wreszcie mia�a te dwie sztuki garderoby oddzielnie. Dalej posz�o ju�
�atwo. Rezygnuj�c z wyci�gania agrafki, zapi�a j� po prostu i przekr�ci�a
sp�dniczk� tak, �eby zamek znalaz� si� prawie z przodu. Pozostawiania go na boku
wola�a nie ryzykowa�. Odetchn�a g��boko, poprawi�a kurtk� i pochyli�a si�, �eby
schowa� pi�rnik. W tym momencie gdzie� bardzo blisko, prawie przy samym budynku,
rozleg�o si� przera�liwe, alarmowe wycie samochodu. D�wi�k by� jej doskonale
znany, ale wybuch� tak nagle i tak g�o�no, �e poderwa�a si� gwa�townie, a
pi�rnik wypad� jej z r�ki. Uderzy� o pod�og�, otworzy� si� i wszystko z niego
wylecia�o. Zostawiaj�c pozbieranie szkolnych skarb�w na p�niej, wyjrza�a przez
oszklone drzwi. Wy� samoch�d, stoj�cy po drugiej stronie ulicy. W�a�ciciel
akurat otwiera� go i wsiada�, zapomniawszy najwidoczniej o wcze�niejszym
wy��czeniu alarmu. -No! - powiedzia�a Janeczka szeptem pe�nym irytacji. -
Zamkniesz mu g�b�, czy nie? Przez urywane dono�ne wycie przedar�y si� nagle
jakie� inne d�wi�ki. Dochodzi�y sk�d� z g�ry i mo�na w nich by�o rozr�ni�
szcz�kni�cie otwieranego okna i wrzeszcz�cy gniewnie g�os. Niepewna, czy jest w
tym co� interesuj�cego, wy��cznie na wszelki wypadek, Janeczka uchyli�a swoje
drzwi i popatrzy�a ku g�rze. Niczego nie zobaczy�a, ale za to wycie w�a�nie
umilk�o i g�os z g�ry zabrzmia� pot�nie i wyra�nie.
-Won od tego wozu!!! - dar� si� jaki� osobnik. - Z�odzieje!!! Ludzie, on. to
kradnie!! Won, ty palancie, bo b�d� strzela�!!! Cz�owiek w samochodzie nie
zwraca� na krzyki �adnej uwagi. Zapali� silnik i zacz�� si� wycofywa� z
parkingu. Janeczka zostawi�a wszystkie swoje rzeczy w przedsionku, wysz�a,
oddali�a si� o kilkana�cie krok�w i z tej odleg�o�ci spojrza�a na budynek. W
otwartych drzwiach balkonowych na czwartym pi�trze miota� si� facet ze s�uchawk�
telefoniczn� przy uchu, wygra�aj�c pi�ci� w kierunku odje�d�aj�cego samochodu.
Nie zni�a� g�osu i mo�na by�o doskonale us�ysze�, �e zawiadamia policj� o fakcie
kradzie�y. - Odje�d�a, �cierwo, jeszcze go widz�! Panie, ja jestem na czwartym
pi�trze! Golf, granatowy, numer rejestracyjny... Kradziony samoch�d wycofa� si�
spomi�dzy innych woz�w i zacz�� skr�ca�, bo ulica nie mia�a przelotu. Osobnik na
czwartym pi�trze rzuci� s�uchawk� i znik� z drzwi balkonowych. Janeczka z uwag�
przyjrza�a si� kierowcy, okre�lanemu mianem z�odzieja. Przez chwil� pada�o na
niego �wiat�o z jednego parterowego okna, wida� go by�o wyra�nie i postara�a si�
na wszelki wypadek zapami�ta� jego profil. Nast�pnie wr�ci�a do przedsionka i
po�piesznie pozbiera�a porozrzucane przedmioty z pi�rnika, co przysz�o jej o
tyle �atwo, �e na klatce schodowej zap�on�o �wiat�o. Przez wewn�trzne drzwi,
r�wnie� oszklone, ujrza�a owego osobnika z balkonu, jak pokonywa� ostatnie
stopnie schod�w, zje�d�aj�c z nich na obcasach i chwytaj�c za por�cz, bo
odrzuca�a go si�a od�rodkowa. Wypad� z budynku jak szaleniec, w og�le jej nie
zauwa�ywszy. Janeczka porwa�a torb� i tornister i wybieg�a za nim. Granatowy
Golf dociera� ju� do ko�ca ulicy. Mamrocz�c pod nosem r�ne niezbyt eleganckie
wyrazy, osobnik z g�ry run�� do ma�ego fiata, zaparkowanego tu� obok pustego
miejsca po Golfie, wyprysn�� nim do ty�u, zawr�ci� i pogna� za ukradzionym
samochodem. -Ma�ym fiatem pojecha� gania� volkswagena? - zdumia� si� Pawe�ek,
kiedy w trzy kwadranse p�niej siostra z�o�y�a mu relacj� z wydarze�. -
Zwariowa�, czy co? - No owszem - przyzna�a Janeczka. - Wygl�da�, jakby
zwariowa�. Ale wcale mu si� nie dziwi�, ten jego samoch�d by� chyba zupe�nie
nowy. -I jak si� w�ama�? Widzia�a�?
- Wcale si� nie w�ama�. Otworzy� drzwiczki zwyczajnie, kluczykami. I te kluczyki
potem wetkn�� gdzie trzeba i odjecha�. Tylko z alarmem mia� k�opoty, wy�o mu tak
d�ugo, �e a� mnie zdenerwowa�. Pawe�ek z niedowierzaniem przygl�da� si�
siostrze.
- Co� chyba musia�a� przeoczy�. Sk�d niby mia� te kluczyki? Najpierw mu ukrad�
kluczyki, a potem samoch�d? - Uwa�am, �e to mo�liwe. Albo sobie dorobi�. Ciekawa
jestem, czy go dogoni�. - Mowy nie ma, ale te� jestem ciekaw. I co mu zrobi�,
je�li go dopad�. Ty tam jeszcze b�dziesz? - No pewnie, �e b�d�, Beata mieszka o
cztery domy dalej.
- To spr�buj si� dowiedzie�. Rozejrzyj si� w og�le, czy ten Golf tam wr�ci�.
Numer pami�tasz? - Pami�tam. Zapisa�am sobie w autobusie. Ale je�li ten z�odziej
ma troch� oleju w g�owie... - to pewnie, zmieni� od razu. Ale gdyby wr�ci� do
w�a�ciciela, numer b�dzie mia� ten sam. - I z�odzieja pami�tam. ByU �redniego
wzrostu, �rednio gruby, na g�owie mia� du�o czarnych w�os�w, chyba kr�conych, i
z profilu potrafi� go rozpozna�. Z frontu nie, bo jak go zobaczy�am, ju�
zaczyna� wsiada� i g�b� mia� w �rodku. - To sk�d wiesz, �e si� nie w�ama�, tylko
otworzy� kluczykami? - Tak wygl�da�o. Wyjrza�am prawie od razu, jak tylko
zacz�o wy� i ju� sobie otwiera...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin