Rozdział 15.doc

(665 KB) Pobierz
,, Crazy six’’

Rozdział 15

Piosenka do rozdziału; Verba – Czasem miłość

 

 

Poświata księżyca oświetla dolinę

Ciemności pochłaniają smutku krainę

Tu serca zaklęte miłością niespełnioną

Zamierają otoczone cierpienia osłoną

Przez lasy wędrują zagubione dusze

Nie mogąc zasnąć przeżywają katusze

Błąkają się ciągle szukając zbawienia

Kroczą niezmiennie śladami przeznaczenia

Księżyc wędruje własnymi ścieżkami

Lecz w miejsca nieodkryte i zapomniane

Światło nadchodzi ciemnością owiane

I tam są cierpienia i bólu owoce

Tam trwają splamione krwią noce

Kraina smutku bezwzględna cały czas

Uśpiona bądź ukryta tkwi w każdym z nas…

 

 

___________________________________________________

 

 

-Nasza bajka się skończyła! Czas zapomnieć i wrócić do rzeczywistości! Przepraszam.- Wyplątała się z moich ramion i wybiegła. Zostawiła mnie…. Odeszła. Mój świat się zawalił. Gdy odwracałem się w stronę schodów, aby zamknąć się we własnych pokoju, Alice opadła na kanapę wypowiadając ostatnie zdanie i zaczęła płakać.

-To niemożliwe.- Ja też nie chciałem w to wierzyć, ale ona odeszła, zostawiła mnie, nas wszystkim, nawet nie powiedziała, dlaczego. Kiedy znalazłem się już u siebie, zamknąłem drzwi i opadłem bezsilnie plecami na łóżko. Zaczęło mnie coś kłuć, więc podniosłem się a moim oczom ukazało się małe pudełeczko, dokładnie takie samo, jakie podarowałem Belli z łańcuszkiem. Sięgnąłem po nie szybko i otworzyłem a moim oczom ukazał się dokładnie ten sam łańcuszek z literą „E”, co dałem Belli. Po prostu go zdjęła i oddała! Dlaczego? Co takiego się wydarzyło, ze musiała odejść.?

Tak bardzo chciałbym, aby okazał się to tylko sen, abym obudził się teraz i okazało się, ze moje słoneczko cały czas leży koło mnie. Zacisnąłem powieki, ponieważ czułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Nie chciałem dać im spłynąć. Wstałem z łóżka a następnie chwyciłem gitarę i zeszyt do nut. Usiadłem wygodnie przy dużym oknie, otworzyłem zeszyt i zacząłem grać.

 

Kiedy patrzę na ciebie widzę przebaczenie

                            Widzę prawdę

                            Kochasz mnie za to, kim jestem

                            Jak gwiazdy trzymane przez księżyc do którego należą

                            I wiem, że nie jestem sam

                            Zjawiasz się jak marzenie

                            Jak linia naukowych kolorów, które przysłaniają mnie

                            Potrzebuje każdego oddechu

                            I nie wiesz, jaka jesteś piękny

                            Wszyscy potrzebują inspiracji

                            Wszyscy potrzebują śpiewu

                            Piękna melodia w samotną noc

 

Spojrzałem po ostatnim wersie w niebo i już wiedziałem, co musze zrobić. Czułem potrzebę, aby do niej napisać. Nie ważne, ze pewnie nie odpisze mi, ale przynajmniej przeczyta. Wstałem szybko i chwyciłem z biurka laptopa a następnie usiadłem razem z nim na łóżku.

Gdy tylko się włączył, od razu wszedłem na pocztę i kliknąłem na utwórz nowa wiadomość.

 

Słoneczko, chyba powinienem napisać Bello.

Bells ja…, kocham cię. I nigdy nic tego nie zmieni. Bez Ciebie nic nie jest takie samo. Opiekuj się moim sercem, –bo zabrałaś je razem ze sobą.             

Kochający, na zawsze Twój Edward

 

Gdy tylko pojawił się napis „wiadomość została wysłana”, wyszedłem z tej strony a kliknąłem na plik z naszymi piosenkami. Otworzyłem na pierwszy utwór a z głośników popłynęła melodia gitary a po chwili ona, moje słoneczko zaczęła śpiewać. Jej głos był taki delikatny, piękny….

Dlaczego mnie zostawiła? Czemu musiała wyjechać? Nie chciała być ze mną? Gdyby mi to powiedziała to bym się dostosował, ale nie musiała od razu wyjeżdżać. Nawet nie powiedziała gdzie. Może to moja wina? Powinienem zwrócić uwagę Tanyi, zamiast tego ja po prostu ją ignorowałem. Podobno każdemu życie musi dać w kość, ale czemu akurat ja?. Gdy ona odeszła… świat dla mnie stracił swoją wartość. Wybrała inną drogę. Drogę beze mnie. Może nie była szczęśliwa? Ale mogła, chociaż powiedzieć, dokąd wyjeżdża. Moje rozmyślania przerwało walenie do drzwi a po chwili do pokoju wparowała cała reszta. Emmet wygodnie rozsiadł się na moim krześle, Jasper stanął przy oknie a dziewczyny usiadły obok mnie.

-Jak się trzymasz?- Wiedziałem, ze prędzej czy później padnie to pytanie. Co ja im miałem odpowiedzieć?! Przecież nie mogłem pokazać jak bardzo cierpię. Na szczęście nie musiałem nic mówić, bo Alice razem z Rose zaczęły mnie przytulać i jednocześnie płakać. Starałem się je jakoś pocieszyć, ale w ogóle mi to nie wychodziło.! Jak mogłem je pocieszyć skoro sam tego potrzebowałem?! Po około 10 minutach takiego siedzenia dziewczyny zaczęły ziewać ze zmęczenia, więc Em i Jazz chwycili je na ręce i wyszli z nimi życząc mi dobrej nocy. Jakby mogła taka być.

Postanowiłem, choć na chwile przestać o tym myśleć i poszedłem pod prysznic. Po około 15 minutach leżałem już w swoim łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

 

Stałem na środku polany. Pięknej polany. Trawa była zielona, na około rosły kolorowe kwiaty i słońce grzało. Z oddali zauważyłem jakąś kobietę i dziecko podchodzące do mnie. Była coraz bliżej a ja ją widziałem coraz wyraźniej. Byłą to …Bella. Szła trzymając za rączkę dziewczynkę, która wyglądała na dwa latka. Dziewczynka była piękna. Miała rudawobrązowe długie do połowy pleców włoski, czekoladowe oczka, pełne malinowe usteczka, rysy twarzy delikatne. Byłą bardzo podobna do Belli i do…do…mnie. Bella i jak zarówno Ja oboje mieliśmy obrączki na palcach… Słowo, które wypowiedziała, kiedy mnie ujrzała zmroziło mnie

-Tata! – Dziewczynka rzuciła mi się w ramiona i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk. Bella powoli podeszła do Nas. Puściłem dziewczynkę, która zaczęła zbierać kwiaty.

-Edwardzie… - Pip! Pip! Pip! Obudziłem się cały spocony… Może właśnie widziałem mnie i Bellę za kilka lat? Będziemy mieć dziecko? Tak będzie wyglądała nasza przyszłość? Miliony pytań i żadnej odpowiedzi. Niechętnie zwlokłem się z łóżka, bo wiedziałem, że musze iść do szkoły. Po około 25 minutach byłem już gotowy do zejścia na dół. Kiedy wszedłem do jadalni, okazało się, ze wszyscy już tam siedzą, gdy zająłem swoje miejsce, spojrzałem w bok. To miejsce było puste, wcześniej siedziała tam Bella. Obrazy same napłynęły mi do głowy. Nasze pierwsze wspólne śniadanie, kiedy śmiała się z Emmeta i wiele innych.

-Więc jak?- Nie wiedziałem, o co chodzi a czułem, że wymagają ode mnie odpowiedzi.

-Co?- Rose tylko westchnęła, ale powtórzyła pytanie.

-Jedziemy jednym samochodem?- Kiwnąłem tylko głową i usłyszałem westchnienie Jaspera.

-Jak dawniej.- Po tym podsumowaniu, każdy wstał ze swojego miejsca i ruszył do garażu. Do szkoły jechaliśmy moim volvo, więc i ja prowadziłem. Gdy tylko włączyłem silnik przypomniała mi się nasza ostatnia wspólna droga do szkoły. Jak ją pocałowałem i jak powiedziała, ze mnie kocha…. STOP!! Musiałem przestać, choć na chwilę o tym myśleć, bo jadę do szkoły a tam musze jakoś funkcjonować. Aby zagłuszyć myśli włączyłem radio a z niego popłynęła piękna piosenka Verby- „Czasem miłość”. Ta piosenka zdołowała mnie jeszcze bardziej, ale przynajmniej nie myślałem już o niej. Zaparkowałem samochód na swoim stałym miejscy i gdy tylko wysiadłem cos a raczej ktoś uwiesił się na mojej szyi. Spojrzałem na tą osobę i oczywiście była to Tanya, bo któżby inny!

-Co jest Eddy? Przecież teraz może być tak jak dawniej.- Powiedziała do mnie z uśmiechem i chyba chciała mnie pocałować, ale sam nie wiem, bo od razu odskoczyłem od niej. Tak jak dawniej…. Tylko, ze ja nie chcę tego! Odwróciłem się szybko i nic nie mówiąc do reszty poszedłem na pierwszą lekcję.

Lekcje mijały mi niemiłosiernie wolno. Jak na złość każdy nauczyciel dzisiaj nudził i moje myśli hasały sobie wolno i nie trudno się domyślić do kogo wracały. Wszystko mi ją przypominało. Moje myśli przerwał dzwonek! Nareszcie! Na stołówkę doszedłem nawet szynki i gdy tylko przekroczyłem próg dostrzegłem cały zespół przy naszym stoliku. Podszedłem do nich i ujrzałem widok, którego nie chciałem zobaczyć. Nikt się nie odzywał, każdy był pogrążony we własnych myślach. Spojrzałem na każdego i zdałem sobie sprawę, że każdy z nas ją kochał na swój własny sposób. Alice i Rose widziały w niej najlepszą przyjaciółkę i siostrę. Jasper młodsza siostrzyczkę, którą trzeba obserwować, bo jest czasami niezdarą. Emmet on widział w niej bardziej od całej reszty młodszą siostrę. Był z nią zawsze, kiedy tego potrzebowała i nie zdziwiłbym się gdyby teraz też wiedział coś, czego my nie wiemy. Jest za bardzo spokojny, ale nie chce nalegać. A ja? Widziałem w niej i dalej widzę miłość swojego życia, o której tak szybko nie zapomnę.

 

Nawet nie wiem, kiedy i jak minęły te dwie ostatnie lekcje. Wracałem do domu jak w transie i kiedy chciałem już wchodzić do siebie po schodach usłyszałem głos Carlisla.

-Edward, zostań na chwilę. Chciałbym z wami porozmawiać.- Skierowałem się do całej reszty i usiadłem obok Esme na kanapie.

-Więc, co to za sprawa?- Jak zwykle konkretna Rose.

-Już mówię. Bella odeszła od nas i od zespołu, więc zacząłem szukać nowej wokalistki. Już nawet jedną znalazłem, nazywa się Alex i na pewno ją polubicie.- Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja już miałem dość.

-I co? Od razu jak Bella wyjechała to zacząłeś szukać kogoś na jej miejsce? Myślisz, ze ktoś może ją zastąpić? Po jednym dniu chcesz już kogoś nowego a może ona wróci! Jak widać zapomniałeś o niej tak szybko, ale ja nie, więc odchodzę z zespołu!- Właśnie opuszczałem salon, kiedy usłyszałem głos Emmeta.

-Ja też odchodzę! Ona wróci! Ja w to wierzę. Ed poczekaj!- Myślałem, że to już koniec, ale jak widać się myliłem.

-Ja też odchodzę!

-Ja też!

-I ja!- Całe moje rodzeństwo razem ze mną opuściło salon. Emmet i Rose weszli do siebie, Alice i Jasper tak samo, natomiast ja wszedłem do pokoju naprzeciwko. Gdy tylko przekroczyłem próg poczułem ten jej zapach. Taki słodki…. Podszedłem niepewnie do łóżka i położyłem się na nim. Teraz dopiero dopadła mnie fala wspomnień.

 

Siedziałem właśnie z Rose i patrzyłem jak moja ukochana obrabia zdjęcia z Bellą. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć, ale nie mogłem. W ogóle jak mogłem być takim baranem i puścić Bellę! Przecież jej grozi niebezpieczeństwo. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i to była ona! Wyszedłem szybko na balkon, zamknąłem za sobą drzwi i odebrałem.

-Halo?

-Hej Misiek.- Jej głos był taki smutny, czyli jej też jest ciężko, chciała coś jeszcze chyba powiedzieć, ale jej nie dałem.

-Bells! Jak dobrze, że dzwonisz. Zaczynałem się o Ciebie martwić.

-Co tam u Was?

-A, więc Carlisl zaczął szukać kogoś nowego na Twoje miejsce, ale jako pierwszy sprzeciwił się Edward, powiedział, ze nie będzie grał ani pisał piosenek, dla niego skoro tak szybko zapomniał o Tobie. Zaraz za nim ja zrezygnowałem i cała reszta. Płyta…. Została chwilowo zawieszona, ale Esme wpadła na pomysł, aby wydać ten album jako coś, co na zawsze będzie w naszych sercach jako wspomnienie Ciebie. Alice i Jasper zamykają się często w swoim pokoju i po prostu milczą. Rose… martwi się o Ciebie, powtarza mi w kółko, ze chciałaby tylko Cię usłyszeć. Płacze, ze nie musisz wracać, tylko żebyś się do niej odezwała. Bells, proszę.- Nie powinienem na niej tego wymuszać, ale tak bardzo chciałem, aby Rose przestała płakać.

-Pomyślę Em, ale w sumie Rose nigdy nie zadawała zbędnych pytań, więc mogę chyba zadzwonić. A co z….?- Nie musiała dokańczać, bo dobrze wiedziałem, o kogo jej chodzi.

-Dziękuję. Będzie mi dużo łatwiej, jeśli chociaż Rose będzie spokojniejsza. A co do Edwarda…. Je, chodzi do szkoły, śpi, ale nic więcej wszystko robi, bo musi. Wieczorami siedzi na parapecie i myśli o Tobie. Widać, ze jest mu ciężko.

-Em, boję się.

-Czego?

-Boję się, że on coś zrobi Mary. O siebie się nie boję.- Czy ona jest normalna.?

-A właśnie o siebie powinnaś! Jak nie patrzeć to on Ciebie chce zgwałcić.

-Em, będę kończyć. A co porabia Rose? Jest sama?

-Dziękuję!- Byłem taki szczęśliwy.

-Zadzwonię do niej, ale nic jej nie powiem. Pa Em.

-Pa mała i pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć.

-Dzięki.- Oboje zakończyliśmy połączenie a ja wróciłem do pokoju. Rose spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, więc podszedłem tylko do niej i dałem jej buziaka w czoło a następnie rozsiadłem się wygodnie na łóżku.

 

Nie wiem ile czasu tak leżałem, ale w końcu wstałem i poszedłem do siebie. Od razu po wejściu włączyłem wieżę z naszymi wspólnymi piosenkami. Moja samotność długo nie trwała, bo ktoś zapukał nagle do drzwi.

-Proszę!- Okazało się, ze była to Esme. Usiadłem na łóżku i czekałem na jej ruch. Esme usiadła obok mnie i zaczęła.

- Uczucia się pojawiają i znikają. Ludzi należy oceniać po tym, co robią, bo w końcu określa ich właśnie postępowanie.- Gdy skończyła przytuliła mnie do siebie i dobrze wiedziałem, że chciała mnie pocieszyć.

- Ludzie przychodzą i odchodzą...Pojawiają się i znikają z twojego życia prawie tak jak bohaterowie ulubionej książki. Kiedy ją w końcu zamykasz, postacie opowiedziały swoją historię i zaczynasz czytać nową książkę z całkiem nowymi bohaterami i ich perypetiami. I po jakimś czasie koncentrujesz się na nich, a nie na tych z przeszłości.- To był Carlisl i trzeba mu przyznać, nie skłamał, bo tak właśnie jest w życiu. Spojrzałem na niego obojętnym wzrokiem.

-Mogę wejść?- Kiwnąłem tylko głową na znak zgody -Edwardzie nie o to mi chodziło. Wiedziałem, jaki ważny był dla ciebie zespół i myślałem, że będziesz chciał szukać nowej wokalistki. Ale źle myślałem. Przepraszam synu.- Nic mu nie odpowiedziałem, bo nie wiedziałem, co mogę powiedzieć, więc po prostu wstałem i uściskałem się z nim po męsku. Rozmawialiśmy tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu Esme stwierdziła, ze jest już późno i poszli do siebie. Szybko poszedłem pod prysznic a następnie położyłem się do łóżka i chciałem śnić tylko o mojej piękności.

 

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.. Hm…, co tu jeszcze…Ach tak. Jeśli będzie mało komentarzy tak jak pod ostatnim to założę hasło. Proszę was przynajmniej te 45 komentarzy… 2 minuty was nie zbawią…

Nie wiem, kiedy ukaże się kolejny rozdział, ale wiem, że będzie z perspektywy Bells. Pozdrawiam cieplutkoJ

                                          Julcia19998 – Niki

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin