Morganville 5 rozdział 9.doc

(144 KB) Pobierz

9

 

              Fabryka opon znajdowała się blisko starego szpitala, na wspomnienie, którego Claire przechodziły dreszcze, zbyt dobrze pamiętała opuszczony budynek, w którym omal z Shane nie zginęli, i teraz znów miała takie wrażenie.

              Gdy Shane skręcił w ulice, doznała lekkiego szoku widząc ze gmach nadal stoi.

-              Czy nie mieli zrównać tego miejsca z ziemia – miejsce było przeznaczone do rozbiórki i na Boga, jeśli jakiekolwiek miejsce tego potrzebowało to było to.

-              Słyszałem ze to wstrzymali – powiedział Shane, wcale nie wydawał się z tego powodu szczęśliwszy niż Claire – Jakiś zabytek historyczny. Ktokolwiek to zgłosił, mogę się założyć ze nie był tam w środku i nie wałczył o Zycie.

              Claire gapiła się w okno. Z jej strony było widać monstrualny budynek szpitala.. Roztrzaskane kamienie i przekrzywione kolumny sprawiały wrażenie dramatyczne jak jedna z ulubionych gier Shana w zabijanie zombie. – Nie ukrywaj się tam – szepnęła – proszę, nie ukrywaj się tam.

Ponieważ, jeśli Eve i Myrnin schronili się tam, nie była pewna, czy będzie wystarczająco odważna by pójść ich tam szukać.

 

-              Jest fabryka – powiedziała Hannah i kiwnęła Glowa na druga stronę ulicy.

Claire nie zwróciła na nią uwagi, kiedy ostatnio tu była – zaabsorbowana w całości na tym żeby przeżyć, – ale był tam, cztero piętrowy budynek w wyblakłym brązowym kolorze, który był modny w latach sześćdziesiątych. Nawet szybyte, które nie były powybijane – tez były pomalowane. Budynek był prosty, duzy i bryłowaty, nie było w nim nic specjalnego oprócz rozmiarówzajmował terem trzech domów, większość okien był zabetonowana.

Palce zaczęły jej drętwieć od ściskania telefonu komórkowego. Wzięła głęboki oddech i otworzyła go , jeszcze raz spróbowała zadzwonić do Richarda Morrell’a. Nic. Znowu nie było sygnału. Siec włączała się wyłączała jak jo-jo. Sygnał krótkofalówek był słaby, ale i tak próbowała. Otrzymała jakoś odpowiedz, ale była zniekształcona przez zakłócenie. Podała swoja pozycje, w nadziei ze ktoś będzie w stanie to zrozumieć pomimo zakłócę.

 

Monika pierwszy raz wyraźnie poczuła ze cos się dzieje. Oparła dłoń o szybę – Proszę pomóż mi – powiedziała. Ale nawet, gdy Claie chwyciła za klamkę by otworzyć drzwiczki, cofnęła się, obróciła i uciekła utykając.

Claire szybko prześlizgnęła się na siedzenie kierowcy. Shane zostawił kluczyki w stacyjce. Przekręciła je i wrzuciła bieg, dala za dużo gazu i o mało nie zahaczyła o krawężnik zanim udało jej się wyprostować kola. Szybko dotarła do Moniki. Minęła ja i zatrzymała się z piskiem opon, wyciągnęła do niej rękę przez otwarte drzwi od strony pasażera – Wsiadaj – krzyknęła.

Monika wskoczyła i zatrząsnęła za sobą drzwi. Claire natychmiast wcisnęła gaz i nagle cos uderzyło w tył samochodu – cos jak cegła, a po kilku sekundach upadały mniejsze kamienie. Claire gwałtownie skręciła kierownica, wyprostowała koła i postarała się ruszyć płynnie. Serce jej łomotało a trzymając kierownice czuła ze pocą jej się dłonie.

-              Wszystko w porządku?

Monika dyszała i spojrzała z oburzeniem na Calire. – Nie,oczywiście ze nie: warknęła i starała się przygładzić włosy trzęsącymi dłońmi – Niewiarygodne, jakie głupie pytanie. Domyślam się nie powinnam się spodziewać niczego innego od kogoś takiego jak ty. Chociaż

Claire zatrzymała gwałtownie samochód i wytrzeszczyła ocz. Monika zamknęła się

-              Wiec teraz będzie tak – powiedziała Claire – dla odmiany będziesz zachowywać się jak człowiek, albo zostawię cie tu sama.

Monika spojrzała za nią – Oni nadchodzą!

-              Tak, nadchodzą. Wiec rozumiemy się?

-              W porządku, w porządku, tak. Świetnie, cokolwiek – Monika patrzyła wyraźnie przerażona na zbliżający się tłum. Więcej kamieni zaczęło spadać, a jeden uderzył w tylna szybę tak mocno ze, Claire podskoczyła

-              Zabierz mnie stad. Proszę!

-              Trzymaj się , nie jestem za dobrym kierowca.

Samochód Eve był duzy i ciężki i miał swój własny rozum, Claire zajęło trochę czasu na dostosowanie fotela by dosięgnąć bez problemów pedałów. Jedyna dobra rzecz w jej sposobie kierowania było szybkie oddalanie się od nadchodzącego tłumu. Zachaczyła o krawężnik tylko dwa razy i raz ja troszkę zarzuciło jej tył. Ale Claire zaczęła spokojnie oddychać, co pomogło w prowadzenie, i skręciła w prawo. Ta cześć miasta wydawała się pusta, wiec pojechała dalej, zanim znowu zjawi się tłum fanów Moniki. Od strony pasażera ukazał się ogromny budynek fabryki opon – wydawało się ze ciągnie się bez końca kilometrami cegieł i ślepych okien. Claire zatrzymała samochód po drugiej stronie ulicy, przed pustym zardzewiałym kompleksem magazynów.

-              Chodz – powiedziała

-              Co? – Monika patrzyła z ogromnym szokiem jak wysiada i zabiera kluczyki, – Dokąd idziesz? Musimy stad uciekać! Oni chcieli mnie zabić!

-              Prawdopodobnie nadal chcą – powiedziała Claire – wiec powinnaś natychmiast wysiąść z samochodu, chyba ze chcesz tu na nich poczekać.

Monika powiedziała cos, czego Claire udawała ze nie słyszy – to nie było nic miłegokulejąc wysiadła z samochodu. Claire zamknęła go, miała nadzieje ze nie będą musiały walczyć, ale tamten tłum wyglądał na dość pobudzony, a fakt ze była tam Monika mógł wystarczyć by rozpętać zamieszki. Claire poprowadziła je w przeciwnym kierunku, wzdłuż ogrodzenia fabryki. Była tam dziura w płocie koło jednego z budynków, wiekowy otwór schowany za gąszczem chwastów. Przecisnęła się i przetrzymała drut na boku dla Moniki.

-              Idziesz? – Zapytała, gdy Monika zawahała się, – Ponieważ wiesz, co? Tak naprawdę to az tak mi na tym nie zależy. Chciałam żebyś wiedziała.

Monika przeszła nic nie odpowiadając. Ogrodzenie odskoczyło powrotem na miejsce, nie zostawiając za sobą żadnych śladów, chyba ze ktoś szukałby wyjścia.

              Fabryka rzucała ogromny cień no porośnięty chwastami parking. Nadal było tam kilka zardzewiałych ciężarówek. Claire używała ich jako kryjówek podczas przebiegania przez parking, ponieważ zbliżały się do głównego budynku, ale miała nadzieje za tłum był wystarczająco daleko by nie zauważyli, w którym kierunku zmierzały. Wydawało się ze Monika zrozumiała to bez tłumaczenia, biegła dokładnie tak samo. Claire przypuszczała ze ucieczka przed śmiercią z rak tłumu upokorzyła ja trochę. Być może.

-              Zaczekaj – powiedziała Monika, ponieważ Claire przygotowywała się do zajrzenia przez rozbite okno w fabryce, – Co ty robisz?

-              Szukam moich przyjaciół – powiedziała – Sa w środku

-              Co? Ja tam nie wejdę – powiedziała Monika i starała się wyglądać na stanowcza. Może byłoby to bardziej efektowne gdyby nie była taka wycieńczona i spocona.

-              Zmierzałam do ratusza, ale te ofiary losu stanęły mi na drodze. Pocięli mi opony. Musze dostać się doi moich rodziców – powiedziała to tak, jakby oczekiwała ze Claire zasalutuje i podskoczy jak żaba. Claire tylko podniosła brwi

-              Lepiej zacznij iść. Tak myślę, ze to kawał drogi.

-              Ale, ale… - Claire nie czekała na odpowiedz, odwróciła się i podskoczyła. Okno otworzyło się na oścież, w środku było ciemno jak tylko daleko mogła zobaczyć, ale przynajmniej można było wejść. Podciągnęła się na ramie i przerzuciła nogi do środka

-              Poczeka – Monika wciskała się za nią – Nie możesz mnie tam zostawić. Widziałaś tych głupków, tam.

-              Widziałam

-              Och, sprawia ci to przyjemność – prawda?

-              Cos w tym rodzaju - Claire wskoczyła do środka budynku. Jej buty klapnęły o podłego. Była pusta z wyjątkiem warstw brudu, poza tym niezaśmiecona jak tylko mogła daleko zobaczyć przez przenikające światło, które było bardzo daleko.

 

-              Idziesz? – Monika gapiła się na nią i kipiała ze wściekłości. Claire uśmiechnęła się do niej i zaczęła iść w ciemności. Monika przeklinając pod nosem wskoczyła do środka.

-              Nie jestem złym człowiekiem – jęknęła Monika.

              Claire miała nadzieje ze znajdzie jakąś kantówkę, bo moc ja huknąć, ale chociaż było tam pełno gruzu nie wydawało się ze znajdzie drewniana deskę. Były jednaj Jakieś małe metalowe rurki. Mogłaby użyć jednej z nich.

Tylko ze tak naprawdę to ona nie chciała nikogo bić. Claire uważała to za skazę charakteru, czy cos w tym rodzaju.

-              Tak, jesteś naprawdę złym człowiekiem – powiedziała Monice i uchyliła się przed Nisko wisząca pętlą drutu, który zauważyła, zupełnie jak w horrorze, cos w rodzaju tych rzeczy, które owijają ci się wokół twojej szyi i podciągają do góry by odejść na tamten świat przed psychicznym zabójcą. Mówiąc o tym to cale miejsce zostało urządzone jak w wizjach psychicznego zabójcy, od przerażającej ciemności rozciągającej się ponad głowami do brylowatych kształtów wyposażenia pokrytych rdza i porozrzucanych rupieci. Obraz rozpryśniętej farby – od stylu Early Tagger do znaku gangu błyszczącego w przypadkowych snopach światła. Jakiś szczególnie nieprzyjemny artysta zrobił ogromna, przerażającą twarz klauna, z oknami dla oczu i ogromnymi otwartymi drzwiami dla ust.

„tak, naprawdę nie chce tam wchodzić” pomyślała Claire, chociaż droga szła tamtędy i prawdopodobnie będzie musiała.

-              Dlaczego tak mówisz?

-              Mowie, co? – Claire spytała z roztargnieniem.

Nasłuchiwała jakichkolwiek dźwięków lub ruchów, – ale to miejsce było ogromne – tak jak ostrzegała Hannah.

-              Co sprawia ze czujesz się ważniejsza? Spójrz nic nas nie łączy? Poważnie, jestem zajęta.

-              Shhh – to było po to by ubiec Monikę przed wyrzuceniem z siebie długiej lini obronnej jej charakteru. Claire przecisnęła się przez barykadę nagromadzonych pudeł i metalu, do kolejnego snopa światła, które nadchodziło z rozbitego okna. Obrazek klauna sprawił jakby im się przyglądał, co było bardzo straszne. Stara się nie przyglądać z bliska temu, co znajdowało się na podłodze. Cześć tego to była padlina zwierzęca, ptaki oraz rzeczy, które dostały się do środka i bardzo długo umierały. Było trochę starych puszek, plastikowych opakowań i wszelkiego rodzaju rupiecie porzucone przez odważniejsze dzieciaki, które szukały tu kryjówki. Nawet nie mogła sobie wyobrazić ze ktoś tu mógł ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin