Brückner Aleksander - Starożytna Litwa.pdf

(516 KB) Pobierz
Brückner Aleksander - Starozytn
I
WSTĘP
Starożytność szczepu. Związki z Finami. Dzieje pierwotne. Wiadomości
starożytnych i wczesnego średniowiecza.
Rozprawy o dawnej Litwie zagaja się stereotypowym frazesem, jakoby
Litwini byli jednym z najstarszych ludów europejskich, chociaż dobrze wiadomo, że
w Europie poszli oni razem ze Słowianami, Niemcami, Italami i Grekami z jednego
pnia i rodu, że więc ani są starsi, ani młodsi od innych. O względnym. wieku narodów
rozstrzyga chyba kolejne ich występowanie w dziejach ludzkości europejskiej, a w
takim razie Litwini będą bodaj najmłodszymi. Starożytność znowu języka
litewskiego, na którą się wszyscy zawsze powołują, raczej pozorna i przypadkowa niż
rzeczywista, góruje w zachowaniu niektórych dyftongów: au, oi, i końcowego s, jakie
posiadają łacina lub greka; poza tą cechą byle narzecze słowiańskie jest niemal
równie „stare" jak i litewszczyzna, a nieraz starsze (np. w czasowaniu).
Niezaprzeczona starożytność Litwy zasadza się na czymś innym, czym się
ludy słowiańskie, germańskie i romańskie wyjątkowo szczycić mogą: na
nieprzerwanym przebywaniu na jednej i tej samej ziemi przez lat co najmniej dwa
tysiące. Już bowiem za czasów Aleksandra Macedończyka siedział Litwin tam, gdzie
i dziś, nad Niemnem i Dźwiną, dotykając Bałtyku i Wisły, na pasie niemi, może nieco
dłuższym, lecz za to chyba nieco węższym niż późniejszy obszar Litewszczyzny; pas
ten przedzielał Słowian i Finów zachodnich.
Gdy Litwa, zerwawszy spójnię etnograficzną i geograficzną, w jakiej
przedtem ze Słowianami zostawała przez wieki, szerząc się ku północnemu
zachodowi, pas ów zajęła, zetknęła się ściślej z Finami i tak się z nimi spoufaliła, że
możemy niemal rozróżniać nową, litufińską dobę w jej dziejach; łączność zaś ze
Słowianami, podstawa owej pierwszej litusłowiańskiej doby, porwała się do szczętu
na wieki: puszcze i moczary nad górnymi biegami Niemna, Berezyny i Dźwiny
odosobniły Litwę; stosunki nawiązały się znowu dopiero w jakie tysiąc pięćset lat
później, na całkiem zmienionych podstawach.
Lecz cóż uprawnia nas do takiej właśnie konstrukcji dziejów pierwotnych,
zasuniętych w najgłębszą pomrokę?
Niegdyś trafiał wymysł, dokąd ani pamięć podań, ani źródła historii nie
sięgały. W wiekach średnich kronikarz-bakałarz, nasz mistrz Wincenty (Kadłubek)
czy Sakso (Duńczyk), uzupełniał dzieje narodowe bajkami podkądzielnyma, wstawiał
w nie byle nazwiska i daty, pozbawiał romanse o żelaznym wilku bodaj poetyckiej
prawdy, łamał i psuł je w sztucznym układzie, łatał wreszcie listami, choćby z
przybocznej kancelarii Aleksandra Wielkiego; tak powstały pierwotne dzieje Polski,
Danii, Brytanii i inne.
W XV i XVI wieku, gdy o Litwie mówić zaczęto, ceremoniowano się z
prawdą jeszcze mniej; historycy Rzeczypospolitej Babińskiej a, jak Stella i Grunau,
Stryjkowski i Sarnicki, wydawali dowolnie ukute bajki lub mrzonki błędnej fantazji
za prawdę, cytowali na chybił trafił źródła starożytne, tłumaczyli nazwy miejsc,
ludów, osób, każdy po swojemu; dowodzili z największą pretensją wszystkiego,
czego się ich próżności i łatwowierności zachciewało; głosy trzeźwiejsze odzywały
się rzadko i rychło je zagłuszano. Dopiero od połowy osiemnastego wieku zaczęto
uprzątać przeszkody, nagromadzone na drodze do prawdy, albo raczej do
prawdopodobieństwa; dopiero w naszym wieku ustalono metodę, rzucono pewniejsze
podstawy, zdobyto wreszcie nowe środki wiedzy.
 
Dzisiaj uśmiechamy się już wobec naiwnej i zarozumiałej erudycji,
dowodzącej niegdyś w pocie czoła, że Adam i Ewa po słowiańsku rozmawiali lub że
raj biblijny znajdował się w pruskiej Samii, albo że pruskie Chełmno to - Gelonos,
zburzone na wyprawie scytyjskiej Dariusza. Nie wadzi jednak przypomnieć, że
dawne błędy zawsze się wznawiają, że i dziś, z taką samą powagą i pretensją jak w
wieku XVII Pretoriusz, np. nazwy trackie i geckie z litewska tłumaczą. Litwinów
bezpośrednio z Trakami, Getarni i Azją Mniejszą łączą. Duch śp. ks. Dębołęckiego i
historyków babińskich nie ulotnił się jeszcze z badań dziejów pierwotnych, lecz
przerzedziły się znacznie szeregi łatwowiernych adeptów i ułatwiono krytyce
uprzątanie podobnych błędów.
Lingwistyka i archeologia, acz nie w równej mierze, zdobyły nowe podstawy
dla badań przedhistorycznych, lecz dotychczasowy materiał i metoda obu
umiejętności wywołały pewien rozdźwięk między nimi. Od względnej ścisłości i
pewności badań, opartych na niewzruszonej podstawie języka, odbija niekorzystnie
chwiejność i niepewność w tłumaczeniu wyników archeologicznych: dobywamy z
wnętrza ziemi księgi kamienne, brązowe, żelazne, lecz gdzież klucze do ich trafnego
odczytania? Gdzież pewność, jakim właśnie szczepom zabytki przyznawać? Co
upoważnia do łączenia zmienionych form kultury ze zmianą samej narodowości, jaką
archeologowie do niedawna jeszcze zbyt skwapliwie i chętnie przypuszczali.
Rozkopy na ziemiach litewskich dostarczają najciekawszych rzeczy;
wspomnijmy choćby owe łotewskie „łodzie diabelskie" (kamienie, ułożone w formie
łodzi, otaczające grób, pochodzenia zdaje się germańskiego) lub fakt znacznego,
bliskiego pokrewieństwa pomników nordyjskich, litewskich a pruskich, epoki żelaza i
wpływów rzymskich, epoki, urywającej się nagle i zupełnie, a zastąpionej całkiem
inną - przewrót odnoszą archeologowie do czasu 450-500 lat po Chr. i łączą z
ruchami Słowian. Wszystko to jednak niepewne dotąd, niezupełne, trudno się na tym
oprzeć i, chociaż nie przeczymy, że przyszłe badania rozwiążą niejedną zagadkę, na
razie powtórzymy za Grimmem (Jakubem) „są o narodach żywsze świadectwa niż
kości, zbroje i groby, jest - język ich", i poprzestaniemy na zestawieniu faktów, jakie
lingwistyka wydobyła.
Niechaj jednak czytelnik nie obawia się, że poczęstujemy go znowu owym
ciągle powtarzanym określeniem bytu przedhistorycznego na podstawie dat
językowych, gdzie w tę samą zawsze, a wąską, etnograficzną ramkę raz słowiańskie,
to znowu germańskie lub italskie albo inne wyrazy „pierwotne" wstawiają. Nie
myślimy przecież dziejów Litwy wyczerpywać, chcemy tylko zwrócić uwagę na
fakty, płynące dla tych dziejów obficiej niż np. dla słowiańskich.
Jeden z takich ciekawych, a nowych zupełnie faktów to zależność słownictwa
języków fińskich od litewskiego; fakt rzucający jaskrawe światło na czasy i stosunki,
do jakich żadne, choćby najdawniejsze źródła nie docierają; fakt dozwalający nam
rozpoczynać dzieje Litewszczyzny o całe wieki wcześniej niż słowiańskie.
Finowie zachodni, w szerszym znaczeniu tej nazwy, obejmującym Finów
właściwych (dzisiejszej Finlandii, zachodnich Jamów i wschodnich Karelów),
nielicznych Wotów i Wepsów za Ładogą i Onegą, Estów w Estonii, Liwów (na Cyplu
Kurlandzkim w liczbie 3000 osób pozostałych) i Kurów (wygasłych dziś zupełnie),
zapożyczyli setkę wyrazów najpierwotniejszej kultury od Litwinów w tych jeszcze
czasach, kiedy nie tylko sami tworzyli jedność językową, lecz nie zerwali byli spójni
z nadwołskimi Finami, mianowicie i z Mordwą. Jest to najdawniejsza warstwa słów,
zapożyczonych u Finów; druga, obejmująca słowa pochodzenia germańskiego
(gotyckiego), późniejsza, gdy łączność z Mordwą już zerwano, należy mimo to do
pierwszych wieków pochrześcijańskich; możemy więc wedle niej ową wcześniejszą
śmiało odnosić do wieków przedchrześcijańskich, choćby do czasów Macedończyka.
 
Dziś stykają się Litwini (Łotysze) tylko na północy z Finami (Estami i Liwami);
dawniej okalali ich Finowie na północy i na wschodzie; Słowianie, napierając od
południa, od Połocka i Smoleńska, odepchnęli później (około r. 500) Finów w
północne i zachodnio-północne kraje (Finlandię itd.) za Dźwinę, za Pejpus, za Ilmen,
zdobyli ziemie, na których się Krywicze i „Słowienie" (ze Pskowem i Nowogrodem)
rozsiedli i odparli Litwę nieco na zachód.
Słowa, jakie Finowie od Litwy zapożyczyli, dotykając najrozmaitszych
przedmiotów, nie objawiają wyższej kultury ani u jednych, ani u drugich. Nie należy
jednak kłaść na wszystkie równego nacisku; widoczny w nich kaprys lub traf, bo
czemuż innemu przypisywać, że siostrę, córkę, narzeczoną, kuzynkę lub że ząb,
szyję, pępek, biodra Finowie z litewska nazywają? Za to inne dowodzą naocznie, ilu
to rzeczy nauczyli się, a z nimi i nazwy zapożyczył Fin od Litwina. Przede wszystkim
co domu i gospodarki .dotyczy, np. zagroda, łaty, mątewka, kosze, ściana, płoty i pale
do nich, kliny, siekiery i koła, łyżki, hubka, smoła, łaźnia, most, droga, sanie, piwo,
części ubioru, szczególniej owo charakterystyczne dla starej Litwy nakrycie głowy,
ke pure; dalej nazwy zwierząt dzikich i domowych, więc cietrzewia, gęsi, sroki,
kukułki, drozda, gadu, raka, osy, barana, prosięcia, kozy; nazwy skóry, sierści,
rzemienia, wełny, siana, pasterza; nazwy zboża, żuru (putry), nasienia, grochu, bobu,
maku, bruzdy, jałowca, sitowia; nazwy ryb i rybołówstwa, węgorza, łososia i inne;
nawet nazwy mrozu, szronu i grudy przejął Fin, pozbywając się własnych. Litewski
„bóg" (diewas, dei was) zastąpił mu niebo (fińskie taiwas), Perkun późniejszego
diabła; „tysiąc" liczyć nauczył się od Litwinów, jak przodek jego przed wiekami
„sto" od jakiegoś szczepu irańskiego; zwyczaj i rząd, barwy: żółta, zielona i jasna lub
szara, sąsiedztwo i zajazd, leniwiec nawet i głuch, nazwani z litewska.
Przy tak żywej a trwałej wymianie rzeczy i słów nic by dziwnego nie było,
gdyby i Litwin w jaką fińską rzecz i nazwę się zaopatrzył; i tak, instrument narodowy
muzyczny, kankle, rodzaj gitary, zdaje się został zapożyczony wraz z nazwą od
pięciostrunnej fińskiej kanteli; rija, gdzie zboże suszą, może z samą procedurą - jest
fińskiej inwencji. Przy kilku wyrazach, nazwach łodzi np. i jej części pochodzenie ich
jest sporne i zdaje się nam, że można by je i Finom przyznawać; i nazwę rękawic,
cimds, przejął Łotysz od Fina (kinnas z kindas). Przy bliższym badaniu można
wnosić, że Litwa stosunki te z Finami głównie w północnej i wschodniej swej części
(łotewskiej) uprawiała; zdaje się nam również, że zbyt przedłużone podtrzymywanie
tych stosunków zagroziło też Łotwie zupełnym spadnięciem na niższy poziom fiński
(o dzikości nadzwyczajnej Finów świadczy wyraźnie Tacyt); może być nawet, że w
nadmiernej przesądności i w wielobóstwie litewskim odbiły się rasy fińskiego
szamaństwa i demonologii, a zatarły się nieco wyższe koncepcje mitologii aryjskiej.
W każdym razie kultura litewska, przebijająca z owych wyrazów, przedstawia
się nadzwyczaj pierwotnie; żadne słowo nie wskazuje na wyższy ład społeczny, nic
nawet nie dowodzi znajomości kruszców, bo siekiera i kamienną być mogła. Jak
Litwin żył, gdy z głębi swych lasów, ponad jeziorami i rzekami, z fińskim strzelcem i
rybakiem się stykał, o tym sądzić można z późniejszej o liczne wieki i nieco może
fantastycznej, ale mamo to trafnej charakterystyki u Stryjkowskiego, przypominającej
żywcem charakterystykę Finów u Tacyta.
Ubiory ich zwierzęce wszytko były skóry,
A majętność na sobie, co mógł nosić który.
Dom, kuczka, prostym darnem nakryta, bót z łyka,
Zwierzęcy łeb obłupił, i wdział miasto słyka.
...ano nasz Żmodzin swoję głowę,
Przybrał w wilcze, w niedźwiedzie łbisko i zubrowe.
A kiedy połupili w Ruskich ziemiach pługi,
 
Włocznie z narogów kuli, potym na kij długi
Osadzili, do strzał też czynili żelesca,
A niedługo jednego zagrzewali miejsca.
Zwierzęcy prawie żywot z dawnych czasów wiedli...
Co pierwej każdy jak wilk leżał w leśnej budzie...
Łodzie, czołny, z zubrowych skór dziwnie szywali,
A szwy dla przejścia wody łojem nacierali...
Dwa łodź jedną nieśli, a konie wpław wiedli itd.
Do końca tej epoki dziejów litewskich odnoszą się dwie wzmianki u autorów
starożytnych: jedna, u geografa Ptolemeusza, wylicza tylko imiennie szczepy
litewskie (i fińskie) np. Galindów, Sudzinów (o nich niżej), Stawanów, Igyllionów;
druga, u Tacyta, wymienia Litwinów nie pod nazwą ich własną wprawdzie, lecz pod
imieniem, jakie im Niemcy nadali; Tacyt opisuje natomiast ich byt z obfitszymi
szczegółami niż byt Słowian, może tylko trafem, może też dlatego, że Litwa
wychyliła się nieco bliżej z pomroki puszcz i jezior ku bagnom i mu. Z relacji
handlarskiej opowiada Tacyt, że Estiowie - tak ich zwali Niemcy - różnią się od
Niemców-Swewów językiem, nie zaś zwyczajami i kształtem; że czczą matkę bogów,
że noszą niby amulety wyobrażające odyńców, chroniące i bezbronnego między
wrogami bezpiecznie; że rzadko żelaza, częściej pałek używają; że zboża i inne płody
mniej gnuśnie niż Germanie uprawiają; że i morza badają, i na brzegu lub. w falach
bursztyn - zwąc go glaesum, znowu niemieckie glas - zbierają, sami go nie ceniąc ani
używając; lecz kupcom sprzedając. Ze szczegółów tych pomijamy nazwisko Estiów;
rzadkość żelaza na Litwie potwierdzają źródła jeszcze w dwanaście wieków później;
uprawy roli dowodzą choćby owe nazwy zboża itd., jakie Finowie od Litwy
zapożyczyli; o amuletach niżej jeszcze wspomnimy, jak i o kulcie „matki Bogów",
chociaż można by przypuścić i omyłkę w informacji, wywołaną następującą zaraz
wzmianką o amuletach, cechujących w oczach Tacyta czciciela „wielkiej matki"
(Idejskiej), a znanych u Litwinów rzeczywiście, lecz później o wyobrażeniu dzików
na ich amuletach nic nie słychać. O bezbronnych między wrogami opowiada i później
podanie, zobacz niżej. Zbieranie i sprzedawanie bursztynu i obecność handlarzy
datuje się co najmniej od owego rzymskiego rycerza, wysłanego za czasów Nerona po
bursztyn i trafiającego na wybrzeża bałtyckie; monety rzymskie, wykopywane w
Prusiech, poczynające się od Trajana, coraz liczniejsze za późniejszych cesarzy,
szczególniej za Antoninów, urywają się w pierwszej ćwierci trzeciego wieku, gdy
początkowe ruchy ludów opustoszyły drogi handlowe.
Spokojne zamieszkiwanie razem i tułanie się myśliwych i rybaków po lasach i
nad jeziorami, wypalanie gęstwin na małe pola, chów bydła, zbliżały Litwę i Finów
tak dalece, że i różnic między nimi nie dostrzegano, że Skandynawii np. oba szczepy
zarówno Eistami zwać mogli (stąd nazwa Estów, Estonii fińskiej). Oręż obcy zamącił
ciszę wiekową; przez całe trzy wieki panowali Gotowie nad krajami bałtyckimi, nad
Finami i Litwą, później i nad Słowianami. Źródła historyczne i podania narodowe
skąpią szczegółów; można by je o myłki i przechwałki posądzać, gdyby ich nie
potwierdzały dobitnie świadectwa językowe (archeologiczne tu pomijamy znowu
umyślnie). Pokazuje się, że Słowianie, Litwa i Finowie zapożyczyli od Gotów
wyrazy, liczne i ważne, dowodzące napływu nowego, odmiennego, wyższego
żywiołu. Tajemnica powodzenia Gotów zawiera się w dwu słowach, jakie podbite
narody od nich przyjęły: Kuningas i mekus, król (Konig, nasze ksiądz z kniąg, tj.
książę, litewskie Kuningas, fińskie i estońskie kunigas, wockie kunikas) i miecz
(fińskie miekka). To, do czego Słowianie i Litwini po wiekach dopiero, Prusowie,
Łotwa i Finowie nigdy nie doszli, skupienie siły szczepowej w jednym ręku, zdanie
się na króla - wodza, owe ich, już u Tacyta wyróżnione, „erga reges obsequium",
 
powolność względem królów i lepsze uzbrojenie (miecz obosieczny i inne),
zapewniły przewagę Gotów. Warstwa gocka w fińskich językach przedstawia też
wyższą kulturę i ustrój niż litewska; pojawiaj się w niej nazwy kruszców i wyrobów
kruszcowych (kocieł i inne), instytucji, pojęć etycznych. Uderza, że Słowianie i
Finowie więcej niż Litwini słów gockich przyjęli; natomiast zapamiętał sobie Litwin
do dziś ich nazwę. Gudami zwie on sąsiadów od wschodu, więc pruski Litwin
Żmudzina gudem nazywa, Żmudzin znowu Białorusina tymże mianem częstuje.
Burze IV wieku rozmiotły na zawsze potęgę Gotów na wschodzie. Powoli
dokonywają się nowe przemiany; Słowianie ruscy szerzą się na północ, pochłaniając
albo wypierając Finów; Litwini, tj. szczepy ich zachodnie, później zwane pruskimi;
zajmują szczelniej wybrzeża bałtyckie po Wisłę. Do samego Bałtyku dotarli oni byli i
wcześniej niż Łotysze może, lecz ludem nadmorskim, handlowym czy zbójeckim
mimo to nie zostali nigdy; nic nie nęciło ich do porzucenia puszcz leśnych i zagród
szczupłych, ledwie że na czółenku rybackim wychylał się nieco Łotysz poza brzegi -
o zajęciu wysp pobliskich, np. Ozylii, nigdy i nie pomyślał. Żmudzin, tak bliski
morza, ani u Połągi, zdaje się, nad nim się nie rozsiadł, tylko Prusowie, nawiedzani
przez handlarzy morskich dla bursztynu itd., stawali sami z okrętami w portach
szwedzkich, w Birce. Niezdarność Litwy, szczególniej Łotwy, wyzyskiwali Finowie i
od morza ich całkiem odcięli. Dawniej już nad Fińską Zatoką osiedlili się np.
Estowie, zajmujący Estonię i Ozylię, pod naciskiem zaś Słowian mało liczni Liwowie
i Kurowie, jako towarzysze Estów, szerząc się na południe albo przedzierając się
przez Łotwę na zachód łożyskami rzek Dźwiny i in. - Liwonię i Kuronię opanowali,
chociaż w obu krajach Łotwa liczebnie przeważała; Liwowie i Kurowie zajęli
głównie wybrzeża i dorzecza, wnętrze kraju pozostawiając gnębionej nieustannie
Łotwie, a parując ją wszędzie znad brzegów. Na przykład tak zwani Wendowie
(szczep łotewski, nie słowiański, jak z nazwiska mylnie sądzono), którzy z miejsca na
miejsce przed rnimi uchodzili, ledwie z Kiesi (Wenden) między swoimi przytułek
znaleźli.
Opanowanie Liwonii i Kuronii przez fińskich Liwów i Kurów (w VI czy VII
wieku) - to, zdaje się, ważniejszy epizod w dziejach Litwy pierwotnej; odtąd wlecze
się przez wieki żywot jej dawnym, sennym trybem i naród, zostawiony sam sobie,
rozwija się nader nieznacznie, wyrabiając w sobie tylko namiętne, fanatyczne
przywiązanie nie do ziemi, gdyż tę rzuciłby Litwin bez namysłu i żalu, lecz do całego
ustroju i zwyczaju przodków, do ich wiary i obrzędów. W tych wiekach dokonało się
też rozszczepienie plemion litewskich, dialektyczne i etnograficzne, lecz mimo tego
rozszczepienia i odosobnienia nie zatarło się poczucie jedności i przetrwało długie
czasy. W XIII wieku pomagają Prusowie, Samowie, Bortowie Jaćwingom i
Litwinom, jako spółplemieńcom; wypierani przez rycerzy zakonnych, przesiedlają się
Prusowie i Łotwa do Litwy, jako do swoich; w r. 1412 obwoływał Nigajł w Wielonie
załodze zamkowej, że Witowt pociągnie na Prusy, należące niegdyś do Litwy i że na
powrót zdobędzie, a pijani bojarzy odzywali się wobec tłumacza Zakonu: „nasz
książę musi mieć Królewiec, to jego ojcowizna"; w r. 1413 twierdził z uniesieniem
sam Witowt przed marszałkiem Zakonu, że całe Prusy, aż po Osę, to jego ojcowizna,
której on się domagać będzie i pytał szyderczo marszałka, gdzież to ojcowizna
Zakonu?
W ostatnich trzech wiekach tego bytu, od dziewiątego do jedenastego, nie
wychylała się Litwa ze swych puszcz i borów, milczą też o niej dzieje zupełnie, chyba
że żeglarz Wulfstan opowie o swej wycieczce do „Truso" w kraju Estów (Prusów), a
król Alfred to zapisze; dalej można zaznaczyć napady przemijające, Szwedów na
Kurlandię i Żmudź (telszewską, gdzie „Apulję", gród Kurów w r. 852 oblegali i z
bogatym okupem uszli) i częstsze, ale również bezowocne, wyprawy duńskich
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin