Noc.odt

(17 KB) Pobierz

NOC MIĘDZY  UMARŁYMI

Niektórzy oddychają, chodzą i mówią, ale czy żyją? Do kogo nam bliżej – do żywych, czy umarłych? Patrząc na popularność w popkulturze postaci wampirów, to już nie wiemy, kiedy jest się żywym, a kiedy tylko cieniem żywych i co to jest szczęście z życia.

*

Pod bardzo zadbany i piękny cmentarz zajechała luksusowa limuzyna i wysiadł z niej pan Eryk – jeden z najbogatszych ludzi w kraju. Jego kierowca wyjął z bagażnika ogromny bukiet anturium i poszedł za swym pracodawcą do wielkiego grobowca jego rodziny z barokową kaplicą. Pan Eryk kazał mu wracać do domu, wyjął duży, stary klucz i otworzył okute mosiądzem dębowe drzwi. Wszedł do środka, postawił bukiet u stóp posągu swojej matki, skłonił głowę przed popiersiem ojca, innych antenatów nie zaszczycił już uwagą. Zrobił coś w rodzaju znaku krzyża, ale modlitwy chyba już  zapomniał, więc poprawił wstążkę w bukiecie z napisem: „Moim umarłym rodzicom” i ruszył do drzwi. Te jednak w pewnej chwili uderzone przeciągiem zamknęły się. Pan Eryk zaklął cicho, wyjął klucz, wsadził w zamek, próbując przekręcić go i otworzyć. Klucz jednak zakleszczył się w zamku i nagle pękł, a pióro pozostało w środku. Teraz przekleństwo zabrzmiało donośniej. Pan Eryk wyjrzał przez niewielkie okienko – było popołudnie i ludzie przechodzili nieopodal grobowca. Zaczął więc stukać w ciężkie drzwi, ale nikt na zewnątrz nie zwracał na to uwagi. Spróbował walić w nie pięściami – poobijał je, ale nikt nawet nie spojrzał w tamtą stronę. Chciał wytłuc okienko – nie dało się. Zaczął więc kopać w drzwi – wewnątrz huczało, ale nikt na zewnątrz nie odwrócił głowy. Zmęczył się i przestał. Kiedy zaczęło się ściemniać, wpadł w panikę. Nie wyobrażał sobie nocy spędzonej z umarłymi. Niedaleko rozległ się dzwonek wzywający do opuszczenia cmentarza przed zamknięciem. Ale drzwi trwały na głucho zamknięte. Zapadała noc. Pan Eryk trząsł się z zimna i strach, klnąc , że nie zapomniał wziąć ze sobą komórki. W końcu przysnął. Przez sen ujrzał, jak marmurowy posąg jego matki drgnął... - „Eryku, czemu się boisz? - powiedziała ona cicho – Zawsze uciekałeś ode mnie, może więc tę noc spędzisz ze mną? To może być dla ciebie pomocne... Matki lękać się nie musisz.” Jakoś strach ustąpił, więc jęknął: „Mamo, może ty mnie usłyszysz, bo nie wiem, czemu nikt z przechodzących  tak blisko mnie nie słyszał. Ogłuchli, czy umarli?” Matka pokiwała głową i rzekła: „Widzisz, synu, w waszym świecie tak wielu myśli tylko o sobie, że wołanie potrzebującego pomocy słyszą tylko nieliczni. I my, umarli, nie słyszymy głosów głuchych na innych samolubów, bo szczęściem dla nas jest słuchanie głodu Boga i Aniołów. Niektórzy odkrywają to szczęście już za życia, inni dopiero po śmierci. Ty nie słyszałeś innych, więc i inni nie słyszeli ciebie. Nie wiem, jakim cudem my siebie słyszymy teraz. Może tylko po to, abyś się tego dowiedział?” Świtało, kiedy obudziły pana Eryka ptaki, których dotąd nie słyszał, potem kościelne dzwony i śpiew grabarzy i kwiaciarek. Zaraz zjawił się jego kierowca z policjantem i mechanikiem i otworzyli drzwi. Pan Eryk wyszedł z grobowca, jak przywrócony do życia. Mnóstwo głosów trafiało do jego uszu, a on zapragnął usłyszeć pomiędzy nimi głos, o którym mówiła mu we śnie jego matka.

*

Głusi, zamknięci, na wpł umarli. Słyszący tylko własne potrzeby, ogłuchli na potrzebujących, żyjący tylko dla siebie samych, jakby umarli dla drugich, zdają się już tylko żyć w domach podobnych do luksusowych grobowców, których już otworzyć nie chcą lub nie potrafią. Może dlatego Jezus, gdy uzdrawiał głuchoniemego, powiedział mu: „Otwórz się.”

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin