Martin Scott Thraxas i wojowniczy mnisi Przek�ad Anna Czajkowska Tytu� orygina�u THRAXAS AND THE WARRIOR MONKS Wersja angielska 1999 Wersja polska 2000 1 Makri wkracza do tawerny �Pod M�ciwym Toporem� z mieczem przy boku i notatkami z lekcji filozofii w r�ku. Po szyi dziewczyny sp�ywa pot. - Na zewn�trz jest upalniej ni� w orkijskim piekle - narzeka. Chrz�kam potakuj�co. Na nic wi�cej nie mam si�y. W tawernie te� panuje piekielny upa�. Ledwo mi si� udaje donie�� piwo do ust. Makri zaraz rozpoczyna zmian�. Zdejmuje m�sk� tunik�, kt�r� nosi, kiedy wybiera si� do miasta, i rzucaj� za bar, a potem polewa twarz i szyj� wod� z dzbanka. Woda �cieka po sk�pym bikini z kolczugi, kt�re ukazuje jej figur� niemal w ca�ej okaza�o�ci. Str�j ten zapewnia nieprzerwany strumie� napiwk�w rzucanych przez doker�w, marynarzy, najemnik�w-barbarzy�c�w i inne szumowiny, chlaj�ce w naszej tawernie. Makri mieszka w ma�ym pokoiku na g�rze. Kilka pokoi dalej w tym samym korytarzu mieszkam ja. Nazywam si� Thraxas, i kiedy nie jest a� tak gor�co, �e nie mo�na si� ruszy�, zarabiam na �ycie jako prywatny detektyw. �Najlepszy Magiczny Detektyw w ca�ym Turai�, g�osi napis na moich drzwiach, No c�, przyznaj�, moje magiczne umiej�tno�ci s� obecnie nadw�tlone i systematycznie ulegaj� ograniczeniu, niemniej jednak, cho� nie sprawiam si� tak dobrze jak pa�acowy czarownik, wci�� jeszcze znam par� zakl��. Nadal mam te� doskonale wyostrzone zmys�y, kt�re wyrabiaj� sobie ludzie studiuj�cy magi�. Poza tym, kiedy prowadz� �ledztwo, nie brak mi determinacji. My�l� wi�c, �e ten napis jest do�� celny. Nie zawraca�em sobie g�owy dopisywaniem, �e pobieram niskie op�aty. Wszyscy ju� i tak o tym wiedz�. Odk�d straci�em prac� w pa�acu, nie mog� powiedzie�, �eby powodzi�o mi si� najlepiej. Unosz� niemal bezw�adn� d�o� i prosz� o kolejne piwo Gurda, starzej�cego si� barbarzy�c� z P�nocy, w�a�ciciela tawerny �Pod M�ciwym Toporem�. - - Czyli nie masz zamiaru pracowa�? - pyta Makri. Lekcewa��co macham r�k�. - - Zosta�o mi jeszcze sporo z poprzedniej zap�aty. Sze�� tygodni wcze�niej wyci�gn��em z opa��w pretora Cyceriusza, a Cyceriusz to w naszym mie�cie wa�na figura, znacznie wa�niejsza ni� zwyk�y senator. A teraz wa�niejsza nawet ni� zwyk�y pretor, bowiem m�j eksklient w�a�nie wygra� wybory na wicekonsula, dzi�ki czemu jest drugim najwy�szym urz�dnikiem pa�stwowym po konsulu Kaliuszu, kt�ry odpowiada tylko przed kr�lem. - Tak rozmy�lam na g�os, podnosz�c dzbanek. - Musz� przyzna�, �e stary Cyceriusz nie posk�pi� pieni�dzy. I nie bez powodu. Nie wygra�by tych wybor�w, gdybym nie ocali� jego reputacji. Makri prycha pogardliwie. Ta niezno�na dziewczyna kwituje pogardliwym prychni�ciem wiele moich wypowiedzi. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza. Po pierwsze, jest moj� przyjaci�k�, a ja mam niewielu przyjaci� w tym ohydnym mie�cie. Po drugie, cz�sto pomaga mi w pracy. Oczywi�cie nie w prowadzeniu �ledztwa. Raczej w bijatykach. Tutaj, w portowej dzielnicy Dwana�cie M�rz, ubogiej i pe�nej przest�pc�w, ludzie nie lubi� by� obiektem �ledztwa. Gdy prowadz� dochodzenie, zwykle wiem, �e pr�dzej czy p�niej b�d� musia� u�y� miecza. Nie przeszkadza mi to, bo nie�le sobie z nim radz�. Ale Makri, uciekinierka z orkijskiej stajni gladiator�w, to jedna z najbardziej niebezpiecznych wojowniczek, jakie kiedykolwiek chodzi�y po ziemi. Nie przesadzam. To co, �e ma tylko dwadzie�cia jeden lat i pracuje jako barmanka, aby zarobi� na chleb i nauk� w Kolegium Czcigodnej Federacji Gildii - dajcie jej do jednej r�ki miecz, do drugiej top�r, przed ni� postawcie rz�d nieprzyjaci�, a jatka b�dzie wr�cz niewiarygodna. Przez siedem lat walczy�a jako gladiatorka w orkijskim wi�zieniu. Tam doprowadzi�a sw� technik� niemal do doskona�o�ci, a jednocze�nie znienawidzi�a Ork�w. Wszyscy ludzie ich oczywi�cie nienawidz�, pomimo obowi�zuj�cego obecnie traktatu pokojowego, ale nienawi�� Makri jest wyj�tkowo zaciek�a. Dlatego fakt, �e sama ma w �y�ach nieco orkijskiej krwi, staje si� dla niej jeszcze trudniejszy do zniesienia. Makri jest te� w cz�ci Elfem. Stanowi to mieszank� na tyle niezwyk��, �e wywo�uje nieprzychylne komentarze. Jednak gdy Makri podaje drinki, a jej d�ugie czarne w�osy opadaj� na br�zowe ramiona, go�cie zazwyczaj zapominaj� o swoich uprzedzeniach. - Utyjesz - oznajmia Makri. Z satysfakcj� klepi� si� po wielkim brzuchu. - Daj mu spok�j - m�wi Gurd, u�miechaj�c si� szeroko i nalewaj�c mi kolejny dzbanek. - Podczas upa�u Thraxas nie lubi zbyt ci�ko pracowa�. Pami�tam, �e podczas wojny z Orkami nigdy nie uda�o nam si� zmusi� go, aby uczciwie walczy� przez ca�y dzie�, je�li �wieci�o s�o�ce. Ignoruj� t� k�amliw� obelg�. Podczas wojny z Orkami walczy�em ci�ko jak cholera, m�wi� wam. Niech si� ze mnie �miej�. Zas�u�y�em na odpoczynek. W zesz�ym roku o tej samej porze w��czy�em si� po przystani w poszukiwaniu szalonego p�-Orka, kt�ry zabi� o�miu m�czyzn (ma�o brakowa�o, a ja by�bym dziewi�tym). Teraz, suto op�acony przez Cyceriusza, mog� odpoczywa� przez reszt� upalnego lata, jestem wi�c szcz�liwy jak Elf na drzewie. - Jeszcze jedno piwo, Gurd. Gurd ma oko�o pi��dziesi�tki, ogorza�� twarz i niemal zupe�nie siwe w�osy. Z wiekiem jednak nie zmniejszy�y si� jego musku�y, kt�re napinaj� si�, kiedy nalewa mi piwo i podaje je ponad barem. - Nie kusi ci�, �eby si� tym zaj��? - pyta, wskazuj�c artyku� w �S�awetnej i wiarygodnej kronice wszystkich wydarze� �wiatowych�, cienkiej gazetce o kiepskim druku, kt�ra specjalizuje si� w opisywaniu zbrodni i skandali trapi�cych Turai. Zerkam na tekst.� - �mier� czarownika? Nie, spasuj�. To i tak by� ma�o wa�ny czarownik. Kronika donosi, i� wspomnianego czarownika, Taliusza Zielone Oko, znaleziono wczoraj martwego w jego domu w Thamlinie. Zrodzi�o si� podejrzenie, �e zosta� otruty, wi�c jego s�u��cych aresztowano. Pami�tam Taliusza z czas�w, gdy pracowa�em w pa�acu. By� niezbyt wa�n� figur�; bardziej interesowa� si� stawianiem horoskop�w m�odym arystokratom ni� powa�nym uprawianiem magii. Co nie znaczy, �e jego �mier� zostanie potraktowana lekko. Uprawianie zawodu czarownika okaza�o si� ostatnio w Turai bardzo niebezpieczne. Zaledwie miesi�c temu Tas ze Wschodniej B�yskawicy zosta� zabity razem z Miriuszem Je�d��cym na Or�ach (obaj mieli pewne zwi�zki ze spraw�, nad kt�r� pracowa�em). Poniewa� czarownicy s� wa�ni dla ka�dego pa�stwa, szczeg�lnie tak ma�ego jak Turai, a ich poda� jest ograniczona, s�dz�, �e stra�nicy b�d� bardzo pracowicie zajmowa� si� t� spraw�. Niech si� zajmuj�. Je�li stary Taliusz rozdra�ni� swoich s�u��cych do tego stopnia, �e go otruli, zapewne dosta� to, na co zas�u�y�. Ci pa�acowi czarownicy to degeneraci. Wi�kszo�� z nich to narkomani. Albo pijacy. Albo i jedno, i drugie. - Nalej mi jeszcze piwa, Gurd. Czytam kronik� do ko�ca. Du�o w niej informacji o przest�pstwach, ale tak to ju� jest w Turai. Jakiego� pretora oskar�ono o szmuglowanie do miasta dwa, w�z ze z�otem zosta� porwany w drodze do kr�lewskiego skarbca, kto� w�ama� si� do domu simnijskiego ambasadora... Odrzucam gazet�. Niech si� tym zajm� stra�nicy. Za to im p�ac�. Drzwi otwieraj� si� z rozmachem i do �rodka wkraczaj� dwaj nieznani osobnicy. To na pewno �o�nierze, ale nie zwykli najemnicy, kt�rzy przybywaj� do Turai, aby si� zaci�gn�� do kr�lewskiej armii. Obaj podchodz� do baru i zamawiaj� piwo. Gurd nalewa im kilka kufli, a oni odchodz� do stolika, aby odpocz�� od upa�u. Wy�szy z przyby�ych, gro�nie wygl�daj�cy osobnik z kr�tko ostrzy�on� g�ow� i ogorza�� twarz� mijaj�c m�j stolik zatrzymuje si� i wbija we mnie wzrok. Spogl�dam na niego bez zainteresowania. Pozna�em drania, ale mam nadziej�, �e on mnie nie rozpozna. �ycie by�oby wtedy o wiele �atwiejsze. Pod sto�em moja r�ka kieruje si� automatycznie ku g�owni miecza. - - Thraxas - syczy nieznajomy. - - Czy my si� znamy? - pytam. - - Dobrze wiesz, �e tek. Przez ciebie sp�dzi�em pi�� lat na galerze. - Przeze mnie? Ja ci� nie zmusza�em, �eby� okrada� tego elfijskiego ambasadora. To fakt, rzeczywi�cie zebra�em dowody, kt�re pomog�y w pos�aniu go na galery. Facet wyci�ga miecz z �atwo�ci� �wiadcz�c� o d�ugiej praktyce. Ten ni�szy idzie w jego �lady i bez dalszej dyskusji skacz� ku mnie, a w oczach maj� mord. Szybko unosz� si� z krzes�a. To co, �e mam czterdzie�ci trzy lata i wielki brzuch - nadal potrafi� si� zwija�, je�li zajdzie potrzeba. Pierwszy napastnik wymierza cios mieczem; odparowuj� go, a moja riposta sprawia, �e leci w ty� i z jego piersi bucha krew. Potem odwracam si�, aby stawi� czo�o drugiemu. Drugi ju� jest martwy. W kr�tszym czasie ni� mnie zaj�o pozbycie si� swego przeciwnika, Makri zd��y�a chwyci� miecz ukryty za barem, wskoczy� pomi�dzy nas i wyko�czy� jego koleg�. - Dzi�ki, Makri. Gurd trzyma w d�oni sw�j stary top�r i wydaje si� rozczarowany, �e nikogo nie zostawili�my dla niego. - - Staj� si� powolny - mruczy. - - O co posz�o? - pyta Makri. - - Jakie� pi�� lat temu ograbili elfijskiego ambasadora. Zabrali mu pieni�dze, kiedy le�a� pijany w burdelu w Kushni. Stra�nicy nie potrafili ich odszuka�, ale mnie si� uda�o. Z galer wr�cili zapewne przed kilkoma miesi�cami. A teraz s� martwi. Za ka�dym razem, kiedy kogo� wsadz� za kratki on zarzeka si�, �e mnie dopadnie, zazwyczaj jednak nie spe�nia swojej gro�by. To po prostu m�j pech, �e ta para wkroczy�a dzi� do tawerny �Pod M�ciwym Toporem�. A raczej ich pech. Z przyzwyczajenia obszukuj� trupy, bez rezultat�w. Nic nie ��czy ich z �adnym z naszych gang�w. Najprawdopodobniej po prostu rozkoszowali si� wolno�ci� przed ponownym wkroczeniem na przest�pcz� �cie�k�. Nie ciesz� si�, �e zostali zabici, ale r�wnie� niezbyt si� tym przejmuj�. I tak by ich powieszono, gdyby po raz kolejny co� nabroili....
nazirus2411