PRZEDM2.TXT

(19 KB) Pobierz
        PRZEDMOWA DO WYDANIA II
 Niema�� rozterk�        prze�ywa�       autor,  przygotowuj�c
drugie wydanie tej ksi��ki. Z jednej strony ogrom ma-
teria�u historycznego stanowi�cy jej przedmiot nasu-
wa�     pokus�  poka�nego,      co najmniej     trzykrotnego
zwi�kszenia jej obj�to�ci, wnikania w szczeg�y, wpro-
wadzania drobiazgowych analiz, wzbogacenia narracji
znacznie wi�ksz� ilo�ci� wypis�w �r�d�owych, przed-
stawienia nowych w�tk�w tematycznych, z drugiej
- zaskakuj�co dla autora �yczliwe przyj�cie ksi��ki
przez Czytelnik�w i krytyk� naukow� oraz publicy-
styczn� nakazywa�o rozwag�.     Zwielokrotnienie obj�-
to�ci   ksi��ki spowodowa�oby   po      prostu ca�kowit�
i               zmian� jej charakteru - by�aby to z konieczno�ci zu-
pe�nie inna praca.
Nie m�g� wi�c autor nie zada� sobie pytania: Czy
w�a�nie taka, o stosunkowo niewielkiej obj�to�ci ksi��-
'               ka, b�d�ca pr�b� syntetycznego uj�cia problemu, nie
jest czytelnikowi najpotrzebniejsza? Czy pracuj�c na-
dal nad pog��bianiem zawartych w niej tez, nad raz,
szerzeniem naszej       wiedzy o        staropolskim spo�ecze�-
stwie, nie powinien jednak - wprowadzaj�c nieznacz-
ne uzupe�nienia wynikaj�ce z post�pu bada� oraz ko-
rekty pewnych omy�ek, przeocze� i przejaskrawie� -
udost�pni� tej  ksi��ki wsp�czesnemu   czytelnikowi
w takiej mniej wi�cej postaci, w jakiej ukaza�a si�
pi�tna�cie lat temu, uzyskuj�c zaszczytn� v nagrod�
.,Miesi�cznika Literackiego". Bior�c to wszystko pod'
uwag�, a tak�e fakt, �e ksi��ka ta jest po dzi� dzie�
cytowana w polskich i obcych publikacjach historycz-
nych, autor zdecydowa� si� w ko�cu na od�o�enie na
pewien czas pracy nad szerokim, by� mo�e dwutomo-
wym uj�ciem dziej�w szlachty polskiej i jej pa�stwa
i na przygotowanie do druku drugiego, nieznacznie
tylko przerobionego i uzupe�nionego wydania.
Zmiany zatem i poprawki nie id� zbyt daleko. Wpro-
wadzono je tylko tam, gdzie wydawa�y si� niezb�dne.
I tak usuni�te zosta�y nie�cis�o�ci rzeczowe lub inter-
pretacyjne, wskazane przez recenzent�w (autor w tym
miejscu serdecznie za krytyk� dzi�kuje 1) b�d� dostrze-
�one przez autora w toku dalszych bada�. Uzupe�niony
zosta� podstawowy zestaw informacji historycznych
o tak wa�ne kwestie szczeg�owe, jak na przyk�ad tre��
artyku��w henrykowskich czy dzia�alno�� antykr�lew-
skiej opozycji magnackiej za rz�d�w Jana III Sobie-
skiego. S� to niekiedy informacje typu podr�cznikowe-
go, autor jednak stale mia� na uwadze, �e ksi��k� je-
go b�dzie czyta� nie tylko historyk profesjonalista.
Rozszerzono zakres przedstawienia staropolskiej kul-
tury politycznej, w tym mechanizm�w kszta�towania
si� opinii publicznej i jej wp�ywu na w�adz� politycz-
n�, na jej spos�b funkcjonowania i decyzje. Rozsze-
rzono nieco niekt�re w�tki interpretacyjne. Zb�dne
natomiast wydawa�o si� wprowadzanie nowych roz-
dzia��w po�wi�conych problematyce obyczajowej, �y-
ciu rodzinnemu i erotycznemu szlachty ze wzgl�du na
obszerne, niedawno wydane ksi��ki Zbigniewa Kucho-
wicza, traktuj�ce o tych sprawach 2.
Przypisy uzupe�niono tylko w tych cz�ciach tekstu,
kt�re uleg�y zmianom w stosunku do wydania pierw-
szego. W og�le - zakres naszej wiedzy o spo�ecze�-
stwie staropolskim, a zw�aszcza o szlachcie polskiej,
rozszerzy� si� w ci�gu ostatnich lat ogromnie. Badania
szczeg�owe wkroczy�y na obszary dot�d przez nauk�
pomijane lub niedoceniane, a tak�e badane przy u�y-
ciu wielce niedoskona�ych narz�dzi poznawczych. Do-
tyczy to przede wszystkim- chocia� nie jedynie -
sfery �wiadomo�ci spo�ecznej, mentalno�ci, sposobu
my�lenia i postrzegania rzeczywisto�ci tak pszyrodni-
czej, jak i spo�ecznej, rodzaj�w i charakteru wi�zi spo-
�ecznych, czynnik�w integruj�cych i dezintegruj�cych
dawne spo�ecze�stwo polskie i jego �wczesn� klas�
kierownicz�. Autor poczuwa si� w tym miejscu do
obowi�zku szczeg�lnego zaakcentowania znaczenia pra-
cy Andrzeja Zaj�czkowskiego G��wne elementy kultu-
ry szlacheckiej (wydanej we Wroc�awiu w 1961 r.),
kt�ra otworzy�a nowy etap bada� nad spo�ecze�stwem
szlacheckim, usi�uj�c rzutowa� problematyk� socjolo-
giczn� w przesz�o��, zw�aszcza �e nale�a� w�wczas do
grona szczeg�lnie surowych krytyk�w tej ksi��ki. Nie
oznacza to oczywi�cie, i� z krytyki tej obecnie wyco-
fuje si�, odwrotnie: m�g�by j� zapewne uczyni� bar-
dziej szczeg�ow�, ale w�a�nie po latach wida� wyra�-
nie, �e bez tej tw�rczej podniety, jak� by�a ksi��ka
Zaj�czkowskiego, bez nowatorskich, chocia� nie zawsze
trafnych, spostrze�e� i uj��, bez wskazania na nowe
mo�liwo�ci badawcze i nowe narz�dzia poznawania
przesz�o�ci - nie m�g�by zapewne dokona� si� ten
wielki post�p w badaniach nad kultur� szlacheck�, ja-
ki si� dokona�.
Raz jeszcze okaza�o si� dowodnie, �e bieg zdarze�,
g��wny ongi� przedmiot zainteresowania historyka, to
tylko zewn�trzna pow�oka procesu dziejowego, �e pod
nim tkwi drugie, trzecie, mo�e nawet czwarte dno:
St�d te� - niech Czytelnik wybaczy w tym miejscu
autorowi, i� formu�uje tu poniek�d swoje credo badaw-
cze - w dzisiejszej nauce historycznej rekonstrukcja
fakt�w, zdarze� jednostkowych i zwi�zk�w przyczy-
nowych zachodz�cych mi�dzy nimi zaczyna powoli sta-
wa� si� nauk� pomocnicz� historii, konieczn�, nie-
zb�dn�, wysoce warto�ciow�, ale przecie� tylko pomoc-
nicz�. .
Jest jeszcze jeden problem teoretyczny, kt�ry nale-
�a�oby pokr�tce om�wi� w�a�nie we wst�pie do ksi��-
ki o szlachcie. Wedle utartego pogl�du historykowi nie
przystoi "gdybanie", a wi�c podejmowanie pr�by od-
powiedzi na pytanie: "Co by by�o, gdyby...?"
Powszechna opinia g�osi, �e odpowied� na tak sfor-
mu�owane pytanie badawcze wykracza�aby poza ramy
nauki, �e sta�aby w sprzeczno�ci z rygorami naukowe-
go my�lenia. Wprawdzie istnieje - chyba jeden jedyny
- dzia� historii, kt�ry tego typu pytania badawcze
formu�uje i usi�uje na nie odpowiedzie�. Jest to histo-
ria wojen, po cz�ci historia sztuki wojennej, w kt�rej
istota badania, zw�aszcza je�li ma s�u�y� wsp�cze-
sno�ci, sprowadza si� cz�sto (chocia� nie zawsze) do
poszukiwania rozwi�za� optymalnych w danej kon-
kretnej sytuacji historycznej, na danym konkretnym
teatrze operacyjnym i w danym po�o�eniu taktycznym.
Jest to przecie� swoista gra wojenna rzutowana
w przesz�o��. Klasyczny przyk�ad (wprawdzie w zakre-
sie dziej�w najnowszych) mistrzowskiego uj�cia histo-
rii alternatywnej stanowi dzie�o Mariana Porwita Ko-
mentarze do historii polskich dzia�a� obronnych
1939 roku 3, w kt�rym autor nie tylko rekonstruuje
i komentuje bieg wydarze�, ale r�wnocze�nie usi�uje
odpowiedzie�, czy by�y rozwi�zania lepsze, wydajniej-
sze, bardziej optymalne.
Dlaczego jednak wspomina si� o tej metodzie
w ksi��ce o szlachcie polskiej? Odpowied� jest prosta:
ka�dy historyk pisz�cy o dziejach Polski przedrozbio-
rowej i jej si�y kierowniczej nie mo�e, czy chce, czy
nie chce, nie podejmowa� pr�by odpowiedzi na pytanie
nasuwaj�ce si� niejako samo przez si�: Czy mog�o by�
inaczej? Czy pa�stwo polskie musia�o utraci� niepodle-
g�o��? Czy upadek tego pa�stwa by� zakodowany ge-
netycznie w odleg�ych czasach i minionych pokole-
niach? Je�li tak, to od kiedy i dlaczego, je�li za� nie,
to w kt�rym momencie nast�pi� �w fatalny zwrot?
B��d lub zesp� b��d�w czy dzia�anie czynnik�w obiek-
tywnych, zbyt p�no rozpoznanych? Czy istnia�y inne
warianty rozwoju wydarze�? Mo�liwo�ci innych decy-
zji w r�nych konkretnych sytuacjach? Jakie mog�yby
by� skutki takich b�d� innych decyzji, posuni��, zwro-
t�w, rozstrzygni��?
Wszystkie te pytania wiod� ku historii alternaty'-
nej, chocia� jak dot�d uprawianie jej jest raczej do-
men� publicyst�w ni� badaczy. Ale przecie� nie ma
historyka Polski szlacheckiej, kt�ry by nie stwierdza�
przy r�nych okazjach, �e oto takie czy inne rozwi�-
zanie by�o b��dem, przejawem kr�tkowzroczno�ci,
�wiadectwem nie wykorzystanych mo�liwo�ci lub szans
itd. Oznacza to wprost, �e historyk dostrzega jednak
rozwi�zania inne, doskonalsze, mo�e troch� na zasadzie
porzekad�a pi�ra Jana Kochanowskiego: "m�dry 
Polak po szkodzie".
Ale gdyby�my eksponowali nadmiernie w�tki alter-
natywne, czy� nie wkroczyliby�my nieuchronnie na
niemal nieograniczone pole domys��w, hipotez trud-
nych do sprawdzenia i weryfikacji, podatnych na do-
wolno�ci, na oderwanie toku my�lenia od rzeczywisto-
�ci historycznej?
Autor stara� si� tej pokusie nie ulec i nie poszuki-
wa� po trzystu czy czterystu latach rozwi�za� innych
ni� te, kt�re sta�y si� faktem i s� �r�d�owo potwier-
dzone. Zapewne zamiar ten nie m�g� si� w pe�ni uda�,
trudno bowiem by�o wyczy�ci� tekst z s�d�w warto�-
ciuj�cych oraz - w kilku przynajmniej fragmentach
- z opinii wskazuj�cych na inne mo�liwo�ci.
Wi�kszo�� historyk�w dostrzega�a dla Polski XV-
XVIII stulecia podstawow� alternatyw� w kwestii: de-
mokracja szlachecka czy absolutyzm monarszy. Auw
aut. Wiemy, dok�d zaprowadzi�a Polsk� demokracja
szlachecka, wynaturzona z czasem w oligarchi� mo�-
nych oraz zdecentralizowany konglomerat lub fede-
racj� "w�adztw" magnackich i s�siedztw szlacheckich,
powiat�w, ziem, wojem�dztw, prowincji itd. Ale czy
wiemy, dok�d zaprowadzi�by Polsk� absolutyzm, je�eli
w og�le by� on w warunkach spo�ecznych i geopoli-
tycznych Rzeczypospolitej XV, XVI czy XVII wieku
mo�liwy? I czy na pewno - przyjmowano to na og�
bez dowodu - istnia�a tylko ta alternatywa, koniecz-
no�� wyboru mi�dzy dwiema skrajno�ciami?
Temat to stary jak �wiat. Najpe�niejszy kszta�t ar-
tystyczny znalaz� on w Samuelu Zborowskim Juliusza
S�owackiego oraz w Dumie o hetmanie Stefana �erom-
skiego. W historiografii przewija si� czerwon� nici�
przez dzie�a wi�kszo�ci najwybitniejszych historyk�w
polskich, od Adama Naruszewicza i Joachima Lelewe-
la poczynaj�c poprzez J�zefa Szujskiego, Micha�a Bo-
brzy�skiego, W�adys�awa Konopczy�skiego, Aleksan-
dra Rembowskiego, W�adys�awa Smole�skiego, Wac�a-
wa Sobieskiego, W�adys�awa Czapli�skiego na wsp�-
czesnych syntezach...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin