KRWAWE
POWROTY
Przełożyła
Magdalena Grochowalska
fabryka słów
Lublin 2009
GTW
Many Bloody Returns - collection
copyright © by Charlaine Harris & Toni L.P. Kelner, 2007
Krwawe powroty
copyright © for polish edition by Fabryka Słów sp. z o.o., lublin 2009
Introductions: A Few Words
Wstęp: Kilka słów (wprowadzenia)
Copyright © by Charlaine Harris & Toni L.P. Kelner, 2007
copyright © for translation by Magdalena Grochowalska, 2009
Zmierzch copyright © by Kelley Armstrong
Zemsta Drulindy copyright © by Jim Butcher
Pierwszy dzień reszty mojego życia copyright © by Rachel Caine
Jak zostałem nastoletnim wampirem copyright © by Bill Crider
Fałszywe medium copyright © by P.N. Elrod
Smutna pieśń sów copyright © by Christopher Golden
Życzenie copyright © by Carolyn Haines
Pechowe urodziny copyright © by Tate Hallaway
Noc Draculi copyright © by Charlaine Harris
Czerwony kalosz copyright © by Tanya Huff
Jak Stella odzyskała swój grób copyright © by Toni L.P. Kelner
Czarownica i wampir copyright © by Jeanne C. Stein
Pora wampirów copyright © by Elaine Viets
wydanie i
isbn 978-83-7574-066-0
Książka ta dedykowana jest Jossowi Whedonowi,
który prawdopodobnie nigdy jej nie przeczyta,
oraz jego największym fanom, znanym jako
Buffybuds, którzy na pewno to zrobią.
Dziękujemy Marty i Johnowi z Tekno Books za
inspirację, zachętę i pełne wsparcie, które ułatwiło pracę
naszym agentom - Joshui Bilmes (Charlaine) i Joan
Brandt (Toni), a także Ginjer Buchanan z Ace,
która utwierdziła nas w przekonaniu, że wydanie antologii
mogłoby być dobrym pomysłem. Chciałybyśmy również
podziękować autorom, którzy ofiarowali swoje opowiadania
do tej antologii pomimo świadomości, że edytorki są
nowicjuszkami. Dziękujemy za pełne zaufanie do nas.
Wprowadzenie,
czyli kilka stów wstępu
Kiedy pierwszy raz zaproponowano mi edytowanie antologii, nie zdawałam sobie sprawy z ogromu pracy, jaki będę musiała w nią włożyć. Wiedziałam, że dobrze będzie podzielić się pracą i że moja dobra przyjaciółka Toni L.P. Kelner będzie jedną z najlepszych współredaktorek.
Razem z Toni odbyłyśmy kilka interesujących spotkań, w czasie których planowałyśmy temat tej antologii. Zdecydowałyśmy się wybrać dwa pozornie niezwiązane ze sobą tematy: wampiry i dzień urodzin, aby zobaczyć, jak utalentowani pisarze je połączą.
Po wspaniałej zabawie w planowanie i tworzenie wymarzonej listy twórców musiałyśmy zejść na ziemię i zabrać się do normalnej pracy, co do której obawiałyśmy się, że przyniesie nam wielkie rozczarowanie. Na szczęście tak się nie stało, ponieważ każdego dnia dostawałyśmy nowe opowiadania, a każde z nich było czymś w rodzaju „objawienia”.
Niesamowite jest to, co kreatywne umysły potrafią zrobić z tym samym tematem. Żadne z opowiadań nie było podobne do innych. Część z nich jest zabawna, część tragiczna, ale niewątpliwie wszystkie są fascynujące. Czytajcie je i cieszcie się nimi.
Charlaine Harris
Toni L.P. Kelner
Zajmuje mocną pozycję na liście najbardziej poczytnych pisarzy według „New York Timesa”. Jest autorką serii książek o Sookie Stackhouse oraz o Harper Connelly, która po porażeniu piorunem trudni się odnajdywaniem zwłok. Harris jest laureatką nagród Anthony, Sapphire i dwóch nagród czytelników magazynu „Romantic Times”. Mieszka w małym miasteczku w Arkansas razem z mężem, kaczką, trzema psami i trójką dzieci. Jej strona internetowa to po prostu www.charlaineharris.com i naprawdę stara się ją uaktualniać.
W październiku 2008 r. nakładem Fabryki Słów ukazała się jej książka Grobowy zmysł.
Charlaine
Harris
Zaproszenie znalazłam w skrzynce na listy. Jadąc do pracy, przypomniałam sobie, że nie zaglądałam do niej od kilku dni. Zatrzymałam więc samochód i wychyliłam się mocno z okna wozu. Poczta, którą otrzymywałam, zazwyczaj nie była interesująca. Przeważnie dostawałam reklamówki z Dollar General lub Wal-Martu albo złowieszcze listy dotyczące wykupienia zawczasu kwatery na cmentarzu.
Kiedy zobaczyłam rachunki za prąd i kablówkę, załamałam się, ale po chwili otrzymałam małą nagrodę - ładną, ciężką, złocistą kopertę, która niewątpliwie zawierała jakieś zaproszenie. Została zaadresowana przez kogoś, kto był piekielnie dobry w kaligrafii.
Wyjęłam mały nożyk z samochodowego schowka i ostrożnie rozcięłam kopertę. Rzadko dostaję tego typu korespondencję, a jeśli już się to zdarzy, to zwykle tylko przypomina zaproszenia. Ale ta była inna. Czułam, że należy do tych z górnej półki. Otwierałam ją z namaszczeniem. Ostrożnie wyjęłam złożoną we dwoje ciężką pergaminową kartkę. Kiedy ją rozkładałam, coś z niej wypadło wprost na moje kolana - był to prostokątny kawałek jedwabiu. Wzięłam go w dłonie i bez czytania przejechałam palcami po wytłoczonych literach. Zaczyna się nieźle, pomyślałam.
Ociągałam się z przeczytaniem treści zaproszenia jak mogłam najdłużej. W końcu pochyliłam się nad nim, żeby zobaczyć, co ukrywa.
Eric Northman
oraz członkowie Fangtasia
Proszą o zaszczycenie swoją osobą
corocznego przyjęcia Fangtasii
z okazji urodzin Pana Ciemności
Księcia Draculi
Dnia 8 lutego o godzinie 22.00
Oprawa muzyczna - Książę Śmierci
Strój wieczorowy
Prosimy o potwierdzenie przybycia
Przeczytałam zaproszenie dwukrotnie. Po chwili raz jeszcze.
Do pracy jechałam tak zamyślona, że chyba tylko brak korków na Hummingbird Road umożliwił mi dotarcie na miejsce cało i zdrowo. Skręciłam w lewo, żeby dostać się do biura, i prawie minęłam wjazd na parking. W ostatnim momencie zahamowałam i skręciłam za barem na postój zarezerwowany dla pracowników.
Mój szef, Sam Merlotte, siedział za biurkiem, kiedy wślizgnęłam się do pokoju, żeby zostawić torebkę w szufladzie jego biurka. Przed chwilą musiał się czesać, bo plątanina złoto-czerwonych włosów na jego głowie była potargana bardziej niż zwykle. Spojrzał znad swojego zeznania podatkowego i uśmiechnął się do mnie.
- Sookie - powiedział - jak się miewasz?
- Nieźle. Sezon podatkowy, co?
Upewniłam się, że strój służbowy leży na mnie nienagannie, strzepnęłam jeden z moich długich blond włosów ze spodni. Zawsze kiedy się czeszę, pochylam się. Robię to po to, aby mój kucyk był idealnie upięty.
- Nie rozliczasz się w tym roku u księgowej?
- Stwierdziłem, że jeżeli zabiorę się do tego wystarczająco wcześnie, sam to załatwię.
Mówił tak każdego roku, ale zawsze kończyło się na jego wizycie w biurze rachunkowym, które w wyniku tego musiało występować do urzędu podatkowego z wnioskiem o przedłużenie terminu składania zeznania.
- Dostałeś może coś takiego?
Odłożył długopis z wyraźną ulgą i wziął kartę do ręki. Rzucił okiem na tekst i powiedział:
- Nie. I tak nie zapraszają zbyt wielu zmiennokształtnych. Ewentualnie jakiegoś miejscowego wodza wilkołaków albo gościa z nadprzyrodzonymi zdolnościami, który oddał im wyjątkową przysługę... Jak ty.
- Nie mam nadprzyrodzonych zdolności - powiedziałam zdziwiona. - Ja mam tylko... problem.
- Telepatia to coś więcej niż problem - odrzekł Sam. Trądzik jest problemem. Nieśmiałość jest problemem. Czytanie w umysłach innych ludzi jest darem.
- Albo przekleństwem - powiedziałam.
Podeszłam do szuflady, żeby wrzucić torebkę, i w tym momencie Sam wstał. Jest ode mnie wyższy o jakieś trzy cale (mam 5,6 stopy wzrostu), ale nie oznacza to wcale, że jest jakimś wyjątkowo wielkim facetem. Wyróżnia go jedynie to, że jest potężniej zbudowany niż normalny człowiek jego wzrostu.
- Wybierzesz się tam? - zapytał. - Halloween i urodziny Draculi są jedynymi świętami obchodzonymi przez wampiry. Doszły mnie słuchy, że to zarąbiste imprezy.
- Jeszcze nie podjęłam decyzji - odpowiedziałam. Jak będę miała przerwę, to zadzwonię do Pam.
Pam była zastępcą Erica oraz kimś w rodzaju mojej najbliższej przyjaciółki, jedynej, jaką miałam wśród wampirów. Udało mi się ją dorwać w Fangtasii tuż po zachodzie słońca.
- Czy hrabia Dracula naprawdę istniał? - zapytałam przez telefon. - Zawsze wydawało mi się, że był tworem Brama Stokera i Hollywood - dodałam zaraz po tym, jak już poinformowałam ją o otrzymaniu zaproszenia.
- Tak, naprawdę istniał - powiedziała Pam. - Vlad Tepes, zwany Palownikiem. Wydaje mi się, że był władcą Księstwa Wołoskiego, którego stolica znajdowała się w Târgovişte. Był bardziej dziki i żądny krwi niż jakikolwiek inny wampir. Ogromną przyjemność sprawiało mu skazywanie ludzi na śmierć na palu. Podobno mógł patrzeć na to godzinami. A musisz wiedzieć, że miało to miejsce wtedy, kiedy jeszcze był żywym człowiekiem.
Przeszył mnie dreszcz. Obrzydlistwo.
- Ludzie bali się go jak diabli, za to miejscowe wampiry tak bardzo go podziwiały, że naznaczyły go, kiedy umierał. I to był początek Nowej Ery. Trzeciej nocy po pogrzebie Dracula powrócił do świata żywych jako wampir. Jak by to powiedzieć? Stał się pierwszym nowoczesnym wampirem. Wcześniej wampiry były, no... dość odrażające. Żyły w zupełnej konspiracji, mieszkając w norach na cmentarzach niczym zwierzęta. Ale Vlad Dracula był władcą i nie zamierzał nosić łachmanów i żyć w jakichś jamach - w głosie Pam zabrzmiała duma.
Próbowałam wyobrazić sobie Erica mieszkającego w norze i noszącego łachmany, ale nie wyszło.
- Więc Stoker nie wymyślił sobie tego wszystkiego, opierając się tylko na podaniach ludowych?
- Częściowo tak. Oczywiście nie wiedział zbyt wiele o Draculi, jak go sam nazwał, bo niby skąd? Jedno spotkanie nie czyni wiosny, ale był tak podekscytowany możliwością poznania księcia, że zmyślił kilka detali, które według niego miały historii dodać odrobinę pikanterii. Dracula nie był z tego zbyt zadowolony, ale w sumie ucieszył się, bo jego imię stało się znane. Podobna sytuacja miała miejsce z Ann Rice, która również podkoloryzowała wywiad z Louisem.
- Ale jego faktycznie tam nie będzie, prawda? Chyba na całym świecie wampiry będą świętować, co nie?
Pam odpowiedziała bardzo ostrożnie:
- Niektórzy wierzą, że każdego roku zawsze gdzieś się niespodziewanie pojawia, ale szansa jest tak nikła, jak wygranie w lotto. Ale i tak część w to wierzy.
Usłyszałam głos Erica w tle:
- Pam, z kim rozmawiasz?
- Okej - powiedziała Pam. Słowo to zabrzmiało bardzo amerykańsko przy jej brytyjskim akcencie. - Muszę lecieć, Sookie. Do zobaczenia.
Kiedy wkładałam telefon do torebki, odezwał się Sam:
- Sookie, jeśli pójdziesz na to przyjęcie, to miej oczy dookoła głowy. Wampiry czasem zapominają się w Noc Draculi i za bardzo je ponosi.
- Dzięki, Sam - powiedziałam. - Będę uważać.
Nie musiał mi tego mówić. Nieważne, ile wampirów to twoi znajomi, i tak musisz się mieć na baczności. Wprawdzie od kiedy Japończycy wymyślili syntetyczną krew, jeden z problemów współistnienia został rozwiązany, ale ostrożności nigdy za wiele. Syntetyk pozwolił nieumarłym wyjść z ukrycia i zająć należne im miejsce w amerykańskim społeczeństwie. Brytyjskie i wschodnioeuropejskie też radzą sobie całkiem dobrze od Wielkiego Wyjścia - czyli dnia, w którym przez starannie wyselekcjonowanych przedstawicieli ogłosiły światu swą obecność. Jednakże te z Południowej Ameryki, jak i krajów muzułmańskich, chociaż jest ich obecnie niewiele, żałowały tej decyzji. Mieszkające w niegościnnych dla nich zakątkach świata, próbowały emigrować do krajów bardziej przyjaznych. Z tego powodu Kongres uchwalił kilka ustaw, próbując ograniczyć możliwość ubiegania się o azyl polityczny. To z kolei spowodowało wzrost liczby wampirów, które próbowały przedostać się przez zieloną granicę. Większość z nich szukała szczęścia w Luizjanie, która była najbardziej tolerancyjna.
Wolałam myśleć o wampirach, niż słuchać myśli współobywateli. Oczywiście chodziłam od stolika do stolika i wykonywałam swoją pracę ze szczerym uśmiechem, bo lubiłam duże napiwki. Ale dziś nie byłam w stanie włożyć w nią zbyt wiele serca. Był ciepły lutowy dzień, około dziesięciu stopni, i myśli ludzi krążyły już wokół wiosny.
Staram się nie słuchać, ale jestem jak odbiornik radiowy, który odbiera wiele sygnałów. Niekiedy jestem w stanie dość dobrze kontrolować swój dar, ale nie zawsze. Dziś wyłapywałam zaledwie fragmenty myśli. Hoyt Fortenberry, najlepszy kumpel mojego brata, myślał o planach swojej matki, która chciała dosadzić jeszcze dziesięć krzaków róż w już i tak zarośniętym ogrodzie. Siedząc z posępną miną, zastanawiał się, ile czasu mu to zajmie. Arlene, moja przyjaciółka i zarazem druga kelnerka, rozważała, czy jest w stanie sprawić, aby jej najnowszy chłopak się oświadczył. Ten problem pojawiał się za każdym razem, kiedy poznawała kogoś nowego.
Podczas gdy mechanicznie wycierałam plamy po rozlanych napojach i roznosiłam udka kurczaków (była pora kolacji, więc i tłok spory), moje myśli krążyły wokół tego, jak zdobyć kreację na przyjęcie. Miałam jeszcze moją starą suknię ze studniówki (ręczna robota ciotki Lindy), ale, niestety, była już strasznie niemodna. Mam dwadzieścia sześć lat i do tej pory nie byłam niczyją druhną, więc nie dorobiłam się odpowiedniego stroju, który mógłby teraz się przydać. Nikt z moich przyjaciół nie brał jeszcze ślubu, z wyjątkiem Arlene, która wychodziła za mąż tak wiele razy, że nigdy nie pomyślała o posiadaniu świadków. Zaś te ciuchy, które kupowałam specjalnie na różnego rodzaju wampirze imprezy, zazwyczaj ulegały zniszczeniu, niekiedy w bardzo nieprzyjemny sposób.
Zwykle zaopatrywałam się w kreacje w sklepie mojej przyjaciółki Tary, ale ona zamykała przed osiemnastą. Tak więc po pracy pojechałam do centrum handlowego Pecanland w Monero. Poszczęściło mi się. U Dillarda znalazłam suknię, która tak mi się podobała, że kupiłabym ją nawet wtedy, gdyby nie była przeceniona. A ponieważ cenę obniżono ze stu pięćdziesięciu dolarów na dwadzieścia pięć, zakup uznałam za ogromny sukces. Kiecka była wściekle różowa, z cekinami na górze i szyfonem na dole. Bez żadnych pasków. Zwyczajnie prosta. Dobrałam do niej srebrne szpilki, również z wyprzedaży, i uznałam, że jeśli rozpuszczę włosy i ozdobię uszy perłowymi kolczykami po babci, będę wyglądać szałowo. Najważniejsza rzecz była załatwiona. Wysłałam jeszcze uprzejme potwierdzenie przybycia i byłam gotowa.
Trzy noce później, z suknią w pokrowcu, zastukałam do tylnych drzwi Fangtasii.
- Nie wyglądasz zbyt szykownie - stwierdziła Pam, wpuszczając mnie do środka.
- Nie chciałam pognieść sukni - wyjaśniłam, idąc w stronę łazienki.
W drzwiach nie było zamka, więc Pam stała na zewnątrz, pilnując, aby nikt nie wszedł. Uśmiechnęła się z aprobatą, kiedy wyszłam.
- Nieźle, Sookie - oceniła.
Sama ubrana była w smoking uszyty ze srebrnej lamy.
Wyglądała zjawiskowo.
- Eric będzie zachwycony - powiedziała.
Zaczerwieniłam się. Erica i mnie kiedyś coś łączyło, ale po przebytej amnezji nie jest tego świadomy.
- Jakby mnie obchodziło, co on sądzi - rzuciłam.
Pam uśmiechnęła się złośliwie.
- Oczywiście - powiedziała. - Jesteście sobie zupełnie obojętni.
Starałam się wyglądać po prostu tak, jakbym przyjęła jej słowa za dobrą monetę, nie zauważając nutki sarkazmu. Ku mojemu zdziwieniu Pam cmoknęła mnie w policzek.
- Dzięki, że przyszłaś - dodała. - Może go trochę ożywisz. Jest nie do zniesienia od kilku dni.
- Dlaczego? - zapytałam, chociaż tak naprawdę to nie chciałam wiedzieć.
- Czy kiedykolwiek widziałaś It's a Great Pumpkin, Charlie Brown?
Zamurowało mnie.
- Jasne - powiedziałam. - A ty?
- O, tak - odrzekła Pam spokojnie. - Wiele razy.
Dała mi chwilę, żeby ta odpowiedź do mnie dotarła.
- Przed Nocą Draculi zawsze się to powtarza*[1]. Eric każdego roku wyobraża sobie, że to właśnie na jego przyjęciu zjawi się Książę. Denerwuje się i dokładnie wszystko planuje. Zamawia nawet dwukrotnie zaproszenia w drukarni, żeby mieć pewność, że będą na czas. Teraz, kiedy ten wieczór już nadszedł, jest właśnie w takim stanie jak Linus.
- Aha, przypadek wielkiego fana, któremu odbija?
- Zawsze znajdziesz odpowiednie słowa - powiedziała Pam z podziwem.
Stałyśmy przed biurem Erica i obydwie słyszałyśmy, jak w środku darł się na kogoś.
- Nie jest zadowolony z barmana. Poza tym wydaje mu się, że jest za mało butelek krwi, którą, według wywiadu w „American Vampire”, Książę lubi najbardziej.
Próbowałam usilnie wyobrazić sobie Vlada Palownika podczas pogawędki z reporterem. Raczej nie chciałabym być tą osobą, która trzyma notatnik i ołówek.
- A jaki to gatunek? - zapytałam, próbując podtrzymać rozmowę.
- Mówi się, że Książę Ciemności preferuje szlachetną krew.
- Hmmm... Czemu nie jestem zdziwiona?
Szlachetna krew była niezmiernie rzadkim gatunkiem. Do tej pory myślałam, że jej istnienie jest tylko legendą. Składa się po części z syntetyku i krwi prawdziwej, i to błękitnej. Jeżeli wyobrażacie sobie wampiry urządzające zasadzkę na księcia Williama, to się mylicie. Jest wielu przedstawicieli uboższej szlachty, którzy są szczęśliwi, mogąc oddać nieco płynów ustrojowych za astronomiczną sumę.
- Po długich korowodach udało nam się załatwić dwie butelki. - Pam była przygnębiona. - Kosztowały nas o wiele więcej, niż mogliśmy zapłacić. Nigdy nie sądziłam, że mój stwórca jest tak nierozsądny. Ale w tym roku posunął się stanowczo za daleko. Zamówiony przez niego gatunek psuje się szybko ze względu na proporcje. A do tego Eric martwi się teraz o to, że dwie butelki nie wystarczą. Jest tyle legend dotyczących Draculi. Ponoć on będzie pił tylko szlachetną krew albo... prawdziwą.
- Prawdziwą? Ale to jest wbrew prawu! Chyba że dawca wyrazi zgodę.
Każdy wampir, który napił się ludzkiej krwi wbrew woli człowieka, podlegał karze śmierci. W takiej sytuacji miał do wyboru dwie opcje pożegnania się ze światem: wbicie kołka w serce lub wystawienie na światło słoneczne. Egzekucję zwykle wykonuje inny nieumarły, który jest opłacany przez państwo. Zawsze uważałam, że ten, kto posuwa się do zdobycia siłą ludzkiej krwi, zasługuje na śmierć. Poza tym było wystarczająco dużo szaleńców, którzy dobrowolnie stawali się dawcami.
- I żadne dziecię nocy nie może podnieść ręki na Draculę - powiedziała nagle Pam, jakby czytała moje myśli. - Oczywiście, że nie zamierzamy atakować naszego Księcia - dodała gorliwie.
Jasne, pomyślałam.
- Jest otaczany taką czcią, że każdy wampir, który spróbowałby go zaatakować, musiałby skończyć na słońcu. Mamy również obowiązek wspomagać Pana finansowo.
Zastanawiałam się chwilę, czy muszą...
smialytedd