Griffin W. E. B. - Bohaterowie 05 - Zielone berety.pdf
(
1784 KB
)
Pobierz
Griffin W. E. B. - Bohaterowie 05 - Zielone berety
PORUCZNICY
KAPITANOWIE
MAJOROWIE
PUŁKOWNICY
ZIELONE BERETY
GENERAŁOWIE
Zielone Berety
Dla wujka Charleya i Byka
zmarłych w pa
ź
dzierniku 1979.
Niech spoczywaj
ą
, w pokoju.
I dla Donna. Kto kiedy
ś
uwierzyłby w cztery gwiazdki
1
?
Oraz dla szeregowego J. S. B. II
Bateria „A" 2. batalionu 59.
Pułku Artylerii Przeciwlotniczej
Pierwszej Dywizji Pancernej,
który wła
ś
nie doł
ą
czył do Braterstwa.
Associated Presa, Waszyngton
Dla serwisu krajowego, godz. 20.45,19 lipca 1961,APW 31/253 Temat: Salinger - ..
ś
adnych komentarzy" w kwestii
Amerykanów uj
ę
tych w Zatoce
Ś
wi
ń
Waszyngton, SC, 19 lipca. Sekretarz prasowy prezydenta, Pierre Salinger, odmówił dzi
ś
wieczorem komentarzy na py-
tanie o ameryka
ń
skich wojskowych, uj
ę
tych podczas nieudanej inwazji na Kul
ę
w Zatoce
Ś
wi
ń
, i nie potrafił albo nie chciał
okre
ś
li
ć
, z kim prezydent Kennedy uzgodnił, i
Ŝ
nie b
ę
dzie publicznyoh wypowiedzi w tej sprawie.
Pytanie zadał dziennikarz Associated Press dzisiaj o godzinie 20.05 po wieczornej, transmitowanej na cały kraj,
konferencji prasowej prezydenta. Poprosili
ś
my pana Salin-gera o udzielenie wyja
ś
nie
ń
w zwi
ą
zku z nast
ę
puj
ą
c
ą
wymian
ą
zda
ń
.
Meg Green („Chicago Sun-Times"). Panie prezydencie, utrzymuj
ą
si
ę
plotki o ameryka
ń
skich
Ŝ
ołnierzach wzi
ę
tych do
niewoli po niepowodzeniu operacji w Zatoce
Ś
wi
ń
. Mówi si
ę
,
Ŝ
e przynajmniej na dwóch naszych
Ŝ
ołnierzach dokonano
egzekucji. Co mo
Ŝ
e pan powiedzie
ć
na ten temat?
Prezydent Kennedy. Przykro mi, Meg, ale uzgodniłem,
Ŝ
e nie b
ę
d
ę
si
ę
na ten temat wypowiadał publicznie.
Meg Green. Z kim pan to uzgodnił, panie prezydencie?
Prezydent Kennedy. Charley Whaley, zdaje si
ę
,
Ŝ
e pan jest nast
ę
pny.
Charley Whaley („Conservative Digest"). Panie prezydenoie,
7
czy który
ś
z ameryka
ń
skich wojskowych został wzi
ę
ty do niewoli podczas inwazji w Zatoce
Ś
wi
ń
?
Prezydent Kennedy: Na to pytanie ju
Ŝ
odpowiedziałem.
Poproszony o wyja
ś
nienia sekretarz prasowy prezydenta Sałinger powiedział. „Po prostu w tej sprawie nie mam nic do
dodania". I NA TYM KONIEC.
I
1
Key West, Floryda
28 listopada 1961, 14.30
Tom Ellis nigdy dot
ą
d nie był na jachcie, a pluskaj
ą
c si
ę
w morzu na kuba
ń
skiej pla
Ŝ
y, nie zanurzał si
ę
gł
ę
biej ni
Ŝ
do pasa. Był
młodym m
ęŜ
czyzn
ą
drobnej budowy, o bardzo jasnej skórze i jasnobr
ą
zowych włosach. Wygl
ą
dał na mniej wi
ę
cej siedemna
ś
cie lat,
chocia
Ŝ
w rzeczywisto
ś
ci miał dwadzie
ś
cia. Był młodym człowiekiem o przyjemnej powierzchowno
ś
ci, do którego starsi ludzie
najch
ę
tniej zwracaliby si
ę
„synu". Rzadko jednak kto
ś
zawołał do niego w ten sposób dwukrotnie. Tom Ellis nie lubił, kiedy mó-
wiono do niego „synu" ani kiedy traktowano go jak miłego młodzie
ń
ca. W takich wypadkach w jego oczach pojawiał si
ę
lód, który
potrafił zmrozi
ć
ka
Ŝ
dego, na kogo spojrzał. Nie był pewien, czy
Over Draught II
technicznie jest jachtem. Słowo to przywodziło mu
raczej na my
ś
l prezydenta i Jackie na ich łodzi
Ŝ
aglowej albo tego bogatego Greka i jego
ś
piewaczk
ę
operow
ą
na prywatnym statku
pełnomorskim. By
ć
mo
Ŝ
e istniało jakie
ś
specjalne słowo na okre
ś
lenie takiej łodzi, Tom jednak go nie znał. Nie s
ą
dził,
Ŝ
eby była to
łód
ź
motorowa. Po długich rozwa
Ŝ
aniach doszedł w ko
ń
cu do wniosku,
Ŝ
e
Over Draught II
rzeczywi
ś
cie jest jachtem. Jachty to
luksusowe łodzie, budowane po to, by przyjemnie sp
ę
dza
ć
na nich czas, a nie pracowa
ć
. Tymczasem tak luksusowe wn
ę
trza jak na
Over Draught II
Tom widywał do tej pory jedynie na filmach. Podłogi pokrywały dywany, a w najwi
ę
kszej kabinie, wyło
Ŝ
onej
boazeri
ą
z drewna tekowego, stało wielkie podwójne ło
Ŝ
e. Kabina wygl
ą
dała jak pływaj
ą
ca wersja salonu w penthousie. W rogu
dyskretnie umieszczono bar z małym zlewem i lodówk
ą
. Krzesła były pi
ę
knie obite, na
ś
cianach wisiały
9
obrazy, a wyposa
Ŝ
enia dopełniał dwudziestocalowy telewizor i muzyczny zestaw stereofoniczny.
Na tylnej cz
ęś
ci kadłuba napisy z chromowanych liter, jakie widywało si
ę
na samochodach, identyfikowały jacht najpierw jako
Bertram, a pod spodem jako Sport Fisher-man 42. Ten drugi napis, zdaniem Toma, odnosił si
ę
do długo
ś
ci łodzi.
Wła
ś
ciciel tego cacka znajdował si
ę
na pokładzie. Był nim elegancki siwowłosy m
ęŜ
czyzna w
ś
rednim wieku. Bez cienia
w
ą
tpliwo
ś
ci ju
Ŝ
na pierwszy rzut oka sprawiał wra
Ŝ
enie człowieka, który mógł sobie na takie cacko pozwoli
ć
. Był w przyjaznych
stosunkach z kapitanem, przystojnym, mocno opalonym m
ęŜ
czyzn
ą
w
ś
rednim wieku. Kapitan miał około trzydziestu lat, jasne
włosy i ubrany był raczej nieformalnie — w sprane cienkie spodnie khaki i koszulk
ę
polo. Kapitan przedstawił Toma wła
ś
cicielowi
i drugiemu członkowi załogi, który wygl
ą
dał jak młodsza wersja kapitana. Ellis uznał,
Ŝ
e mog
ą
by
ć
nawet bra
ć
mi. Młody blondyn
był pierwszym oficerem, a Tom Ellis miał
Ŝ
eglowa
ć
na
Over Draught
77 jako marynarz pokładowy.
·
Nie ma zmartwienia - odparł oficer. - Paliwo ju
Ŝ
zatankowane, zaopatrzenie jest ju
Ŝ
na pokładzie, pozostaje nam wi
ę
c jedynie
odcumowa
ć
i wypłyn
ąć
w morze.
·
A je
ś
li dopadnie mnie choroba morska?
Tom zadał to pytanie z pewnym zakłopotaniem, jednak ju
Ŝ
dawno temu nauczył si
ę
,
Ŝ
e kłopotliwe pytania s
ą
na dłu
Ŝ
sz
ą
met
ę
mniej kłopotliwe, je
ś
li zada si
ę
je na pocz
ą
tku. Człowiek przynajmniej pó
ź
niej nie robi z siebie idioty.
- Morze dzisiaj jak lustro - odparł oficer. - Nie mar
twiłbym si
ę
na zapas. Ale je
ś
li zaczniesz odczuwa
ć
jakie
ś
dolegliwo
ś
ci, za
Ŝ
yj to.
Podał mu mały plastikowy flakonik. Z nalepki wynikało,
Ŝ
e to dramamina.
·
·
W dziewi
ęć
dziesi
ę
ciu procentach. Ale s
ą
osoby, które na morzu zawsze choruj
ą
. Nie działa na nie
Ŝ
aden
ś
rodek.
10
Łód
ź
zadr
Ŝ
ała, kiedy jeden po drugim o
Ŝ
yły silniki. Ellis popatrzył pytaj
ą
co na oficera.
- Teraz odcumujemy - powiedział ten z u
ś
miechem
i przepu
ś
cił go w drzwiach.
Kiedy znale
ź
li si
ę
z powrotem na pokładzie, w miejscu, które Ellis - z braku lepszego słowa - okre
ś
lił jako „weranda",
oficer wskazał mu półcalow
ą
plecion
ą
lin
ę
ł
ą
cz
ą
c
ą
łód
ź
z pomostem.
- Zajmij si
ę
ni
ą
- powiedział. - Ja pójd
ę
na dziób. Kiedy
kapitan Blich wyda rozkaz, po prostu odwi
ąŜ
j
ą
, rzu
ć
na
pokład, a nast
ę
pnie schowaj w pojemniku.
Pokazał na mał
ą
skrzyni
ę
, wbudowan
ą
w nisk
ą
ś
cian
ę
otaczaj
ą
c
ą
werand
ę
.
- Zrozumiałem - powiedział Ellis.
Gdyby wcze
ś
niej powiedzieli mu, co b
ę
dzie robił, pewnie poczytałby co
ś
na temat łodzi i jachtów, nauczyłby si
ę
przy-
najmniej wła
ś
ciwego nazewnictwa. W bibliotece zapewne mo
Ŝ
na znale
źć
niejedn
ą
ksi
ąŜ
k
ę
na ich temat. Patrzył, jak
oficer biegnie w
ą
skim przej
ś
ciem na dziób.
Mam nadziej
ę
,
Ŝ
e wiesz, jak niewielkie mam poj
ę
cie o łodziach - powiedział Ellis do oficera, kiedy ten pokazywał mu kabin
ę
na dziobie, w której miał zło
Ŝ
y
ć
swoje rzeczy.
·
Działa? - zapytał.
- Polu
ź
ni
ć
liny dziobowe i rufowe - krzykn
ą
ł kapitan
z dachu kabiny.
Ellis zauwa
Ŝ
ył,
Ŝ
e na łodzi s
ą
dwa zestawy urz
ą
dze
ń
kontrolnych, jeden na górze i jeden w kabinie. Tych drugich
u
Ŝ
ywano zapewne w czasie deszczu. Albo sztormu.
Znaj
ą
c swoje szcz
ęś
cie w takich sprawach, przewidywał,
Ŝ
e nie zd
ąŜą
jeszcze dobrze odpłyn
ąć
od brzegu, nim złapie
ich huragan.
Oficer dał mu znak,
Ŝ
eby odwi
ą
zał lin
ę
. Aby to zrobi
ć
, musiał wyskoczy
ć
na nabrze
Ŝ
e. Odwi
ą
zawszy lin
ę
, szybko
skoczył z powrotem na pokład.
D
ź
wi
ę
k dieslowskich silników si
ę
zmienił, a dziób łodzi zacz
ą
ł si
ę
odsuwa
ć
od nabrze
Ŝ
a.
Uncja
ś
rodka zapobiegawczego jest warta tyle co funt lekarstwa, pomy
ś
lał Ellis. Wyj
ą
ł z kieszeni flakonik dra-
maminy i szybko wsun
ą
ł dwie tabletki do ust.
Over Draught II
popłyn
ę
ła w kierunku wyj
ś
cia z portu, po czym opu
ś
ciła go, poruszaj
ą
c si
ę
pomi
ę
dzy dwoma rz
ę
-
dami czego
ś
, co wynurzało si
ę
z wody.
11
- Boje - powiedział Ellis gło
ś
no, zadowolony,
Ŝ
e wie,
co to jest.
Kiedy wyszli na gł
ę
bok
ą
wod
ę
i pojawiły si
ę
pierwsze fale, a cała cholerna łód
ź
zacz
ę
ła si
ę
unosi
ć
i opada
ć
, Tom si
ę
ucieszył,
Ŝ
e
wcze
ś
niej za
Ŝ
ył dramamin
ę
. Wkrótce pomruk silników przeszedł w głuchy warkot i łód
ź
z ka
Ŝ
d
ą
chwil
ą
nabierała pr
ę
dko
ś
ci.
Trzydzie
ś
ci minut pó
ź
niej Tom był wła
ś
ciwie pewien,
Ŝ
e nie zachoruje na chorob
ę
morsk
ą
i nie zrobi z siebie dupka. Na łodzi było
w gruncie rzeczy całkiem przyjemnie. Siedział sobie na jednym z mi
ę
kkich krzeseł, przymocowanych do podłogi, i patrzył, jak
woda przemyka wzdłu
Ŝ
burt. Podszedł do niego oficer i u
ś
miechn
ą
ł si
ę
.
·
Jak si
ę
czujesz? - zapytał.
·
Doskonale - odparł Ellis. - Jak szybko płyniemy?
Och - westchn
ą
ł oficer i popatrzył za burt
ę
. - Mamy osiemna
ś
cie, mo
Ŝ
e dwadzie
ś
cia w
ę
złów.
Ellis szybko dokonał w głowie oblicze
ń
.
·
A wi
ę
c pozostały nam jakie
ś
trzy godziny?
·
Mniej wi
ę
cej. Je
ś
li jeste
ś
głodny, mamy tu troch
ę
Ŝ
arcia.
Jedzenia? - zapytał Ellis z niedowierzaniem. - Dzi
ę
kuj
ę
, nie chce mi si
ę
je
ść
.
· Niedługo zmienisz zdanie. Na małych łodziach ludzie maj
ą
wielki apetyt.
Ellis w
ą
tpił, by w kwestii jedzenia mógł zmieni
ć
zdanie, jednak nic nie powiedział.
·
Mamy te
Ŝ
piwo - dodał oficer.
·
Mo
Ŝ
e pó
ź
niej.
Dwie godziny pó
ź
niej Ellis przygotował sobie kanapk
ę
z szynk
ą
i otworzył puszk
ę
seven-up. W sumie na jachcie nie było tak
ź
le,
jak si
ę
spodziewał. Przypomniał sobie filozoficzn
ą
m
ą
dro
ść
,
Ŝ
e wi
ę
kszo
ść
spraw, je
ś
li si
ę
im tylko uwa
Ŝ
niej przyjrze
ć
, wcale nie
wygl
ą
da tak
ź
le jak na pierwszy rzut oka.
Sko
ń
czywszy je
ść
, wszedł po drabinie na miejsce, z którego kapitan sterował łodzi
ą
.
Jasne - odparł kapitan. - Lubi
ę
towarzystwo.
· Ile jeszcze?
·
Mog
ę
tu przebywa
ć
? - zapytał uprzejmie.
Tak jest.
Trzydzie
ś
ci minut pó
ź
niej na ekranie radaru pojawił si
ę
pulsuj
ą
cy punkt. Kapitan wskazał go Ellisowi.
·
Jakie
ś
trzydzie
ś
ci do czterdziestu pi
ę
ciu minut. Przypuszczam,
Ŝ
e jeste
ś
gotowy.
To prawdopodobnie oni - powiedział.
·
Sk
ą
d pan wie?
Czytałe
ś
kiedy
ś
tak
ą
plugaw
ą
ksi
ąŜ
k
ę
Zwrotnik Raka
Henry'ego Millera?
· Czytałem, kiedy byłem w szkole
ś
redniej.
·
A my wła
ś
nie za kilka sekund dopłyniemy do zwrotnika Raka - wyja
ś
nił kapitan. - To tam mamy si
ę
z nimi spotka
ć
.
Dwie minuty pó
ź
niej Ellis zacz
ą
ł dostrzega
ć
na horyzoncie, troch
ę
na prawo od dziobu, słaby zarys łodzi.
- To prawdopodobnie oni - powiedział kapitan. - Stoj
ą
w miejscu.
W miar
ę
jak zbli
Ŝ
ali si
ę
do drugiej łodzi, Ellis widział jej sylwetk
ę
coraz wyra
ź
niej. Była mniej wi
ę
cej tej samej
wielko
ś
ci co
Over Draught II,
tyle
Ŝ
e w
ęŜ
sza i osadzona ni
Ŝ
ej na wodzie. Kadłub miała szary, a nadbudówk
ę
ja-
skrawoniebiesk
ą
.
Zbli
Ŝ
aj
ą
c si
ę
do drugiej jednostki, kapitan zwolnił, a gdy znale
ź
li si
ę
bardzo blisko, niemal zatrzymał
Over Draught II.
Gdy zbli
Ŝ
yli si
ę
do łodzi na odległo
ść
pi
ęć
dziesi
ę
ciu metrów, kapitan w jednej chwili dał cał
ą
wstecz.
Over Draught II
natychmiast stan
ę
ła w miejscu i unosiła si
ę
teraz tylko na lekkich falach. Ellis poczuł pulsowanie w skroniach i lekkie
oszołomienie. Lepki pot wyst
ą
pił mu na całym ciele.
- Jezu Chryste, Bo
Ŝ
e - zacz
ą
ł si
ę
po cichu modli
ć
. -
Tylko nie teraz, prosz
ę
.
Do rufy drugiej jednostki przymocowana była mała łódka. Z szarej łodzi wskoczyło do niej trzech m
ęŜ
czyzn w
kombinezonach khaki - Kuba
ń
czycy. Rozległ si
ę
warkot silnika i mała łódka natychmiast ruszyła.
Ellis wszedł do nadbudówki
Over Draught Iii
po chwili powrócił z plastikow
ą
dyplomatk
ą
. Podał j
ą
oficerowi.
13
·
·
·
12
·
·
·
- Nie jest zamkni
ę
ta na klucz - powiedział.
Oficer skin
ą
ł głow
ą
.
Kiedy mała łódka dobiła do rufy
Over Draught II,
jeden z jej pasa
Ŝ
erów rzucił oficerowi lin
ę
. Ten złapał j
ą
i
przywi
ą
zał do mosi
ęŜ
nego słupka. Ellis zajrzał do łódki. Znajdował si
ę
w niej jaki
ś
podłu
Ŝ
ny przedmiot, opakowany w
czarny plastik i obwi
ą
zany linami. Kiedy jeden z Ku-ba
ń
czyków w łódcie zobaczył Ellisa, natychmiast rzucił mu lu
ź
n
ą
lin
ę
. Ten za pierwszym razem jej nie złapał, jednak druga próba była udana.
Kuba
ń
czyk wspi
ą
ł si
ę
na tekow
ą
platform
ę
do nurkowania na rufie
Over Draught II
i przeszedł na pokład po
wbudowanej w burt
ę
drabinie.
Oficer i Ellis wci
ą
gn
ę
li na łód
ź
paczk
ę
owini
ę
t
ą
w czarny plastik.
Kapitan podał dyplomatk
ę
m
ęŜ
czy
ź
nie, który wszedł na pokład. Ten poło
Ŝ
ył j
ą
na deskach i otworzył. Zawierała
pieni
ą
dze - banknoty dwudziestodolarowe w paczkach po pi
ęć
dziesi
ą
t sztuk. Ka
Ŝ
da opasana była papierow
ą
banderol
ą
z
napisem „1000 dolarów po 20 dolarów. Paczek było pi
ęć
dziesi
ą
t.
Tak jakby podejrzewał,
Ŝ
e ma do czynienia z lud
ź
mi, którzy chc
ą
go oszuka
ć
, Kuba
ń
czyk bezceremonialnie wybrał
jedn
ą
paczk
ę
, zerwał banderol
ę
i starannie przeliczył banknoty.
·
Wszystko si
ę
zgadza - powiedział kapitan z rozdra
Ŝ
nieniem.
To nie jest komandor Eaglebury - powiedział Ellis po angielsku i natychmiast eksplodował kolejnymi hiszpa
ń
skimi
przekle
ń
stwami.
Kuba
ń
czyk krzykn
ą
ł, gdy ostrze naci
ę
ło mu skór
ę
na szyi.
Rozległy si
ę
charakterystyczne odgłosy przeładowywania broni i w drzwiach głównej kabiny
Over Draught II
stan
ą
ł
jej „wła
ś
ciciel" i jego „przyjaciel". Ka
Ŝ
dy z nich trzymał karabinek szturmowy
Remington Armalite AR-15
kaliber .223.
- Jeste
ś
pewien, Ellis? - zapytał „przyjaciel wła
ś
ciciela".
Nie odpowiedział. Gdy po raz kolejny zranił Kubanczyka
w szyj
ę
, ten znów krzykn
ą
ł z bólu i przera
Ŝ
enia i szybko co
ś
do niego powiedział.
Ellis! - zawołał przera
Ŝ
ony kapitan.
- Ten zakłamany sukinsyn twierdzi,
Ŝ
e pewnie si
ę
pomylił - przetłumaczył Ellis. - Mówi,
Ŝ
e ma jeszcze inne
zwłoki i pewnie te drugie s
ą
wła
ś
nie tymi, których szu
kamy.
Pchn
ą
ł Kubanczyka w kierunku krzesła i zmusił go,
Ŝ
eby na nim usiadł, znowu nacinaj
ą
c mu skór
ę
. Krew z jego szyi
ciekła ju
Ŝ
szerokimi stru
Ŝ
kami, zabarwiaj
ą
c na ciemnoczerwony kolor koszul
ę
khaki. W szeroko otwartych oczach
widniało przera
Ŝ
enie; cicho j
ę
czał, modl
ą
c si
ę
jednocze
ś
nie do Matki Boskiej.
Ellis przechylił si
ę
przez burt
ę
i powiedział co
ś
do Ku-ba
ń
czyków znajduj
ą
cych si
ę
w łódce.
· Odwi
ąŜ
t
ę
łajb
ę
- odezwał si
ę
po chwili do oficera. -Wy
ś
l
ę
ich,
Ŝ
eby nam przywie
ź
li wła
ś
ciwe zwłoki.
·
Wtedy poder
Ŝ
n
ę
temu sukinsynowi gardło i nakarmi
ę
nim ryby. - Ellis ruchem głowy wskazał na Kubanczyka na
pokładzie
Over Draught II.
·
A je
ś
li uciekn
ą
?
·
Nie cierpi
ę
cwaniactwa - warkn
ą
ł Tom i dodał po chwili: - Tego trupa zabierzecie ze sob
ą
.
15
Powtórzył to samo po hiszpa
ń
sku. Popatrzył na oficera.
- Pomó
Ŝ
mi.
Zwłoki zostały przerzucone na łódk
ę
, a fala trupiego odoru sprawiła,
Ŝ
e twarz Ellisa znowu zbielała.
W połowie drogi na szaro-niebiesk
ą
łód
ź
Kuba
ń
czycy wyrzucili zwłoki w czarnym plastiku za burt
ę
. Na chwil
ę
znikn
ę
ły pod
wod
ą
, ale zaraz wypłyn
ę
ły na powierzchni
ę
.
Pi
ęć
minut pó
ź
niej na
Ouer Draught II
dostarczono kolejne ciało. Ellis znowu wzi
ą
ł nó
Ŝ
i rozci
ą
ł plastik. Potem spojrzał na
kapitana i pokiwał głow
ą
. Kapitan zobaczył,
Ŝ
e w jego oczach błyszcz
ą
łzy.
·
Mam ochot
ę
poder
Ŝ
n
ąć
gardło temu draniowi - powiedział Ellis.
·
Nie zrobisz tego, Ellis - odparł kapitan spokojnie, po czym wbiegł po drabinie na mostek.
Ma pan jak
ąś
ta
ś
m
ę
, kapitanie? - zapytał Ellis. -Musz
ę
z powrotem zaklei
ć
ten worek.
· Co
ś
znajd
ę
.
Ellis opadł na kolana i czekał na ta
ś
m
ę
. Zatkał nos, by nie czu
ć
smrodu gnij
ą
cego ciała.
Gdy
Ouer Draught II
powoli odpłyn
ą
ł mniej wi
ę
cej na tysi
ą
c metrów, oficer odczepił łódk
ę
. Wówczas kapitan natychmiast dał
cał
ą
naprzód.
Szaro-niebieska jednostka nie sprawiała wra
Ŝ
enia, by chciała
ś
ciga
ć
Ouer Draught II,
a kiedy stało si
ę
jasne,
Ŝ
e jej załoga nie
Zobaczymy - odparł Kuba
ń
czyk, rzucił lu
ź
ne banknoty na pozostałe i zacz
ą
ł przelicza
ć
kolejn
ą
paczk
ę
.
Tymczasem oficer i Ellis ostro
Ŝ
nie umie
ś
cili pakunek na pokładzie.
Ellis ukl
ą
kł, po czym błyskawicznym ruchem podniósł lew
ą
nogawk
ę
spodni i wydobył spod niej nó
Ŝ
. Gło
ś
no
odetchn
ą
ł i wbił go w plastik. Plastik był twardy i gruby, dlatego trwało dłu
Ŝ
sz
ą
chwil
ę
, zanim wykroił w nim spor
ą
klapk
ę
. W otworze zobaczył twarz, oczy i otwarte usta. Spod plastiku niemal eksplodował odór rozkładaj
ą
cego si
ę
·
14
ciała. Twarz Ellisa zbielała, skoczył na równe nogi i rzucił si
ę
na Kubanczyka, który wci
ąŜ
liczył pieni
ą
dze. Odwrócił go
i przyło
Ŝ
ył ostrze no
Ŝ
a do gardła m
ęŜ
czyzny, po czym bluzn
ą
ł co
ś
po hiszpa
ń
sku.
·
·
·
Spokojnie, Ellis - powiedział kapitan.
Prosz
ę
da
ć
temu... osobnikowi... pieni
ą
dze - zarz
ą
dził kapitan lodowatym głosem. - I niech spieprza na swoj
ą
łód
ź
. Ale niech
pozostanie przywi
ą
zana do naszej. Uwolnimy cał
ą
trójk
ę
, jak odpłyniemy na jakie
ś
tysi
ą
c metrów.
·
·
- Najlepiej b
ę
dzie, jak go tutaj zostawimy - powiedział
łagodnie do Ellisa.
Ellis pokiwał głow
ą
, usiadł na krze
ś
le i popatrzył w dal ponad ruf
ą
. Bardzo si
ę
starał,
Ŝ
eby nie zerka
ć
na koc.
Pi
ę
tna
ś
cie minut pó
ź
niej wstał i wszedł do kabiny. Podszedł do lodówki i wyci
ą
gn
ą
ł z niej puszk
ę
schlitza.
- Jezu! - wrzasn
ą
ł nagle „przyjaciel wła
ś
ciciela".
16
Ellis popatrzył na niego, a nast
ę
pnie wyjrzał przez bu-l
ą
j, w stron
ę
, któr
ą
tamten wskazywał.
Jakie
ś
sto metrów po prawej stronie woda była wzburzona i błyskawicznie wynurzał si
ę
spod niej szaroczarny okr
ę
t podwodny.
Pierwsza nad wod
ą
pojawiła si
ę
ameryka
ń
ska flaga.
Kapitan zwolnił i zacz
ą
ł manewrowa
ć
jachtem w kierunku okr
ę
tu podwodnego. Wreszcie gdy okr
ę
t znieruchomiał na morzu,
znajdował si
ę
w odległo
ś
ci zaledwie dziesi
ę
ciu metrów od
Over Draught II.
Na kiosku pojawił si
ę
oficer z elektronicznym megafonem.
- Pozdrowienia od kapitana, panie kapitanie - zadud
nił jego zniekształcony głos. - Zechce pan uprzejmie wej
ść
na pokład?
Chwil
ę
pó
ź
niej w drzwiach kabiny pojawił si
ę
kapitan.
- Pan tak
Ŝ
e, poruczniku - oznajmił.
Ellis, z puszk
ą
piwa w r
ę
ce, poszedł za nim.
Marynarze z okr
ę
tu podwodnego umocowali do burty
ochraniacze. Po chwili dwaj z nich przeskoczyli na łód
ź
i przyci
ą
gn
ę
li j
ą
bosakami do okr
ę
tu podwodnego, a
Ŝ
ich burty si
ę
zetkn
ę
ły.
Ellis wypił ostatni łyk piwa, wyrzucił puszk
ę
do wody i ruszył za kapitanem, który ju
Ŝ
stał na pokładzie okr
ę
tu podwodnego.
Zasalutował witaj
ą
cemu go oficerowi i barwom narodowym.
·
Prosz
ę
o pozwolenie wej
ś
cia na pokład, sir - wyrecytował.
Prosz
ę
o pozwolenia wej
ś
cia na pokład, sir.
·
Pozwolenia udzielam.
Panowie, prosz
ę
za mn
ą
- powiedział kolejny oficer marynarki, ubrany w odprasowany mundur khaki, i poprowadził go
ś
ci do
luku w kiosku okr
ę
tu. Gdy weszli do
17
ś
rodka, wewn
ę
trzn
ą
drabink
ą
wspi
ę
li si
ę
na jego szczyt. Stoj
ą
cy tam ju
Ŝ
oficer, ze srebrnym orłem kapitana na
kołnierzyku, u
ś
miechn
ą
ł si
ę
i wyci
ą
gn
ą
ł r
ę
k
ę
.
·
Porucznik Davis? - zapytał.
·
Tak jest, sir.
A pan to zapewne porucznik Ellis?
· Tak jest, sir.
Kapitan wr
ę
czył Ellisowi wydruk:
OPERACJA BEZPO
Ś
REDNIA
NR 11-103 2305 CZASU MIEJSCOWEGO 28113 61
TAJNE
OD DOWÓDZTWA Sil PODWODNYCH ATLANTYKU DO DOWÓDCY USSGATO
NATYCHMIAST ODEBRA
Ć
OD DOWÓDCY POMOCNICZEJ JEDNOSTKI MARYNARKI OVER DRAUGHTII SZCZ
Ą
TKI KOMANDORA
PODPORUCZNIKA EDWARDA B. EAGLEBURY-EGO. PRZETRANSPORTOWA
Ć
DO BAZY MARYNARKI W FILADELFII. PORUCZNIK
THOMAS J. ELLIS WYZNACZONY JAKO ASYSTA.
CZERNIK KONTRADMIRAŁ USN
Ellis oddał rozkaz kapitanowi, który przekazał go porucznikowi Davisowi.
·
- Có
Ŝ
, prawdopodobnie jako
ś
temu zaradzimy.
Ellisa zaskoczył nagły dziwny gwizd, a potem widok
salutuj
ą
cego kapitana. Pod
ąŜ
ył za jego wzrokiem.
Stalowe nosze - Ellis znał ich poprawn
ą
nazw
ę
, ale nie mógł jej sobie przypomnie
ć
-wła
ś
nie opuszczano na pokład
Over Draught II.
Przymocowano do nich zwłoki w czarnym plastiku i po chwili uniesiono je z pokładu łodzi. Sze
ś
ciu
oficerów i dziesi
ę
ciu marynarzy stan
ę
ło na baczno
ść
, salutuj
ą
c, a jeden z nich dmuchał w gwizdek, z którego rozlegał si
ę
b
ę
dzie równie
Ŝ
strzela
ć
, „wła
ś
ciciel" i jego „przyjaciel" odło
Ŝ
yli bro
ń
. „Wła
ś
ciciel" wszedł do kabiny i po chwili wrócił z kocem,
którym nakrył ciało w czarnym worku.
·
Pozwolenia udzielam - odparł oficer i równie
Ŝ
zasalutował.
Kiedy na pokładzie znalazł si
ę
Ellis, oficer u
ś
miechn
ą
ł si
ę
do niego i powiedział:
- Witamy na pokładzie.
Ellis zasalutował regulaminowo, jemu i fladze, jak to chwil
ę
temu uczynił kapitan.
·
·
·
Ma pan baga
Ŝ
na pokładzie tej łodzi, poruczniku? -zapytał kapitan.
· Nie, panie kapitanie - odparł Ellis.
Plik z chomika:
ltlorenc
Inne pliki z tego folderu:
Griffin W. E. B. - Ostatni bohaterowie 04 - Walka agentów.pdf
(1352 KB)
Griffin W. E. B. - Ostatni bohaterowie 01 - Dwa fronty.pdf
(1514 KB)
Griffin W. E. B. - Ostatni bohaterowie 03 - Szpiedzy i żołnierze.pdf
(1398 KB)
Griffin W. E. B. - Bohaterowie 04 - Pułkownicy.pdf
(2617 KB)
Griffin W. E. B. - Ostatni bohaterowie 05 - Sabotażyści.pdf
(1117 KB)
Inne foldery tego chomika:
Aboulela, Leila
Ambrose Stephen E
Archer, Jeffrey
Bond Larry
Carré John Le
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin