Griffin W. E. B. - Bohaterowie 05 - Zielone berety.pdf

(1784 KB) Pobierz
Griffin W. E. B. - Bohaterowie 05 - Zielone berety
PORUCZNICY
KAPITANOWIE
MAJOROWIE
PUŁKOWNICY
ZIELONE BERETY
GENERAŁOWIE
Zielone Berety
Dla wujka Charleya i Byka
zmarłych w pa ź dzierniku 1979.
Niech spoczywaj ą , w pokoju.
I dla Donna. Kto kiedy ś uwierzyłby w cztery gwiazdki 1 ?
Oraz dla szeregowego J. S. B. II
Bateria „A" 2. batalionu 59.
Pułku Artylerii Przeciwlotniczej
Pierwszej Dywizji Pancernej,
który wła ś nie doł ą czył do Braterstwa.
Associated Presa, Waszyngton
Dla serwisu krajowego, godz. 20.45,19 lipca 1961,APW 31/253 Temat: Salinger - .. ś adnych komentarzy" w kwestii
Amerykanów uj ę tych w Zatoce Ś wi ń
Waszyngton, SC, 19 lipca. Sekretarz prasowy prezydenta, Pierre Salinger, odmówił dzi ś wieczorem komentarzy na py-
tanie o ameryka ń skich wojskowych, uj ę tych podczas nieudanej inwazji na Kul ę w Zatoce Ś wi ń , i nie potrafił albo nie chciał
okre ś li ć , z kim prezydent Kennedy uzgodnił, i Ŝ nie b ę dzie publicznyoh wypowiedzi w tej sprawie.
Pytanie zadał dziennikarz Associated Press dzisiaj o godzinie 20.05 po wieczornej, transmitowanej na cały kraj,
konferencji prasowej prezydenta. Poprosili ś my pana Salin-gera o udzielenie wyja ś nie ń w zwi ą zku z nast ę puj ą c ą wymian ą
zda ń .
Meg Green („Chicago Sun-Times"). Panie prezydencie, utrzymuj ą si ę plotki o ameryka ń skich Ŝ ołnierzach wzi ę tych do
niewoli po niepowodzeniu operacji w Zatoce Ś wi ń . Mówi si ę , Ŝ e przynajmniej na dwóch naszych Ŝ ołnierzach dokonano
egzekucji. Co mo Ŝ e pan powiedzie ć na ten temat?
Prezydent Kennedy. Przykro mi, Meg, ale uzgodniłem, Ŝ e nie b ę d ę si ę na ten temat wypowiadał publicznie.
Meg Green. Z kim pan to uzgodnił, panie prezydencie?
Prezydent Kennedy. Charley Whaley, zdaje si ę , Ŝ e pan jest nast ę pny.
Charley Whaley („Conservative Digest"). Panie prezydenoie,
7
czy który ś z ameryka ń skich wojskowych został wzi ę ty do niewoli podczas inwazji w Zatoce Ś wi ń ?
 
227272524.001.png
Prezydent Kennedy: Na to pytanie ju Ŝ odpowiedziałem.
Poproszony o wyja ś nienia sekretarz prasowy prezydenta Sałinger powiedział. „Po prostu w tej sprawie nie mam nic do
dodania". I NA TYM KONIEC.
I
1
Key West, Floryda
28 listopada 1961, 14.30
Tom Ellis nigdy dot ą d nie był na jachcie, a pluskaj ą c si ę w morzu na kuba ń skiej pla Ŝ y, nie zanurzał si ę ę biej ni Ŝ do pasa. Był
młodym m ęŜ czyzn ą drobnej budowy, o bardzo jasnej skórze i jasnobr ą zowych włosach. Wygl ą dał na mniej wi ę cej siedemna ś cie lat,
chocia Ŝ w rzeczywisto ś ci miał dwadzie ś cia. Był młodym człowiekiem o przyjemnej powierzchowno ś ci, do którego starsi ludzie
najch ę tniej zwracaliby si ę „synu". Rzadko jednak kto ś zawołał do niego w ten sposób dwukrotnie. Tom Ellis nie lubił, kiedy mó-
wiono do niego „synu" ani kiedy traktowano go jak miłego młodzie ń ca. W takich wypadkach w jego oczach pojawiał si ę lód, który
potrafił zmrozi ć ka Ŝ dego, na kogo spojrzał. Nie był pewien, czy Over Draught II technicznie jest jachtem. Słowo to przywodziło mu
raczej na my ś l prezydenta i Jackie na ich łodzi Ŝ aglowej albo tego bogatego Greka i jego ś piewaczk ę operow ą na prywatnym statku
pełnomorskim. By ć mo Ŝ e istniało jakie ś specjalne słowo na okre ś lenie takiej łodzi, Tom jednak go nie znał. Nie s ą dził, Ŝ eby była to
łód ź motorowa. Po długich rozwa Ŝ aniach doszedł w ko ń cu do wniosku, Ŝ e Over Draught II rzeczywi ś cie jest jachtem. Jachty to
luksusowe łodzie, budowane po to, by przyjemnie sp ę dza ć na nich czas, a nie pracowa ć . Tymczasem tak luksusowe wn ę trza jak na
Over Draught II Tom widywał do tej pory jedynie na filmach. Podłogi pokrywały dywany, a w najwi ę kszej kabinie, wyło Ŝ onej
boazeri ą z drewna tekowego, stało wielkie podwójne ło Ŝ e. Kabina wygl ą dała jak pływaj ą ca wersja salonu w penthousie. W rogu
dyskretnie umieszczono bar z małym zlewem i lodówk ą . Krzesła były pi ę knie obite, na ś cianach wisiały
9
obrazy, a wyposa Ŝ enia dopełniał dwudziestocalowy telewizor i muzyczny zestaw stereofoniczny.
Na tylnej cz ęś ci kadłuba napisy z chromowanych liter, jakie widywało si ę na samochodach, identyfikowały jacht najpierw jako
Bertram, a pod spodem jako Sport Fisher-man 42. Ten drugi napis, zdaniem Toma, odnosił si ę do długo ś ci łodzi.
Wła ś ciciel tego cacka znajdował si ę na pokładzie. Był nim elegancki siwowłosy m ęŜ czyzna w ś rednim wieku. Bez cienia
w ą tpliwo ś ci ju Ŝ na pierwszy rzut oka sprawiał wra Ŝ enie człowieka, który mógł sobie na takie cacko pozwoli ć . Był w przyjaznych
stosunkach z kapitanem, przystojnym, mocno opalonym m ęŜ czyzn ą w ś rednim wieku. Kapitan miał około trzydziestu lat, jasne
włosy i ubrany był raczej nieformalnie — w sprane cienkie spodnie khaki i koszulk ę polo. Kapitan przedstawił Toma wła ś cicielowi
i drugiemu członkowi załogi, który wygl ą dał jak młodsza wersja kapitana. Ellis uznał, Ŝ e mog ą by ć nawet bra ć mi. Młody blondyn
był pierwszym oficerem, a Tom Ellis miał Ŝ eglowa ć na Over Draught 77 jako marynarz pokładowy.
·
Nie ma zmartwienia - odparł oficer. - Paliwo ju Ŝ zatankowane, zaopatrzenie jest ju Ŝ na pokładzie, pozostaje nam wi ę c jedynie
odcumowa ć i wypłyn ąć w morze.
·
A je ś li dopadnie mnie choroba morska?
Tom zadał to pytanie z pewnym zakłopotaniem, jednak ju Ŝ dawno temu nauczył si ę , Ŝ e kłopotliwe pytania s ą na dłu Ŝ sz ą met ę
mniej kłopotliwe, je ś li zada si ę je na pocz ą tku. Człowiek przynajmniej pó ź niej nie robi z siebie idioty.
- Morze dzisiaj jak lustro - odparł oficer. - Nie mar
twiłbym si ę na zapas. Ale je ś li zaczniesz odczuwa ć jakie ś
dolegliwo ś ci, za Ŝ yj to.
Podał mu mały plastikowy flakonik. Z nalepki wynikało, Ŝ e to dramamina.
·
·
W dziewi ęć dziesi ę ciu procentach. Ale s ą osoby, które na morzu zawsze choruj ą . Nie działa na nie Ŝ aden ś rodek.
10
Łód ź zadr Ŝ ała, kiedy jeden po drugim o Ŝ yły silniki. Ellis popatrzył pytaj ą co na oficera.
- Teraz odcumujemy - powiedział ten z u ś miechem
i przepu ś cił go w drzwiach.
Kiedy znale ź li si ę z powrotem na pokładzie, w miejscu, które Ellis - z braku lepszego słowa - okre ś lił jako „weranda",
oficer wskazał mu półcalow ą plecion ą lin ę ł ą cz ą c ą łód ź z pomostem.
- Zajmij si ę ni ą - powiedział. - Ja pójd ę na dziób. Kiedy
kapitan Blich wyda rozkaz, po prostu odwi ąŜ j ą , rzu ć na
pokład, a nast ę pnie schowaj w pojemniku.
Pokazał na mał ą skrzyni ę , wbudowan ą w nisk ą ś cian ę otaczaj ą c ą werand ę .
- Zrozumiałem - powiedział Ellis.
Gdyby wcze ś niej powiedzieli mu, co b ę dzie robił, pewnie poczytałby co ś na temat łodzi i jachtów, nauczyłby si ę przy-
najmniej wła ś ciwego nazewnictwa. W bibliotece zapewne mo Ŝ na znale źć niejedn ą ksi ąŜ k ę na ich temat. Patrzył, jak
oficer biegnie w ą skim przej ś ciem na dziób.
Mam nadziej ę , Ŝ e wiesz, jak niewielkie mam poj ę cie o łodziach - powiedział Ellis do oficera, kiedy ten pokazywał mu kabin ę
na dziobie, w której miał zło Ŝ y ć swoje rzeczy.
·
Działa? - zapytał.
- Polu ź ni ć liny dziobowe i rufowe - krzykn ą ł kapitan
z dachu kabiny.
Ellis zauwa Ŝ ył, Ŝ e na łodzi s ą dwa zestawy urz ą dze ń kontrolnych, jeden na górze i jeden w kabinie. Tych drugich
u Ŝ ywano zapewne w czasie deszczu. Albo sztormu.
Znaj ą c swoje szcz ęś cie w takich sprawach, przewidywał, Ŝ e nie zd ąŜą jeszcze dobrze odpłyn ąć od brzegu, nim złapie
ich huragan.
Oficer dał mu znak, Ŝ eby odwi ą zał lin ę . Aby to zrobi ć , musiał wyskoczy ć na nabrze Ŝ e. Odwi ą zawszy lin ę , szybko
skoczył z powrotem na pokład.
D ź wi ę k dieslowskich silników si ę zmienił, a dziób łodzi zacz ą ł si ę odsuwa ć od nabrze Ŝ a.
Uncja ś rodka zapobiegawczego jest warta tyle co funt lekarstwa, pomy ś lał Ellis. Wyj ą ł z kieszeni flakonik dra-
maminy i szybko wsun ą ł dwie tabletki do ust.
Over Draught II popłyn ę ła w kierunku wyj ś cia z portu, po czym opu ś ciła go, poruszaj ą c si ę pomi ę dzy dwoma rz ę -
dami czego ś , co wynurzało si ę z wody.
11
- Boje - powiedział Ellis gło ś no, zadowolony, Ŝ e wie,
co to jest.
Kiedy wyszli na gł ę bok ą wod ę i pojawiły si ę pierwsze fale, a cała cholerna łód ź zacz ę ła si ę unosi ć i opada ć , Tom si ę ucieszył, Ŝ e
wcze ś niej za Ŝ ył dramamin ę . Wkrótce pomruk silników przeszedł w głuchy warkot i łód ź z ka Ŝ d ą chwil ą nabierała pr ę dko ś ci.
Trzydzie ś ci minut pó ź niej Tom był wła ś ciwie pewien, Ŝ e nie zachoruje na chorob ę morsk ą i nie zrobi z siebie dupka. Na łodzi było
w gruncie rzeczy całkiem przyjemnie. Siedział sobie na jednym z mi ę kkich krzeseł, przymocowanych do podłogi, i patrzył, jak
woda przemyka wzdłu Ŝ burt. Podszedł do niego oficer i u ś miechn ą ł si ę .
·
Jak si ę czujesz? - zapytał.
·
Doskonale - odparł Ellis. - Jak szybko płyniemy?
Och - westchn ą ł oficer i popatrzył za burt ę . - Mamy osiemna ś cie, mo Ŝ e dwadzie ś cia w ę złów.
Ellis szybko dokonał w głowie oblicze ń .
·
A wi ę c pozostały nam jakie ś trzy godziny?
·
Mniej wi ę cej. Je ś li jeste ś głodny, mamy tu troch ę Ŝ arcia.
Jedzenia? - zapytał Ellis z niedowierzaniem. - Dzi ę kuj ę , nie chce mi si ę je ść .
· Niedługo zmienisz zdanie. Na małych łodziach ludzie maj ą wielki apetyt.
Ellis w ą tpił, by w kwestii jedzenia mógł zmieni ć zdanie, jednak nic nie powiedział.
·
Mamy te Ŝ piwo - dodał oficer.
·
Mo Ŝ e pó ź niej.
Dwie godziny pó ź niej Ellis przygotował sobie kanapk ę z szynk ą i otworzył puszk ę seven-up. W sumie na jachcie nie było tak ź le,
jak si ę spodziewał. Przypomniał sobie filozoficzn ą m ą dro ść , Ŝ e wi ę kszo ść spraw, je ś li si ę im tylko uwa Ŝ niej przyjrze ć , wcale nie
wygl ą da tak ź le jak na pierwszy rzut oka.
Sko ń czywszy je ść , wszedł po drabinie na miejsce, z którego kapitan sterował łodzi ą .
Jasne - odparł kapitan. - Lubi ę towarzystwo.
· Ile jeszcze?
·
Mog ę tu przebywa ć ? - zapytał uprzejmie.
Tak jest.
Trzydzie ś ci minut pó ź niej na ekranie radaru pojawił si ę pulsuj ą cy punkt. Kapitan wskazał go Ellisowi.
·
Jakie ś trzydzie ś ci do czterdziestu pi ę ciu minut. Przypuszczam, Ŝ e jeste ś gotowy.
To prawdopodobnie oni - powiedział.
·
Sk ą d pan wie?
Czytałe ś kiedy ś tak ą plugaw ą ksi ąŜ k ę Zwrotnik Raka Henry'ego Millera?
· Czytałem, kiedy byłem w szkole ś redniej.
·
A my wła ś nie za kilka sekund dopłyniemy do zwrotnika Raka - wyja ś nił kapitan. - To tam mamy si ę z nimi spotka ć .
Dwie minuty pó ź niej Ellis zacz ą ł dostrzega ć na horyzoncie, troch ę na prawo od dziobu, słaby zarys łodzi.
- To prawdopodobnie oni - powiedział kapitan. - Stoj ą
w miejscu.
W miar ę jak zbli Ŝ ali si ę do drugiej łodzi, Ellis widział jej sylwetk ę coraz wyra ź niej. Była mniej wi ę cej tej samej
wielko ś ci co Over Draught II, tyle Ŝ e w ęŜ sza i osadzona ni Ŝ ej na wodzie. Kadłub miała szary, a nadbudówk ę ja-
skrawoniebiesk ą .
Zbli Ŝ aj ą c si ę do drugiej jednostki, kapitan zwolnił, a gdy znale ź li si ę bardzo blisko, niemal zatrzymał Over Draught II.
Gdy zbli Ŝ yli si ę do łodzi na odległo ść pi ęć dziesi ę ciu metrów, kapitan w jednej chwili dał cał ą wstecz. Over Draught II
natychmiast stan ę ła w miejscu i unosiła si ę teraz tylko na lekkich falach. Ellis poczuł pulsowanie w skroniach i lekkie
oszołomienie. Lepki pot wyst ą pił mu na całym ciele.
- Jezu Chryste, Bo Ŝ e - zacz ą ł si ę po cichu modli ć . -
Tylko nie teraz, prosz ę .
Do rufy drugiej jednostki przymocowana była mała łódka. Z szarej łodzi wskoczyło do niej trzech m ęŜ czyzn w
kombinezonach khaki - Kuba ń czycy. Rozległ si ę warkot silnika i mała łódka natychmiast ruszyła.
Ellis wszedł do nadbudówki Over Draught Iii po chwili powrócił z plastikow ą dyplomatk ą . Podał j ą oficerowi.
13
·
·
·
12
·
·
·
- Nie jest zamkni ę ta na klucz - powiedział.
Oficer skin ą ł głow ą .
Kiedy mała łódka dobiła do rufy Over Draught II, jeden z jej pasa Ŝ erów rzucił oficerowi lin ę . Ten złapał j ą i
przywi ą zał do mosi ęŜ nego słupka. Ellis zajrzał do łódki. Znajdował si ę w niej jaki ś podłu Ŝ ny przedmiot, opakowany w
czarny plastik i obwi ą zany linami. Kiedy jeden z Ku-ba ń czyków w łódcie zobaczył Ellisa, natychmiast rzucił mu lu ź n ą
lin ę . Ten za pierwszym razem jej nie złapał, jednak druga próba była udana.
Kuba ń czyk wspi ą ł si ę na tekow ą platform ę do nurkowania na rufie Over Draught II i przeszedł na pokład po
wbudowanej w burt ę drabinie.
Oficer i Ellis wci ą gn ę li na łód ź paczk ę owini ę t ą w czarny plastik.
Kapitan podał dyplomatk ę m ęŜ czy ź nie, który wszedł na pokład. Ten poło Ŝ ył j ą na deskach i otworzył. Zawierała
pieni ą dze - banknoty dwudziestodolarowe w paczkach po pi ęć dziesi ą t sztuk. Ka Ŝ da opasana była papierow ą banderol ą z
napisem „1000 dolarów po 20 dolarów. Paczek było pi ęć dziesi ą t.
Tak jakby podejrzewał, Ŝ e ma do czynienia z lud ź mi, którzy chc ą go oszuka ć , Kuba ń czyk bezceremonialnie wybrał
jedn ą paczk ę , zerwał banderol ę i starannie przeliczył banknoty.
·
Wszystko si ę zgadza - powiedział kapitan z rozdra Ŝ nieniem.
To nie jest komandor Eaglebury - powiedział Ellis po angielsku i natychmiast eksplodował kolejnymi hiszpa ń skimi
przekle ń stwami.
Kuba ń czyk krzykn ą ł, gdy ostrze naci ę ło mu skór ę na szyi.
Rozległy si ę charakterystyczne odgłosy przeładowywania broni i w drzwiach głównej kabiny Over Draught II stan ą ł
jej „wła ś ciciel" i jego „przyjaciel". Ka Ŝ dy z nich trzymał karabinek szturmowy Remington Armalite AR-15 kaliber .223.
- Jeste ś pewien, Ellis? - zapytał „przyjaciel wła ś ciciela".
Nie odpowiedział. Gdy po raz kolejny zranił Kubanczyka
w szyj ę , ten znów krzykn ą ł z bólu i przera Ŝ enia i szybko co ś do niego powiedział.
Ellis! - zawołał przera Ŝ ony kapitan.
- Ten zakłamany sukinsyn twierdzi, Ŝ e pewnie si ę
pomylił - przetłumaczył Ellis. - Mówi, Ŝ e ma jeszcze inne
zwłoki i pewnie te drugie s ą wła ś nie tymi, których szu
kamy.
Pchn ą ł Kubanczyka w kierunku krzesła i zmusił go, Ŝ eby na nim usiadł, znowu nacinaj ą c mu skór ę . Krew z jego szyi
ciekła ju Ŝ szerokimi stru Ŝ kami, zabarwiaj ą c na ciemnoczerwony kolor koszul ę khaki. W szeroko otwartych oczach
widniało przera Ŝ enie; cicho j ę czał, modl ą c si ę jednocze ś nie do Matki Boskiej.
Ellis przechylił si ę przez burt ę i powiedział co ś do Ku-ba ń czyków znajduj ą cych si ę w łódce.
· Odwi ąŜ t ę łajb ę - odezwał si ę po chwili do oficera. -Wy ś l ę ich, Ŝ eby nam przywie ź li wła ś ciwe zwłoki.
·
Wtedy poder Ŝ n ę temu sukinsynowi gardło i nakarmi ę nim ryby. - Ellis ruchem głowy wskazał na Kubanczyka na
pokładzie Over Draught II.
·
A je ś li uciekn ą ?
·
Nie cierpi ę cwaniactwa - warkn ą ł Tom i dodał po chwili: - Tego trupa zabierzecie ze sob ą .
15
Powtórzył to samo po hiszpa ń sku. Popatrzył na oficera.
- Pomó Ŝ mi.
Zwłoki zostały przerzucone na łódk ę , a fala trupiego odoru sprawiła, Ŝ e twarz Ellisa znowu zbielała.
W połowie drogi na szaro-niebiesk ą łód ź Kuba ń czycy wyrzucili zwłoki w czarnym plastiku za burt ę . Na chwil ę znikn ę ły pod
wod ą , ale zaraz wypłyn ę ły na powierzchni ę .
Pi ęć minut pó ź niej na Ouer Draught II dostarczono kolejne ciało. Ellis znowu wzi ą ł nó Ŝ i rozci ą ł plastik. Potem spojrzał na
kapitana i pokiwał głow ą . Kapitan zobaczył, Ŝ e w jego oczach błyszcz ą łzy.
·
Mam ochot ę poder Ŝ n ąć gardło temu draniowi - powiedział Ellis.
·
Nie zrobisz tego, Ellis - odparł kapitan spokojnie, po czym wbiegł po drabinie na mostek.
Ma pan jak ąś ta ś m ę , kapitanie? - zapytał Ellis. -Musz ę z powrotem zaklei ć ten worek.
· Co ś znajd ę .
Ellis opadł na kolana i czekał na ta ś m ę . Zatkał nos, by nie czu ć smrodu gnij ą cego ciała.
Gdy Ouer Draught II powoli odpłyn ą ł mniej wi ę cej na tysi ą c metrów, oficer odczepił łódk ę . Wówczas kapitan natychmiast dał
cał ą naprzód.
Szaro-niebieska jednostka nie sprawiała wra Ŝ enia, by chciała ś ciga ć Ouer Draught II, a kiedy stało si ę jasne, Ŝ e jej załoga nie
Zobaczymy - odparł Kuba ń czyk, rzucił lu ź ne banknoty na pozostałe i zacz ą ł przelicza ć kolejn ą paczk ę .
Tymczasem oficer i Ellis ostro Ŝ nie umie ś cili pakunek na pokładzie.
Ellis ukl ą kł, po czym błyskawicznym ruchem podniósł lew ą nogawk ę spodni i wydobył spod niej nó Ŝ . Gło ś no
odetchn ą ł i wbił go w plastik. Plastik był twardy i gruby, dlatego trwało dłu Ŝ sz ą chwil ę , zanim wykroił w nim spor ą
klapk ę . W otworze zobaczył twarz, oczy i otwarte usta. Spod plastiku niemal eksplodował odór rozkładaj ą cego si ę
·
14
ciała. Twarz Ellisa zbielała, skoczył na równe nogi i rzucił si ę na Kubanczyka, który wci ąŜ liczył pieni ą dze. Odwrócił go
i przyło Ŝ ył ostrze no Ŝ a do gardła m ęŜ czyzny, po czym bluzn ą ł co ś po hiszpa ń sku.
·
·
·
Spokojnie, Ellis - powiedział kapitan.
Prosz ę da ć temu... osobnikowi... pieni ą dze - zarz ą dził kapitan lodowatym głosem. - I niech spieprza na swoj ą łód ź . Ale niech
pozostanie przywi ą zana do naszej. Uwolnimy cał ą trójk ę , jak odpłyniemy na jakie ś tysi ą c metrów.
·
·
- Najlepiej b ę dzie, jak go tutaj zostawimy - powiedział
łagodnie do Ellisa.
Ellis pokiwał głow ą , usiadł na krze ś le i popatrzył w dal ponad ruf ą . Bardzo si ę starał, Ŝ eby nie zerka ć na koc.
Pi ę tna ś cie minut pó ź niej wstał i wszedł do kabiny. Podszedł do lodówki i wyci ą gn ą ł z niej puszk ę schlitza.
- Jezu! - wrzasn ą ł nagle „przyjaciel wła ś ciciela".
16
Ellis popatrzył na niego, a nast ę pnie wyjrzał przez bu-l ą j, w stron ę , któr ą tamten wskazywał.
Jakie ś sto metrów po prawej stronie woda była wzburzona i błyskawicznie wynurzał si ę spod niej szaroczarny okr ę t podwodny.
Pierwsza nad wod ą pojawiła si ę ameryka ń ska flaga.
Kapitan zwolnił i zacz ą ł manewrowa ć jachtem w kierunku okr ę tu podwodnego. Wreszcie gdy okr ę t znieruchomiał na morzu,
znajdował si ę w odległo ś ci zaledwie dziesi ę ciu metrów od Over Draught II.
Na kiosku pojawił si ę oficer z elektronicznym megafonem.
- Pozdrowienia od kapitana, panie kapitanie - zadud
nił jego zniekształcony głos. - Zechce pan uprzejmie wej ść
na pokład?
Chwil ę ź niej w drzwiach kabiny pojawił si ę kapitan.
- Pan tak Ŝ e, poruczniku - oznajmił.
Ellis, z puszk ą piwa w r ę ce, poszedł za nim.
Marynarze z okr ę tu podwodnego umocowali do burty
ochraniacze. Po chwili dwaj z nich przeskoczyli na łód ź i przyci ą gn ę li j ą bosakami do okr ę tu podwodnego, a Ŝ ich burty si ę
zetkn ę ły.
Ellis wypił ostatni łyk piwa, wyrzucił puszk ę do wody i ruszył za kapitanem, który ju Ŝ stał na pokładzie okr ę tu podwodnego.
Zasalutował witaj ą cemu go oficerowi i barwom narodowym.
·
Prosz ę o pozwolenie wej ś cia na pokład, sir - wyrecytował.
Prosz ę o pozwolenia wej ś cia na pokład, sir.
·
Pozwolenia udzielam.
Panowie, prosz ę za mn ą - powiedział kolejny oficer marynarki, ubrany w odprasowany mundur khaki, i poprowadził go ś ci do
luku w kiosku okr ę tu. Gdy weszli do
17
ś rodka, wewn ę trzn ą drabink ą wspi ę li si ę na jego szczyt. Stoj ą cy tam ju Ŝ oficer, ze srebrnym orłem kapitana na
kołnierzyku, u ś miechn ą ł si ę i wyci ą gn ą ł r ę k ę .
·
Porucznik Davis? - zapytał.
·
Tak jest, sir.
A pan to zapewne porucznik Ellis?
· Tak jest, sir.
Kapitan wr ę czył Ellisowi wydruk:
OPERACJA BEZPO Ś REDNIA
NR 11-103 2305 CZASU MIEJSCOWEGO 28113 61
TAJNE
OD DOWÓDZTWA Sil PODWODNYCH ATLANTYKU DO DOWÓDCY USSGATO
NATYCHMIAST ODEBRA Ć OD DOWÓDCY POMOCNICZEJ JEDNOSTKI MARYNARKI OVER DRAUGHTII SZCZ Ą TKI KOMANDORA
PODPORUCZNIKA EDWARDA B. EAGLEBURY-EGO. PRZETRANSPORTOWA Ć DO BAZY MARYNARKI W FILADELFII. PORUCZNIK
THOMAS J. ELLIS WYZNACZONY JAKO ASYSTA.
CZERNIK KONTRADMIRAŁ USN
Ellis oddał rozkaz kapitanowi, który przekazał go porucznikowi Davisowi.
·
- Có Ŝ , prawdopodobnie jako ś temu zaradzimy.
Ellisa zaskoczył nagły dziwny gwizd, a potem widok
salutuj ą cego kapitana. Pod ąŜ ył za jego wzrokiem.
Stalowe nosze - Ellis znał ich poprawn ą nazw ę , ale nie mógł jej sobie przypomnie ć -wła ś nie opuszczano na pokład
Over Draught II. Przymocowano do nich zwłoki w czarnym plastiku i po chwili uniesiono je z pokładu łodzi. Sze ś ciu
oficerów i dziesi ę ciu marynarzy stan ę ło na baczno ść , salutuj ą c, a jeden z nich dmuchał w gwizdek, z którego rozlegał si ę
b ę dzie równie Ŝ strzela ć , „wła ś ciciel" i jego „przyjaciel" odło Ŝ yli bro ń . „Wła ś ciciel" wszedł do kabiny i po chwili wrócił z kocem,
którym nakrył ciało w czarnym worku.
·
Pozwolenia udzielam - odparł oficer i równie Ŝ zasalutował.
Kiedy na pokładzie znalazł si ę Ellis, oficer u ś miechn ą ł si ę do niego i powiedział:
- Witamy na pokładzie.
Ellis zasalutował regulaminowo, jemu i fladze, jak to chwil ę temu uczynił kapitan.
·
·
·
Ma pan baga Ŝ na pokładzie tej łodzi, poruczniku? -zapytał kapitan.
· Nie, panie kapitanie - odparł Ellis.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin