Gdy planety patrzą na siebie - art. W. Jóźwiak.rtf

(37 KB) Pobierz

Gdy planety patrzą na siebie

Aspekty to pojęcie z elementarza astrologii. Specto po łacinie znaczy: patrzę – stąd nasze słowa inspektor, spektakl i spektakularny. Aspectare znaczy „patrzeć na...” albo „być zwróconym do...” Mówiąc o aspektach, starożytni astrologowie wyobrażali sobie, że w pewnych sytuacjach jedna planeta „patrzy” na drugą albo jest do niej zwrócona jakby „twarzą”.

Starożytni łatwo personifikowali planety, uważali je wszak za odmianę swoich bogów. A skoro na siebie patrzą, to znaczy, że wchodzą ze sobą w interakcje i coś robią wspólnie. Wspólnie działają na ludzi!
Istotą aspektu według dzisiejszych pojęć jest to, że kiedy dwie planety tworzą aspekt, to działają wspólnie. Dzięki odkryciu aspektów możemy dużo więcej zjawisk dziejących się w świecie ludzi skojarzyć z tym, co się dzieje w horoskopach.

Słownik ważnych pojęć
Planet – tych ważnych w horoskopie – jest dziesięć. To jakby dziesięć słów-pojęć. Jest to jednak dość ubogi słownik. Ale kiedy łączymy je w pary, to tych par jest już znacznie więcej – 45. Pary planet, czyli planety połączone aspektem, „patrzące” na siebie, to jakby nowe słowa w naszym słowniku.
Na przykład Mars oznacza (prócz innych rzeczy) energiczne działanie. Saturn oznacza trudy i dyscyplinę. Ale para Mars–Saturn oznacza coś innego: radzenie sobie w trudnych sytuacjach. Ludzie, którzy taki aspekt mają w swoim horoskopie, są urodzonymi „twardzielami”, którzy dopiero wtedy czują że żyją, gdy znajdą się w sytuacjach podbramkowych, a w normalnym wygodnym i łatwym życiu nudzą się i marnieją. Co więc robią? Ano, na przykład, wielu z nich zdobywa szczyty w Tatrach i Himalajach.
Widzimy na tym przykładzie, jak w astrologicznym słowniku aspekty między planetami otwierają nam oczy na całe dziedziny życia, których pewnie w innym przypadku nie umielibyśmy astrologicznie uchwycić.

Planetarna ruska babuszka
W myśl starożytnych wyobrażeń „aspekt” polega na tym, że dwie planety na siebie „patrzą” lub „zwracają się” ku sobie. Z tego wynika, że pierwszym aspektem, który dostrzeżono, była opozycja dwóch planet. Opozycja jest wtedy, gdy dwie planety ustawione są po przeciwnych stronach nieba i kąt między nimi wynosi 180 stopni. Można wtedy okiem poetyckiej wyobraźni ujrzeć, jak dwoje kosmicznych bogów „spogląda” ku sobie i umawia się, jakiego oto figla spłatać Ziemianom.
Szybko też zauważono inne aspekty: kwadraturę, kiedy między dwiema planetami jest kąt 90 stopni. Trygon – 120 stopni. Sekstyl – 60 stopni. Także za aspekt uznano koniunkcję planet, kiedy dwie „patrzą” na Ziemię z jednego miejsca, czyli spotykają się na niebie.
Zauważmy, że kąty aspektów, czyli 180, 120, 90 lub 60 stopni, mają coś wspólnego: oto dzielą pełne koło, więc także całą sferę nieba, na całkowitą liczbę równych części. Kiedy podzielimy koło na dwa równe sektory, każdy z nich ma 180 stopni. Dzielimy na trzy – każdy sektor ma 120 stopni. Na cztery ćwiartki – kąt każdej to 90 stopni. I tak samo 60 stopni to kąt jednej szóstej pełnego koła lub nieba.
We współczesnej astrologii za aspekt uważa się każdy kąt między planetami, który jest równy pewnej liczbie takich sektorów. Na przykład kąt 135 stopni, czyli 3/8 pełnego koła: trzy sektory z podziału koła na osiem. (Fachowo taki aspekt nazywa się tryoktyl.) Albo kąt 144 stopnie, czyli 2/5 pełnego koła: dwa sektory z podziału na pięć. (Nazywa się bikwintyl.)
Czy każdy taki kąt-aspekt jest na tyle ważny, żeby go używać przy interpretacji horoskopów? Czy na przykład kąt 3/23 jest prawdziwym, „działającym” aspektem i czy go mamy rysować w horoskopach? Pablo Picasso, rewolucjonista w malarstwie, miał taki aspekt w urodzeniowym horoskopie między Słońcem a Uranem. Z drugiej strony miał niewątpliwe psychologiczne cechy uranika, osobowości z silnym Uranem. Czy sprawił to ten właśnie aspekt? Ale 99,99% astrologów takich aspektów nie bierze pod uwagę, nie rysuje, nie „czyta”, nie wie nawet o ich istnieniu. Czy powinniśmy je więc wprowadzać do horoskopów?

Nie dajmy się zwariować
Jest też taki problem, że kiedy bierzemy pod uwagę zbyt wiele aspektów, to zaczynają one być nieprzyjemnie podobne do siebie. 3/23 pełnego koła równe jest 46,95 stopnia. To kąt niewiele różny od 45 stopni, czyli aspektu 1/8, zwanego oktylem, równego też połowie kwadratury. Więc może Picasso miał „zwykły” oktyl między Uranem a Słońcem, a nie tajemniczy aspekt „trzy dwudzieste trzecie”?
Uljanow-Lenin miał kilka aspektów o dziwnej liczbie 77. Czy może więc jest tak, że im większa i bardziej magiczna liczba, tym dziwniejszy człowiek? Jednak systematyczne przeglądanie horoskopów takiego przypuszczenia nie potwierdza. No cóż – astrologia wciąż pełna jest zagadek...

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin