Hawthorne Rachel - Strażnik Nocy 03 - Nów Księżyca.pdf

(504 KB) Pobierz
342891009 UNPDF
RACHEL HAWTHORNE
NÓW KSIĘŻYCA
Prolog
W mroku czai się śmierć. Przez maleńkie okno sączy się słabe światło księżyca. Zawsze
czerpałam z niego pociechę, ale dzisiaj to Connor jest moim pocieszycielem.
Na podłodze naszego więzienia leży kilka koców. Jednym się okrywamy. Connor nie włożył
bluzy, którą mu przyniosłam, więc teraz mogę wodzić palcami po jego nagim torsie.
- Nie bój się, Brittany. - Głos Connora jest cichy, łagodny.
Ale jak mam się nie bać? Oboje wiemy, że jutro możemy umrzeć. W obliczu śmierci rośnie
pragnienie życia. Wszystkie sprawy, które odkładaliśmy na później, wszystkie uczucia, których
baliśmy się doświadczyć, nagle wracają w postaci marzeń, które już nigdy mogą się nie spełnić.
Connor trzyma mnie w objęciach, jego ciepłe usta muskają moją skroń. Pod dłonią czuję
równomierne bicie jego serca. Jak może być tak spokojny? Moje serce trzepocze jak ptak
uwięziony w klatce.
Ustami dotyka mojego policzka. Słyszę, jak chwyta powietrze, wdychając mój zapach.
Wtulam twarz w jego szyję i również wciągam do płuc jego zapach. Nawet tutaj, w niewoli,
pachnie otwartą przestrzenią: wiecznie zielonymi roślinami, ziemią, słodkim nektarem, liśćmi.
Pachnie wszystkim, co kocham, i nie tylko.
Tak długo czekałam, żeby poczuć jego dłonie, żeby mnie przytulił. Chcę, żeby ta chwila
trwała w nieskończoność.
- Nie bój się - szepcze znowu.
Nagle bestia, która w nim tkwi, zrywa się z łańcucha. Connor całuje mnie gwałtownie, jakby
żarliwość naszych pocałunków mogła zapobiec pojawieniu się naszych wrogów. Chętnie oddaję mu
pocałunek. Chcę doświadczyć nieznanej mi wcześniej namiętności. Mam świadomość, że w
normalnych okolicznościach pewnie byśmy się nie całowali ani nie dotykali. Ale to nie są normalne
okoliczności.
Zostaliśmy pozbawieni wszystkiego oprócz tego intensywnego pragnienia... Chcemy
doświadczyć wszystkiego, zanim będzie za późno.
- Kocham cię, Brittany - szepcze.
Przechodzą mnie dreszcze. Serce wali tak mocno, że boję się, by nie połamało mi żeber.
Wyznając mi miłość, Connor dał mi to, czego zawsze pragnęłam, a na co absolutnie nie zasługuję.
Czy miłość nie zamieni się w nienawiść, kiedy jutro odkryje, że go zdradziłam?
Rozdział 1
Osiem dni wcześniej
Dziś była moja wielka noc, noc, na którą czekałam całe życie. Przebudzenie, pierwsza
przemiana - utrata księżycowego dziewictwa.
Przed kilkoma minutami ściągnęłam wszystkie ubrania. Teraz siedziałam na nich, pośrodku
niewielkiej polany ukrytej głęboko w lesie. Dostałam gęsiej skórki. Było lato. Lipiec. Ale nasza
sekretna osada, Wilczy Szaniec, znajdowała się tuż przy granicy z Kanadą. Po zachodzie słońca
robiło się naprawdę zimno.
Czekałam niecierpliwie. Niczego nie pragnęłam równie mocno, jak tego. No może tylko
znalezienia sobie chłopaka.
Wierzyłam, że po tej przełomowej nocy, jak już dowiodę swojej wartości, ten właściwy
chłopak w końcu zdecyduje się wybrać mnie na swoją towarzyszkę życia.
Trzy dni temu obchodziłam siedemnaste urodziny. A dziś była pierwsza pełnia. Księżyc
właśnie wschodził. Kiedy znajdzie się w zenicie, przemienię się we wspaniałe stworzenie - w wilka.
Wyobrażałam to sobie tysiące razy. Zrzucenie ludzkiej powłoki i odsłonięcie tego co, jak
zawsze wiedziałam, kryło się w moim wnętrzu. Marzyłam o tej chwili. Choć powinnam być
przerażona, nie bałam się. Wiedziałam, że moja sierść będzie czarna, z granatowym połyskiem tak
jak moje włosy. Oczy pozostaną ciemnoniebieskie. Jakiś czas temu Connor powiedział mi, że moje
oczy przypominają mu bezkresne morze. Piliśmy wtedy piwo z obozowiczami. Wiedziałam, że jego
słowa nic nie znaczą, ale mimo wszystko dawały mi nadzieję, że jakimś cudem Connor zostanie
moim chłopakiem. Jednak nadzieje zostały pogrzebane i skupiłam się na czymś, co mogło wyjść na
dobre wszystkim.
Od zawsze było tak, że chłopcy wybierali życiową partnerkę po swojej przemianie, ale
jeszcze przed przemianą dziewczyny. To chłopak przechodził pierwszą przemianę sam, a potem
towarzyszył swojej wybrance podczas jej pierwszej przemiany, sprawiając, żeby odczuwała więcej
przyjemności niż bólu. Podobno jeszcze żadna dziewczyna nie przeszła przez to sama. Podobno te,
które próbowały tego w zamierzchłej przeszłości, nie przeżyły. Wszyscy wierzyli, że bez wybranka
dziewczyna doświadcza straszliwego bólu i umiera.
Wkrótce miałam się przekonać, jak to jest, bo nikt mnie nie wybrał. Starsi, mędrcy naszego
klanu, którzy nam przewodzili, próbowali nawet mi kogoś załatwić, Daniela, żebym nie musiała
być tej nocy sama. Wiedziałam, że chcieli dobrze, że martwili się o mnie, ale ja nie chciałam
kogokolwiek. Interesował mnie wyłącznie Connor McCandless.
Tak więc dwa dni temu opuściłam Wilczy Szaniec pod osłoną nocy. Wiedziałam, że Daniel
mógłby mnie wytropić, gdyby tylko chciał. Ale wiedziałam też, że był chłopakiem, który uszanuje
moją decyzję. Gdzieś tam istniała odpowiednia dziewczyna dla niego i oboje wiedzieliśmy, że nie
jestem nią ja.
Pierwsza przemiana była bardzo intymnym, osobistym doświadczeniem. Nie chciałam
przechodzić jej z chłopakiem, który nie był moją prawdziwą miłością. Moje serce należało do
Connora. Gdybym przeszła pierwszą transformację z kimś innym, czułabym się, jakbym zdradziła
Connora. Było to zupełnie bez sensu, bo wiedziałam, że nigdy nie będziemy razem. Mimo to nie
mogłam nic poradzić na to, że tak czułam.
Wcześniej, tego lata, mama zaproponowała, że będzie przy mnie podczas pierwszej
przemiany, ale byłoby to równie dziwaczne, jak pójście z nią na bal na zakończenie szkoły.
Pewnych rzeczy zwyczajnie nie chciałam z nią dzielić. Dlatego przekonałam ją, żeby nie
rezygnowała ze swojej dorocznej podróży do Europy. Uznałam, że świetnie poradzę sobie sama.
Ale teraz, wpatrując się w żółtą kulę, która miała większą moc, niż ludzie zdawali sobie z
tego sprawę, poczułam dziwną przytłaczającą samotność. Connor był z Lindsey, bo i ona
przechodziła dziś swoją pierwszą przemianę. Zeszłego lata ogłosił, że Lindsey jest jego wybranką.
Wierzył, że jest jego prawdziwą miłością. Ja nie byłam tego taka pewna. Ostatnio zauważyłam, że
szukała wzrokiem Rafe'a. Przyszło mi do głowy, że może była zainteresowana nim, ale została już
przyrzeczona Connorowi, a tradycja jest dla nas święta.
Żałowałam, że nie ja jestem wybranką Connora. Tak słodko odgarniał niesforne jasne
włosy, gdy zasłaniały mu oczy. Był wysoki, silny i wspaniale zbudowany. Jak wszyscy
Zmiennokształtni miał w sobie coś z drapieżnika i był niebezpieczny. I niesamowicie seksowny.
Nie żebym durzyła się w Connorze, bo był przystojny. Zabrzmi głupio, ale kochałam jego
umysł, zachwycała mnie jego umiejętność oceny sytuacji, logiczne myślenie, to, że nigdy nie
reagował gwałtownie, że był rozważny.
Szkoda tylko, że zbyt pochopnie ogłosił publicznie, że Lindsey jest jego wybranką. Zgodnie
z odwieczną tradycją wytatuował sobie na łopatce celtycki symbol jej imienia.
Starałam się nie myśleć o Connorze i Lindsey stojących razem w ceremonialnych szatach,
zarezerwowanych dla par przygotowujących się do pogłębienia łączącej ich więzi. Słyszałam, że
wspólne przejście przez przemianę niewiarygodnie do siebie zbliżało. Tej nocy nie tylko światło
księżyca dotykało skóry, pieściło ją, szeptało...
Jęknęłam, odsuwając od siebie te obrazy. Wycierpię się tej nocy wystarczająco i bez
myślenia o nich dwojgu i ich wzajemnym przyciąganiu.
Spojrzałam na usiane gwiazdami niebo. Księżyc był już wysoko. Jeszcze trochę i powinnam
zacząć coś odczuwać.
O pierwszej przemianie raczej się nie rozmawiało. Było to równie intymne przeżycie, jak
utrata dziewictwa. Ale ja czułam, że powinnam się dowiedzieć, czego mogę się spodziewać. Tak
więc zwróciłam się do Kayli, która przeszła pierwszą przemianę podczas ostatniej pełni.
Powiedziała, że czuła na skórze dotyk księżycowych promieni, jakby księżyc zachęcał tkwiące w
niej zwierzę do ujawnienia się.
Przypuszczając, że będę tej nocy sama, bo nigdy nie interesował się mną żaden chłopak,
przygotowywałam się do tej niezwykłej chwili cały rok. Poprawiłam kondycję, biegając każdego
ranka. Wzmacniałam mięśnie, podnosząc ciężary. Uczyłam się kontrolować własne ciało. Kiedy
bestia się ujawni, okiełznam ją, zdobędę nad nią władzę. Nie mogłam się już doczekać.
Jeśli przeżyję, stanę się żywą legendą. Udowodnię, że nie tylko chłopcy są w stanie przejść
przez pierwszą przemianę samodzielnie. To przekonanie było takie seksistowskie. W końcu
mieliśmy już XXI wiek, a nasz gatunek stosuje się do takich archaicznych zwyczajów. Ale ja
miałam siedemnaście lat, byłam wyzwolona i gotowa zmierzyć się ze swoją przyszłością. Nawet
jeśli Connor nie był jej częścią.
Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, jak by to było, gdyby tutaj był. Stalibyśmy tak blisko
siebie, jak to tylko możliwe. Ująłby moją twarz w swoje duże dłonie. Nachyliłby się powoli, żeby
mnie pocałować. Nie śpieszylibyśmy się. Potem jego usta musnęłyby moje, a z głębi jego piersi
wydobyłby się pomruk. To bestia tkwiąca w nim wzywałaby mnie. Stalibyśmy objęci, poddając się
fali przyjemności i bólu, aż wreszcie przemienilibyśmy się razem.
Myślenie o Connorze dodawało mi otuchy. Gdybym udawała, że nie byłam sama, może
łatwiej byłoby mi pokonać ból, który wkrótce mnie dopadnie?
Byłam przygotowana, aby się z nim zmierzyć - więc na co czekał? Na powrót wątpliwości,
które wcześniej mnie nękały?
Zdolność przemiany miałam we krwi, odziedziczyłam ją po rodzicach. Ale ostatnio dręczyły
mnie niepokojące sny. Patrzyłam w nich na księżyc, czekając, by wypełnił swoją obietnicę. Ale to
on się przemieniał, nie ja. Przemieniał się w słońce, podczas gdy ja nadal byłam człowiekiem.
Kayla powiedziała, że czuła nadchodzącą zmianę na długo przed swoimi urodzinami,
jeszcze zanim dowiedziała się, że ma zdolność przemiany, ale ja niczego nie czułam. Kiedy
gąsienica zamyka się w kokonie, wie, że opuści go jako motyl?
Ja wiedziałam, że gdy noc minie, będę wilkiem, ale tego nie czułam. Strach ścisnął mnie za
gardło. Czułam się tak jak zawsze, jak człowiek, jak przedstawicielka Statycznych - jak pogardliwie
określaliśmy tych, którzy nie potrafili się przemienić.
Ale ja byłam Zmiennokształtna. Moi rodzice byli Zmiennokształtni. Wychowałam się wśród
Zmiennokształtnych.
Próbowałam doprowadzić do przemiany siłą woli, ale dzisiaj tylko księżyc miał taką moc.
Później będę mogła przemieniać się, kiedy będę chciała, ale na razie musiałam uzbroić się w
cierpliwość, co było prawie niewykonalne. Tak bardzo chciałam być pełnoprawnym Strażnikiem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin