Mroczny
ogień
Prequel serii “Władcy Podziemi”
Gena Showalter
Tłumaczenie: Mikka
Beta: Filipina
2
1
KaSdego dnia od setek lat bogini odwiedzała piekło i kaSdego dnia
Geryon patrzył na nią ze swojego stanowiska, a poSądanie rozpalało
jego krew bardziej niS płomienie potępienia za jego plecami. Nie
powinien jej obserwować za pierwszym razem, a za kaSdym następnym
powinien spuszczać wzrok. Był niewolnikiem Księcia Ciemności,
stworzonym przez zło, ona była boginią, powstałą w świetle.
Nie mógłby jej mieć, myślał, zaciskając pięści. Nie waSne jak bardzo
by chciał. W kaSdym razie ona by go nie chciała. Ta… obsesja była
głupia i nie przynosiła mu nic prócz rozpaczy. Nie potrzebował więcej
rozpaczy.
A jednak patrzył na nią tego dnia, gdy szła przez jałową pieczarę,
koralowymi końcówkami placów przesuwając po wyszczerbionych
kamieniach dzielących podziemie od Świata Podziemi. Złote loki
elegancko spływały w dół jej pleców i obramowywały jej twarz tak
idealną, tak śliczną, Se nawet Afrodyta nie mogła się z nią równać.
Oczy pełne gwiezdnego światła zwęziły się, róSany kolor wykwitł na
policzkach gładkich jak alabaster.
-Ściana jest popękana – powiedziała, jej głos był niczym piosenka
wśród syku pobliskich płomieni… i nienaturalnych wrzasków, które im
zawsze towarzyszyły.
Potrząsnął głową, przeświadczony, Se wyobraził sobie te słowa. Przez
wszystkie wspólne wieki nigdy nie rozmawiali, procedura nigdy się nie
zmieniała. Jako StraSnik Piekła utrzymywał bramę zamkniętą, póki nie
wrzucano dusz. W ten sposób nikt ani nic nie uciekało… a jeśli
próbowało wymierzał karę. Jako Bogini Opresji wzmacniała fizyczną
barierę tylko dotknięciem. Cisza nigdy nie została przerwana.
Niepewność zaciemniła jej rysy.
-Nie masz nic do powiedzenia?
Chwilę później stała przed nim, mimo, Se nie widział jej ruchu. Nagle
zapach kapryfolium zacienił smród siarki i topionego ciała. Odetchnął
głęboko, przymykając oczy w ekstazie. Och, gdyby tylko tak została…
-StraSniku – ponagliła.
-Bogini – zmusił się by uchylić powieki stopniowo, powoli
ujawniając ogień jej urody. Z bliska nie była tak piękna jak myślał.
Była jeszcze piękniejsza. Liźnięcie piegów znaczyło słodko zadarty
3
nosek, dołeczki ukazywały się wraz z krzywizną półuśmiechu.
Rozkoszne.
Co myślała o nim? -Zastanowił się.
Prawdopodobnie myślała, Se jest potworem, ohydnym i
zniekształconym. Którym był. Ale nawet jeSeli tak pomyślała, nie
pokazała tego po sobie. Tylko ciekawość spoczywała w tych oczach
pełnych światła gwiazd. Wobec ściany, jak podejrzewał, nie wobec
niego. Nawet, gdy był człowiekiem, kobiety nie chciały mieć z nim
doczynienia. Uciekały, gdy zwrócił na nie uwagę. Był zbyt wysoki, zbyt
muskularny. I to zanim zaczął przypominać wilkołaka.
Czasami zastanawiał się czy nie został przeklęty w dniu narodzin.
-Tych pęknięć nie było tam wczoraj – powiedziała. – Co
spowodowało takie uszkodzenia? I to tak szybko?
-Horda Lordów Demonów podnosi się codziennie z dołu i walczy by
się wydostać. Są zmęczone zamknięciem tutaj i szukają Sywych ludzi
do torturowania.
Nie zareagowała na wiadomość.
-Znasz ich imiona?
Pokiwał głową. Nie musiał widzieć przez bramę, by wiedzieć, kto
znajdował się po drugiej stronie. Czuł to. Zawsze.
-Furia, Śmierć, Kłamstwo, Zwątpienie, Katastrofa. Mam
kontynuować?
-Nie – odparła. – Rozumiem. Najgorsi z najgorszych.
-Tak. Trzaskają i rozszarpują pazurami z drugiej strony,
zdesperowane Seby dotrzeć do królestwa śmiertelników.
-CóS, powstrzymaj je – rozkaz, wzmocniony ochrypłą, usilną prośbą.
Gdyby tylko mógł. Zrezygnowałby z ostatnich resztek swojego
człowieczeństwa, by zrobić to czego sobie Syczyła. Cokolwiek, by
zapłacić za codzienny dar jej obecności. Cokolwiek, by zatrzymać ją
tam, gdzie była, przedłuSając obecność słodyczy jej zapachu.
-Zabroniono mi opuszczać moje stanowisko, tak samo jak
zabroniono otwierać bramę z innego powodu niS wpuszczenie
przeklętej duszy. Obawiam się, Se nie mogę spełnić twojej prośby.
Poza tym, jedynym sposobem na powstrzymanie demona było zabicie
go, a zabijanie Wysokich Lordów było kolejną zabronioną rzeczą.
Wydała westchnienie.
-Zawsze robisz co ci kaSą?
-Zawsze.
4
Raz walczył z krępującymi go niewidzialnymi więzami. Raz, ale nigdy
więcej. Walka przynosiła ból i cierpienie… nie dla niego, ale dla innych.
Niewinni ludzie, którzy byli podobni do jego matki, ojca, braci –
poniewaS jego prawdziwa rodzina została juS zgładzona – zostali
przeniesieni tutaj i torturowani przed nim. Wrzaski… och, wrzaski.
Daleko gorsze niS te dobiegające z Piekła. I spojrzenia… ZadrSał.
Gdyby ból i cierpienie były skupione na nim, nie dbałby o to.
Śmiałby się i walczył jeszcze zacieklej. Co znaczy odrobina większego
bólu? Ale Lucyfer, brat Hadesa i ksiąSę demonów, potrzebował jego siły
i znalazł inny sposób by zmusić go do współpracy.
Wspomnienia na zawsze w nim zostaną, ale mogłyby zbladnąć w
nocy, gdyby potrzebował snu. Pozostawał obudzony, kaSdej godziny
kaSdego dnia, niezdolny zapomnieć.
-Posłuszeństwo. Oczekiwałam po tobie czego innego – powiedziała. –
Jesteś wojownikiem, tak silnym i pewnym siebie.
Tak, był wojownikiem. Ale był teS niewolnikiem. Jedno nie
wykluczało drugiego.
-Przepraszam, bogini. Moja siła i pewność siebie niczego nie
zmieniają.
-Zapłacę ci za pomoc – nalegała. – Podaj swoją cenę. Czegokolwiek
pragniesz, będzie twoje.
Gdyby tylko mógł, pomyślał znów Geryon. Poprosiłby o jedno
posmakowanie jej warg.
Dlaczego się ograniczasz? – zastanowił się następnie. Czegokolwiek
pragnie. Mógł poprosić o noc w jej ramionach. Nagość. Dotyk. Smak.
Tak. Tak. KaSdy mięsień napiął się w jego ciele. W pobudzeniu. W
desperacji.
W rozpaczy.
Nie. Nie mógłby zaryzykować cierpienia niewinnego – czemu się nimi
przejmujesz? -po prostu zaspokoić pragnienie pięknej bogini. Jej
pocałunek? Noc z nią? Znów nie.
W końcu poznałem prawdziwą torturę. Zazgrzytał zębami. Czemu
dbał o cokolwiek? PoniewaS bez dobra, zostałoby tylko zło. A przez
stulecia widział zbyt wiele zła. Nie będzie odpowiadał za więcej.
-StraSniku? – podpowiedziała. – Wszystko.
5
Nie mów. Nie rób tego. Geryon przełknął ślinę.
-Przykro mi, bogini – Nie. Zamilknij. Przynajmniej poproś o ten
pocałunek. – Jak powiedziałem, nie mogę ci pomóc – Nie. Nie. Nie.
Jak bardzo się nienawidził w tej chwili.
Jej delikatne ramiona opadły z rozczarowaniem i jego nienawiść do
siebie wzrosła.
-Ale… dlaczego? Chcesz zatrzymać demony w Piekle tak bardzo jak
ja. Prawda?
-Prawda – Geryon nie chciał jej wyznać powodów odmowy, mimo
upływu tego całego czasu nadal był zawstydzony. Ale powie jej. MoSe
wtedy powróci do starych nawyków i udawania, Se on nie istnieje.
Mimo tego, jego pragnienie jej pogłębiało się, intensywniało, jego ciało
twardniało. Przygotowywało się.
Ona nie jest dla ciebie.
Jak wiele razy będzie musiał to sobie przypomnieć, zanim ta
rozmowa się skończy?
-Sprzedałem swoją duszę – przyznał. Był jednym z pierwszych ludzi
chodzących po ziemi. Mimo rosłej budowy i nieudolnego zachowania,
był pogodzony ze swoim losem i zachwycony partnerką, nawet mimo
tego, Se została wybrana przez jego rodzinę i – jak wszystkie znane mu
kobiety – nie pragnęła go.
Po roku małSeństwa zachorowała i rozpaczał. ChociaS nie była
szczęśliwa z bycia z nim, naleSała do niego i zapewnienie jej
bezpieczeństwa i dbanie o jej samopoczucie było jego obowiązkiem.
Więc krzyczał o pomoc do bogów.
Zignorowali go i jego rozpacz stała się nieznośna.
Wtedy pojawił się przed nim Lucyfer. Tak sprytny, jak tylko moSna.
By ratować partnerkę – i moSe w końcu zdobyć jej serce – Geryon
chętnie oddał się Księciu Ciemności. I odkrył, Se został przekształcony
z człowieka w bestię. Na wierzchu jego głowy wykwitły rogi, ręce urosły
do rozmiaru maczug, paznokcie stały się szponami. Ciemne,
karminowe futro pokryło nogi, a kopyta zastąpiły stopy.
W sekundy stał się bardziej zwierzęciem niS męSczyzną.
6
Jego Sona ozdrowiała, tak jak przewidywał jego kontrakt z
Lucyferem, ale nie zmiękła wobec Geryona. Nie, jego bezinteresowny
czyn nic dla niej nie znaczył i zostawiła go dla innego męSczyzny, z
którym najwidoczniej widywała się juS wcześniej.
AleS był z niego głupiec. Zdradzony mąS. Wszystko na darmo.
-Jakie myśli napełniają twoją głowę, StraSniku? Nigdy nie
wydawałeś się tak… rozbity.
Bogini. Jego pięści się zacisnęły, szpony wbiły w dłonie, gdy skupił
się na niej. W jej tonie było współczucie. Współczucie, które musiał
zignorować. Beznamiętny, taki musi być. Zawsze. Inaczej nie
przetrwałby tu.
-Moje działania nie zaleSą juS ode mnie. Obojętne czy chcę inaczej,
nie mogę ci pomóc. Teraz proszę. Nie masz obowiązków do wykonania?
-Teraz wypełniam swoje obowiązki. A ty?
Zarumienił się.
Westchnęła.
-Wybacz zjadliwość. Mam nerwy w strzępach -Bogini zmierzyła go
wzrokiem, przechylając głowę z boku na bok. Poruszył się niepewnie,
takie badanie było niepokojące biorąc pod uwagę jego obrzydliwy
wygląd. Ku jego zaskoczeniu, niesmak nie pojawił się w jej ślicznym
spojrzeniu, gdy powiedziała: -Twoja dusza naleSy do Księcia
Ciemności?
-Tak.
-I gdyby została ci zwrócona, pomógłbyś mi?
-Tak – powtórzył ochryple. Czy nadal oferowała mu dobrodziejstwo
za pomoc?
-Bardzo dobrze. Zobaczę co da się zrobić.
Jego oczy rozszerzyły się z przeraSenia. ZbliSy się do Lucyfera?
-Nie, musisz…
Zniknęła, nim mógł ją powstrzymać.
Wewnętrzny korytarz Piekła
-Lucyferze, usłysz mnie dobrze. śądam rozmowy z tobą. Pojawisz się
przede mną. Tego dnia, w tym pokoju. Sam. Pozostanę dokładnie gdzie
jestem – Kadence, bogini Opresji, wiedziała, Se musi wyraSać swoje
pragnienia precyzyjnie albo KsiąSę Demonów “zinterpretuje” je jak
będzie mu się podobało. – I będziesz ubrany.
7
Gdyby po prostu zaSądała audiencji, mógłby przenieść ją do swojego
łóSka, spętać ręce i nogi, pozbawić ubrań, otoczyć legionem diabłów.
Kilka minut upłynęło bez odpowiedzi na jej wezwanie. Ale wiedziała,
Se w końcu przybędzie. Będzie się cieszył kaSąc jej czekać. Sprawiało
to, Se czuł się potęSny. Udawaj zajętą. Udawaj, Se o nic nie dbasz.
Kadence przyjrzała się otoczeniu, jakby studiowanie go było
dokładnie tym po co przyszła. Zamiast z kamienia i zaprawy
murarskiej, ściany pałacu Lucyfera zrobione były z płomieni.
Trzaskających, pomarańczowo-złotych. Zabójczych.
Na jego tron składały się kości, popiół i jeszcze większa liczba
płomieni. Po jednej stronie tkwił zakrwawiony ołtarz. Pozbawione Sycia
ciało nadal na nim leSało… bezgłowe. Jednak wkrótce głowa zostanie
ponownie doczepiona i tortury zaczną się od nowa. Tak to tu
wyglądało.
śadna dusza nie ucieknie. Nawet w śmierć.
Nienawidziła wszystkiego w tym miejscu. Smugi czarnego dymu
unosiły się znad płomieni, owijając się wokół niej niczym palce
przeklętego. Bardzo pragnęła zatkać nos, ale nie zrobiła tego. Nie
pokaSe słabości – nawet w tak małym czynie.
Gdyby się ośmieliła, wiedziała, Se znalazłaby się zatopiona w
gryzącym dymie. Lucyfer niczego nie kochał bardziej niS
wykorzystywania czyjeś słabości.
Kadence dobrze nauczyła się tej lekcji. Pierwszy raz przyszła tu
poinformować Hadesa i Lucyfera, Se została wyznaczona na ich
nadzorczynię. Jako ucieleśnienie ujarzmienia i podboju, nie było
nikogo lepszego, by upewnić się, Se demony i martwi pozostaną tutaj.
Albo tak myśleli bogowie, wyznaczając ją do tego zadania.
Nie zgodziła się, ale odmowa mogła przynieść karę. Jednak wiele
razy od początku zastanawiała się czy kara nie byłaby lepsza. Gdy
rzucano w nią kamieniami, podkładano krwawą padlinę na progu w
ostrzeSeniu… cięSko to było porównać do spędzania dni na śnie w
pobliskiej jaskini – nie prawdziwym śnie, ale w straSniczym jego
rodzaju, gdy oko jej umysłu przemykało przez obozy demonów. CięSko
to porównać do spędzania nocy na obserwowaniu kamiennej ściany.
Tak, jak StraSnik obserwował.
To jednak nie była taka męka.
Przez wiele lat, jego uwaga ją denerwowała, bo nie był podobny do
nikogo kogo znała: pół-człowiek, pół-bestia, wszystko… skrajne. Ale
później znalazła pocieszenie w jego oderwanym spojrzeniu. Chronił ją
8
przed demonami i duszami prześlizgującymi się przez bramę,
atakującymi kaSdego na swojej drodze. Obojętnie jak działa mu się
krzywda.
Nie mogła robić dla niego mniej.
Sprzedałem swoją duszę, powiedział. Za co? – zastanawiała się. Co
dostał w zamian? Czy dobrze rozpatrzył wymianę? Chciała go zapytać,
ale zauwaSyła jak niewygodna była dla niego rozmowa o ścianie. Nie
przyjąłby dobrze dyskusji na tak osobisty temat.
I tak prawdopodobnie było najlepiej. Teraz liczyło się tylko jej
zadanie. Jak mogła nie wiedzieć, Se Wysocy Lordowie Demonów byli
zdeterminowani by uciec na zawsze?
Czy Lucyfer jakoś zablokował jej wizje w tej rzeczywistości? Był
jedynym na tyle silnym by to zrobić. Jeśli tak było, co chciała zyskać?
Jeśli zapyta, będzie kłamał, tyle wiedziała.
Nigdy nie czuła się bardziej bezradna.
Nie, to nieprawda. Podczas jej pierwszej wizyty, Lucyfer wyczuł jej
trwogę – i robił wszystko by to wykorzystać. Powleczony ogniem dotyk
tu, niegodziwa drwina tam. Zawsze, gdy przychodziła tu donieść o
naruszeniach, więdła pod jego uwagami.
To rozczarowałoby bogów. Wezwaliby ją do domu, była pewna, gdyby
nie to, Se juS przywiązali ją do ściany by ułatwić jej obowiązki, nie
utrudnić. Ale nawet bogowie nie wiedzieli jak daleko zabrnie ta więź.
Zamiast po prostu wyczuwać, gdy ...
Nimfa93