czy mówisz po końsku.odt

(38 KB) Pobierz

Czy mówisz po końsku I

 

 

Ilekroć słyszę w stajni donośne: „Dalej, nastąp! Co jest, koniu? Nie rozumiesz, jak mówię po polsku?” mam ochotę spytać: „A czy ty rozumiesz po końsku?”

 

azda konna jest formą ciągłego dialogu. Aby być dobrym jeźdźcem nie wystarczy samo wysyłanie sygnałów do konia, trener musi być w stanie także je odczytywać. Jakakolwiek forma komunikacji wymaga nie tylko zrozumienia „słów” ale również umiejętność ich „wypowiadania” i interpretowania odpowiedzi nadchodzących z drugiej strony. Koń przez cały czas próbuje się z nami porozumiewać, dając nam sygnały mówiące jak się czuje, co go niepokoi, czy rozumie o co go prosimy, czy jest zadowolony, zrelaksowany i gotowy przyjąć większe wymagania. Jednym z największych problemów jest to, że zwykle tak bardzo próbujemy mu w naszym własnym języku powiedzieć (czy też często wręcz wykrzyczeć) czego od niego oczekujemy, że nie skupiamy się na tym, co mówi do nas koń. A w bardzo wielu wypadkach koń próbuje nam powiedzieć, że zupełnie nie rozumie czego od niego oczekujemy, że nasze sygnały są niejednolite, niekonsekwentne lub że wysyłamy do niego znoszące się nawzajem polecenia. Protest swój może przekazywać na wiele sposobów, m.in. kuląc uszy, rzucając głową, napierając na wędzidło, wierzgając, uciekając w bok lub w krańcowych przypadkach wspinając się pod jeźdźcem. My natomiast nazbyt często z góry zakładamy, że ilekroć dajemy koniowi jakieś polecenie, to on je rozumie. Jeśli nie odpowiada na nie w sposób jakiego oczekujemy, to całkowicie arogancko uznajemy, że z założenia nam się przeciwstawia. Przy tak niewielu punktach stycznych komunikacji, stopniowo niezrozumienie coraz bardziej krystalizuje się w formie strachu lub zastrzeżeń ze strony konia do wykonywania naszych poleceń.

Na świecie powstało wiele szkół uczących ludzi jak osiągnąć porozumienie z koniem opierając się na wykorzystaniu naturalnych instynktów konia – uciekającego zwierzęcia stadnego. Współczesne wykorzystanie tych technik opiera się na stworzeniu języka lub metody komunikowania z koniem, wyłonieniu subtelnych końskich zachowań i przetworzeniu ich na potrzeby człowieka. Dzięki temu człowiek, który nauczy się języka koni może szybko je sobie podporządkować, porozumiewając się z nimi w sposób im zrozumiały. Pat Parelli, Buck Brannaman, John Lyons wszyscy oni zajmują się tak zwanym „naturalnym jeździectwem” . Każda z tych szkół ma swoje zabiegi marketingowe służące przyciągnięciu jak największej liczby uczniów. Ale nieważne jest, którą z nich wybierzemy. Ważne byśmy starali się rozumieć konie i to że wiele „dziwacznych” lub wręcz „głupich” reakcji końskich jest w rzeczywistości zaprogramowaną przez Naturę odruchową reakcją, dzięki której rasa końska przetrwała tysiąclecia.

Stajnie, boksy, schemat żywienia i treningu, siodła, ogłowia, wędzidła, powozy, palcaty, ostrogi, zawody w skokach, wyścigi i wszystko, co współcześnie kręci się wokół koni zostało stworzone dla wygody człowieka i w niewielkim stopniu współgra z naturą konia. Koń przystosowuje się do tych warunków ponieważ ma niebywałą zdolność adaptacyjną, a najczęściej dlatego, że nie ma innego wyjścia. Ale gdy zbyt wiele narzucamy koniom, ich umysł i ciało cierpią. W stanie naturalnym czy zbliżonym do naturalnego podstawowym końskim chodem jest nieśpieszny stęp. Koń kłusuje i piafuje w momencie, gdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Galopuje tylko podczas zabawy lub ucieczki. Nigdy nie skacze przez przeszkodę, którą może ominąć bokiem. Nie nosi nic na swoim grzbiecie. Niczego nie ciągnie. Je wtedy, kiedy ma na to ochotę i poświęca tej czynności około połowy swojego czasu. Życie stajenne wygląda zupełnie inaczej. Nie ma na świecie drugiego zwierzęcia, które w momencie udomowienia zostało zmuszone do tak drastycznej adaptacji jak koń. Pamiętając o tym, może łatwiej przyjdzie nam zaakceptować pewne problemy, które pojawiają się na styku relacji między koniem a człowiekiem.

Często opór na jaki natrafiamy jest przejawem braku zrozumienia zadania lub innego braku komunikacji. Koń nie może uciec przed sytuacją, w jakiej został postawiony, w związku z tym przeciwstawia się walcząc z jeźdźcem. Jeździec musi nauczyć się odróżniać opór konia od niezrozumienia lub niepokoju. W wielu wypadkach źródłem oporu konia jesteśmy my sami, skupiając się na mechanice jazdy – na wyprostowanym dosiadzie, cofniętych ramionach, na pociąganiu za wodzę, żeby skręcić, przyłożeniu łydki za popręgiem, wbiciu wzroku między uszy konia – przez co kompletnie tracimy umiejętność podtrzymywania dialogu, który jest bardzo kompleksowy i subtelny a przy tym trwa nieprzerwanie. Powinniśmy przynajmniej być w stanie usłyszeć komentarz konia, nawet jeśli nalegamy na inną z jego strony odpowiedź. Dopiero wówczas, gdy koń jest doskonale wyszkolony w naszym języku a my jesteśmy na niego wyczuleni następuje związek oparty na wzajemnym zaufaniu, gdzie człowiek i koń stają się równorzędnymi partnerami. W szkole PNH jednym z podstawowych ćwiczeń jest tzw. „jazda na pasażera”, w której będąc na ogrodzonej przestrzeni nie dotykamy wodzy i oddajemy koniowi decyzję co do kierunku jazdy, co pozwala nam skupić się na nas samych, na naszym dosiadzie i podążaniu za ruchem konia. Takie ćwiczenie wykonywane w siodle i na oklep w ogromnym stopniu rozwija zmysł równowagi jeźdźca i umiejętność podążania za ruchem konia. Dodatkową korzyścią jest wzrost zaufania do konia i test sprawności emocjonalnej jeźdźca. Dopiero nie mając problemu z utrzymaniem się na grzbiecie we wszystkich chodach możemy próbować oddziaływać na kierunek i tempo w jakim porusza się koń.

Ludzie nie uczą się dobrze, gdy nie są w dobrym nastroju lub gdy nie szanują swego nauczyciela. Konie pod tym względem nie różnią się od nas i do trenera należy uznanie, w którym momencie należy pochwalić je za prawidłowo wykonane ćwiczenie. Zrelaksowany, uważny koń, któremu daje się w odpowiednim momencie czytelne pomoce, prawie zawsze będzie starał się w prawidłowy sposób na nie odpowiedzieć. Złe przygotowanie fizyczne, bodźce rozpraszające, złe wyczucie czasu jeźdźca, napięcie powodują „błędy” konia – a po czyjej stronie leży wina? Nie chcę powiedzieć, że nieposłuszeństwo koni się nie zdarza i że nie należy nalegać w sposób zdecydowany na wykonanie ćwiczenia. Konie nie są świętymi, starającymi się zadowolić nas za wszelką cenę z powodu lojalności i miłości do nas. Ale odpowiadają na dobre traktowanie i zdecydowanie łatwiej będzie zbudować relacje w oparciu o wzajemne poszanowanie niż o strach. Jeśli mamy kłopot z uzyskaniem od konia prawidłowej reakcji na naszą prośbę spróbujmy założyć z góry, że wina leży po naszej stronie i zastanówmy się, jak jeszcze możemy koniowi w inny, bardziej zrozumiały sposób przekazać polecenie. Bez popadania we frustracje spokojnie powtórzmy zastosowane pomoce. Jeśli to nie działa być może należałoby się zastanowić, czy koń jest przygotowany do wykonania danego ćwiczenia. I to nie tylko fizycznie, ale także psychicznie i emocjonalnie. Na jego przygotowanie psychiczne składa się umiejętność koncentracji na poleceniach jeźdźca i szacunek polegający na nie kwestionowaniu poleceń. Przygotowanie emocjonalne to m.in. spokój konia i jego pełna radości i zaangażowania zgoda na dane ćwiczenie. Świadomość, że dane ćwiczenie jest w ramach jego fizycznych możliwości. W jeździectwie naturalnym do większości manewrów przygotowuje się konie poprzez zabawy z ziemi. Tam mamy więcej środków i możliwości na skorygowanie ich ewentualnych błędów lub oznak braku szacunku.

Elementy szkolenia z ziemi, które na pierwszy rzut oka zdają się mieć niewiele wspólnego z jazdą konną rozwijają czucie i wyczucie czasu, które potem – zarówno u jeźdźca, jak i u konia – przekładają się na jazdę bez problemów. Porozumienie idealne – bez używania mechanicznych pomocy – staje się rzeczywistością. Nagle przestajemy być dla konia brzydkim, dwunożnym agresywnym stworzeniem o spłaszczonych uszach i zaczynamy być kimś, kto mówi tym samym językiem. Nawet jeśli mówimy z silnym obcym akcentem, to nareszcie stajemy się zrozumiali.

Kiedy już ustalimy zasady porozumienia na ziemi, możemy bez trudu je przenieść na grzbiet konia. Ale podstawą tego działania jest precyzyjny, jasny język ciała oparty na równowadze i niezależnym dosiadzie. Jeśli dążymy do autentycznej jedności z koniem musimy być świadomi, że każdy ruch naszego ciała, każde napięcie mięśni, jest źródłem informacji dla konia, zarówno na ziemi jak i w siodle. Chcąc porozumiewać się z koniem, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że każdy nasz ruch staje się słowem, zdaniem, informacją. Nawet energia, jaką wokół siebie wywarza człowiek, przekłada się na informację przekazywaną koniowi. Nic nie jest bez znaczenia. Aby efektywnie komunikować się z koniem musimy ograniczyć nasze ruchy do tych najpotrzebniejszych .

Koń, by odnieść sukces musi czerpać radość z tego, co robi. Dopiero wtedy da z siebie wszystko. Koń, który nie cieszy się tym co robi, może dobrze wykonywać swoje zadanie, ale będzie je robił, ponieważ tego od niego wymaga jeździec, a on został nauczony posłuszeństwa. W jego działaniu będzie brakowało entuzjazmu, a dopiero entuzjazm otwiera pełny potencjał jego możliwości.

Konie uwielbiają być chwalone i to niekoniecznie poprzez otrzymywanie cukierka. Pogłaskanie po karku lub przyjazny ton głosu będzie również dla nich wskazówką. Jednak najbardziej pożądaną nagrodą utrwalającą zachowanie jest zaprzestanie wykonywania bodźca, chwila relaksu, odpoczynek. Może to być odpuszczenie napięcia na wodzach jak tylko koń zwolni, spokojna noga, gdy tylko koń odpowie na działanie łydki.

Dobry jeździec jest dobrym trenerem wówczas, kiedy ma cierpliwość i pozwala koniowi próbować poszukiwać odpowiedzi a potem mu pokazuje, która była „prawidłowa”. Proces nauczania nastąpi tylko wówczas, gdy pożądana odpowiedź zostanie natychmiast nagrodzona. Aby to zachowanie utrwalić nagroda musi przychodzić za każdym razem, kiedy koń daje tę samą odpowiedź. Nauczenie się przez jeźdźca wyczucia czasu jest głównym motorem postępów w szkoleniu koni. Stawianie przed koniem nowych zadań w odpowiednim momencie życia konia umożliwia mu prawidłowe wykonanie zadania i zadowolenie z życia.

 

Jeździec musi zachować spokój i przez lata budować zaufanie konia. Obserwując niektórych jeźdźców i ich konie możemy zauważyć, że niektórzy stale mają podobne typy koni. Jedni mają konie nerwowe, podczas, gdy inni zawsze spokojne. Jest oczywiste, że to jeźdźcy „produkują” takie właśnie konie (Linda Parelli napisała na ten temat świetny artykuł „Mój koń jest moim odbiciem” dostępny na www.parelli-info.waw.pl). Jeśli jeździec zachowuje podczas jazdy spokój, to wcześniej czy później znajdzie to odzwierciedlenie w zachowaniu konia. Zaufanie i pewność siebie młodego konia budujemy stopniowo, nie stawiając przed nim zbyt wielkich wymagań, które mogłyby zburzyć delikatną skorupę jego pewności siebie.

 

Koń, który boi się popełnić najmniejszy błąd, zwłaszcza kiedy nie jest pewien czego się od niego oczekuje, nigdy nie będzie zachowywał się naturalnie i ekspresyjnie. Konie rodzą się z naturalną ciekawością świata i tę ciekawość musimy za wszelką cenę w nich pielęgnować. Osiągamy to nie karząc konia za próby poszukiwania odpowiedzi na zadane przez nas prośby lub pytania, tylko cierpliwie prosząc go o podjęcie kolejnej próby. Jak tylko uda mu się pójść w odpowiednim kierunku szczodrze go nagradzamy i chwalimy. Dzięki temu następnym razem będzie się bardziej starał. Koń, który jest często wychwalany za próby poszukiwania prawidłowej odpowiedzi, staje się wyczulony na najlżejszy ruch jeźdźca. Stara się wyczuć co jeździec próbuje mu przekazać, czy jego poszukiwanie odpowiedzi poszło w dobrym czy w złym kierunku. Koń który działa na zasadzie przymusu i podporządkowania za pomocą siły będzie posłuszny, ale nigdy nie stworzy prawdziwie partnerskiego układu koń-jeździec. Koń podporządkowany woli jeźdźca będzie starał się wykonać minimum programowe a w sytuacjach nowych może reagować strachem, ucieczką lub stawianiem oporu. Jeśli w rezultacie takiego zachowania spotka się z karą, w przyszłości skupi się raczej na tym jak uniknąć kary a nie na próbie komunikacji z jeźdźcem. Dopiero gdy na drodze koń-jeździec wysyłane są wyraźne i czytelne sygnały, to można mówić o efektywnej komunikacji. Konie doskonale sobie radzą w komunikacji między sobą. Są dużo bardziej czułe od ludzi na sygnały i jeśli da się im możliwość zastanowienia się nad tym, co robią, rezultaty będą dużo lepsze. Już Xenofon mówił: „Koń najlepiej się uczy, jeśli otrzyma chwilę odpoczynku po wykonaniu zadania w zadowalający jeźdźca sposób. To, co koń robi pod wpływem przymusu... robi to bez zrozumienia; i nie ma w tym piękna, tak jak nie będzie piękny widok tancerza zmuszanego do tańca batem i ostrogami.”

 

czy mówisz po końsku II

 

Prawie każdy z nas, kiedy pierwszy raz zbliżał się do koni dowiedział się, że powinien patrzeć na uszy konia. Kiedy koń kuli uszy, to znaczy, że jest zły i może ugryźć. Dowiedzieliśmy się jeszcze, że koń ma potężny zad i chętnie kopie. Ale mowa końska, to o wiele więcej. Konie potrafią wydawać dźwięki – od subtelnych rżeń po donośne kwiki, chociaż głównym narzędziem komunikacji w stadzie jest mowa ciała.

 

Konie nie są w stanie wyrazić pyskiem tak wielu uczuć jak ludzkie twarze, ale ruch i napięcie zwłaszcza w okolicach warg i nosa mogą przekazać wiele wiadomości. Jak zawsze, napięcie oznacza stres – strach, złość, zaniepokojenie. Nos o rozdętych chrapach będący w stanie przepuścić maksymalną ilość powietrza będzie wskazywał na najwyższe emocje. Rozluźniony, spokojny lub też zmęczony koń będzie miał opadającą wargę i rozluźnione mięśnie nosa. Czasem rozluźniony nos będzie oznaczał zaciekawienie a machająca na boki warga będzie zaproszeniem do przybliżenia się lub do wzajemnego drapania bądź też będzie wstępem do szperania po naszych kieszeniach.Doskonałym barometrem końskiego nastroju są uszy konia. W połączeniu z wyrazem pyska i ustawieniem ciała, uszy mogą przekazywać przyjemność, ból, strach, poddanie, niechęć lub agresję.

 

Kolejnym wspaniałym sygnalizatorem emocji jest ogon. Wysoko uniesiony oznacza podniecenie. Najwyżej faluje ogon ogiera w zalotach lub stojącego na wprost potencjalnego rywala czy szykującego się do ucieczki. Nisko opuszczony ogon mówi nam, że koń jest zrelaksowany lub senny albo że odczuwa jakąś niewygodę. Wciśnięty między nogi mówi, że koń się boi podporządkowania lub ataku ewentualnie szykuje się do obrony. Machanie ogonem z boku na bok też ma swoje znaczenie – zwykle oznacza, że coś konia niepokoi lub sprawia mu nieprzyjemność. W teście ujeżdżenia może obniżyć ocenę za wykonane ćwiczenie będąc oznaką buntu i oporu u konia.

 

W sytuacji zagrożenia lub gdy są przyparte do muru konie sygnalizują swoją agresję jak typowy sprinter. Głowa do góry, uszy postawione, szyja zaokrąglona, zad zebrany – wyglądają wtedy jak sprinterzy w blokach startowych tuż przed wystrzałem. W sytuacji przeciwnej, gdy sygnalizują poddanie się woli drugiego konia symulują pozycję, w której są najbardziej zagrożone. Psy kładą się na plecy i pokazują bezbronny brzuch. Najwięcej zagrożeń czyha na konie podczas gdy podchodzą się napić do wodopoju. To tam czekają na nie lwy. Koń gdy spotyka dominującego członka stada symuluje jedzenie i picie. Obniża głowę i liże wargi potwierdzając w ten sposób, że jest gotów uznać zwierzchnictwo drugiego członka stada. Może to być bardzo delikatny, niemal niezauważalny gest lub też głęboki ukłon, kiedy koń jest pełen chęci poddania się dominacji drugiego. Jest to świetnie udokumentowane na pokazach Monty Robertsa. Gdy Monty Roberts odsyła konia na okrąg, ten początkowo nie zwraca na niego uwagi, po jakimś czasie jednak zaczyna sygnalizować chęć poddania się woli człowieka – kieruje na niego ucho, delikatnie obniża głowę i zaczyna przeżuwać. Kiedy Monty Roberts nadal nie pozwala koniowi na odpoczynek, ten po pewnym czasie wykonuje ukłon tak głęboki, że niemal ciągnie nosem po ziemi. W tym momencie człowiek odwraca się i odchodzi, a koń podąża za nim całkowicie akceptując jego przywództwo.

 

Konie mają swój język. Jest to język ciała, który daje nieograniczone możliwości wypowiedzi. Jeżeli my – ludzie - nie nauczymy się, co do nas mówią te zwierzęta, nie zrozumiemy ich. Szkoły naturalnego jeździectwa takie jak PNH (Parelli Natural Horsemanship) koncentrują się na nauczeniu ludzi jak rozumieć konie a także na wypracowaniu przez ludzi takiej mowy ciała, która będzie zrozumiała dla wszystkich koni – bez względu na ich wielkość, rasę i pochodzenie, czy jest to mały kucyk szetlandzki czy perszeron. Wbrew pozorom te szkoły nie są „naturalne” dla ludzi, tylko opierają się na zachowaniach, które są naturalne dla koni. Nie powinniśmy spodziewać się, że koń nauczy się naszego języka, choć czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy jeźdźcy tego właśnie oczekują od swoich zwierząt. Za to my jesteśmy w stanie nauczyć się języka, jakim porozumiewają się konie i na nim oprzeć podstawę porozumienia.

 

Koń jest zarówno zwierzęciem stadnym, jak i rodzinnym. Buduje hierarchiczną strukturę społeczną, a jednocześnie formuje w stadzie indywidualne przyjaźnie. Kluczem do porozumienia z koniem jest stworzenie układu, który opiera się zarówno na niezbędnej dominacji, jak i zaufaniu. Ideałem byłoby gdyby jeździec był w stanie stać się przywódcą, któremu koń w pełni ufa. Przyjrzyjmy się jak konie między sobą, w stadzie ustalają hierarchię.

 

Wśród dzikich koni przywódcą stada jest zwykle starsza klacz. Ogier jest właścicielem stada, ale to klacz je prowadzi. Utrzymuje swoją rolę poprzez zachowanie dominujące i stanowcze, podczas gdy w rzeczywistości fizycznie jest słabsza od większości członków stada. Jeśli przyjrzymy się koniom w stadzie, to zauważymy, że wciąż ustalają swoją pozycję w stadzie poprzez przestawianie innych koni z miejsca na miejsce. Pat Parelli wydzielił w ich zachowaniu cztery fazy stanowczości– najpierw koń kuli uszy, potem szczerzy zęby, ustawia się tyłem i unosi nogę a następnie uderza (zębami lub kopytem). Czasem te fazy są powolne i bardzo wyraźne, a czasami następują bardzo szybko po sobie. Im wyżej w hierarchii stada stoi koń, tym mniej siły musi używać (teoria „biernego przywództwa” Marka Rashida). Jeśli mamy konia o wysokiej pozycji w hierarchii stada, to wystarczy, by tylko popatrzył w kierunku drugiego, aby ten drugi ustąpił mu miejsca. Jeśli nauczymy się przekładać te znaki na mowę ciała człowieka, to jesteśmy w stanie podporządkować sobie konia tak, by z pełnym zaufaniem za nami podążał, tak jak za dominującą w stadzie klaczą. Będziemy mogli nim kierować nie posuwając się do użycia siły. Zdobędziemy pełne zaufanie konia, który posłusznie będzie reagował na niewyobrażalnie delikatne pomoce.

 

Człowiek wprawdzie nie ma ruchomych uszu i kopyt, którymi może kopnąć ale również może przekazywać polecenia za pomocą mowy ciała i narzędzi, którymi się posługuje. Większość koni miała niebyt dobre doświadczenie w kontaktach z ludźmi. Mimo to, zaskakujące jest, jak szybko konie zaczynają z nami rozmawiać, kiedy zwracamy się do nich w zrozumiałym dla nich języku. Jedyna trudność to nauczenie się przez człowieka używania mowy ciała w świadomy i precyzyjny sposób.

 

Jak spowodować by koń nas zrozumiał? W jaki sposób się z nim komunikować? Poprzez bicie i karanie konia spowodujemy, że będzie nam (do pewnego stopnia) posłuszny, ale nie będzie nam ufał. Z drugiej strony każdy trener ma w zanadrzu historie o zepsutych, rozpieszczonych koniach, które w zamian odpłacają swoim właścicielom przyduszając ich w boksie do ściany lub atakując kopytami. Ale większość źle traktowanych koni – w odróżnieniu od psów – nie warczy na swoich właścicieli, ale cierpliwie znosi molestowanie, przez co ułatwiają pracę swoim prześladowcom. Program Pata Parellego pozwala znaleźć wyjście z tej pozornie paradoksalnej sytuacji i uczy jak ustanowić dominację nie posługując się karą. Jednocześnie ucząc czterech faz stanowczości pokazuje, jak być delikatnym. Kluczem jest tu wskazówka Pata Parellego – „bądź tak delikatny, jak roczne dziecko, a jednocześnie tak stanowczy, jak zdecydowany i stanowczy potrafi być jeden koń wobec drugiego konia.”

 

Konie uczą się poprzez naśladownictwo i będą naśladować tego, kto udowodni, że jest tego wart. Precyzyjne, jasne, zdecydowane zachowanie wolne od jakiejkolwiek złości, przesadnych reakcji, to są cechy, które znajdują uznanie i szacunek w oczach koni. To my, ludzie powinniśmy się od nich uczyć, a nie odwrotnie! To może zabrzmieć paradoksalnie, ale dla dobra konia powinniśmy nauczyć się jak go sobie podporządkować. Mając oparcie w kimś, komu może całkowicie zaufać, koń osiąga spokój umysłu, znajduje stabilizację i równowagę psychiczną. W innym wypadku jest w ciągłym konflikcie, ciągle próbuje walczyć z człowiekiem o dominację, co przejawia się co pewien czas nieposłuszeństwem. Na koniu, który stawia opór lub jest niespokojny, niepewny siebie, nie będziemy w stanie używać delikatnych, subtelnych pomocy. By wymóc na nim posłuszeństwo będziemy musieli posuwać się do użycia palcata, ostróg i do silnego kontaktu z pyskiem. Jeśli natomiast udowodnimy koniowi, że jesteśmy godnym zaufania przywódcą przestanie się interesować otoczeniem i skupi się na nas oraz na naszych pomocach.

 

Porozumienie z koniem powinno się rozpoczynać od nauki prowadzenia konia. Często widząc jeźdźców z końmi na lince nie wiemy kto kogo prowadzi. Jak jeździec może spodziewać się, że koń odpowie na subtelne pomoce w siodle, jeśli wcześniej ciągnie go lub szarpie się z nim na ziemi? Kiedy koń ciągnie na linie człowieka, wykazuje, że go zdominował i że człowiek tak naprawdę znaczy dla niego mniej niż mucha. Nie ma mowy o jakimkolwiek porozumieniu. Użycie łańcucha, kolca, czy innych patentów pozornie załatwia problem, ale w rezultacie uzyskamy obolałego, przestraszonego konia, który nie ma do nas zaufania. Lepsze, szybsze i trwalsze rezultaty uzyskamy ustalając z koniem dominację metodami naturalnymi, takimi jak Siedem Zabaw PNH. Strach jest najbardziej podstawowym i elementarnym doświadczeniem każdego stworzenia. Ale też strach blokuje wszelkie inne czynności życiowe. Bardzo łatwo jest wywołać u konia uczucie strachu, ale nie sposób w takim stanie go czegokolwiek nauczyć, czy rozwijać jego umiejętności. Przebywanie z koniem wymaga od nas pewnego wysiłku ale powinno być zarówno dla nas jak i dla koni źródłem radości pozbawionym frustracji. Zasadą numer jeden powinno być odstawienie na bok własnych ambicji a w zamian wsłuchanie i wczucie się w konia.

 

W przebywaniu z koniem jednym z najważniejszych czynników jest czas. Czas na słuchanie, czas na prawdziwe zrozumienie natury końskiej i czas na uczenie się od konia. Konie są kompletnymi i pełnymi stworzeniami, jak mawia Parelli to „natura w swej najczystszej postaci”. Ileż arogancji ma w sobie człowiek usiłując czegokolwiek nauczyć konia! Jedyne, co możemy zrobić, to znaleźć sposób na porozumienie z nim a następnie na dzielenie niektórych momentów jego życia.

 

Czy mówisz po końsku III

 

Konie są niebywale świadome wszystkiego, co je otacza, do tego stopnia, że ludzie często interpretują ich reakcje jako „metapsychiczne” albo „szósty zmysł”. Ale działania, które powodują takie opinie, są spowodowane przez reakcje na te same pięć zmysłów jakie my również posiadamy: wzrok, słuch, zapach, dotyk i smak. To co jest nam trudno sobie uzmysłowić, to fakt nadrzędności tych zmysłów u konia i natychmiastowy odruch ucieczki, jaki prowokują odbierane przez nie bodźce.

 

Konie są zwierzętami uciekającymi, żyjącymi w ciągłym zagrożeniu, że zostaną zjedzone przez polujące na nie drapieżniki. Stale wypatrują niebezpieczeństwa i są zawsze gotowe by natychmiast od niego uciekać. Niedoświadczeni jeźdźcy często nie w pełni zdają sobie sprawę z niezwykłej spostrzegawczości koni. Konie mają niesamowitą umiejętność wykrywania bodźców które są o wiele za słabe, byśmy my byli w stanie je zarejestrować. Gdy koń wykryje bodziec, z którego istnienia nie zdajemy sobie sprawy, często reaguje na to ucieczką. Jeśli nie jest w stanie uciekać wówczas ten instynkt może przybrać formę paniki lub zachowania zastępczego w formie ataku lub nieposłuszeństwa. Jeszcze jedną rzeczą, z której powinniśmy sobie zdawać sprawę, to że koń ma najkrótszy czas reakcji ze wszystkich udomowionych zwierząt. „Czas reakcji” czy „czas odpowiedzi” jest zwykle definiowany jako możliwość postrzegania bodźca i tempa reakcji na niego. Gatunki uciekające, do których należą konie, zwykle mają krótszy czas reakcji niż drapieżniki bo inaczej zostałyby pożarte. Nie wystarczy odbiec. Aby przetrwać trzeba natychmiast rzucić się do ucieczki i to z całych sił.

 

Jednym z wielu źródeł nieporozumień pomiędzy człowiekiem a koniem jest inny sposób widzenia i postrzegania świata. Nawet jeśli obserwujemy ten sam przedmiot, koń interpretuje i analizuje to co widzi na swój sposób. Jego postrzeganie świata jest w całości oparte na zmysłach. Wzrok jest tym ze zmysłów w którym różnice są największe. Konia i człowieka różni wielkość oczu a także ich położenie w stosunku do głowy. U konia są to sensory ułożone po obu stronach głowy w typowy sposób dla zwierząt będących w stałym zagrożeniu życia i narażonych na atak z tyłu. Dzięki takiemu ustawieniu oczu koń widzi na 340 stopni dookoła w każdej pozycji – kiedy stoi, je lub biegnie. Możliwość widzenia dookoła głowy oznacza również, że koń widzi większość z tego, co robi na jego grzbiecie jeździec. Może widzieć, zwłaszcza na zakrętach, co robią nasze nogi, ręce, ciało i palcat. Są tylko dwa niewielkie obszary, których koń nie widzi. Jeden znajduje się tuż za nim, drugi jest tuż przed nosem. Ale obie strefy może obejrzeć delikatnie przekręcając uniesioną głowę. W przypadku zadziałania jakiegoś bodźca w martwym punkcie z tyłu konia, młody nerwowy osobnik najprawdopodobniej zareaguje jak na potencjalne zagrożenie i albo skoczy naprzód, odwróci się i przyjrzy się źródłom hałasu od frontu albo, na wszelki wypadek, rzuci się do ucieczki. Wyszkolony dorosły koń uczy się nie zwracać uwagi na większość bodźców za nim.

 

Drugi obszar, którego koń nie widzi znajduje się na dwa metry przed nim i bezpośrednio pod końskim nosem. Z tego powodu nagłe pojawienie się dłoni człowieka tuż przed koniem może wywołać jego gwałtowną reakcję. Dlatego z jego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem jest podchodzenie człowieka do konia pod pewnym kątem do łopatki zamiast na wprost. Jeśli człowiek wyrasta koniowi na wprost martwego punktu, to najprawdopodobniej zwierzę zrobi krok do tyłu lub w bok, niekoniecznie by uniknąć kontaktu z człowiekiem, ale po prostu po to, by mu się lepiej przyjrzeć.

 

Pomimo, że konie posiadają szerokie pole widzenia na boki, ich wzrok nie jest stworzony do obserwowania szczegółów, takich jak głębokość i szerokość. Ich umiejętność skupienia wzroku polega nie na elastycznych soczewkach, które mogą zmieniać kształt jak nasze, ale na siatkówce, której poszczególne części mogą widzieć przedmioty na konkretnych (własnych, specyficznych) odległościach. Taka budowa oczu utrudnia skoki na parkurze, gdyż koń widzi przeszkodę z pewnej odległości, ale traci ją z oczu w ostatniej chwili i w efekcie skacze na pamięć na podstawie zapamiętanej wysokości i położenia przeszkody. Obserwując skaczące konie możemy zauważyć, że wiele z nich przekręca głowę na bok tuż przed odbiciem, by uzyskać ostateczny obraz przeszkody. Niektóre na dojeździe próbują ustawiać się bokiem, ponieważ nie potrafią wcześniej ocenić odległości.

 

Jednocześnie oczy koni mają niezwykłą umiejętność wykrywania ruchu. Najmniejszy ruch kawałka papieru uchwycony kątem oka jest wystarczającym powodem do natychmiastowej gotowości do ucieczki zgodnie z żelazną zasadą zwierząt uciekających – najpierw działaj, potem myśl. Wychwytywanie ruchu z dużej odległości, daje koniowi szansę ucieczki przed drapieżcami i ma dla przetrwania gatunku większe znaczenie niż umiejętność oceny głębi i odległości, które jest bardziej potrzebne polującym drapieżcom, do których należy także człowiek. Ale takie widzenie jest przyczyną kłopotów na przykład przy przekraczaniu wody czy choćby zwykłej kałuży. Koń nie jest w stanie ocenić, czy mokra plama na ziemi ma głębokość dziesięciu centymetrów czy pięciu metrów. Jeśli przy tym nie ma w pełni zaufania do jeźdźca, to na widok kałuży czy strumienia za wszelką cenę będzie starał się nie postawić nogi w wodzie.

 

Kolejnym zmysłem, w którym człowiek nie dorównuje koniowi jest zmysł słuchu. Koń może odbierać bodźce akustyczne, których my nie rejestrujemy a następnie, podobnie jak w przypadku bodźców wzrokowych, dokładnie je rejestruje i zapamiętuje. Uszy konia działają jak radary, samonaprowadzające się na interesujące dźwięki. W połączeniu ze wzrokiem, są głównym zmysłem systemu wspomagającym instynkt ucieczki konia, a także pełnią ważną rolę w komunikacji. Ustawione wysoko na głowie, mogą się obracać o 180 stopni, dodatkowo także są w stanie wychwycić i precyzyjnie zlokalizować źródło najdelikatniejszego dźwięku. Są dużo bardziej czułe i wrażliwe niż uszy człowieka. Każde ucho może pracować niezależnie od drugiego: jedno może ustawiać się na odbiór informacji napływających z przodu lub boku konia, podczas gdy drugie koncentruje się na działaniu z tyłu, takim jak wymagania siedzącego na grzbiecie jeźdźca.

 

Zmysł węchu jest u koni bardzo wyostrzony. Zapach niesiony przez wiatr przenika bezpośrednio przez nozdrza do końskiego mózgu niosąc mu niejednokrotnie informacje o zagrożeniu. To między innymi z tego powodu konie są tak niespokojne w wietrzne dni. Wyostrzone zmysły konia mówią mu, że w pobliżu może czaić się niebezpieczeństwo a reakcja konia na zagrożenie jest jedna – ucieczka. Jeśli w odpowiedzi na takie zachowanie złościmy się i wykazujemy frustrację, sięgamy po palcat lub ostrogę, to jaką wiadomość mu przekazujemy? On nam mówi: „Boję się, że przydarzy mi się coś złego”. Jeśli my go w tym momencie krzywdzimy, on sobie myśli: „Wiedziałem, że coś złego mi się przydarzy, następnym razem muszę się lepiej przygotować.”

 

Konie są bardzo zainteresowane tym, kim są ich przyjaciele i pierwsze spotkanie dwóch nieznanych sobie osobników zawsze odbywa się poprzez dotyk nosami. Rytuał ustalaniakontaktu społecznego oparty jest na zapachu. Para koni zbliża się do siebie z zainteresowaniem i pewnym niepokojem, zbliża do siebie nosy z bezpiecznej odległości i z wielką uwagą obwąchuje nowego konia. Bezpośrednio z zapachem połączony jest zmysł dotyku.

 

Zmysł dotyku jest z punktu widzenia jeźdźca szczególnie istotny. Taką wrażliwość na dotyk, jaką konie posiadają na całym ciele, ludzie mają tylko w końcówkach palców. Konie wyczuwają najbardziej delikatne zmiany pozycji ciała jeźdźca, których sam jeździec może nawet nie zauważyć. Sztuka klasycznego ujeżdżenia polega na ciągłym kształtowaniu reakcji konia w odpowiedzi na niemal niezauważalne sygnały przekazywane przez dosiad, nogi i ręce jeźdźca. Ale zanim zaczniemy od konia wymagać odpowiedzi na zadawane bodźce zastanówmy się, czy sygnały, które mu dajemy są konsekwentne i stale jednakowe. Koń nie jest w stanie odróżnić, czy sygnał który przed chwilą otrzymał był prośbą o skręt czy zagalopowanie czy też jeździec stracił na chwilę równowagę i się na chwilkę „przytrzymał”. Dla konia jazda jest stałą formą komunikacji. Każdy gest i sygnał coś oznacza. Pat Parelli mawia, że konie są jak komputery. Nie zawsze odpowiadają tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale zawsze odpowiadają zgodnie z tym, jak je zaprogramowaliśmy.

 

Biorąc pod uwagę dietę konia można by wysnuć przekonanie, że konie słabo rozróżniają smaki. Ale wystarczy przyjrzeć się koniom na pastwisku aby zauważyć, jak zgrabnie wybierają co bardziej smakowite kąski. Zdarza się, że zjadają fragmenty niektórych roślin wypluwając pozostałe części. Wielu jeźdźców uczestniczących w zawodach musi zabierać ze sobą zapas wody pitnej, ponieważ niektóre konie są bardzo wybredne co do smaku wody, którą piją. Konie nie lubią wody stojącej, zanieczyszczonej, skażonej czy o silnym zapachu.

 

Jest jeszcze jeden istotny czynnik, z którego powinniśmy sobie zdawać sprawę, a mianowicie pamięć. Pamięć końska jest niemal nieomylna. Konie składają sobie wszystkie doświadczenia, jakie przeżyły i jakich się nauczyły w życiu w dwie kategorie: jako niestraszne i co za tym idzie, nieszkodliwe, a więc godne zignorowania, a także jako straszne, a więc takie, od których należy uciekać. Jest to niezmiernie użyteczne w stanie dzikim, ale w środowisku udomowionym powoduje często problemy. Jeśli koń zaszereguje nieszkodliwy bodziec (taki jak elektryczna golarka, kawałek plastiku, biały kot, flaga, traktor, weterynarz, itp.) jako coś od czego należy uciekać, stwarza to problemy tym z nas, którzy muszą sobie z tym radzić. Wszystko, czego doświadczają konie, tworzy długofalowe nastawienie, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z młodym koniem. Stąd tak ważne jest, by osoby, które pracują z końmi nie powodowały u nich złych doświadczeń, których konie nigdy nie zapomną i będą je postrzegać jako powód do ucieczki. Konie nigdy niczego nie zapominają! Na szczęście konie też wybaczają, bo gdyby nie to, większość zawodowych trenerów nie byłaby w stanie zarobić na życie.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin