Kobus J. - Niebiańskie konie pocą się krwią.pdf

(210 KB) Pobierz
166879792 UNPDF
Niebiańskie konie pocą się krwią…
Tekst: Jacek Kobus
Zdjęcia, ilustracje, research: Dalia Urbonaite
Według rosyjskich badaczy i hodowców, konie achałtekińskie, zwane także końmi
turkmeńskimi lub argamakami, są najstarszą udomowioną rasą na świecie. Są one tak, jak
araby, gorącokrwistą rasą prymitywną. Jednocześnie, achałtekińce pod względem
eksterioru nie mają z arabami nic wspólnego, dużo bardziej przypominając sylwetką
konie pełnej krwi angielskiej, choć hodowcy fullblood’ów nie byliby zadowoleni z
wąskiej klatki piersiowej, wysoko podniesionej głowy i – z pozoru – zbyt długiej w
stosunku do wysokości konia kłody. Nawet najmniej zorientowani w temacie autorzy
popularnych encyklopedii i atlasów podkreślają wyjątkową, metalicznie błyszczącą
sierść, często złotej lub izabelowatej maści, dumną postawę i wielką wytrzymałość tych
koni. Starożytni Chińczycy, którzy jako pierwsi pozostawili pisane świadectwo o koniach
z Azji Środkowej, nazwali je „końmi niebiańskimi“, które „pocą się krwią“,
„przemierzając sto mil bez wysiłku“.
I.
Największy skarb Fergany
Tak poetycka przesada u trzeźwego i sceptycznego zazwyczaj chińskiego szpiega,
podróżnika i dyplomaty, Zhang Qian’a, który w roku 125 p.n.e. przedłożył swój
drobiazgowy raport cesarzowi Wudi z dynastii Han, sama w sobie jest wiele mówiąca:
achałtekińce nie są końmi, obok których można przejść obojętnie nawet, jeśli jest się z
natury niewrażliwym na piękno i nie skłonnym do okazywania uczuć! Począwszy od
roku 121 p.n.e. przez kolejnych dziesięć stuleci cesarzowie dwóch wielkich chińskich
dynastii: Han i Tang systematycznie i nie oglądając się na koszty podejmowali wysiłki w
celu zapewnienia stałego dopływu tych koni dla elitarnych oddziałów cesarskiej
kawalerii. Wyższe, szybsze i bardziej pobudliwe niż kuce koczowników ze stepów
Mongolii dawały dobrym jeźdźcom taktyczną przewagę nad każdym przeciwnikiem. Ich
niezmordowana rączość, pozwalająca przebywać w krótkim czasie ogromne obszary,
była już przewagą o znaczeniu strategicznym: dzięki swoim „niebiańskim“
wierzchowcom, chińskie ekspedycje potrafiły pokonywać nawet kilka tysięcy
kilometrów, zaskakując pozornie lotnego, stepowego przeciwnika na jego zimowych
leżach lub u wodopoju, w miejscu, w którym nigdy nie spodziewałby się zasadzki.
Kilkakrotnie chińskie ekspedycje w sile nawet kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy docierały
aż do wybrzeża Morza Kaspijskiego i granic Perrsji, podbijając królestwo Sogdiany nad
Amu-darią i tworząc chiński protektorat w Azji Środkowej. Wkrótce po zdobyciu
„niebiańskich“ koni, Chińczycy zadali Hunom decydującą klęskę, po której część tego
wojowniczego ludu ostatecznie popadła w chińską niewolę, część zaś, od roku 58 p.n.e.
począwszy, rozpoczęła wielka ucieczkę na zachód, ostatecznie zakończoną w granicach
Imperium Rzymskiego.
Zdaniem wielu chińskich historyków, utrata bezpośredniego kontaktu z Azją Środkową
za panowania dynastii Song w XII wieku, a tym samym brak możliwości sprowadzania
stamtąd remontów dla cesarskiej kawalerii, ułatwił Mongołom podbój Chin. Kiedy
1
Mongołowie założyli w Chinach własną dynastię Yuan, import szlachetnych koni z Azji
Środkowej i Persji, przybrał rozmiary masowe: używano ich jednak do uszlachetnienia
stepowych kuców na rodzimych koczowiskach Mongolii, nie zaś do hodowli w Chinach.
O pasji mongolskich władców wiedziano nawet na dworze papieskim: w 1342 roku
włoski franciszkanin Giovanni de Marignolli podarował w imieniu Papieża
mongolskiemu cesarzowi Chin Shun Di siwego „niebiańskiego konia“, którego mógł
kupić po drodze, przemierzając „jedwabny szlak“.
W późniejszych wiekach konie achałtekińskie, kupowane w niewielkiej liczbie i za
ogromne pieniądze przez chińskich lub ujgurskich kupców na targach Fergany –
górskiego sułtanatu, położonego w kotlinie Pamiru, u źródeł Syr-darii, który graniczy z
obecnym chińskim Xinjiangiem, stały się znane w Chinach pod nazwą „koni
fergańskich“. Pod tym imieniem weszły do chińskiego folkloru: w okresie walki z
mongolską okupacją, Luo Guanzhong (ok. 1330 – ok. 1400) napisał „dla pokrzepienia
serc“ pierwszą chińską powieść, opowiadającą o stuleciu krwawych walk tuż po upadku
wielkiej dynastii Han, stuleciu obfitującym w heroiczne czyny i wielkich, wojennych
bohaterów. Herosi z „Opowieści o Trzech Królestwach“ nieodmiennie za punkt honoru
stawiają sobie dosiadać najwspanialszego „fergańskiego ogiera“. Powieść ta po dziś
dzień jest równie popularna wśród chińskiego ludu jak sienkiewiczowska „Trylogia“ w
Polsce.
II.
Achałtekiniec, jaki jest, każdy widzi…
Świadectwo Chińczyków skłania nas jednak zarazem do pewnego sceptycyzmu w
podejściu do ustaleń radzieckich i rosyjskich hippologów zajmujących się badaniem
wzajemnych relacji achałtekińców z innymi rasami. Wiarygodności tego świadectwa nie
sposób podważyć – pragmatyka służbowa biurokracji chińskiej stała w II w. p.n.e. co
najmniej na takim samym poziomie jak aktualna pragmatyka służbowa Polskiego Zwiąku
Hodowców Koni, Narodowego Funduszu Zdrowia, Instytutu Pamięci Narodowej czy
jakiejkolwiek innej instytucji państwowej lub prywatnej na wschód i na zachód od Łaby
– ze wszystkimi zaletami, ale także ze wszystkimi wadami tej pragmatyki. W każdym
razie nie można zaprzeczyć, iż raport Zhang Qian’a został zweryfikowany w sposób nie
budzący wątpliwości. Ponieważ wiemy, że konie achałtekińskie żyją w naszych czasach,
ba – możemy je nawet czasem zobaczyć i dosiąść – a są to dokładnie takie same konie,
jakie opisał w końcu II w. p.n.e. Zhang Qian, to jego raport z roku 125 p.n.e. wyznacza
jedyną nie budzącą wątpliwości datę początkową historii tej rasy. Ciągłość hodowli
czystej krwi achałtekińców na przestrzeni ostatnich 2200 lat nie wymaga dowodu, choć
budzi nasze zdumienie, jeśli wziąć pod uwagę burzliwe dzieje Azji Środkowej w tym
okresie. Nic nam to jednak nie mówi o dalszej przeszłości tej rasy. Niewątpliwie, skoro
Zhang Qian spotkał nad Amu-darią dokładnie takie same konie, jakie występują tam
obecnie, to typ konia rasy achałtekińskiej musiał się ukształtować odpowiednio
wcześniej. Na ile wcześniej – nie wiemy i, prawdę powiedziawszy, trudno przypuszczać,
abyśmy kiedykolwiek zdobyli dowody pozwalające cokolwiek w tej materii
autorytatywnie stwierdzić. Tymczasem Rosjanie, opierając się wyłącznie na
przypuszczeniach, ikonografii, tak wątpliwych źródłach pośrednich jak BRAK informacji
na pewien temat, przesuwają datę początkową historii rasy achałtekińskiej o kolejne 1000
2
lat, datując ją na połowę II tysiąclecia p.n.e. Pozwala to im głosić, iż achałtekińce są
najstarszą udomowioną rasą gorącokrwistą na świecie.
Ich zdaniem, pierwotny koń prymitywny typu pustynnego, który – jak się hipotetycznie
zkłada – istniał w stanie dzikim w Azji Środkowej i charakteryzował się długą kłodą,
wysokim wzrostem i suchą budową ciała, mógł zostać zmieszany w trakcie wędrówki
ludów indoeuropejskich na południe z udomowionym wcześniej koniem stepowym
bardziej północnego typu (Medowie, Persowie i Arjowie przetoczyli się przez Azję
Środkową – w różnych kierunkach – pomiędzy ok. 1650 a 1100 r. p.n.e., wędrując ze
swojej hipotetycznej siedziby nad Wołgą i Uralem na podbój miejskich cywilizacji
Mezopotamii i doliny Indusu). Jednak warunki miejscowe preferowały raczej cechy
konia pustynnego, które ostatecznie wzięły górę w hodowli, dając w efekcie rasę koni
achałtekińskich. Turkmeni (którzy są ludem tureckim – musieli zatem kiedyś przejąć
hodowlę koni tej rasy od ludów indoeurpejskich – najwcześniej ok. IV w. n.e., najpóźniej
pomiędzy VIII a X w. n.e.) w jednej ze swoich legen, spisanych przez arabskiego
geografa Ibn-Hordabega podają, iż najlepsze konie pochodzą od dzikiego ogiera
„wyższego od innych, który dawał źrebięta dobre i mocne, o pięknej postawie“, które po
ujeżdżeniu „zdawały się latać pomiędzy niebem a ziemią, posłuszne w ręku, lekkie
chodem“. Nie ma podstawy aby wątpić w prawdziwość tej legendy, jednak nie ma także
żadnych rzeczowych dowodów na jej poparcie – poza samym koniem achałtekińskim
który, jaki jest, każdy widzi!
Nie ulega najmniejszej wątpliwości iż mylne jest przypuszczenie o jakimkolwiek
wpływie koni pełnej krwi angielskiej na rasę achałtekińską. Po pierwsze, zaprzecza temu
raport Zhang Qian’a (w II w. p.n.e. koni pełnej krwi angielskiej na pewno jeszcze nie
było!), a po drugie, absolutnie niewiarygodnym jest przypuszczenie iż walczący o
przeżycie w trudnych pustynnych warunkach szejkowie turkmeńskich plemion
sprowadzali sobie ogiery pełnej krwi dla urządzania wyścigów po pustyni! Tym bardziej,
iż musieli by to zrobić najpóźniej w I połowie XIX wieku, jako że od około roku 1850
ich terytoria były już politycznie kontrolowane prze Rosjan, którzy takiego zjawiska
zgoła nie zauważyli. Znowu: cokolwiek by nie pisać o rosyjskiej biurokracji, na pewno
nie była znacznie mniej skrupulatna od chińskiej sprzed 2200 lat!
Nie ulega także wątpliwości, iż eksterierowo konie achałtekińskie nie mają nic
wspólnego z arabami. O ile wyklucza to wpływ arabów (przynajmniej: znaczny wpływ)
na kształtowanie się typu konia achałtekińskiego, to powinno także wykluczać wpływ
odwrotny, koni achałtekińskich na araby. Tymczasem autorzy rosyjscy eksplorują
wyłącznie pierwszą część tej koniunkcji logicznej – głównie po to, aby pozbawić
znaczenia przekaz historyczny wedle którego Timur Chromy (zwany Tamerlanem),
ostatni z wielkich mongolskich władców Azji Środkowej w XV wieku, odbudował
zniszczoną przez wojnę populację koni turkmeński używając w tym celu arabskich
ogierów. Faktem jest, iż przekaz ten nie wymaga falsyfikacji innej niż okazanie
dowolnego, typowego przedstawiciela rasy achałtekińskiej: gdyby arabskie ogiery miały
kiedykolwiek wpływ na eksterior tej rasy, wyglądałaby ona zapewne inaczej.
Oczywistość pierwszego członu rozumowania według rosyjskich autorów nie przekłada
się na oczywistość jej drugiego członu. Dla przykładu Aleksander Stiepanowicz Klimuk,
3
hodowca stawropolskiej stadniny, w artykule zamieszczonym pod adresem:
http://turkolog.narod.ru/info/trkm-10.htm , powołuje się na Herodota, według którego
Arabowie służący w armii Kserksesa dosiadali wyłącznie wielbłądów, na władców
Asyrii, których stelle nie zawierają żadnych wiadomości o zdobytych w podbitej Arabii
koniach, na rzymskiego historyka Strabona który, opisując konie poszczególnych
prowincji Imperium ani zająknął się o arabach, wreszcie na samego Mohameta, który
podczas walki o Mekkę z pogańskimi Kurajszytami miał mieć w swoim oddziale tylko
dwa konie. Według arabskich uczonych – hippologów El–Dameri’ego i Abu–Bekr–ibn–
Bedrama, w hodowli koni arabskich używano wielu koni o czysto turkmeńskich cechach,
w tym bułanej kobyły Sabhah i złotego ogiera El-Ward: obojga maści nie spotykanej
wśród arabów, częstej za to w populacji koni achałtekińskich. Zdaniem rosyjskich
znawców historii konia arabskiego, K. Razwana, E. Szilego i innych, sprowadzone z Azji
Środkowej przez mongolskich zdobywców w XIII wieku konie turkmeńskie użyte
zostały do wyhodowania w Azji Mniejszej swoistego typu koni arabskich, cechujących
się wyższym wzrostem, dłuższymi liniami eksterioru i lepszą reakcją na bodźce. Wiele
koni arabskich tego typu trafiło następnie do Europy a, zdaniem A. Klimuka, mogły być
wśród nich także konie turkmeńskie czystej krwi. Konie takie jeszcze na początku XX
wieku spotykał w Syrii rosyjski podróżnik O. A. Bałakszin.
O ile nie można lekko zbywać wszystkich podawanych przez Rosjan świadectw
pośrednich, o tyle z całą pewnością nie może być dowodem braku hodowli koni na
Półwyspie Arabskjm fakt podarowania w IV w. n.e. jemeńskim szejkom stada 200 koni
kapadockich przez Konstantyna Wielkiego. Konstantyn wykorzystał przyjęcie
chrześcijaństwa do upaństwowienia stad koni poświęconych bogu wojny, które
poprzednio przez wiele stulecie wypasały się na wolności w stepowej części Azji
Mniejszej (w prowincji Kapadocja, dzisiaj czarnomorskie wybrzeże Turcji). Część koni
wcielono do imperialnej armii, wiele z nich użyto jako drogocennych podarunków dla
barbarzyńskich władców, m.in. dla króla Armenii, cesarza Etiopii i gockich królów
Panonii (dzisiejsze Węgry). Również dowody z ikonografii nie mogą być niewątpliwe:
bardzo starannie przygotowywane ilustracje do dzieła Mariana Czapskiego, dają nam
jakieś pewne wiadomości jedynie o tak charakterystycznych typach jak kudłaty koń
islandzki – jednak różnice pomiędzy fullbloodem, arabem a koniem kabardyńskim na
XIX-wiecznych rycinach są trudne do wyśledzenia. Jeszcze trudniej cokolwiek
stwierdzać w tej materii na podstawie wizerunków egipskich czy perskich.
Zagadnienie wpływu koni achałtekińskich na inne rasy ponownie odsyła nas do
świadectw chińskich. Zarówno chińskie władze, jak i kupcy sprowadzali konie
achałtekińskie do państwa Hanów i Tangów przez dziesięć stuleci, a mimo to nie udało
im się ich hodowli utrzymać. Po części wynikało to zapewne z przyczyn naturalnych:
gęsto zaludniona Nizina Chińska niezbyt nadaje się do hodowli koni z uwagi na brak
pastwisk, pastwisk nie brak wprawdzie na obszarach peryferyjnych Chin, ale te pierwsze
padały ofiarą najazdu koczowników, do walki z którymi hodować zamierzano
„niebiańskie“ wierzchowce. Swój udział w niepowodzeniu tego programu, jak
wszystkich programów biurokratycznych, miała zapewne urzędnicza krótkowzroczność,
nieodpowiedzialność i tchórzostwo, których największym w dziejach pomnikiem jest
zbudowany w XVI wieku Wielki Mur dynastii Ming. Jednak również Mongołom, którzy
4
także przez wiele stuleci uszlachetniali swe kuce rasowymi wierzchowcami z Azji
Środkowej, nie udało się osiągnąć znaczących rezultatów. Najbardziej oczywistym
rozwiązaniem tej zagadki jest relatywnie niewielka liczebność populacji koni
achałtekińskich nie tylko obecnie (szacowana jest na ok. 2000 głów), ale również i w
przeszłości. Jak pisze A. Klimuk: „wyhodowanie konia w warunkach Turkmenii,
szczególnie w strefie pustynnej, kosztuje niezwykle drogo. »Zanim ze źrebięcia wyrośnie
koń – hodowca zamieni się w wychudłego psa« - głosi turkmeńskie przysłowie. Ubogą
pustynną paszą nie wyżywią się nie tylko achałtekińce, ale i przywykłe do trudnych
warunków kazachskie koniki.“ Cenne pastwiska pogórza nie wystarczały dla wielkich
stad koni. „Dlatego też nie było możliwości zajmować się nawet mniej wymagającymi,
ale za to gorszymi i mniej rączymi końmi. Tym bardziej, iż według kryteriów urody, siły,
rączości i wytrzymałości, z końmi turkmeńskimi nie mogła się równać żadna inna rasa.“
Warunki fizyczno – geograficzne Azji Środkowej nie zmieniły się wiele przez ostatnie 2
– 3 tysiące lat. Także w czasach Zhang Qian’a, populacja tych koni nie mogła być
większa niż kilka tysięcy głów. W tych warunkach nawet najbardziej wojowniczy generał
chiński i najbardziej przedsiębiorczy kupiec – ba! Nawet i sam Czyngis – chan, gdy jego
wojska dotarły nad Morze Kaspijskie, nie mógł liczyć na wydarcie przemocą lub
pieniędzmi więcej niż kilkudziesięciu – kilkuset koni jednocześnie. Reszta, zgodnie z
niepodważalną opinią A. Klimuka, uchodziła w głąb pustyni, gdzie koczowało plemię
Teke: właściciele najczystszych z czystych linii koni achałtekińskich. Znamy wprawdzie
przypadki, kiedy jeden ogier przez swoje liczne potomstwo wywierał ogromny wpływ na
losy całej rasy, jednak było to możliwe wyłącznie w warunkach wysoce kulturalnej
hodowli. W ramach hodowli tabunowej, półdzikich stad, jaka była stosowana zarówno w
starożytnych Chinach, jak i wśród barbarzyńskich mieszkańców Wielkiego Stepu, a
nawet w Europie aż do czasów całkiem niedawnych, tak niewielkie zastrzyki czystej krwi
nie mogły mieć decydującego wpływu na losy żadnej z hodowanych ras.
Nie oznacza to, iż konie achałtekińskie nie miały wpływu na dzieje innych ras końskich,
a także na dzieje ludzi. Należy jedynie z ostrożności zakładać, iż ich wpływ największy
był w najbliższym sąsiedztwie i że najbardziej na ich hodowli korzystali ich pierwotni
właściciele: koczownicy z południowej, pustynnej części Azji Środkowej (herodotowi
Massageci, lud Yuezhi według Zhang Qiana, Śakowie, czyli barbarzyńcy dla Hindusów,
wreszcie: Turkmeni). Następnie, większych ilości i lepiej dobranych wierzchowców tej
rasy mogli używać do jazdy i do hodowli bezpośredni sąsiedzi: przez wiele wieków byli
to przede wszystkim Medowie i Persowie. Pomimo wielkich wysiłków sztuka ta nie
udała się Chińczykom i Mongołom. Do dalej położonych rejonów docierać mogły co
najwyżej pojedyncze konie tej rasy tym bardziej, iż jako „towar strategiczny“, niemal
wszędzie i zawsze obłożone były zakazem eksportu (w Polsce taki zakaz w odniesieniu
do rodzimej rasy koni polskich wprowadził jeszcze Stefan Batory).
Warunki hodowli, a zatem i potencjalny wpływ pojedynczych reproduktorów na losy
całych ras, zmieniły się dopiero w XVIII – wiecznej Europie. Znaczącego wpływu koni
turkmeńskich na ukształtowanie się rasy pełnej krwi angielskiej, a także koni
wschodniopruskich i, być może, także innych ras półkrwi, nie tylko nie można
wykluczyć, ale też wydaje się on dość prawdopodobny. Począwszy od XV wieku Persja,
której szyiccy władcy pozostawali w permanentnym konflikcie z sunnickim sułtanem
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin