Nietypowe imię dla dziecka.pdf

(570 KB) Pobierz
130424350 UNPDF
Nietypowe imię dla dziecka
Maura, Scholastyka, Hermenegilda Coraz więcej rodziców pragnie jak najoryginalniej
nazwać ukochane dziecko Pytanie czy nadając malcowi nietypowe imię, ułatwiają mu,
czy może utrudniają życie? Jak dzieci znoszą tę rodzicielską fantazję?
Pewnamatkazapytana,czemuchcecórknazwadEwangelia,odparła„Bozniezwykłymimieniem
bdziemiałaciekaweżycie”IntuicjmatkipotwierdzająbohaterkinazegotektuOdkądwlatach
80NaczelnySąddminitracyjnyuchyliłnakazkorzytaniazoicjalnegowykazuimion,wmiatachi
wiachzaroiłoiodprzedziwnieponazywanychludziJakinoirzadkieimiona?–
prawdopodobnietojednoznajczciejzadawanychimpytaoWytarczy,żeiprzedtawią,już
budzązaintereowanieTakieimiłatwozapamitadTylkoczytozawzejetpluem?Niekażdylubi
zwracadnaiebieuwagImitonazelogoOdniegozależy,jakiecechyprzypiująnaminni,a
nawet – jakamiizachowujemymożetonieimitworzyczłowieka,leczczłowiekimi?Wiedzą
cootymmilionyKatarzynczygniezeklejaktoudajeiBibie?
Oralia, 7 lat - Doroślizawszemniepytają„Ktocidałtakieimię?”
130424350.003.png 130424350.004.png
Lubię bawić się lalkami, dlatego rodzice ciągle mówią do mnie „Lala”. Ale zaczynam się
buntować. Jestem już duża, nie chcę być Lalą -– mówi Oralia Hauptman, siedmiolatka z Rudy
Śląskiej. – Mam ładne imię. Żadna dziewczynka w mojej szkole nie ma takiego. Są Zuzie,
Julie, Oliwie. I wszystkie mi zazdroszczą, że jestem tylko jedna. Dorośli? Zawsze mnie
pytają: „Kto ci dał takie imię?”. Patrycja, mama Oralii, opowiada: – Chciałam, żeby moje
dzieci nosiły oryginalne imiona. Dlaczego? To jasne: żeby się wyróżniały. Zawsze ciągnęło
mnie do tego, co inne, nietypowe – przyznaje. Ma 30 lat, studiuje zaocznie pedagogikę. Przez
kilka lat mieszkała z córkami w Holandii. – Starsza córka to Oktawia. Prawdę mówiąc, miał
być syn, Oktawiusz. Potem, gdy byłam w drugiej ciąży, czytałam książkę, w której pojawiło
się imię Oralia. Nie pamiętam już tytułu, to była jakaś biografia. Bardzo mi się spodobało. To
odmiana imienia Aurelia, co znaczy: „złota” – objaśnia. – Zgadza się w stu procentach: córka
faktycznie błyszczy. Pięknie rysuje, gra na gitarze, uczy się w szkole muzycznej – zachwala
mama. – Gdy raz wróciła ze szkoły z pytaniem, dlaczego ma takie imię, opowiedziałam jej o
książce i o znaczeniu imienia – wspomina. Kiedyś, gdy Oralia miała trzy lata, Patrycja
siedziała z przyjaciółmi przy kawie. Wtedy usłyszała od znajomego: „Nie obraź się, ale imię
twojej córki kojarzy się… sama wiesz, z czym. Zastanawiam się, czy nie skrzywdziłaś jej tym
imieniem”. – Byłam w szoku. Kompletnie mnie zaskoczył. Sama nigdy nie miałam „takich”
skojarzeń – mówi Patrycja i przyznaje: – To dało mi do myślenia. Zaczęłam się obawiać, czy
ktoś kiedyś nie obrazi mojej córki. Jak ją przed tym ochronić? Gdy podrośnie, porozmawiam
z nią o tym. Teraz za wcześnie.
Kasandra, 12 lat - Znówwykrakałaś!– słyszęwszkole
Czy wyglądam jak zła prorokini? – śmieje się Kasandra Borecka z Chorzowa, uczennica
szóstej klasy. Szczupła, promienna blondynka o niebieskich oczach. Wielbicielka zwierząt,
zwłaszcza psów rasy husky. Jednego ma nawet w domu, wabi się White. – Dobrana z nas
para. On jest biały, a ja mam ponoć czarny charakter. W klasie często słyszę od kolegów: „No
nie, znowu wykrakałaś!”. To reakcja na to, że powiedziałam: „Uwaga, szykujcie się, będzie
kartkówka”. Niestety, była :( Nie potrafię, oczywiście, przewidywać przyszłości. Po prostu
obserwuję. Gdy nauczyciel przychodzi na lekcję ze złą miną, kartkówka murowa. Cały sekret.
Imię wybrała jej mama. – Gdy urodziłam córkę, akurat była moda na Sandry. Co druga
130424350.005.png
dziewczynka tak się nazywała. Pomyślałam: „Nie chcę, żeby w przedszkolu moje dziecko
było Sandrą numer osiemnaście”. Dołożę na początku „ka” i od razu powstanie niezwykłe
imię – opowiada Barbara Borecka, mama nastolatki, właścicielka osiedlowej kwiaciarni. Bez
problemu zarejestrowała małą w USC. – Wstyd przyznać, ale nie miałam wtedy pojęcia, co
oznacza to imię. Urzędnicy chyba też nie, skoro nie protestowali. Dopiero gdy córka miała
pięć lat, ktoś życzliwy mi powiedział, że imię jest symbolem prorokini wieszczącej
nieszczęście. Złapałam się za głowę: „Pięknie urządziłam swoje dziecko. Imię, które źle się
kojarzy, to fatalny posag”. Ale lata leciały i nic złego się nie działo. Żadnych przykrych
komentarzy. Nadal tak jest – cieszy się pani Barbara. – Nieprawda – protestuje córka. –
Kiedyś ktoś mi powiedział, że mogę przynosić nieszczęście. Zrobiło mi się przykro –
przyznaje. – Teraz już takimi uwagami się nie przejmuję. Zwłaszcza że koleżanki zazdroszczą
mi imienia. Ostatnio powiedziały mi to Madzia i Agnieszka – przypomina sobie. – Wiem, że
jestem pogodna, mam poczucie humoru. Szybko potrafię rozśmieszyć koleżankę, z którą
przed chwilą się pokłóciłam. I od razu jest OK, znów się do siebie odzywamy. Raczej więc
daję radość, prawda?
India, lat 15 - ZłościłomniejakmnienazwalikazałammówićdosiebieAntosia
Anegdota krążąca w rodzinie Indii Bażańskiej: babcia Janina wychodzi z domu, z walizką.
Spotyka na ulicy sąsiadkę, która pyta: „Janeczko, a gdzie to się wybierasz?”. „Jak to, gdzie?
Jadę do Indii!” – mówi babcia. Na to sąsiadka: „Tobie to się powodzi!”. – Dobrze, że chociaż
babci moje imię się przysłużyło, bo mnie samej długo nie – opowiada India. Ma piętnaście
lat, chodzi do drugiej klasy gimnazjum z wykładowym francuskim. Na swoim blogu napisała
kiedyś: „Wiele osób powtarza mi, że jestem głupia, bo nie podoba mi się moje imię. Ale
dlaczego nie mogę nazywać się po prostu Zuzia czy Kasia?”. – W podstawówce miałam etap
buntu. Nie mogłam wybaczyć rodzicom, że mnie tak „obdarowali” – żali się. – Żeby ich
ukarać, nie reagowałam na swoje imię, kazałam mówić do siebie Antosia – opowiada.
Rodzice (aktorzy z Wrocławia) dzielnie to znieśli, tłumacząc córce, że jeszcze im kiedyś
130424350.006.png
podziękuje. „Kiedyś” nastąpiło dość szybko: gdy India poszła do gimnazjum. W nowej klasie
spotkała kilku uczniów noszących oryginalne imiona. Wreszcie poczuła się normalnie. – Ale
dopiero teraz doceniam uroki nietypowego imienia – przyznaje. – Podobał mi się pewien
chłopak. Sęk w tym, że wiele dziewczyn się w nim kochało i chciało z nim pisać na GG. A on
wybrał właśnie mnie! Potem się dowiedziałam, że zawdzięczam to swojemu imieniu: uznał,
że dziewczyna, która je nosi, na pewno też jest wyjątkowa – mówi. Ostatnio zamówiła na
Allegro powieść Judith Krantz „Tylko Manhattan”. – Mama czytała ją na studiach. Ja też
przeczytałam od deski do deski. Bardzo spodobała mi się główna bohaterka, moja
imienniczka; dziewczyna z charakterem, piękna. Znalazłam podobieństwa między nami. Ona
miała psa (o którym ja marzę) i chłopaka Tobiasza. Identycznie miał na imię mój chłopak.
Czy to nie cudowne? – uśmiecha się. – W sumie z Indią już się pogodziłam, imię jest całkiem
ładne i wzbudza zainteresowanie. Ale drugie imię mam z kosmosu – Edwina! Mój tata to
Edwin, a ponieważ jestem do niego podobna, wybrał mi podobne imię. Co za pomysłowość –
kwituje nastolatka.
Inanna, 40 lat - Przezimięnieposzłamdobierzmowania
To mama, zafascynowana starożytnością, wybrała mi imię po lekturze książki „Zapomniany
świat Sumerów” – mówi Inanna Lachowicz z Wrocławia. – Opisywana w niej Inanna była
boginią miłości i zmysłowości, królową niebios. Mamę urzekł jej charakter, osobowość,
seksapil. Miała nadzieję, żewraz z imieniem te cechy przejdą na mnie? – zastanawia się.
Przeszły? – Coś w tym jest. Szarą myszką nigdy nie byłam. Zawsze miałam silną osobowość i
niewyparzony język. Ale jednocześnie byłam trochę odludkiem. Może to też sprawka
imienia? Od „Inanny” do „innej” droga krótka – tłumaczy. Zresztą tłumaczenie (się) to jej
specjalność. – Ponoć w moim imieniu tkwi tajemnica. Każdy chce, bym ją wyjawiła. Mało
kto słyszał o bogini Mezopotamii, więc tysięczny raz o niej opowiadam, co już mnie nieco
nuży. Ale czasem warto się pomęczyć. Zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawiają się policjanci
z mandatem za szybką jazdę. Kilka razy go uniknęłam. Bo panowie zerkali w mój dowód i
pytali, skąd takie imię. A ja opowiadałam i opowiadałam… – śmieje się. Niewzruszona
natomiast pozostała pewna zakonnica, na której wspomnienie Inanna do dziś dostaje gęsiej
skórki. – Miałam 13 lat. Przygotowywałam się do bierzmowania. Siostra prowadząca
130424350.001.png
spotkanie spojrzała na mnie z potępieniem: „Co za pogańskie imię! Nie masz prawa
przystąpić do bierzmowania”. Ja na to: „W takim razie pocałujcie mnie w d…”. W domu
obwieściłam, że więcej na religię nie pójdę. I nie poszłam. A do bierzmowania przystąpiłam
tuż przed ślubem – opowiada.
Maura, 29 lat - Słyszałam„Marła– umarła!”
Wmojej rodzinie nietypowe imiona to już tradycja. Przykład? Faust, Rosa, Bonawentura –
wylicza Maura Ładosz, dziennikarka. – Miłośnikiem dziwnych imion był mój dziadek,
profesor filozofii marksistowsko- -leninowskiej, zauroczony… Biblią. Gdy jednak chciał
mojemu ojcu – chyba w ramach żartu? – dać na imię Jezus Maria, babcia na szczęście
zaprotestowała i niedoszły Jezus został Kajetanem – opowiada. – Ale czemu nie miała nic
przeciwko, gdy dziadek wybierał mi drugie imię? Oczywiście biblijne – Rebeka. Tak mnie
zawsze nazywał. Maurą byłam tylko wtedy, gdy go czymś zdenerwowałam – opowiada. –
Pierwsze imię wybrała mi mama, zwyczajnie, z kalendarza. Ale i tak oba sprawiły problemy.
Urzędnicy w USC powołali się na zapis, że imię nie może być ośmieszające. I odmówili
zarejestrowania Maury Rebeki. Podejrzewam, że chodziło o coś innego: były lata 80., jeszcze
nie wolno się było wyróżniać. Przez trzy miesiące pozostawałam bezimienna: rodzice
odwołali się do wojewody i długo czekali na jego decyzję. W końcu dostali ją. Wygrali! W
lokalnej gazecie ukazał się nawet artykuł „Mów mi Rebeka”. W ten sposób przecierałam
szlaki innym nietypowym – śmieje się. Co wie o swoim imieniu? – Myślę, że ma korzenie
hiszpańsko-włoskie. W przedszkolu dzieci nie były w stanie go wymówić. Mówiły „Marła”,
przedrzeźniały: „Marła umarła”. Nic sobie z tego nie robiłam. Zwłaszcza że moja siostra
(Natalia Iwona) zazdrościła mi imienia. A Łukasz, mój partner, na początku naszej
znajomości wylegitymował mnie. Nie chciał uwierzyć, że mam takie imię, dopóki nie
pokazałam mu dowodu osobistego.
130424350.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin