Kearney Paul - Boze monarchie 01 - Wyprawa Hawkwooda.pdf

(1315 KB) Pobierz
Kearney Paul - Boze monarchie 0
Paul Kearney
Wyprawa
Hawkwooda
Hawkwood’s Voyage
Księga I cyklu Boże Monarchie
Przełożył: Michał Jakuszewski
Wydanie oryginalne: 1995
Wydanie polskie: 2003
 
319344828.001.png
 
Dla grupy z Museum Road:
Johna, Dave’a, Sharon, Felixa i
Helen;
i dla dr Marie Cahir, partnerki we
wszystkim
 
 
PROLOG
ROK ŚWIĘTEGO 422
Statek umarłych dryfował wzdłuż wybrzeża z północno-zachodnim wiatrem.
Marsle miał postawione, ale reje nadal były zbrasowane, jakby wciąż gnał go wiatr
otwartego oceanu, który dawno już pozostawił za sobą. Pierwsi zauważyli go rybacy,
w wigilię dnia świętego Beynaca. Przechylał się mocno, mimo że fale nie były
wysokie, a to, co ostało się z jego ożaglowania, drżało i łopotało w podmuchach
wiatru.
To był dzień niepokalanego błękitu – morze i niebo odbijały się w sobie
nawzajem w bezkresnych płaszczyznach. Stadko mew krążyło niecierpliwie wokół
łodzi rybackich, których załogi wciągały na pokład wypełnione srebrnym łupem sieci.
Z lewej burty przemknęła grupka błyszczących oyvipów: zły omen. Powiadano, że
każdy z nich kryje w sobie wyjącą duszę topielca. Wiatr jednak był przychylny,
ławica wielka – widać ją było jako szeroki cień pod kadłubem, od czasu do czasu
przeszywany błyskiem słońca odbijającego się w boku mknącej szparko ryby – a
rybacy przebywali tu już od przedpołudniowej wachty, wypełniając sieci zawsze
trudnym do zdobycia bogactwem morza. Ciemna linia hebriońskiego brzegu po
prawej za ich plecami przerodziła się w blady cień.
Szyper jednego z joli osłonił dłonią oczy – wyglądające jak niebieskie kamyki
otoczone pomarszczoną, ogorzałą skórą – przystanął i spojrzał na morze. Porastająca
jego podbródek szczecina była jasna jak włoski na łodydze pokrzywy. W
zapadniętych oczach odbijał się świetlisty cień wody.
– To ci dopiero – mruknął.
– Co to jest, Fader?
– Karaka, chłopcze, pełnomorski statek. Tak to przynajmniej wygląda. Ale jej
żagle wiszą w strzępach. Widzę też luźno opadający bras. Do tego nabrała z tonę
wody, jeśli mnie o to pytasz. A co się stało z załogą? Durne szczury lądowe.
– Może nie żyją albo opuścili statek? – zauważył jego syn.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin