Rozdział 1. Początek.doc

(53 KB) Pobierz

Rozdział 1
Początek

- Bella chodź już, bo się spóźnimy na samolot!- Charlie jak zwykle wpada w paranoję
- Już schodzę!- Już miałam iść, ale zauważyłam, że na biurku nie ma  mojego telefonu. Zaczęłam szukać mojej zguby, w pustym już pokoju, ale po komórce ani śladu. Zdenerwowałam się, bo jeśli zgubiłam go gdzieś poza domem, to już po mnie. Wiem, wiem… zawsze można kupić nowy, ale miałam zadzwonić do mojej jedynej przyjaciółki, Jane zdać relacje na temat mojego nowego domu, a niestety nie znam jej numeru na pamięć. Szukałam tak chyba z 10min, gdy do pokoju weszła moja siostrzyczka
- Bella, tata się już denerwuje. Masz się pospieszyć- Ashley ma dopiero 4 lata, ale jak na swój wiek jest bardzo spostrzegawcza i nic się przed nią nie ukryje. Bardzo ją kocham i nie zamieniłabym jej na nikogo innego
- Słońce, nie widziałaś gdzieś mojego iPhone’a? Gdzieś go podziałam.- Popatrzyłam na nią z miną zagubionego szczeniaczka. Zawsze rozbawiam Ash tą miną, gdy źle się czuje. Tym razem także pomogło tyle, że na moją korzyść. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
- Wydaje mi się, że wkładałaś go rano do torebki- Uśmiechnęła do mnie wiedząc, że ma rację. Otworzyłam torebkę i jak się okazało, telefon leżał na miejscu. Z ulgą podeszłam do Ash i z wdzięcznością pocałowałam ją w policzek
-Dziękuję- Chwyciłam małą za rączkę i zeszłyśmy na dół. Chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam tatę całego czerwonego z nerwów
- Ile można czekać?! Za 40min wylatujemy, a ty jak zwykle nie możesz się wyrobić na czas- Zazdroszczę mamie, że poleciała do Forks tydzień temu, żeby wszystko przygotować
- Tato nie marudź, tylko chodź, bo naprawdę się spóźnimy- Obdarowałam go najsłodszym uśmiechem, na jaki było mnie stać i na szczęście podziałało. Tata wziął klucze ze stołu i ruszyliśmy do jego auta, które stało przed budynkiem. Charlie jeździ Mercedesem Guardian’em. W sumie to mu się nie dziwie, że wybrał ten model, bo jest bardzo bezpieczny, a przy jego pracy (Charlie jest prawnikiem gwiazd) bezpieczeństwo jest najważniejsze. Na lotnisku byliśmy po 20min. Do odlotu zostało nam jeszcze drugie tyle czasu, więc postanowiłam zadzwonić do mamy. Po dwóch sygnałach usłyszałam głos Renee
- Bells! Za ile odlatujecie? Mam nadzieję, że tata nie zrzędzi za bardzo. Dom jest piękny…- Zaczęła nawijać o tym, jaki nasz nowy dom jest piękny nie pozwalając mi dojść do głosu. Uważam, że przesadza z nazywaniem naszego domu ‘posiadłością’. Przecież nie może być aż tak duży. W końcu postanowiłam przerwać monolog mamy.
- Mamo…- Nic, dalej mówi. Spróbuję jeszcze raz- Mamo, MAMO!- Zamilkła- Cieszę się, że Ci się podoba..- Nie dokończyłam zdania, bo mi przerwała
- Tobie też się na pewno spodoba- Z jej głosu dało się wywnioskować, że uśmiecha się ‘od ucha do ucha’
- Mam nadzieję, ale teraz spróbuj mnie posłuchać, nie przerywając mi- Powiedziałam to tonem, który nie znosi sprzeciwu. Przeczekałam chwilę, aby upewnić się, że mi nie przerwie- Jesteśmy na lotnisku i czekamy na odlot, który będzie- Spojrzałam na wielki zegar, który wskazywał na 12:48. Wyszło na to, że rozmawiam z mamą już 8min- Za 12min. Tata jak to, tata. Jest trochę podenerwowany, ale nic mu nie będzie- Wolałam nie wspominać o zajściu sprzed   niespełna godziny
- Mogę już coś powiedzieć?- Udawałam, że się zastanawiam, bo wiedziałam jaka jest niecierpliwa
- hmm No, mów- Odpowiedziałam jej z nadzieją, że wyrobi się w 5min
- W co jesteś ubrana?- Mogłam się spodziewać, że to pytanie, padnie w końcu z jej ust
- Zobaczymy się za jakieś 3,5 godziny. Wątpię, że w międzyczasie miałabym się przebierać, a poza tym wszystkie ubrania są już u ciebie- Mama milczała, co oznacza, że się nad czymś zastanawia. W końcu przemówiła
- Bo widzisz Bells, umówiłam się z moimi przyjaciółkami. Będę u Hale’ów. Chciałyśmy się spotkać z Esme i Elizabeth. Wiesz, że tu mieszkają?- Jak mogłabym zapomnieć. Od dwóch tygodni powtarza codziennie, że wreszcie będą blisko siebie. Renee, Esme i Elizabeth są MISS AMERICA. Każda innego roku, ale co za różnica. Mama opowiadała mi o ich dzieciach i z tego co wiem, to prawie wszyscy są mojego wieku.
- Tak, wiem mamo, ale ktoś musi po nas przyjechać na lotnisko- W końcu jakoś musimy trafić do domu
- Wiem, wiem. Rozmawiałam z Jasper’em, synem Elizabeth i powiedział, że z przyjemnością po was pojedzie. Niesamowity chłopak. No to, w co się ubrałaś?- Powtórzyła swoje pytanie. Już miałam nadzieję, że zapomniała
- No, więc mam na sobie fioletowy top ze srebrnymi cekinami, czarne szorty, japonki zapinane wokół kostki, moje ulubione okulary od Chanel i czarną torebkę, zegarek i srebrne kolczyki od D&G. Zadowolona?- Z mamą inaczej się nie da. Jeśli sama nie widzi na własne oczy w co jestem ubrana, to przynajmniej musi sobie to wyobrazić.
- Tak, jestem, a…- Nie dokończyła pytania, bo dobrze wiedziałam o co chciała zapytać i ją wyprzedziłam
- A Ash ubrałam w biało- różową tunikę z Hello Kitty, czarne getry, czarno- srebrne balerinki z Pumy, różowe okularki i srebrną opaskę- Renee skończyła przesłuchanie, ale teraz ja chciałam się czegoś dowiedzieć- Mamo, mogłabyś mi powiedzieć czym jeździ, albo jak wygląda ten Jasper?- Przecież muszę wiedzieć kogo mamy szukać na parkingu w Seattle
- Jasper przyjedzie czerwonym BMW. Jest bardzo przystojny, ma blond włosy. Charlie go zna, więc nie powinniście mieć problemu z jego znalezieniem.- No super, nie mogła tego od razu powiedzieć?
- Muszę już kończyć, bo samolot zaraz odlatuje. Pa!- Rozłączyłam się i podeszłam do taty i Ash.
              Już po chwili siedzieliśmy na swoich miejscach. Lot miał trwać 3godziny, więc postanowiłam popisać w pamiętniku. Od 3lat prowadzę pamiętnik, gdyż w nim mogę zawrzeć wszystkie targające mną uczucia i wydarzenia z mojego życia. Włączyłam iPod’a i słuchając piosenek mojego ulubionego zespołu, One Republic zaczęłam pisać.

 

23.08.2010r

Drogi pamiętniczku!

              Nie miałam ostatnio czasu na pisanie, ze względu na naszą przeprowadzkę. Teraz lecimy do Forks- małego, deszczowego miasta w stanie Waszyngton. Cieszę się, że wreszcie zacznę nowe życie, w spokojnym miejscu, bez tej całej ‘śmietanki’ towarzyskiej. Mam nadzieję, że ludzie, którzy tam mieszkają są spoko. Nie znoszę osób, które podlizują się mi i chcą się ze mną zadawać tylko dlatego, że jestem bogata. Renee poleciała do Forks już tydzień temu, żeby wszystko przygotować. Obiecała mi, że mój pokój nie będzie jakoś nadzwyczaj wyróżniający się. Podobna jest przestronny. Trzymam ją za słowo. Od czasu gdy rodzice poinformowali mnie o przeprowadzce, co noc śni mi się para zniewalająco pięknych, zielonych oczu. Czuję jak mnie hipnotyzują swym spojrzeniem. Nie wiem co to oznacza, ale czuję, że już niedługo się przekonam. Muszę kończyć, bo Ash domaga się abym przeczytała jej bajkę.

              Schowałam pamiętnik do torebki i zaczęłam czytać bajkę z książeczki, którą mi podała Ash. Po przeczytaniu 3strony Ash zasnęła. Wyglądała tak słodko z tymi dołeczkami w policzkach. Jeszcze chwilę siedziałam słuchając muzyki i zasnęłam. Śniła mi się jakaś impreza. Uciekałam przed jakimś mężczyzną, który mnie gonił.- Bella! Bella!! Proszę wysłuchaj mnie.- Odwróciłam się, by stać do nieznanej postaci przodem. Chciałam mu się przyjrzeć, ale nic nie widziałam oprócz pary nieziemsko zielonych soczewek. –Bello, ja naprawdę nie chciałem- Nie wiedziałam co się dzieje. Nie czekając na dalszy ciąg jego wypowiedzi obróciłam się i biegłam prosto przedsienie. Potknęłam się o coś, poczułam ból z tyłu głowy. Słyszałam oddalający się głos wołającej mnie osoby-Bells! Bella!
- Bella, obudź się. Zaraz lądujemy- Tata mnie budził . Ocknęłam się i szybko zapięłam pasy.
- Bella, czemu płaczesz?- Ashley wyglądała na przejętą, ale ja nie wiedziałam o co jej chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. Starłam ją od razu.
- Nic mi nie jest słońce, tylko śniło mi się coś nieprzyjemnego.- Przytuliłam Ash i momentalnie poprawił mi się humor. Nie chciałam wiedzieć co oznaczał ten sen, bo do najprzyjemniejszych to on nie należał.
              Nareszcie jesteśmy w Seattle. Na szczęście nie musimy czekać na bagaże, bo takowych nie posiadamy. Wszystkie nasze rzeczy zostały wczoraj przywiezione do Forks. Wzięłam Ash za rączkę i poszłyśmy za tatą na parking. Nietrudno było znaleźć Jaspera, bo stał oparty o jedyne czerwone BMW, które stało na parkingu. Charlie przywitał się z synem swego przyjaciela
- Cześć Jasper! Co tam u ciebie słychać?- Pomału podchodziłyśmy do nich z Ash.
- Wszystko w jak najlepszym porządku. Dziś będę waszym szoferem- Uśmiechnął się do Charliego, a zaraz potem do nas
- Gdzieś mi się obiło o uszy- Skitował Charlie, a ja razem z Jasperem zaczęliśmy się śmiać
- Ty pewnie jesteś Bella? Dużo o tobie słyszałem- Posłał mi piękny uśmiech. Ja także się do niego uśmiechnęłam
- Tak, jestem Balla, a to moja siostrzyczka Ashley. Miło Cię poznać- Podałam mu rękę, a on uścisnął moją dłoń swoją. Jazz uklęknął przed Ash i wyciągnął do niej rękę, ale ona miała inny plan i go przytuliła. Widziałam jak się zdziwił, więc pospieszyłam z wyjaśnieniami- Ona tak okazuje, że kogoś lubi. Czuj się zaszczycony- Zaczęliśmy się śmiać, ale tata nas popędził. Po niecałych 30min staliśmy przed wielkim domem z basenem. – To chyba jakieś żarty- Pomyślałam w duchu. Już miałam coś powiedzieć, ale Jazz mnie uprzedził
- Niezła chata- Zagwizdał teatralnie. Uśmiechnął się do mnie, ale jak zobaczył mój wyraz twarzy szybko dodał- Nie martw się Bells, Cullen’owie mają większy.- Przełknęłam teatralnie ślinę.- Jeszcze większy?!- Nie mogłam uwierzyć w to co mówił, ale ulżyło mi wiedząc, że to nie ja mam największy dom w okolicy.
- To co Jazz wejdziesz na chwilę?- Miałam nadzieję, że się zgodzi, bo nie bardzo wiedziałam co tu można robić.
- Chętnie bym został, ale obiecałem Rose, że od razu wrócę do domu, bo mają jechać z Alice na zakupy i potrzebuje samochód.- I co ja teraz będę robić…
-No trudno. Może spotkamy się jeszcze kiedyś- Jasper zaczął się chichrać, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi
- Pewnie mama Ci jeszcze nie mówiła, że jutro wybieracie się na obiad do Cullen’ów- Czułam jak moje oczy robią się wielkie jak spodki.- Spoko, nie przejmuj się ja i moja rodzina też tam będziemy. A zresztą, nie będzie tak źle. Zobaczysz moi znajomi są super. To do zobaczenia.- Pomachał mi, a ja tylko się uśmiechnęłam. Może Jazz rzeczywiście ma rację i polubię jego znajomych tak samo jak jego. Wolnym tempem ruszyłam ku drzwiom wejściowym. Nie zdążyłam się rozejrzeć, zobaczyłam tylko duży salon i podbiegła do mnie Ash cała w skowronkach.
- Bella chodź, pokażę Ci mój pokoik, jest śliczny- Pociągła mnie na górę, gdzie znajdował się jej pokój. Weszłyśmy do niego, a moim oczom ukazał się śliczny dziecięcy pokoik.- Prawda, że ładny?- Bez zastanowienia się odpowiedziałam jej
- Jest śliczny, a wiesz gdzie jest mój pokój?- Mam nadzieję, że mama dotrzymała słowa.
- Chodź, ja Ci pokażę- Nie zauważyłam kiedy Charlie zjawił się koło mnie, ale posłusznie poszłam za nim. Szliśmy przez długi korytarz, ale w końcu doszliśmy do mojego pokoju.- To ja Cię zostawię sama- Tata odszedł z uśmiechem na twarzy. Otworzyłam drzwi i ulżyło mi. Co prawda do małych pokoi on nie należy, ale jest przestronny. Na środku pokoju leży wielkie łóżko. Całe wnętrze jest w kolorach: srebrnym, białym i brązowym. Postanowiłam, że przejdę się na spacer, a później zadzwonię do Jane. Podeszłam do szafy, żeby się przebrać i gdy ją otworzyłam, okazała się sporych rozmiarów garderobą. Ubrania były poukładane kolorystycznie i według okazji. Wzięłam kolorowy top Pumy, czarne, sportowe szorty, sportowe Reebok’i i pod kolor bransoletkę LV. Wychodząc z domu poinformowałam Charliego, że idę się przejść po okolicy. Gdy pokonywałam jakieś 100m, usłyszałam wołanie Ash. Odwróciłam głowę do tyłu, żeby zobaczyć czy się nie przesłyszałam i wpadłam kogoś na zakręcie. Sądząc po muskulaturze jest to mężczyzna. Podniosłam się na rękach, żeby sprawdzić kto to.        –Błagam, oby to był Jasper- Otworzyłam oczy i zobaczyłam te nieziemsko hipnotyzujące soczewki.
-Nie powiem, że mi niewygodnie, ale dzieci patrzą- Uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Chciałam się podnieść, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
             



 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin