Rozdzial 4 Esmeralda.pdf

(360 KB) Pobierz
308407809 UNPDF
308407809.001.png
Rozdział 4
Esmeralda
Edward
Leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami,
wspominając wczorajsze zdarzenie. Głupio mi się
przyznać, ale Bella miała rację. Zachowałem się jak
ostatni dupek i muszę to jak najszybciej naprawić…
Poczułem jak łóżko ugina się pod CZYIMŚ ciężarem.
Dobrze wiem, że to Alice i nie mam najmniejszego
zamiaru podnieść powiek, które zakrywają moje
szmaragdowe oczy. Swoją drogą, to nie rozumiem
dziewczyn. Zawsze któraś wyskoczy z teksem „Eddie,
nosisz soczewki?. Czy ja wyglądam na osobę
niedowidzącą? Nie sądzę… Poza tym soczewki wcale
nie są wygodne. Raz na bal karnawałowy przebraliśmy
się Jazzem i Emmem w wampiry i założyłem te
cholerstwa na oczy. Nie powiem, wyglądaliśmy
zarąbiście, ale ile musieliśmy się namęczyć, żeby
umieścić je na czach… Dziewczyny miały z nas niezły
ubaw. Alice westchnęła i wróciłem do rzeczywistości.
- Edward wstawaj! Chyba nie chcesz się spóźnić do
szkoły pierwszego dnia?!- Jeśli Alice nie przestanie
piszczeć, zapomnę na chwilę, że jest moją siostrą i
wykopię ją stąd.
- Odejdź BRUTUSIE.- Nie mogę uwierzyć, że doniosła
na mnie Belli.
- Oj Eddie, przestań się fochać i rusz swoją dupcię do
łazienki, a później pomogę Ci z Bellą- spojrzałem na nią
z niedowierzeniem.- No co? Myślisz, że nie
zauważyłam jak na nią patrzyłeś?
- Ciekawe jak chcesz sprawić, by Bella mi wybaczyła.-
Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć, co ten Chochlik
kombinuje.
- Zobaczysz później. A teraz marsz do łazienki się
odświeżyć. Przygotowałam Ci ubranie- mówiąc to
zobaczyłem w jej oczach iskierki radości.- Położyłam
je na półce z ręcznikami. Będę czekała w kuchni-
pocałowała mnie w policzek i wyszła z tym swoim
chochlikowatym uśmiechem, zostawiając mnie samego.
Zwlekłem się leniwie z łóżka i ruszyłem prosto do
mojej własnej łazienki. Odkręciłem gorącą wodę,
podszedłem do lustra, by się przeglądnąć przydałoby
się trochę przy pakować. Chyba będę musiał po szkole
skorzystać z naszej siłowni. Ściągnąłem bokserki w
diabełki i wszedłem pod prysznic. Spieniłem
wyrzeźbione ciało kokosowym żelem, a następnie
spłukałem gorącą wodą. Nalałem szampon na rękę i… Co
jest?! Był takiego samego zapachu co żel. Teraz cały
dzień będę walił kokosem. Czy Alice nie może kupować
mi męskich kosmetyków? Odpowiedź jest prosta: Nie,
gdyż Alice zawsze wie najlepiej co jest dla mnie
dobre i nie pozwoli mi iść samemu na zakupy. Umyłem
włosy i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się dokładnie
ręcznikiem i spojrzałem na szafkę, na której leżał mój
dzisiejszy strój. Zacząłem się śmiać, gdy zobaczyłem
wybrane przez Alice bokserki. Całe były ‘ozdobione’
piłkami do nogi. No tak, dziś pierwszy trening po
dwumiesięcznej przerwie. Ubrałem się, umyłem zęby i
szybko przeczesałem palcami suche już prawie włosy.
Wychodząc z pokoju chwyciłem torbę z książkami i
pobiegłem do kuchni.
- Hej mamo!- Podszedłem do rodzicielki i pocałowałem
ją w czoło.- Co na śniadanko?
- Witaj śpiochu- uśmiechnęła się do mnie pięknie.-
Naleśniki, może być?
- No peeewniee!!- Uradowałem się jak małe dziecko,
ale nic na to nie poradzę, że uwielbiam naleśniki.
- Już myślałam, że nie zejdziesz.- Oj… Ktoś tu się
wścieka.
- Też Cię kocham Alice- objąłem siostrę ramieniem.
- Emm już pojechał?- Zapytałem z pełną buzią.
- Tak, ma wziąć po drodze Jazziego i Rosie.
- To czemu z nim nie pojechałaś, skoro tak Ci spieszno
do szkoły?- Alice spiorunowała mnie wzrokiem.
- Ponieważ to TY masz mi służyć, a poza tym nie lubię
jeepa Emma. Jest zbyt duży.- Skończyłem jeść swoją
porcję. Widząc to, Alice wstała z krzesła i czekała, aż
się łaskawie podniosę. Odsunąłem powoli krzesło i
wstałem nie mogąc się powstrzymać od śmiechu,
widząc Alice z założonymi rękoma i miną mówiącą:
„Jeśli natychmiast nie wstaniesz, jutro obudzisz się
bez tych twoich pięknych włosów.
Pożegnaliśmy się z mamą, która życzyła nam
miłego dnia i weszliśmy do garażu. Od razu
skierowaliśmy się do mojego volvo. Przekręciłem
kluczyk w stacyjce i… nic! Spróbowałem jeszcze raz,
ale nadal nie chciał odpalić. Fuck!! Niema paliwa.
- Alice czy wczoraj po wyścigu nie zapomniałaś czegoś
zrobić?- Spytałem na tyle spokojnie, na ile było mnie
stać.
- Ehhh… Chyba zapomniałam napełnić bak. I co teraz
zrobimy? Porsche też jest puste, więc będziemy
musieli jechać twoim…- Nie dokończyła zdania, bo
natychmiast jej przeszkodziłem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin