MAGDALENA KOZAK
FIOLET
BELLONA runa
Copyright © by Magdalena Kozak, Warszawa 2010
Copyright © by Bellona SA, Warszawa 2010
Grafika oraz projekt okładki: Dark Crayon / Piotr Cieśliński
Okładka została wykonana na podstawie stopklatki z filmu reklamowego Stanisława Mąderka
Redaktor prowadzący serii: Anna Brzezińska
Redakcja: Karolina Pawlik
Korekta: Jadwiga Piller
Skład: Agencja Wydawnicza Runa
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnictw Naukowych Sp. z o.o.
ul. Wydawnicza 1/3, 92-333 Łódź
Bellona SA i Agencja Wydawnicza Runa prowadzą sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek z rabatem
www.ksiegarnia.bellona.pl
www.runa.pl
ISBN Bellona SA 978-83-11117-91-4
ISBN Agencja Wydawnicza Runa 978-83-89595-62-1
Wydrukowano na papierze: Ecco Book 60g/m2 v2.0 cream
Serdecznie dziękuję zespołowi redaktorów merytorycznych w składzie:
Wojciech „Magister” Artych
Justyn „Vilk” Łyżwa
Tomasz „Godryk” Marcinkowski
Staszek „Szybki jest” Mąderek
Agnieszka „Acerola” Repka
Bartłomiej „Szczypior” Repka
Czesław „Czester” Romek
Arkadiusz „Pingwin” Wantoła
Paweł „Wolf” Wereski
Remigiusz „Remov” Wilk
Zbyszek „X-76” Włóka
Krzysztof „Kiler” Wronka
Dziękuję koleżankom i kolegom spadochroniarzom, którzy pokazali mi niebo. Blue skies!
Dziękuję również ś.p. Tomkowi Pacyńskiemu, który pierwszy uwierzył w tę książkę - oraz tym, którzy nigdy w nią wierzyć nie przestali J
Magda Kozak
Spis treści
Prolog 5
Rozdział 1 50
Rozdział 2 66
Rozdział 3 76
Rozdział 4 94
Rozdział 5 125
Rozdział 6 146
Rozdział 7 169
Rozdział 8 179
Rozdział 9 191
Rozdział 10 206
Rozdział 11 219
Rozdział 12 230
Rozdział 13 247
Rozdział 14 255
Rozdział 15 262
Rozdział 16 271
Rozdział 17 276
Rozdział 18 284
Rozdział 19 295
Rozdział 20 306
Mam tak samo, jak ty
Miasto moje, a w nim
Najpiękniejszy mój świat
Najpiękniejsze dni
Zostawiłem tam kolorowe sny
Kiedyś zatrzymam czas
I na skrzydłach jak ptak
Będę leciał co sił Tam,
gdzie moje sny
I warszawskie kolorowe dni
Gdybyś ujrzeć chciał
Nadwiślański świt
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz, jak przywita pięknie nas
Warszawski dzień
Czesław Niemen Sen o Warszawie
Przytłumiony, terkoczący dźwięk, przypominający serię strzałów z karabinu maszynowego, rozdarł ciszę pokoju.
- Hej Robokop! Jesteś tam? - Na ekranie pojawiło się kilka słów.
Brak odpowiedzi.
Po dłuższej chwili kolejna linijka zamigała zniecierpliwieniem.
- Znowu śpisz? Poobiednia drzemka? Wstawaj, leniu!
Do pokoju wszedł starszy, siwiejący mężczyzna, w dłoni trzymał kubek parującej herbaty. Spojrzał na ekran i od razu twarz pojaśniała mu uśmiechem. Ustawił herbatę na stoliku, zasiadł na fotelu przed komputerem.
- Nie śpię! - wystukał pośpiesznie. - Za to byłem pewien, że ty śpisz :-P Miałeś być na wykładzie z pediatrii...
Wysłał wiadomość. Odchylił się w tył, opierając się wygodnie o fotel. Obserwował nagle zamilkłe Gadu-Gadu z nieco kpiącym uśmieszkiem.
- Urwałem się - padła wreszcie lakoniczna odpowiedź.
Mężczyzna zwany Robokopem nie zareagował. Niech kolega Cyrulik poczuje wyrzuty sumienia, chociaż tyle. Powinien chodzić na wykłady, zwłaszcza z pediatrii, z którą ma kłopoty.
- Mam dla ciebie nową kosmiczną historyjkę. - W okienku komunikatora pojawiła się kolejna linijka.
Ech, drań! - westchnął Robokop w duchu, wie, czym zanęcić.
Siedział bez ruchu jeszcze przez chwilę, wpatrując się w ekran. Rozmówca jednak również się nie odzywał, najwyraźniej pewien swego. Mężczyzna zawiesił palce nad klawiaturą, wytrzymując przez chwilę tę swoistą próbę sił.
- Całkiem nową? - poddał się w końcu.
- Zabójcze, kosmiczne rośliny. - Odpowiedź Cyrulika pojawiła się niemal natychmiast, widocznie też był już bliski przegranej. - Prosto z dżungli peruwiańskiej.
Robokop westchnął.
- Chupacabra już się znudziła? - rzucił sceptycznie. - No, ale dawaj.
- Wielkie, fioletowe rośliny. Wyrastają w nocy, a rano już są ogromne. - Cyrulik opatrzył tekst emotikoną, przedstawiającą wybałuszone ze zdziwienia oczy. - Na kilkadziesiąt metrów.
Robokop pokręcił głową z rozbawieniem. Oczyma wyobraźni zobaczył chłopaka po drugiej stronie sieci, jak siedzi pochylony nad klawiaturą i śmieje się z niego w kułak.
- No i co te rośliny? Jak zabijają? - Postanowił sprawić młodemu trochę przyjemności i wejść w tę grę, chociażby na chwilkę.
- Tego nie wiadomo. - Na ekranie pojawiła się ikonka ludzika, kręcącego głową. - Nikt z tych, co je widzieli z bliska, nie przeżył, żeby opowiedzieć. Świadkowie wydają donośny okrzyk i padają trupem na miejscu.
- Zalewasz! - nie wytrzymał Robokop. - Naprawdę sądziłeś, że to kupię? Taki stary, doświadczony gliniarz, jak ja... - Wcisnął enter, posyłając niedokończone zdanie.
Cyrulik natychmiast odpowiedział emotikoną przedstawiającą główkę, na którą spadały liczne ciosy. Najwyraźniej był rozzłoszczony podawaniem w wątpliwość jego nieskalanych intencji.
- Sprawdź sam - dorzucił zaraz potem i podał linka: - www.HCNzabija.pl.
Robokop kliknął w adres strony internetowej.
- Sprawdzę. Ale jeżeli mnie oszukujesz, biada ci! - ostrzegł rozmówcę. - Wiesz oczywiście, co zrobię?
- Tak, wiem. Wyślesz do mnie swoich chłopaków - odparł tamten, raczej mało przejęty. - Jeden mnie spali, a drugi zastrzeli. Albo odwrotnie.
- Śmiej się, śmiej! - pogroził policjant. - Nadejdzie godzina prawdy.
- A jak tam twoje podzespoły, Robo? Działają? - zatroszczył się chłopak nieco złośliwie.
Mężczyzna dotknął skóry na piersi, pod palcami poczuł prostokątny kształt wszczepionego kardiowertera-defibrylatora.
- Owszem, tak - wystukał w odpowiedzi. - Coś nawet mało mnie trzepią ostatnio.
- Jakby co, pamiętaj: wołaj fachowców! - poradził Cyrulik dobrodusznie. - Nie dzwoń już na pogotowie. Wiesz, co zrobili z Jurandem...
- Wiem - odparł Robokop natychmiast, nie chcąc po raz setny zapoznawać się ze starym kawałem. - Dobra, idź się uczyć, wschodząca gwiazdo polskiej kardiologii. Ja sobie pogrzebię w Internecie.
- Kosmiczna Inwazja Zabójczych Fiołków. - Tekst opatrzony był serią uśmieszków - Pamiętaj. Jakby co, mój patent.
- Twój, twój. Czyń swoją powinność, młody człowieku.
Cyrulik pomachał wirtualną łapką na do widzenia, żółte słoneczko przy jego nicku zmieniło barwę na czerwone. Wylogował się.
Robokop odpalił przeglądarkę internetową, po czym kliknął w podany przez chłopaka adres. Wziął do ręki kubek z wystygłą już nieco herbatą i popijał płyn małymi łykami, czekając, aż strona załaduje się w całości. W pewnej chwili drgnął, słysząc kolejną serię z karabinu maszynowego. To komputer obwieszczał, że Cyrulik znowu jest dostępny na Gadu - - Gadu.
Muszę zmienić te ustawienia, pomyślał Robokop niechętnie, nie nadaję się już do takich niespodzianek.
- Spójrz jeszcze tu. - Cyrulik podał kolejnych kilka linków.
Mężczyzna przyjrzał się drugiemu z nich z niekłamanym zdumieniem. Był to odnośnik do strony NASA.
- No coś takiego... - wklepał na szybko w odpowiedzi.
Cyrulik przysłał wyszczerzone w szerokim uśmiechu słoneczko.
- To ty poluj, a ja idę się ryć. Powodzenia! - napisał i zniknął.
- Tak jest! - odparł Robokop odruchowo.
Otworzył w przeglądarce kilka okien i powpisywał podane adresy. Dorzucił jeszcze jedno, zapuścił w nim Google’a.
W miarę jak czytał kolejne doniesienia, twarz jaśniała mu coraz bardziej, a oczy błyszczały niekłamanym ożywieniem.
Odkąd inspektor Stanisław Kępiński przeszedł na emeryturę, zaczął kolekcjonować historie o UFO. Ta zaś zapowiadała się wyjątkowo interesująco.
...
izebel