Season for love. rozdział 3.docx

(28 KB) Pobierz

3

Isabella

Obudziłam się o siódmej dziękując Bogu, że tym razem Alice nie wpadła tu i nie ściągnęła mnie z łóżka o piątej. Wzięłam prysznic rozmyślając ciągle czy ten jebany Mike znów się do mnie przypierdoli. Stwierdziłam że jeśli znów będzie się zalecał to po prostu nie wytrzymam i zmasakruje mu tą ciągle uśmiechnięta buźkę. Dziś było trochę wietrznie ale świeciło słońce, postanowiłam założyć białe rurki, fioletową tunikę, złoty pasek, białą kurteczkę i złote szpilki. Zrobiłam lekki makijaż podkreślając jedynie oczy barwami czerni i fioletu. Przejrzałam się w lustrze i uznałam, ze efekt jest nieskazitelny. Zeszłam do kuchni w której Alice już kończyła pic swoje cappuccino.

- Hej Bells

- Cześć

- Ładnie wyglądasz – Posłała mi buziaka.

- Dzięki, widzę, że ty nadal jesteś w dobrym humorze.

- Oj tak. Dziś mam zamiar podejść i zagadać do Jaspera.

- Ooo życzę powodzenia.

- Aaaaa !!! Zabije was!!!!

- Aaaaaa !!!! – Razem z Alice zeskoczyłyśmy z krzeseł, i zaczęłyśmy krzyczeć szukając jakiejś drogi ucieczki ponieważ do kuchni wpadł wielki świr z siekierą!

- Rozbierać się!!!! – Zaczął krzyczeć świr w kominiarce. Niewiele myśląc zaczęłam zdejmować kurtkę i rozpinać pasek. Nagle usłyszałam głośny śmiech. Spojrzała na Alice, która stała już bez swoich czerwonych spodni i pośpiesznie próbowała zdjąć zieloną bluzkę. Czyli to nie ona się śmiała? Spojrzałam na kolesia z siekierą, który właśnie zdejmował swoja maskę. Okazało się, że to jest… Emmet?!

- Hahaha! – Śmiał się nie mogąc złapać powietrza.

- Ty idioto! Co ty sobie wyobrażasz?! – Zaczęła piszczeć Alice szybko wciągając spodnie.

- Mądry jesteś?! – Zapytała go oburzona.

- Oj dziewczyny, przecież to był tylko taki kawał, nie myślałem, że tak szybko zaczniecie się rozbierać.

- Jesteś chory psychicznie ! Co ty w ogóle robisz z tą siekierą ?! – Zapytałam

- Właśnie wycinałem drzewko w ogrodzie i wpadłem na pomysł, żeby was postraszyć. Chyba mi się udało – zachichotał.

- No dobra odstaw już ta siekierę i zbieramy się do szkoły.

- To ja już idę wyprowadzić moje cudeńko – zaświergotała Alice

Jechaliśmy do szkoły jak zwykle z nadmierną prędkością. Z pewnością po jakiś 15 minutach bylibyśmy już na miejscu gdyby nie to, że zaczął gonić nas radiowóz. Z początku Alice chciała uciec dlatego dodała gazu.

- Alice, zatrzymaj się. Przecież w tej okolicy tylko ty masz żółte porsche więc i tak prędzej czy później nas znajda.

- A no właśnie Bello, mam mój cudny wózek i nie dam się złapać pierwszemu napotkanemu patrolowi.

- Alice, czy Megan nie ma już wystarczająco dużo kłopotów z prawem ? Nie dostarczajmy jej już więcej. – Stwierdził Emmet

- No dobra jak wolicie. – Odpowiedziała z zawiedzioną miną.

- Dzień dobry, dokumenciki poproszę.

- Dzień dobry panie władzo, proszę.

- Czy wie pani, z jaką prędkością się pani poruszała?

- Wie pan, bardzo śpieszymy się do szkoły, mamy ważny egzamin.

- W takim razie powinniście wyjechać wcześniej. Musze wypisać wam mandat.

- Panie władzo, to nasze pierwsze wykroczenie. Nie może być tylko upomnienie?

- Obawiam się, ze nie panno Swan. Zaraz, zaraz to wy ostatnio przeprowadziłyście się do Megan Clarke?

- Tak to nasza babcia.

- No skoro to wasze pierwsze wykroczenie, to myślę, że uczciwiej będzie dać wam tylko upomnienie – Uśmiechnął się.

- Dziękujemy. Obiecuje, że już będziemy jechać wolniej.

- Na to liczę. Życzę dobrze zdanego egzaminu. Pozdrówcie Megan od komisarza Michaela Welcha. – Uśmiechnął się dziwnie jakby przypomniał sobie jakieś miłe wspomnienie.

- Z pewnością pozdrowimy, a o egzamin niech się pan nie martwi, będzie dobrze. Dowidzenia.

- Dowidzenia – odpowiedział zadowolony.

Alice ruszyła z piskiem opon, a my wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.

- Widać, że Megan nie próżnuje podczas tych wszystkich zatrzymań. Powinniśmy jej teraz za to podziękować – Powiedziała Alice wciąż chichocząc.

- Megan nigdy nie próżnuje. – Oznajmił nam Em

- Egzamin? Pierwszego dnia szkoły? Ten policjant to jakiś idiota, że w to uwierzył.

Za jakieś 10 minut byliśmy już na parkingu. Jak zwykle oczy wszystkich znajdujących się tam były zwrócone ku nam.

- Em mamy teraz wspólnie mate co nie ? Zapytałam

- Tak, to chodźmy. A ty Alice masz hiszpański ?

- Zgadza się, nienawidzę tego języka.

- Spotykamy się na lunchu ?

- Tak, to pa – pomachała nam na pożegnanie Alice i zniknęła wśród tłumu uczniów zmierzających ku szkole.

Matematyka minęła dość spokojnie. Siedziałam razem z Emmetem, sam mi to zaproponował. Zgodziłam się od razu widząc, że wszystkie miejsca prócz jednego są zajęte. Te wolne było obok tego przebrzydłego Mike Newtona. Następną lekcją był angielski, nauczyciel kazał mi usiąść obok Rosalie Hale. Z początku nie byłam tym zachwycona ale po krótkiej rozmowie z blond dziewczyną zrozumiałam, że jest sympatyczną i fajną osobą. Rozmawiałyśmy o tym dlaczego się przeprowadziłam do Forks. Ona także opowiedziała mi swoją historie. Po pewnym czasie zeszłyśmy do tematu Jaspera i Alice. Rose zdradziła mi, że Jasper od wczoraj chodzi jak we śnie. Ciągle wzdycha, robi maślane oczy i uśmiecha się. To chyba miłość, bo Alice ma takie same objawy. Z pewnością rozmawiałybyśmy tak nadal gdyby pan Burke nie zwrócił nam uwagi i nie kazał być cicho. Jak dla mnie to ten facet strasznie przypomina Kudłatego ze Scooby Doo.

Czas do lunchu szybko minoł i właśnie razem z Emmetem i Alice usiedliśmy przy stoliku.

- Bello, spójrz ! Naprzeciwko nas siedzi Jasper! – Krzyknęła zadowolona.

- No widzę. Ej Em dziś na angielskim siedziałam razem z Rosalie. Wiesz, jest całkiem fajna, miło nam się rozmawiało dopóki ten idiota pan Burke nie kazał nam zając się lekcją.

- Kudłaty? On jest zawsze wnerwiający. A o czym rozmawiałyście?

- Głównie o tym po co tu się przeprowadziłyśmy i jeszcze o Alice i Jasperze?

- Co ? O Jasperze? Co ci powiedziała? – Wypytywała mnie zaciekawiona Alice.

- O tym, że od kiedy cię poznał chodzi jak zaczarowany i z pewnością zakochał się w tobie na zabój! – Powiedziałam jej z uśmiechem.

- Naprawdę?! Myślisz, że to prawda? Ojej Bello tak się cieszę. Czyli, że ja też mu się podobam?

- Przecież mówiłam ci, że tak będzie.

- Jestem taka szczęśliwa. – Zapiszczała !

- Alice ciszej! Nie chce zostać głuchy.

- Matko, Bella! On tu idzie!

- Pewnie chce z tobą porozmawiać, będzie dobrze.

- Hejka – mruknął Jasper

- Cześć – odpowiedziałam z Emmetem.

- Siemka – krzyknęła rozradowana Alice.

- Nazywam się Jasper Hale.

- Ja jestem Alice Swan, to jest moja siostra Bella, a to Emmet pewnie go już znasz.

- Tak, mieliśmy w zeszłym roku razem historię. Miło mi was poznać Uścisnął Alice rękę i pocałował.

- Co byście powiedzieli na zaproszenie do naszego stolika? – Poprosił Jazz i pokazał ręka stolik z dwójka osób siedzących przy nim.

W pierwszej chwili chciałam się zgodzić, bo wiedziałam jakie to jest ważne zarówno dla Alice jak i dla Emmeta, ale później przypomniałam sobie o tym bezczelnym Edwardzie! Aż krew się we mnie zagotowała na wspomnienie naszego pierwszego i zarazem ostatniego spotkania. I co ja mam zrobić? Odmówić i zniweczyć marzenia moich bliskich czy zgodzić się i zepsuć sobie humor przez tego idiote Cullena, który z pewnością nie oszczędziłby mi głupich komentarzy. Po chwili namysłu postanowiłam po prostu uciec.

- Hmm to może wy idźcie, a ja musze iść do łazienki.

- Ale wrócisz jeszcze do nas? – Pytała Alice.

- Nie wiem, musze jeszcze zadzwonić do Diega. Bardzo za nim tęsknie.

- No dobrze, to widzimy się po szkole. – Powiedziała Alice całując mnie w policzek.

- Na razie, miło było cie poznać Jasper.

- Cześć Bello.

Postanowiłam jak najszybciej zejść z oczu Edwardowi, który dziwnie mi się przyglądał. Nawet go nie znam, a już mam dość tego padalca!

Edward

Przyglądałem się jak Jazz rozmawia z Emmetem i dwiema nowymi laskami. Po pewnym czasie wysoka brunetka, którą poznałem w centrum handlowym wstała, wzięła swoją tacę i odeszła. Gdzie ona idzie? Nie usiądzie z nami? W tym samym momencie Em i tak druga, drobniejsza brunetka wstała i razem z Jasperem zmierzali do naszego stolika.

- Hej.  Przywitał się Emmet

- Siema.

- Cześć nazywam się Alice Swan. – Przywitała się wybranka Jazza.

- Jestem Edward Cullen, a to moja siostra Rosalie Hale. Miło mi cię poznać.

- Mi was również. – Odpowiedziała.

- A gdzie poszła Bella ? Chciałam dokączyć z nią nasza rozmowę, którą zaczęłyśmy na lekcji. – Zapytała Rosalie. Byłem jej za to wdzięczny bo sam zastanawiałem się gdzie ona się podziała i czy jeszcze tu wróci.

- Poszła do łazienki i zadzwonić do Diega. Raczej już tu nie wróci, dawno nie rozmawiali więc musza się wygadać. Bielli strasznie na nim zależy.

Co ?! Jaki znów do cholery Diego?! Ona ma faceta?! Nie wiedziałem o tym...

- No trudno, porozmawiamy innym razem. –Rzekła trochę zawiedziona Rose.

- A ładny jest ten Diego? – Znów odezwała się Rosalie.

- Mmm… Cudowny! Wysoki brunet, ma ciemną karnację dlatego, że pochodzi z Hiszpanii, cudowne błękitne oczy w których można utonąć, jest wysportowany i ma zajebisty motor! Często jeżdżą razem z Bellą, bo ona też uwielbia jednoślady.

- Ooo, Aż ślinka cieknie!

Spojrzałem na swojego brata, który z dziwną mina patrzył na Alice.

- Ja oczywiście wolę blondynów! – Krzyknęła brunetka zacieszając.

Motor? Nigdy nie miałem. Może to byłaby dobra inwestycja…

- Alice, pamiętam cię z tego sklepu w centrum handlowym –Parsknąłem śmiechem.

- Taa, ktoś tam stał. Możliwe, że ty ale ja byłam za bardzo wpatrzona w pewnego wysokiego i przystojnego blondyna. – Uśmiechnęła się do Jazza.

- Tak, można się tego teraz domyśleć.

- No właśnie.

Po chwili zorientowałem się, że Jazz i Alice namiętnie patrzą sobie w oczy, a Rosalie z Emmetem zaciekle o czymś dyskutują. Siedziałem z nimi strasznie się nudząc, ale po chwili uratował mnie ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin