Harrison Harry - Krok do Ziemi.pdf

(664 KB) Pobierz
Harrison Harry - Krok do Ziemi
Harry Harrison
Krok od Ziemi
(Przełożyli : Jarosław Kotarski , Radosław Kot)
 
Wstęp
Sprawa teleportera
Historia ludzkości to historia transportu. Choć twierdzenie to może się wydać
zbyt ogólnikowe, to jest z pewnością trafniejsze od przyjętych, w których historię
mierzy się wojnami, władcami czy polityką.
Na początku były jedynie nogi, czyli maszerowanie, i ludzkość tylko chodziła
po świecie. Pokolenie za pokoleniem homo sapiens na piechotę zajmował coraz to
nowe obszary wokół domu, za który zwykle uznaje się środkowe obszary Afryki.
Potem przekraczał lądowe mosty i zajmował nowe kontynenty. Dopiero wynalezienie
łodzi i opanowanie sztuki żeglowania umożliwiło mu zasiedlenie izolowanych miejsc,
jak choćby wyspy na Pacyfiku. Nogi jednakże były pierwsze i bynajmniej nie
oznacza to, że stanowiły najgorszą formę transportu. Po rzymskich drogach poruszały
się wozy i rydwany, ale zbudowano je po to, by piechota mogła szybko i łatwo
dotrzeć tam, gdzie w danej chwili była niezbędna - a to często oznaczało drugi koniec
imperium.
Dalsze wnioski łatwo wyciągnąć: jedynie nieznaczna część społeczeństwa
podróżowała, było ono w zasadzie osiadłe i rolnicze. Życie chłopa w XVII-wiecznej
Europie niewiele różniło się od życia jego przodka w XI wieku: obaj tkwili w błocie,
a ich przeznaczeniem było urodzić się, żyć i umrzeć w tym samym miejscu.
Odwrotnie rzecz się miała z żeglarzami: gdy tylko ludzie zdołali zbudować
statki zdolne do pływania na dalekich trasach, natychmiast zaczęli ich entuzjastycznie
używać. Mykeńczycy zjawili się w Anglii piętnaście wieków przed narodzeniem
Chrystusa. Wikingowie dotarli do brzegów Ameryki Północnej w jedenastym wieku
n.e. Kilkaset lat później Hiszpanie pływali regularnie do obu Ameryk i świat się
definitywnie zmienił (z punktu widzenia rdzennych mieszkańców Nowego Świata na
gorsze). Kiedy jednak Europejczycy odkryli wszystkie lądy i zajęli co mogli, sytuacja
szybko się ustabilizowała na pewnym poziomie i przez długie lata nic nie ulegało
zmianie. Owszem, poprawiały się konstrukcje statków czy ich wyposażenie,
szczególnie nawigacyjne, ale w dalszym ciągu, tak jak na początku, były to
drewniane żaglowce. Świat zaś siedział sobie w domu i drzemał, nie zastanawiając się
 
nad przyszłością. W Anglii rewolucja przemysłowa rozpaczliwie usiłowała się
zacząć, ale nie bardzo jej wychodziło, no bo po co komu maszyny mogące
wyprodukować więcej towarów, jeśli te towary można jedynie zwalić na kupę na
pustym placu koło fabryki, bo nie ma co z nimi zrobić? Żeby całość miała sens,
należałoby je szybko przewieźć do odbiorców. Trochę w tym pomocne były kanały,
których sporo wykopano, ale to był tylko wariant transportu wodnego i jedyne, co
naprawdę dały, to zwiększenie liczby portów na świecie. Jeśli chodzi o
przemieszczanie się na lądzie, to ludzie dalej wędrowali na piechotę lub wierzchem
na koniu, albo w wozach przez konie ciągniętych, tak samo jak przez wiele stuleci.
Potrzebna była radykalna zmiana.
Stało się nią wprowadzenie kolei, które w ciągu kilku lat wszystko zmieniły.
Do fabryk dotarły surowce, a produkty mogły szybko rozprzestrzeniać się na cały
świat i życie uległo zmianie pod każdym praktycznie względem (z punktu widzenia
robotników na gorsze). Tyle że oni, podobnie jak wcześniej Indianie, nie byli
liczącymi się sędziami. Ledwie świat zaczął się uspokajać i osiadać na nowo po
zmianach, jakie wniosła kolej, wymyślono automobil.
Pierwsze samojazdy wyjeżdżające na drogi oznaczały nie tylko koniec firm
zajmujących się produkcją powozów, wozów i innych pojazdów na owsiany napęd,
ale w ciągu pięćdziesięciu lat spowodowały, iż całe miasta przestały nadawać się do
życia. Ciepłe, ciche i szczęśliwe Los Angeles zmieniło się w zatrutą spalinami,
zdegenerowaną społeczność otoczoną betonowymi autostradami, na których panuje
ciągły ruch. Tymczasem wszystko zaczęło się kręcić szybciej - samochody jeszcze
nie skończyły się wszędzie zadomawiać, gdy wyprzedziły je samoloty. Obecnie z
Nowego Jorku do Londynu leci się krócej, niż jedzie samochodem czy pociągiem do
granicy stanu Nowy Jork, a to i tak trwa krócej niż dopłynięcie statkiem do stolicy
stanu, Albany, co i tak zajmuje mniej czasu niż dojście na piechotę z lotniska do
granic miasta Nowy Jork.
Dziś sytuacja wygląda tak, że każdy aspekt naszego życia uległ zmianie przez
ciągłą rewolucję transportową, która trwa przez cały ostatni wiek. A jaka czeka nas
przyszłość?
Rakiety to jedno, a inne środki transportu kosmicznego mogą być znacznie
praktyczniejsze i nie tak kosztowne. Spora część współczesnej fantastyki naukowej
dotyczy efektów podróży kosmicznych, a bynajmniej nie jest to temat zamknięty.
Wymyślono rozmaite, czasami bardzo dziwaczne urządzenia umożliwiające, przynaj-
 
mniej w teorii, pokonywanie odległości liczących wiele lat świetlnych. Najprostszym
jest hipernapęd, najdziwniejszym warmhole. Dzięki nim odległe i jeszcze nieznane
światy stały się scenerią powieści czy opowiadań.
Ale to jeszcze nie wszystko, bowiem podróże w czasie to także odmiana
transportu, której również dotyczy bogata literatura.
No i naturalnie pozostał jeszcze teleporter - dobry, uczciwy środek transportu,
który jak dotąd nie zwrócił należnej mu uwagi, a jeśli nawet, to uwaga ta najczęściej
koncentrowała się wokół problemu, jak takie coś zbudować i zmusić do pracy. Albo
co też będzie, gdy urządzenie się zepsuje. Zupełnie jak wczesne utwory science-
fiction, których akcja kończy się w momencie startu rakiety.
W zasadzie teleporter robi z materialnym obiektem to, co telewizja z obrazem
- w kamerze jest on rozbijany na sygnał transmitowany do odbiornika, który składa
go ponownie w obraz widzialny. Teleporter rozbija oryginalny obiekt na molekuły
składowe, wysyła zeskanowany łańcuch do odbiornika, gdzie zostaje on
zrekonstruowany w oryginał. Czasami coś z sygnałem jest nie tak i wtedy zaczyna się
zabawa, gdy na przykład wysłanej osoby nie zrekonstruowano albo sygnał się zapętlił
i zrekonstruowano ją kilkakrotnie.
Większość dotychczasowych utworów, w których występują teleportery lub
kabiny teleportacyjne, to odmiana radosnej twórczości, koncentrująca się na budowie
takiego cudeńka i obserwowaniu, co też ono zrobi z pierwszą ofiarą, którą się je
nakarmi. Może to naturalnie być ciekawe, ale dalekie od pokazania pełnych możliwo-
ści, jakie dałby działający teleporter. Jeśli bowiem założymy, że urządzenie istnieje i
działa, to należy rozważyć konsekwencje jego powszechnego zastosowania jako
tańszej i wygodniejszej, od wszelkich dotychczasowych, form transportu. Człowiek
bowiem łatwo przyzwyczaja się do tego, co wygodne, i należy przyjąć, że w krótkim
czasie teleportery stałyby się równie powszechne i wszechobecne jak współcześnie
telefony.
Antologia ta mówi właśnie o efektach, jakie niesie powszechne użycie
teleporterów, tak w stosunku do pojedynczego człowieka, jak instytucji czy całych
społeczeństw.
Aspektów jest wiele - od podstawowych kwestii życiowych, jak pożywienie
czy ubranie, poprzez interesy lub małżeństwa, aż do tak poważnych przedsięwzięć jak
medycyna czy wojna. Wojna na pewno - obojętnie jak zwariowany jest nowy
wynalazek, wojskowi po prostu muszą go mieć i wypróbować. Co się zaś tyczy
 
medycyny, historia udowodniła, jak statki czy samoloty potrafią przenosić choroby,
zupełnie zresztą przypadkowo. Języki, kultura, zwyczaje - wszystko to także znajdzie
się pod wpływem nowego środka transportu.
W opowiadaniach zawartych w tym zbiorze zawsze występuje teleporter czy
kabina teleportacyjna, ale nie one są ich bohaterami. W każdym spróbowałem opo-
wiedzieć o jednym z wymienionych aspektów powszechnego ich stosowania.
Zacząłem od początku, od pierwszych zastosowań doświadczalnych i spróbowałem
doprowadzić w ostatnim do logicznego końca, gdyż dobre opowiadania powinny być
logiczne. Nie twierdzę, że jakiekolwiek z opisanych wydarzeń zaistnieje, ale jeśli
będziemy dysponowali teleportacyjnym systemem transportu, to w określonych
warunkach każde z nich może się przydarzyć, i to ze sporym prawdopodobieństwem.
Jest to jedna z zalet fantastyki naukowej, jakich brakuje innym gatunkom
literatury, daje bowiem ludziom okazję do lotu rakietą, zanim ją wynaleziono, albo
spotkania ludzi, którzy jeszcze się nie narodzili.
Teleporter jest naprawdę łatwy w użyciu - wystarczy wybrać kod miejsca
docelowego, czyli kombinację cyfr, i poczekać, aż zapali się lampka sygnalizująca
gotowość urządzenia. Potem krok naprzód i - niczego nie czując - przechodzimy
przez ekran tak jak przez drzwi...
Harry Harrison
Przełożył J. Kotarski
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin