Pamiętnik Ashley Brown_rozdz_4.doc

(13 KB) Pobierz

 

Rozdział 4

 

 

 

 

Powitał mnie jak zwykle szerokim uśmiechem i zapytał:

-Co chcesz dzisiaj robić? -powiedział to z takim błyskiem w

jego cudownych brązowych oczach już miałam mu odpowiedzieć

gdy do pokoju wpadła Kelly nie zauważyła Andy'ego, miała

zmartwiony wyraz twarzy i natychmiast mnie przytuliła mówiąć:

-Kochanie, tak mi przykro... Nie wiedziałam że ta świnia ośmieli się

do ciebie podejść... Że też mnie przy tym nie było! Ale spokojnie

i tak dostał porządnie po pysku nie tylko odemnie-powiedziała to z

uśmiechem- Szkoda że niewidziałaś miny Jess! Ale mniejsza o to

jak ty się czujesz? Andy!? Chyba przyszłam nie w pore...

Widząc jej zmieszanie zaczęłam się śmiać, Andy zeskoczył z łóżka

przywitał się z Kelly i rzucił:

-Chyba pójdę do Davida... -Kelly uśmiechneła się do niego i powiedziała

jeszcze:

-Andy, dzięki że zabrałeś wczoraj Ash... -on w odpowiedzi uśmiechnął

się szeroko i powiedział:

-Cała przyjemność po mojej stronie... i polecam się na przyszłość - puścił

mi oczko. Gdy tylko wyszedł Kelly zasypała mnie pytaniami:

-Całowałaś się z nim? Był tu całą noc? Opowiadaj!

Wszystko od momentu gdy wybiegłaś... - głośno westchnęłam

i zaczęłam opowiadać...

-Nie wierze! Andy Taylor widział cię w samym ręczniku

i nic...? Do niczego nie doszło? Oj chyba coś kręcisz...

-Och Kelly ta twoja wiara w ludzi! -zaczęłyśmy się razem śmiać.

-A tak poważnie Ash, czujesz coś do niego? -miała zaniepokojoną

mine, choć chciała to ukryć wiedziałam doskonale co myśli

bo sama też tak myślałam...

-A czy to ważne? I tak dobrze wiem że on nigdy nie odwzajemni

moich uczuć.Może mieć każdą to czemu niby miałby chcieć mnie?

A poza tym jak sama wspomniałaś miał okazje żeby mnie "mieć"

i co? Nic. Najwyraźniej nie jestem w jego typie. Traktuje mnie jak

przyjaciółke i nic więcej. Może to i lepiej? Niewiem Kells... mam taki

zamęt w głowie. Niewiem czy jestem w stanie komuś zaufać na tyle

żeby się wiązać... ON mnie zdradzał przez dwa miesiące Kelly... -zupełnie

nagle się rozpłakałam, Kelly westchnęła cicho, przytliła mnie i łagodnie

się kołysałyśmy. Co ja bym bez niej zrobiła? Odkąd tylko się poznałyśmy

była dla mnie oparciem. Nie mówiąc już że to nie pierwszy raz płacze przez

Bena Wilsona, jej kuzyna. Od początku mi go  odradzała ale ja byłąm

zaślepiona,ani razu mi tego nie wypomniała. Świetna przyjaciółka,

cieszę się że jest z Davidem. Chociaż ona jest szczęśliwa. Dobra,

koniec tego użalania się nad sobą. Postanowiłam zmienić temat.

Chociaż nigdy mi tego nie powiedziała pewnie ma już dość ciągłego

wysłuchiwania moich smutnych historyjek.

-A jak było po moim wyjściu?- zrobiła nieco skrempowaną minę i powiedział:

-Aaa bal... hmm niewiem... bo widzisz... David zaproponował żebyśmy... -wiedząc

do czego dąży zaczęłam się śmiać jak opętana.Popatrzyła na mnie udając

oburzenie i rzekła:

-No wiesz... Tobie tylko jedno w głowie!

-Moja droga znam Davida na tyle dobrze żeby się domyślić co też on ci mógł

zaproponować. -i znów zaczęłam się śmiać tym razem uderzyła mnie poduszką,

widząc że nie poprzestanie na tym szybko chwyciłam drugą i zaczęłyśmy się

bić nimi,śmiejac się przy tym głośno. Po około 10 minutach walki nie miałyśmy

już sił i obie rzuciłyśmy się na łóżko cięszko dysząc, gdy nagle zaburczało mi w

brzuchu i zaproponowałam żeby zejść na dół i coś zjeść. Zrobiłam szybko kilka

kanapek z sałatą i szynką, kawę i usłyszałam:

-Ash robisz wyborne kanapki!-Gdy się odwróciłam David już porwał dwie kanapki

i dosłownie połknął w całości.

-Hej braciszku, bo się udławisz! Spokojnie starczy dla wszystkich. Chcecie kawy?

-Zrób tylko Andy'emu. Ja już swoją mam -wyszczerzył zęby w uśmiechu pokazując

na kubek z moją kawą. Zignorowałam go i zaparzyłam jeszcze dwie kawy.

Dawniej często się ze sobą kłóciliśmy tak dla zabawy ale od jakiegoś czasu nie

mam już tak dobrego humoru. No dobra, wcale nie od jakiegoś... Odkąd Ben

pojawił się w moim życiu... Był jak się okazało jedną, wielką pomyłką...

Bez niego moje życie nie ma już większego znaczenia... Wiem że był i jest

świnią ale nic nie poradzę na to że nadal go kocham... Myślałam że jest moją miłością,

tym jedynym i ja miałam myślałam że jestem tą jedyną, cóż byłam jedną z kilku cz może

kilkunastu. Tak się zamyśliłam że zaciskając ręce w pięści potłukłam kubek który rozciął

mi dłoń, pięknie!

-Cholera! -mruknęłam, usłyszałam czyjeś kroki, odwróciłam się i zobaczyłam tylko Andy'ego.

Zapytałam zdezorientowana:

-Gdzie reszta? -popatrzył na mnie zmartwiony i spostrzegł rozcięcie na mojej dłoni.

Złapał moją dłoń i umieścił pod kranem, po czym urwał kawałek papierowego ręcznika,

przyłożył do ranki i posadził na stole.

-Gdzie trzymasz bandaże? -spytał poważnym tonem.

-Naprawde nic mi nie jest... -spojrzał na mnie jak na małe, marudzące dziecko-...trzecia

szuflada od góry.

-To jest niby nic? -mruknął, faktycznie rozcięcie było głębsze niż myślałam bo ręcznik

szybko zabarwił się na czerwono.

-Gdzie Kelly i David? -zapytałam ponownie, a Andy właśnie kończył bandażować

moją nieszczęsną rękę. Stał tak blisko... za blisko. Podniósł oczy z mojej dłoni na twarz.

Przyglądał mi się dziwnie po czym pokręcił głową, jakby był niezadowolony.

-Nie pamiętasz?

-Czego? -dotknął dłonią mojego czoła, potem policzków i znów z niedowierzaniem

pokręcił głową.

-Chodź zaprowadzę cię do pokoju zanim znowu coś sobie zrobisz.

-O co ci chodzi? Powiesz mi w końcu gdzie jest David i Kelly? Przed chwilą tu siedzieli,

robiłam kawe i... -czyżby mi sie film urwał? Przecież nie piłam... Co tu się dzieje...?

-...i co było dalej? -zapytał znów mi się przyglądając.

-nie pamiętam... -szepnęłam, to się robi dziwne... Andy przytulił mnie i pomógł wstać.

-Wyszli jakąś godzine temu...-powiedział cicho.

-Ale... co się dziąło w ciągu tej godziny...?

-Rozmawialiśmy... naprawde nie pamiętasz?

-Chyba jestem zmęczona... -zaprowadził mnie do pokoju i uśmiechnął się lekko.

-Połóż się. -i usiadł na fotelu- David ma nocować u Kelly, twoi rodzice wrócą dopiero jutro,

gdybyś nie pamiętała... -bez  stawiania oporu weszłam pod kołdrę i szybko

usnęłam. Śniła mi się moja zmarła kuzynka-Kate. Powtarzała w kołko że musze uciekać,

ratować się i wtedy usłyszałam syrenę straży pożarnej. Zerwałam się na równe nogi

wybiegłam na korytarz i natychmiast zamarłam. To mój dom się palił. Szybko wróciłam

do pokoju widząc że nie mam dokąd uciec. Rzuciałm się do okna było za wysoko żeby

skakać, ale jakie miałam wyjście? Spalić się żywcem czy złamać kark?

Już wolałam to drugie. Przeżegnałam się, złapałam wisiorek który dała mi Kate przed

śmiercią i wyskoczyłam. Tylko przez chwile czułam ból. Później wszystko zaszło mgłą

i zaczęłam zapadać się w ciemność. Coraz gęstszą, bardziej intensywną, dominującą.

Zaczęła mnie przytłaczać, dociskać. I wtedy poczułam ogromny ból, krzyknęłam głośno

i otworzyłam oczy. Zobaczyłam Andy'ego, miał okropnie smutną minę.

-Gdzie ja jestem? -pierwsze pytanie jakie nasunęło mi się na myśl.

-Bardzo cię bolało? -odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Nic już mnie nie nie boli... Dlaczego? Z tego co pamiętam to spadłam z drugiego piętra

i chyba powinnam nie życ albo przynajminiej być sparaliżowana do końca życia...

-Teoretycznie rzecz biorąc nie żyjesz. -przyglądając mi się miał nieodgadniony wyraz

twarzy.

-Że co?! Jak to nie żyję?! Co ty pieprzysz?! -zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do niego

a on się cofnął. Bał się...? To się robi coraz dziwniejsze... Położył mi dłonie na ramionach.

-Ciii uspokój się, zaraz ci wszystko wyjaśnie. Tylko weź kilka głebokich wdechów i wydechów.

Zrobiłam jak polecił i nieco się uspokoiłam.

-Hmm od czego by tu zacząć żebyś się znów nie zdenerwowała...-Zastanawiał się a ja mu

przeszkodziłam.

-Poprostu to powiedz. -popatrzył mi w oczy czule, a ja nie wiele myśląc rzuciłam mu się na szyję,

przewracając go przy tym na podłogę. Zaskoczyło mnie że zrobiłam to tak szybko i że

wylądowaliśmy na ziemi.

-Andy, prosze powiedz co się tutaj dzieje... Czemu tak szybko się poruszam i skąd ten piękący

ból w gardle?

-Jesteś wampirem. -Co?! Czy on zwariował?! Zaczęłam się śmiać jak opętana a on coraz

bardziej zaniepokojony posadził mnie na swoich kolanach, położył palec na moich wargach

i rzekł:

-Wysłuchaj mnie, proszę... -widząc jego minę natychmiast się zamknęłam.

-Musiałem cię przemienić... nie mogę bez ciebie żyć. Powinienem powiedzieć ci wcześniej...

Obserwowałem cię długo i postanowiłem wykorzystałem Davida żeby się do ciebie zbliżyć,

wiedziałem że to ryzykowne ale musiałem to zrobić. Gdy widziałem jak ten idiota cię przytula,

całuje a za plecami zdradza, postanowiłem jednak spróbować cię poznać. Pamiętam dokładnie

nasze pierwsze spotkanie... Gdy już miałem dotknąć twoich ust a tak długo na to czekałem

przerwał nam David! Nawet nie wiesz jaki byłem wściekły. Starałem się być u was często

a ty starałaś się mnie unikać... -uśmiechnął się i dotknął czule mojego policzka kciukiem- na szczęście

jestem ubrojony w super-słuch i nadażyła się okazja żeby znów spotkać się z tobą sam na sam.

Pamiętasz nasze spotkanie w łazience?

-Zaplanowałeś to! -oskarżyłam go, a on się roześmiał.

-Musiałem coś zrobić! I wtedy zostaliśmy przyjaciółmi. Całe szczęście bo nie wytrzymałbym

dłużej z daleka od ciebie -mówiąc to przytulił mnie mocniej jakby chciał dać mi dowód swoich słów.

-Wszystko zaczęło się układać do wczoraj. -cały się spiął, a ja wiedziałam że zmierza do sedna.

-Gdy usnęłaś i pojawił się mój brat Patrick... -wypowiedział to jak przekleństwo. -musiałem się nim

zająść żeby nie narobił bardzo dużo szkód. Gdy wróciłem dom już się palił, usłyszałem twój krzyk

a gdy cię zobaczyłem... -ukrył twarz w dłoniach, pogłaskałam go po włosach -byłaś cała we krwi...

Wziąłem cię na ręce i przyniosłem tutaj. Kiedy cię położyłem na podłodze nie ruszałaś się, ledwo

oddychałaś... I wtedy znikąd pojawił się Dean, powiedział że nie przeżyjesz kolejnych  dziesięciu

minut...

-Ująłem to nieco inaczej... -przed nami stał wysoki brunet, na pierwszy rzut oka bardzo podobny do

Andy'ego.

-To jest właśnie Dean...-powiedział Andy, mocniej przyciskając mnie do siebie.

-Nieśmiertelność ci służy -mówiąc to uśmiechnął się czarująco- widziałaś swoje odbicie w lustrze?

-Możesz zostawić nas samych? -zwrócił się Andy do Dean'a.

-Zawsze mieliśmy podobny gust co do dziewczyn...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

**********************************************************************************************************************************

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin