DAWID JURASZEK
JEDWAB I PORCELANA
Tom II
NIEBIESKI SMOK
Oficyna wydawnicza RW2010
Poznań 2013
w którym Xiao Long walczy z oporem materii, żywiołami i własną słabością.
Unoszący się w wodzie chałat wyglądał jak kolejny trup. Xiao zacisnął zęby i postawiwszy mocno stopy na obmywanym nurtem rzeki głazie, pochylił się po sznur. Szarpnął nagle i ze stęknięciem poderwał chałat do góry. Ledwo zgojona skóra na ramieniu zapiekła krótko. Woda wybrzuszyła na chwilę materię, ale kiedy wypłynęła szwami i przetarciami, chałat nie obwisł, lecz żył własnym życiem, podrygując cały i machając zawiązanymi rękawami jakby w bezsilnej złości i daremnej rozpaczy. Xiao zarzucił roztrzepotany wór na ramię i przeszedł po głazach na brzeg.
Po opuszczeniu kanionu Rzeka Tuzina Zakrętów przestawała zasługiwać na to miano, prostowała się bowiem i rozlewała szeroko pośród bujnego gąszczu, walczącego o lepsze ze skalnymi zwaliskami. Dzika okolica nie pozwalała mieć nadziei na ludzką pomoc, ale i obaw przed człowieczą niegodziwością. Dla uciekiniera, jakim był Xiao, odludzie stanowiło bezpieczną przystań.
Tratwa wciąż miała postać stosu zrąbanych mieczem bambusów, leżących w płytkiej wodzie, ale Xiao musiał wpierw zadbać o strawę. Od brzasku zasypywał rzecznym żwirem kilka ciał, które pochował w zaimprowizowanym grobie między skałami pośród gęstwiny. Tylko tak mógł ustrzec się zemsty wodnych upiorów, w które obdarci przezeń z odzienia i dobytku zmarli zmieniliby się niechybnie, gdyby powierzył ich ciała rzece. Teraz miał zapas sukna porżniętego na pasy, trochę sznura oraz parę lepszych lub gorszych noży, ale i omdlałe mięśnie, pod powiekami zaś martwe twarze i bezwładne ciała.
Wysypał na brzeg połów, złapany na znalezioną wcześniej śniętą rybę, wypatroszył, jak umiał, a potem rozłożył na rozgrzanej skale. Miał nadzieję, że do wieczora słońce wysuszy mięso dość, by nadawało się do jedzenia. Od rana miał w ustach tylko wodę, tęsknił więc do jadła. Tymczasem siadł przy stercie bambusów i jął wiązać je niemrawo, leniwie krążąc myślami wokół prażących się rybich tusz. Wspinające się na nieboskłon słońce biło niemiłosiernie; Xiao czuł, że powinien schronić się w cieniu, lecz nie mając siły się podnieść, zwilżał tylko wodą rozpuszczone ...
renfri73