Kres Feliks W._Mag.rtf

(860 KB) Pobierz
FELIKS W

 

FELIKS W. KRES

 

MAG


Ciężkie, złote drzwi rozchyliły się powoli pozwalając wślizgnąć się memu zaciekawionemu spojrzeniu do wielkiej sali wykładanej szmaragdowymi kafelkami. Mieszkałem w pałacu, ale w łazience Pani nigdy dotąd nie byłem. Po pierwsze dlatego, że nikt jeszcze nie dostąpił tego zaszczytu, a po wtóre pałac był tak wielki, że mało kto znał więcej, niż dziesiątą jego część. Bywało, że dworzanie zamieszkujący północne skrzydło w ciągu całego życia nie dotarli dalej, niż do skrzydła północno-wschodniego. Postąpiłem dwa kroki naprzód, wzrok mój prześliznął się po tysiącu srebrnych, nie grubasznych od ramienia kolumn. Misternie rzeźbione, delikatnie, lecz ze stanowczą siłą podpierały sufit, kryjący się za lekką, błękitno-białą mgiełką. Otaczały one zwartym szykiem niewielki, owalny basenik, wypełniony granatową wodą. Uczyniłem kolejne dwa kroki. Niski, melodyjny, przypominający tchnienie głos zaanonsował:

- Jego Wysokość Książę Deloa, Twój Nadworny Mag, o Pani.

Potrafiłem wyglądać tak, jak chciałem. Teraz musiałem ukazać się Najpiękniejszej jako człowiek, na którego nie warto napluć. Choć lekko już oszołomiony otaczającym mnie Pięknem, wierzyłem jednak, że mi się to uda; Najpiękniejsza widziała mnie zaledwie kilka razy.

Ukląkłem i na kolanach poczołgałem się ku drzwiom. Gdy do nich dotarłem, dotknąłem głową posadzki o odtąd toczyłem po błyszczących jak zwierciadła srebrnych płytkach. Odbijała się w nich moja wykrzywiona kretyńsko twarz, mrugały z posadzki lekko zezujące oczy półidioty.

- Zatrzymaj się, Książę. Wstań! - Głos był dźwięczny, młody, stanowczy. Głos Pani.

Byłem tak zdumiony, że na moment zapomniałem o głupkowatym wyrazie twarzy. Musiała to zauważyć, bo gdy odrywałem głowę podłogi, powiedziała:

Jeszcze jedna oznaka twojego nienaturalnego zachowania się i zabiję cię. Wiem doskonale, że nie jesteś głupcem.

Powoli odprężyłem się, przekształcając pokrywająca moją twarz maskę w swoje zwykłe rysy.

- Wybacz, Królewno Światła - wyszeptałem - nie wierzę we własne szczęście. Nikt przede mną nie dostąpił zaszczytu klęczenia przed Tobą przez cały czas trwania rozmowy.

- Istotnie, jesteś pierwszym człowiekiem, któremu na to pozwoliłam. Lecz nie koniec na tym. Wolno ci patrzeć na mnie przez cały czas trwania rozmowy.

Zadrżałem:

- Pani moja, nie śmiem...

- Powiedziałam, że pozwalam, więc spiesz się, bym nie pożałowała swych słów.

Oszołomiony pięknem Jej głosu powoli uniosłem oczy. Natychmiast poraził mnie blask rozsiewany przez cudowne oszlifowane diamenty, z których zbudowany był niski, z trzech stron otoczony ścianą kolumn stół. Na nim leżała Córa Niebios. Niewolnice i niewolnicy odstępowali Jej boskie ciało, namaszczając je cudownie pachnącymi olejkami

Klęczałem w milczeniu, z rozkoszą ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin