wywiad z w.odt

(26 KB) Pobierz

William Levy: „Lubię czuć się zwycięzcą”


Uważany za współczesnego Don Juana, William Levy, jest bez wątpienia bożyszczem kobiet i to bynajmniej nie jednego kontynentu. Czarujący urok i wdzięk, nie dające o sobie zapomnieć, niejednokrotnie pozwoliły mu osiągnąć to, czego pragnął. Sam jednak przyznaje, że sława nie uderzyła mu do głowy i nadal jest tym samym prostym chłopakiem, który w wieku 15 lat opuścił Kubę by szukać szczęścia na Florydzie. Trudne dzieciństwo było dla Williama nie tylko prawdziwą szkołą życia, ale i wspaniałą okazją do pobudzenia wrażliwości i bujnej wyobraźni. Jego głowa napełniła się marzeniami, a z czasem przeistoczyły się w życiowe cele. Dziś, jak sam przyznaje, jest „spontaniczny, ambitny i wesoły”. Telewizyjne role spełniły jedno z najgłębszych pragnień – zostanie aktorem. A my niebawem zobaczymy go ponownie w premierowej telenoweli Osaczona, oraz w powtórce tak lubianej przez widzów produkcji Nie igraj z aniołem!

- Na Kubie dostęp do kina amerykańskiego jest raczej ograniczony. Jak zatem odkryłeś James'a Deana (amerykański aktor, którego osoba stała się inspiracją sesji zdjęciowej magazynu Venue)?
- Kiedy wyjechałem z Kuby zająłem się modelingiem i tak okryłem kino oraz świat artystyczny. To, co wzbudziło moje największe zainteresowanie w Jamesie Deanie to, że zdobył ogromny sukces w stosunkowo krótkim czasie. Lubię obserwować ludzi sławy, spoglądać jak to robią; uczuć się i zdobywać coś od nich. Jestem zdania, że należy brać od każdego to, co w nim najlepsze i łączyć ze sobą, aby samemu stawać się lepszym. Oczywiście, pozostając przy tym sobą.

- Bywa, że to potrzeba zmusza nas do bycia kreatywnymi. W czym pomogło Ci to, że urodziłeś się na Kubie, w kraju potrzeb i ograniczeń?
- W tym, że potrafię doceniać stawiane przede mną szanse. Cieszyć się nimi bardziej. Ucieczka od świata bez przyszłości w miejsce tak pełne możliwości, dodaje ci ochoty by triumfować i uczy cię pokory. W sercu rodzi się ktoś prosty, kto nigdy niczego nie miał, a mimo to był szczęśliwy. Stojąc przed tyloma możliwościami, których wcześniej sobie nawet nie wyobrażałem, nauczyłem się doceniać najdrobniejsze detale i nie pozwalam im przemknąć niezauważonym.

- Jakie cechy pozwoliły Ci tak szybko wspiąć się na szczyt?
- Zdolność czerpania radości ze wszystkiego, co robię; umiejętność wyciskania życia do oporu; mówienie „to ta chwila”; wykorzystywanie okazji. Żyję chwilą. Gdy żyjesz przeszłością, zdrapujesz rany, zaś gdy wybiegasz w przyszłosć, zapominasz o teraźniejszości. Moja przyszłość jest teraz, robię to, o czym marzyłem jako chłopiec mieszkając na Kubie.

- O czym wtedy marzyłeś? Wyobrażałeś sobie tą sławę?
- Siadałem na plaży i marzyłem by zostać kimś. Nie wiedziałem dokładnie czym będę się zajmował. Nie przypuszczałem, że zostanę aktorem, ale byłem przekonany, że moja przyszłość jest gdzieś indziej... że Kuba to nie miejsce dla mnie. Widziałem siebie podróżującego, odwiedzającego inne kraje; chciałem być kimś ważnym.

- Poeta Alemán Rainer María Rilke mawiał, że gdy przestajesz tworzyć, umierasz, i że to przeznaczenie wybiera artystę. Żyjesz swoim przeznaczeniem?
- Trudno to wytłumaczyć. Pewnie zabrzmi to szaleńczo (zaczynają błyszczeć mu oczy i uśmiecha się). To było dziwne... wiedziałem, że będę żył inaczej niż w dzieciństwie. Wierzę w energię, w to, że jeśli zdołasz się skupić na czymś, włożyć w to cały swój wysiłek, swoje serce, to coś się spełnia. Kiedy grałem w bejsbol, skupiałem się na grze; przygotowywałem się na to, co może się za chwile wydarzyć i moje wizualizacje sprawdzały się.

- Dlaczego zatem nie zostałeś sławnym atletą, a znanym aktorem?
- Bo kiedy grałem w bejsbol, marzyłem o aktorstwie, czymś, co zawsze chciałem robić.

Zyskałeś sławę dzięki telenowelom, które zasadniczo cieszą się popularnością, ale nie zawsze są dobrze postrzegane w świecie artystycznym. Pociąga Cię kino?
- Tak, marzę o Hollywood. Uwielbiam kino. To granie oczami... spojrzeniem, jest takie intymne. Kino mnie pociąga. Aczkolwiek telewizja również bardzo mi się podoba i w dzisiejszych czasach daje świetne możliwości artystyczne.

- Występujesz także na deskach teatru. Opowiedz coś o tym.
- Sztuka nosi tytuł Un Amante a la medida („Kochanek na miarę”). To komedia. Objechaliśmy z nią cały Meksyk, a teraz rozpoczynamy tournée po Stanach Zjednoczonych. Staram się w ten sposób zerwać ze stereotypem amanta z telenoweli; właśnie dlatego gram w komedii, by się nie powtarzać. W tej sztuce robię z siebie błazna. Moja postać nie ma nic wspólnego z tymi, w jakich publiczność zwykła mnie oglądać; wygłupia się, jest zabawna i komiczna. Komedia to nie łatwy gatunek, a ja potrzebowałem wyzwania. Rozumiem, że jeśli chcę być dobry, to muszę podejmować ryzyko i robić rzeczy, które nie należą do najłatwiejszych.

- O czym teraz marzysz?
- Przysięgam na własne życie, że marzę o dzieciach. Chcę by miały się dobrze. Myślę o nich wszędzie, gdziekolwiek jestem.

- Co spędza Ci sen z powiek?
- Myśl, że mogłem zrobić coś lepiej, a tego nie zrobiłem. Kiedy wracam do domu i kładę się do łóżka zastanawiam się nad tym, co poszło dobrze, a co mogło pójść jeszcze lepiej, co mógłbym jeszcze osiągnąć. Staram się być lepszym człowiekiem.

- A zawodowo?
- Hollywood. Nie przestaję o nim myśleć. Marzę by się tam znaleźć i nie potrafię wybić sobie tego z głowy. Jestem z tych, którzy nie lubią czekać aż coś się stanie. Lubię sam stwarzać sobie szanse. Jeśli widzę, że nie otwiera się przede mną drzwi, to robię wszystko by je otworzono. Trzeba iść tam, gdzie się zmierza. Bóg daje mi możliwość robienia tego, co lubię i zarabiam pieniądze, które przeznaczam na kolejne inwestycje.

- Jest coś, co chciałbyś by Twoi fani się o tobie dowiedzieli?
- W prasie mówiło się wiele na temat tego, jakoby sława uderzyła mi do głowy, że jestem trudną osobą. Nigdy wcześniej tego nie komentowałem, zatem pragnę oznajmić, że tak nie jest. Wszyscy już wiedzą w jakich warunkach dorastałem, o czym marzyłem i skąd pochodzę. Trudno zostawić przeszłość za sobą, ale jestem jej wdzięczny.

- Media ochrzciły cię mianem Don Juana i mówią, że cicha woda brzegi rwie. Ile w tym prawdy?
- Nie wiem o czym mówisz.

- Jesteś tak kochliwy, jak powiadają?
- Tak, to można tak powiedzieć.

- Wpadasz przez to w konflikty?
- Nie, jestem uczciwym człowiekiem.

- Romantykiem?
- Raczej dziwakiem. Wszystko zależy od tego z kim obecnie przebywam. Mogę być romantykiem, szaleńcem, wesołkiem. Chyba jestem zabawny. Lubię dać się porwać chwili, być romantykiem wtedy kiedy jest ku temu okazja: wystarczy do tego kieliszek wina, dobra muzyka, czyjeś spojrzenie.

- Jaki zatem jest Willima Levy?
- Lubię czuć się zwycięzcą. Jestem czuły, lubię przytulać i by inni mnie przytulali. Jestem wesoły. Uwielbiam przebywać w otoczeniu rodziny czy przyjaciół. Dzielę się tym, co mam.

Opracowano na podstawie magazynu Venue

Żródło novela.pl
_________________
Donde esta Elisa? Telelemundo 2010 w TV Puls
El Clon Telemudo 2010 w TV Puls

Oficjalna Polska stronka o Donde esta Elisa?
http://www.dondeestaelisa.novela.pl/

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin