Znak Czarnej Róży [rozdział II].pdf
(
115 KB
)
Pobierz
254966927 UNPDF
Rozdział II
Panna Blank wysiadła z samochodu, obładowana torbami z niezbędnym sprzętem. Spojrzała
na wejściowe drzwi hotelu. Była zaskoczona widokiem.
Nie ma co, hotel pierwsza klasa, jak nie
lepiej
– mruknęła do siebie. Weszła do środka, kierowała się do recepcji, gdy zastąpił jej drogę
wysoki mężczyzna. Był wyższy od niej o jakieś dwie głowy. Ubrany w czarne spodnie, czarną
koszulę, zarzuconą na ramiona skórzaną kurtkę. Dostrzegła, iż mężczyzna na serdecznym palcu
lewej dłoni ma założony srebrny sygnet z czarnym kamieniem. Spojrzał on na stojącą przed nim
kobietę.
- Pani Blank.. Czekałem na panią – z delikatnym uśmiechem rzekła do zaskoczonej dziewczyny.
Był on nie tyle wysoki, co dodatkowo zabójczo przystojny. Czarne włosy ułożone
były w kontrolowany nieład, odnosiło się wrażenie, iż właśnie co wiatr je potargał. Dodawało mu to
uroku. Pomyślała dziewczyna. Mężczyzna spoglądał przenikliwymi zielonymi oczami na
rozmówczynię. Jego oczy uśmiechały się do niej. - Proszę dać torby, pomogę pani.
- Nie ma potrzeby, nie jest mi ciężko. Przepraszam za spóźnienie. Czy możemy spotkać się z
panem Blackiem? - odparła grzecznie Carol.
- Proszę za mną- odparł mężczyzna.
Oboje skierowali się w stronę wind. Zaczekali, aż jedna z nich przyjedzie. Wsiedli, a
mężczyzna wcisną przycisk ostatniego piętra. Carol się zdziwiła, iż jadą do pokoju jej nowego
klienta. Nie spodziewała się tak intymnego spotkania. Wolała na rozmowy biuro lub miejsca
publiczne. Czuła się wówczas bezpieczniej oraz bardziej komfortowo.
Winda zatrzymała się, oboje z niej wysiedli. Wysoki brunet skierował się w głąb korytarza.
Panował tutaj lekki półmrok, nieco tajemniczo. Takie wrażenie odniosła dziewczyna. Stanęli przed
ciemnymi drzwiami, pokój numer 802. Mężczyzna nie zapukał, od razu otworzył przed nią drzwi. Z
zapraszającym uśmiechem pościł ją przed siebie. Stanęła w dużym salonie, był on w kolorze
głębokiej czerwieni i czerni. Ściany pomalowane były na kolor burgundy, zasłony były rozsunięte,
tak by można podziwiać widok miasta z wielkiego okna. Po środku pokoju stał stolik kawowy, cały
ze szkła na mosiężnych pomalowanych na czarno nóżkach. Na stoliku w kryształowym wazonie
stały białe róże. Po przeciwnych stronach stolika stały czarne skórzane sofy. Mężczyzna, który
ruchem ręki zaprosił ją, by spoczęła. Carol przyjęła jego propozycje. Postawiła torby na podłodze i
usiadła. Usiadł po przeciwnej stronie stolika, wygodnie się rozsiadł. Wyją z kieszeni spodni mały
telefon. Wybrał numer:
- Już jesteśmy – rzekł.
Carol zaskoczona spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej mężczyznę. Zaczynała mieć złe
przeczucia. Nie była pewna czy spotkania w takim miejscu, jest dobrym pomysłem. Nigdy ją
intuicja nie zawodziła. Spojrzała spod przymrużonych oczu na niego. Musiała przyznać, iż jest on
czarujący, a zarazem wygląda na osobę bardzo tajemniczą. Nie koniecznie w dobrym znaczeniu
tego słowa. Siedząc zamyśloną, nie zauważyła, iż do salonu weszła jakaś osoba.
Mężczyzna nachylił się do niej, siedzącej do niego tyłem. Szepnął do jej ucha:
- Dobry wieczór pani Caroline Blank. - Drgnęła. Usłyszała ponownie ten głos, był głęboki,
zmysłowy, aż poczuła przechodzące po plecach dreszcze. Tak samo, jak pierwszy raz, kiedy z nim
rozmawiała. Przestraszona swojej reakcji na głos i sposób przywitania, wstała. Obróciła się w jego
stronę.
- Hm... panie Black, witam. - z uśmiechem na ustach odpowiedziała mężczyźnie. - Zaskoczył
mnie pan, takim zaczajeniem się za mną. Jak drapieżnik polujący na ofiarę. - mężczyzna
uśmiechnął się do dziewczyna, ukazując śnieżnobiały zęby w czarującym, a zarazem dzikim
uśmiechu.
Patrzył jej w oczy. Widział w nich zdziwienie, a za razem skrywaną niepewności i strach.
Podszedł do niej, wyciągnął do niej rękę. Ujął ja w swoje dłonie i złożył na jej nadgarstku długi
pocałunek. Carol zaczęła serce coraz szybciej bić, nie wiedziała co ma począć. Siłą zabrała rękę z
dłoni mężczyzny. Spuściła wzrok na swoje ręce. Po chwili spojrzała w ciemne oczy mężczyzny.
Przez chwilkę musiała się zastanowić, jaki one mają kolor. Doszła do wniosku, że są niebieskie.
Jedynie ten półmrok w salonie powodował, iż odniosła wrażenie czarnych. Klient był od niej
znacznie wyższy, mierzył na oko jakieś ponad metr osiemdziesiąt pięć. Czarna koszula opinała jego
mięśnie, nie był typem z tych, co tylko pakują. Miał tak jak siedzący naprzeciwko brunet, założone
czarne spodnie, czarne wysokie buty oraz na prawej dłoni na serdecznym palcu widniał srebrny
sygnet z czarnym kamieniem. Damian Blank był szatynem, miał nieco ciemniejsze włosy od
dziewczyny w pełnym nieładzie. Podobnie, jak siedzący mężczyzna na sofie, spoglądający na nich
obojga, owiany był aurą tajemniczości.
Carol spoglądała z jednego na drugiego mężczyznę. Była zaskoczona widokiem klienta.
Nigdy nie widziała go, nikt nie wiedział jak wygląda, gdyż starannie strzegł swojej prywatności, nie
publikowano nigdzie jego zdjęć. Mimo, iż był właścicielem kilku stacji telewizyjnych i czasopism,
nie pozował do żadnej sesji zdjęciowej, nie pokazywał się w telewizji. Raz tylko przeczytała jego
wywiad na łamie jakiejś gazety poświęconej biznesowi. Wypowiadał się, jak dorobił się ogromnego
majątku. Dokładnie nie pamiętała, co jeszcze było napisane w magazynie o nim. Możliwe dlatego,
iż nie interesuje się kolorową prasą. Jeszcze raz spojrzała na dwóch mężczyzn. Doszła o wniosku, iż
są oni do siebie podobni. Różnili się tylko kolorem oczu i włosów. Wyglądali na niewiele od niej
starsi. Mają może jakieś około trzydziestu lat. W końcu usiadła na brzegu sofy. Damian Black staną
obok kanapy stojącej naprzeciwko niej. Uśmiechnął się do niej tajemniczo.
- Pani Blank, miło mi w końcu panią poznać. Nie spodziewałem się, iż zobaczę tak piękną
kobietę.- mówił uwodzicielskim tonem. Trochę za bardzo poufałym, jak dla niej.
- Panie Black...- mężczyzna przerwał jej.
- Proszę mówić mi Damian – przemówił czarującym głosem. Carol nie wiedziała, co ma
powiedzieć, zrobić. Intensywnie myślała nad jakimś rozwiązaniem.
- Panie...przepraszam. Damianie proszę powiedzieć, dlaczego spotykamy się w takich
okolicznościach? - niepewnie odparła.
- Tak lepiej, Caroline. - uśmiechał się do niej.- Do tego jeszcze dojdziemy.- taksował ją wzrokiem
od stóp po głowę. Przechylił głowę i zrobił niezadowoloną minę.- Caroline, chyba wspomniałem,
iż powinnaś ubrać coś wieczorowego.
- Słucham? - coraz bardziej czuła się nie pewniej.- Nie lubię, jak nieznajomy facet dyktuje mi, co
mam ubrać na spotkanie w interesach- odparła poważnym tonem. Zaczyna irytować ją ta sytuacja.
Spojrzała na siedzącego mężczyznę naprzeciwko niej. Uśmiechał się do niej. Ciągle patrzył jej w
oczy, jakby próbował czytać jej w myślach. Wstała, wzięła torby i już miała kierować się do
wyjścia. Klient staną przed nią, zablokował jej przejście. Spojrzał na nią nieprzeniknionym
wzrokiem, mina świadczyła o niezadowoleniu.
- Usiądź. - zażądał beznamiętnym głosem.
Carol wciąż stała naprzeciwko mężczyzny. Przestraszyła się tonu jego głosu. Spojrzała mu
w oczy, spostrzegła błysk gniewu. Stał on przed nią opanowany i zimny, mięśnie ramion miał
napięte. Nachylił się do niej i ponownie szeptem powiedział jej, aby usiadła. Stała niewzruszona z
podniesiona głową, zmrużyła oczy. Nie wiedziała, co się dzieje, ale pomyślała, że nie pozwoli by
ktoś tak do niej mówił. Zerknęła nad jego ramienia na bruneta. Miał poważną minę. Zawało się jej,
iż on również jest spięty tak jak ona, nie wie, co się dzieje. Jednakże się pomyliła. W przelotnym
spojrzeniu, skinął jej, by jednak usłuchała klienta. Mruknęła przekleństwo pod nosem, usiadła. Torb
nie postawiła obok nogi, trzymała w ręku w razie potrzeby szybkiej ewakuacji.
- Tak lepiej Caroline. - usiadł na brzegu stolika, skierowany twarzą do niej.- Porozmawiajmy
teraz. Poznałaś już mojego brata, prawda? - zdziwiła się. - Gabriel jest moim młodszym bratem, a
zarazem cichym wspólnikiem w interesach. O czym będziemy dziś rozmawiać, nie wyjdzie spoza
tych czterech ścian. Nie powiesz wspólniczkom czym dokładnie będziesz się zajmować.
Zrozumiałaś? - rzekł oschle.
- Nie do końca... po co tajemnica. - po chwili milczenia dodała- Nie jestem pewna czy chcę dla
ciebie pracować.- odparła poważnym tonem. Z minuty na minutę miała coraz gorsze przeczucia,
co do tego całego zlecenia. Zastanawiała się, jak może się z tego wywinąć.
- Nie myśl o tym- Damian ostrzegł ją z groźną nutą w głosie.- Przyszłaś, więc zlecenie będzie
zrealizowane. Nie możesz się wycofać. - rzekł coraz bardziej nachylając się w jej kierunku. Oparł
się dłońmi obok jej kolan. Nachylił się, spojrzał jej w oczy, przenikliwym wzrokiem. Widział
coraz większy strach w jej oczach.
Carol poczuła świeży zapach jego wody toaletowej, mieszanka piżma i lasu, oraz coś
jeszcze, ale nie potrafiła tego określić. W powietrzu dało się wyczuć chwilę napięcia, żądzy, po
części pożądania. Powietrze wokół niej było wręcz naelektryzowane. Wzięła głęboki wdech,
wypuściła powoli powietrze. Odwzajemniła spojrzenie, ale po chwili tego pożałowała. Spuściła
wzrok na swoje dłonie. Damian szybko wstał, podszedł do okna. Stał do nich obrócony plecami.
Nie widział, jak Gabriel spojrzał na nią. Jego spojrzenie było przepełnione zatroskania oraz
czułości. Nikt tego nie zauważył.
Po kilku minutach klient Carol ciężko westchnął. Ponownie podjął wątek rozmowy.
- Carol, nie możesz mi odmówić wykonania zlecenia. Nie ma takiej możliwości. Zostały podjęte
kroki realizacji twojej przyszłej pracy. – zamilkł. Nie spojrzał na nią.- Wiesz co to oznacza?
- Nie... - odpowiedziała. - Nie chce wiedzieć. Myślę, iż nasza współpraca nie wyjdzie. Nawet nie
wiem czego dotyczy zlecenie- spojrzała na mężczyznę odwróconego do niej plecami.- Wyjaśnisz
mi?
- Jeszcze nie, ale powiem ci od czego zaczniemy.- odwrócił się w jej kierunku. Stał z założonymi
rękoma, patrzył na nią. Był ciekawy, jak ona zareaguje na to, co za chwilę jej powie.- Jutro rano
zacznij się pakować. Przeprowadzasz się przed południem do naszej rezydencji. Będziesz tam
jakiś czas mieszkać. To początek twojego zlecenia.- Carol oniemiała.
- Co?!- powiedziała podniesionym o kilka tonów głosem- Mam rzucić wszystko, bo takie mam
zlecenie? Nie zgadzam się! - ledwo panowała nad sobą.
Stała twarzą skierowaną w jego kierunku. Zaciskała pięści. Zaczęła gorączkowo myśleć:
Do
cholery, co tu się dzieje? Jakiś bogaty dupek będzie mi tu stawiać warunki i grozić? Po moim
trupie! Emma ma przechlapane!!!!
Starała się opanować.
Powinnam się uspokoić. Jestem
profesjonalistką w swoim fachu, powinnam się tak zachować. Dam do zrozumienia tym facetom, iż
nie stać ich na moje usługi.-
Myślę, iż musicie poszukać kogoś innego do tego. Nie wiem czego
dotyczy zadanie, sądzę że jemu nie podołam. - jak najspokojniej odparła.
- Nikt inny się nie nadaje do tego, jesteś idealną kandydatką do tej pracy. - rzekł oschle. Damian
zaczął coraz bardziej się irytować jej zachowaniem. Sądził, że pójdzie mu łatwo z nią.
Gabriel z pustym wyrazem twarzy spojrzał w kierunku swojego brata. Jego zachowanie
przykuło uwagę młodej kobiety. Na chwilę zaczęła błądzić myślami.
Hm... ciekawe co się dzieje,
skoro Gabriel prawdopodobnie nie jest zadowolony z zachowania brata. Oni ukrywają coś, z
pewnością nie chcą mi tego wyjawić.
- Carol, proszę usiądź. Damian wyjaśni ci dokładnie czego, dotyczy zlecenie. - odezwał się
Gabriel.
Spojrzał na zdenerwowaną kobietę. Powoli zaczął mieć wątpliwości, co do powodzenia ich
planu. Szczególnie, kiedy już na samym początku ta kobieta zaczęła sprawiać wątpliwości, to co
będzie dalej. Po chwili odsunął czarne myśli na dalszy plan. Wstał. Zmierzał w kierunku barku z
alkoholami. Nalał białego wina do kryształowego kieliszka i podał go roztrzęsionej kobiecie.
Uśmiechając się do niej, zachęci do upicia kilka łyków. Do następnych dwóch kieliszków wlał
ciemno czerwone wino, przynajmniej wyglądało, jak wino. Przeznaczone było ono, dla niego i
Damiana. Mężczyźni stali obok siebie przed dużym oknem. Spoglądali na oświetloną panoramę
miasta, zasnute mrokiem. Na niebie nie było gwiazd, księżyc był przysłonięty chmurami.
Dziewczyna wypiła trochę słodkiego wina. Poczuła się znacznie lepiej, nieco rozluźniona.
Jednak jej szok nie minął. Myśl, iż ma zamieszkać z dwojgiem nieznajomy mężczyzn powodował
coraz większą niepewność, strach.
Dziewczynom i Marii z całą pewnością to się nie spodoba.
-
pomyślała
.
Spojrzała w stronę okna. Gabriel szeptem coś zawzięcie tłumaczył swojemu rozmówcy.
Dyskusja wyglądała na poważną, obojem mieli pusty wyraz twarzy. Czuło się napiętą atmosferę w
apartamencie. Carol próbowała wsłuchać się w ich rozmowę, nic nie usłyszała. W końcu wygodnie
oparła się na sofie, zamknęła oczy. Spróbowała się skupić, wzięła kilka głębokich wdechów.
Poczuła, że jej serce zaczyna bić swoim naturalnym rytmem. Uspokoiła się. Po chwili poczuła,
przyjemną woń wody toaletowej. Była inna niż, tą którą poczuła u Damiana. Ta była świeższa,
zapach lasu. Otworzyła oczy. Zaskoczona zobaczyła, iż Gabriel się nad nią nachyla. Wpatrywał się
w nią z zaciekawieniem.
- Dobrze się czujesz? - zapytał – Może czegoś potrzebujesz?
- Nie. Nic mi nie jest, próbuję zrozumieć, co tu tak naprawdę się dzieje. Sądzę, że zlecenie mnie
przerasta. Nie mogę zrozumieć do czego wam jestem potrzebna. Poza tym, po co cała ta otoczka
tajemnicy? - z poważnym wzrokiem spojrzała na dwóch mężczyzn. - Rozumiem, iż cenicie swoją
prywatność, ale chciałabym wiedzieć więcej, skoro mnie do tego zmuszacie.
- To nie najlepsze rozwiązanie, by wtajemniczać cię w coś, co ciebie nie dotyczy. Nie wszystko
zrozumiesz. - powiedział surowym tonem Damian.
- Nie zgodzę się z tobą. - odparła poirytowana Carol- Nie możecie mnie zmuszać, nie wyjaśniając
mi nic.
- Jeszcze przymusu nie rozpocząłem. - uśmiechnął się ze złowieszczym błyskiem w oku. -
Pozwól, że dokończę wyjaśniać ci, na czym ma polegać twoja praca. - dziewczyna z
zaciekawieniem spojrzała na potencjalnego klienta - Z końcem tego tygodnia mamy mieć
pewnych gości w naszym domu. Jednakże również Gabriel otwiera nowy nocny klub. Nie bardzo
ufamy naszym gościom. Chcemy, abyś przez okres pobytu naszych znajomych, zamieszkała u nas
jako moja narzeczona. - Caroline otworzyła usta, by zaprotestować, ale po chwili je zamknęła.-
Przedstawimy cię jako moją przyszłą żonę. Wspomnimy, iż zajmujesz się fotografią zawodowo
oraz dla przyjemności. Twoim zdaniem będzie robienie zdjęć naszym gościom, wówczas gdy nas
nie będzie. Podczas otwarcia „Red Hall” każdej osobie zrobisz zdjęcie, oprócz nas. Uznajmy, iż
będzie to robione w ramach promocji lokalu, coś w tym stylu. - klient na chwilę się zamyślił.- Nie
jestem w stanie powiedzieć ile czasu będzie trwało zlecenie. Podejrzewał około od dwóch tygodni,
do miesiąca. - na zakończenie dodał.- Zaliczkowo zapłacimy dwadzieścia pięć tysięcy euro, po
zakończeniu umowy drugie tyle. W umowie będą zawarte trzy główne warunki. Po pierwsze, nie
wyjawisz czym się będziesz zajmować wspólniczkom oraz rodzinie. Po drugie wszystkie zdjęcia
wraz z nośnikami zapisu przekażesz mnie. Trzeci i najważniejszy warunek to, nikt nie może
dowiedzieć się, że nic nas nie łączy.
- Hm... Czy jest w tym jakieś „ale”? Prawda ? - dopytywała się. - Przynajmniej odnoszę takie
wrażenie. - Klient uśmiechnął się tajemniczo.- Dlaczego wam zależy, żebym to była ja? - Damian
usiadł po przeciwnej stronie stolika. W dłoni trzymał kieliszek z winem. Upił płyn.
- Chcemy ciebie, od tak. - po chwili dodał - Musisz wiedzieć jedno, nie jestem typem człowieka,
który lubi, by mu odmawiano. Płacę za to, co chcę oraz wymagam wywiązywania się z zawartych
umów. - z uśmiechem powiedział. - Myślę, że twojej firmie przysłuży się takie zlecenie. Po
wszystkim reklama twojej agencji na łamach moich magazynów przyniesie ci same korzyści.
Milcząca kobieta siedziała naprzeciwko mężczyzn, nie była pewna, co ma powiedzieć.
Wiedziała, że taka reklama jej firmie może przynieść sławę, więcej poważnych zleceń. Tylko jakim
kosztem? Musi na jakiś czas zrezygnować ze swojej pracy, życia prywatnego, aby wykonać to
zlecenie. Nie była pewna, czy jest w stanie się tak poświęcać.
- Carol... nie ufamy nikomu. - odparł w poważną minął Gabriel.- Potrzebujemy osoby
niepozornej, nie wrzucającej się w oczy, a zarazem dobrej w swoim fachu. Ufamy, iż potrafisz
dostosować się do różnych sytuacji, zrobić świetne zdjęcia, odpowiednie ujęcia. Tego nam
potrzeba. Nie wyjaśnimy ci do czego są one nam potrzebne. Nie musisz o tym wiedzieć.
- Chcę byście dali mi czas na zastanowienie się. Nie mogę podejmować się zadań bez
uprzedniego przeanalizowania sytuacji oraz odpowiedniego przygotowania się. - powiedziała
rzeczowym tonem, pełnym profesjonalizmu jakiego używała w trudnych rozmowach. -
Nie jestem
pewna czy mówią mi prawdę.
Moja intuicja mnie nigdy nie zwodzi, za dużo tajemnic. Nie
powinnam dla nich pracować, zbyt niebezpieczne. -
Nie mam wyboru? - dopytywała się. Oboje
mężczyzn przytaknęło.
- Jutro wyślemy po ciebie samochód. Jeden z naszych ludzi pomoże ci się spakować.
Przewieziemy twoje najpotrzebniejsze rzeczy, resztę się zamówi. - odparł Damian. - Teraz jeśli
pozwolisz, zapraszam na kolację. W tutejszej hotelowej restauracjo mają wyśmienitą kuchnię.
Będzie to dobra okazja do ustalenia szczegółów. Wczujesz się w rolę mojej narzeczonej –
Plik z chomika:
niebanalna4
Inne pliki z tego folderu:
Znak Czarnej Róży [prolog].pdf
(116 KB)
Znak Czarnej Róży [rozdział VIII].pdf
(99 KB)
Znak Czarnej Róży [rozdział IX].pdf
(99 KB)
Znak Czarnej Róży [rozdział XI].pdf
(111 KB)
Znak Czarnej Róży [rozdział XII].pdf
(133 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin