4. Niepewne wampirze informacje.doc

(34 KB) Pobierz

04. Niepewne, wampirze informacje

    Gdybym mogła spać, na pewno nie zmrużyłabym oka. Sprawa, o której nie chciał mi powiedzieć Carlisle nie dawała mi spokoju. I pomyśleć, że teraz, gdy mogę żyć wieczność, sekundy tak mi się dłużą.
    Mój plan, aby wszystkie wiadomości wyciągnąć z Edwarda, nie powiódł się. Owszem, udało mi się go uwieść i zmusić do gadania, ale niestety mój luby nie mówił na temat. Zatrzymaliśmy się na tym, że głowa rodziny Cullenów, znów martwi się o moje bezpieczeństwo. Przecież jestem wampirem, do cholery! Widzę, że moje umiejętności nie sprawiają, że zostanę traktowana poważnie. Emmett oszalał z radości, gdy ostatnio w przypływie furii, zamiast wazonu, cisnęłam nim o ścianę. Nawet to, że wylądował w ogródku mu nie przeszkadzało. Tylko Rosalie krzywo na mnie patrzyła.
    Nie pozostało mi nic innego, jak udawać obojętność. W końcu,kiedyś, musiałam się dowiedzieć o co chodziło Carlisle'owi. Nie może w nieskończoność mnie zbywać... Jeżeli ta rodzina polowała na mnie,mogłam się spodziewać ataku w najbliższym czasie. Przecież Seattle jest jakieś pół godziny drogi stąd. Dla człowieka, oczywiście...
W pewnych momentach, perspektywa walki, bardzo mi odpowiadała. Chciałam wypróbować swój wampiryzm w praktyce. Edward wiele razy wybijał mi to z głowy, ale ja udawałam tylko, że zgadzam się z nim. Dla świętego spokoju, oczywiście. Nieraz przeszkadza mi to, że, gdy byłam człowiekiem wszyscy postrzegali mnie jako niezdarę. Przez to, nawet jako wampir, jestem zauważana jako nieumiejącą sobie w niczym poradzić fajtłapa. Frustrujące...

    Minęły trzy dni od tamtej rozmowy. Jeżeli można tak nazwać krótką wymianę zdań z jednostronnym zainteresowaniem. Tak zwana cisza przed burzą...
-Bella!- usłyszałam głos Jaspera- zejdź do salonu- w mgnieniu oka znalazłam się przy obitej ciemną skórą kanapie. Była już tam cała rodzina. Chciałam w geście osobistego tryumfu zatrzeć ręce, ale to już byłaby lekka przesada.
-Musimy Ci coś powiedzieć- zaczął niepewnie Carlsile. Już wiedziałam o co chodzi. Wampirza rodzinka się zbliża, ot co! Nie mają wyboru. Muszą mnie o tym poinformować, żebym mogła zacząć przygotowania. Nie powiem,jestem bardzo zadowolona z tej opcji. Może uda mi się rzucić jakimś wampirkiem o drzewa.
-Bello- zaczął spokojnie Edward. Dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Patrzył na mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nie znałam. Czyżby się, aż tak bardzo martwił?
-Tak?- zapytałam chcąc przyspieszyć tępo rozmowy. Zaczynało mnie to wszystko irytować.
-Ta rodzina, o której wspomniał Carlisle... Pamiętasz?- zapytał przymilnie. Miałam wrażenie, że wszyscy obawiają się mojego wybuchu.No, tak. Jeszcze nie uwierzyli w moje ominięcie etapu 'krwiożerczy i niezrównoważony wampir'.
-Phi! Jak mogłabym zapomnieć!- to ich zachowanie jeszcze bardziej mnie wkurzało. Obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Chyba zapomnieli, że to ja jestem najsilniejsza z całej rodziny...
-Chcieliśmy Cię tylko poinformować, że chcą złożyć nam wizytę.Niedługo- wszystkie pary oczy były zwrócone na mnie. Mimowolnie na mojej twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. Wiedziałam, że nie takiej reakcji się spodziewali. Chociaż mogli się tego domyślać... Jasper,jako jedyny, nie wyglądał na zaskoczonego. Od razu wyczuł moje emocje.
-Czego się tak dziwicie?- zapytałam z nutką ironii w głosie- Nareszcie będzie jakąś okazja do walki- nie mogłam powstrzymać chytrego uśmieszku, który wkradł się na moją twarz. Kiedy wszyscy przetrawili moje słowa, zaczęli się śmiać. Nie zrozumiałam tej reakcji. Z resztą,jak każdej innej...
-Bello, oni nie przyjeżdżają żeby z nami walczyć- Edward sprostował swoje wcześniejsze zeznania. Nie powiem, zawiodłam się. Zrobiłam obrażoną minę i wyszłam do ogrodu. Nie będą mi tu robić nadziei!
-Nie złość się, kochanie- usłyszałam aksamitny baryton za swoimi plecami. W ułamku sekundy ,ten sam głos, szeptał mi coś do ucha.Postanowiłam udawać obrażoną księżniczkę. Niech wiedzą, że z Bellą Cullen się nie zadziera!
-Jesteś zabawna gdy się złościsz- poczułam delikatne pocałunki na swojej szyi. Edward zawsze wiedział, jak mnie rozproszyć. Moja złość wyparowała. Teraz byłam wściekła na swoją słabą wolę!
-Powiesz mi, kiedy przyjeżdżają? I kto to w ogóle jest?- zapytałam wykorzystując okazję.
-Opowiem Ci o nich, ale obiecaj wysłuchać do końca- posłał mi swój łobuzerski uśmieszek. Jak mogłam się nie zgodzić?
-Będę grzeczna- obiecałam i zaczęłam słuchać opowieści o wampirach z Seattle.
-Ich rodzina liczy sześciu wampirów. To dużo jak na tak mały obszar Stanów. My, Denalii no i oni. Ich przywódczyni ma na imię Genevive.Jest najstarsza z nich i posiada dodatkowe zdolności, których nikt jeszcze nie zidentyfikował. To jej najbardziej obawia się Carlisle. Ma nadzieję poznać jej tajną broń, ale też boi się, że ona wykorzysta ją przeciwko nam.
Każdy z tych wampirów ma jakąś zdolność. No, oprócz Michaela i Leatrice. Oni przyłączyli się do Gene, w taki sposób, jak Jasper i Alice do nas.
Później jest rodzeństwo, Blake i Robert. Obydwoje posiadają tą samą zdolność - projekcję astralną. Mogą być w dwóch miejscach naraz,potocznie mówiąc.
Została jeszcze Shavonne. Jej zdolność jest bardzo interesująca -potrafi manipulować wspomnieniami. Sprawia, że pamiętasz rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły lub zmienia przebieg tych prawdziwych. Często doprowadza do obłędu. Mamy nadzieję, że jesteś na nią odporna tak, jak na resztę 'umysłowych' ataków.
-Ale...- z wrażenia otworzyłam buzię. Oni byli naprawdę niebezpieczni!Zdałam sobie sprawę, dlaczego wszyscy się o mnie martwili.
-Miałaś mi nie przerywać- Edward spojrzał na mnie karcąco. Dałam mu znak, że może kontynuować- Wydaje nam się, że oni chcą Cię poznać.Telekineza jest najrzadszym z darów. Tak naprawdę tylko Ty go posiadasz. Tylko nie wiemy skąd oni o tym wiedzą...
-A Alice?- zapytałam trochę przestraszona całą sytuacją.
-I to jest najdziwniejsze. Za każdym razem ma tą samą wizję, tylko kilka szczegółów się od siebie różni. Wydaje nam się, że to sprawka Gene- na te słowa westchnęłam. Była naprawdę niebezpieczna. I pomyśleć,że zachciało mi się z nimi walczyć...
-Kiedy tu przybędą?- zapytałam po raz kolejny.
-Jutro- mruknął i oddalił się do naszego domku. Czy to była aluzja, że mamy korzystać z pozostałego nam czasu?

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin