A rite of passage - rozdziały 11-13.pdf

(489 KB) Pobierz
A rite of passage
Tłumaczenie: natalie_25
Beta: Charlotta17
Oprawa graficzna: sophisticatedly_translations
1 | S t r o n a
1076328131.002.png
Spis treści:
Rozdział 11....................................................................................................... 3
Rozdział 12....................................................................................................... 10
Rozdział 13....................................................................................................... 20
2 | S t r o n a
1076328131.003.png
Rozdział 11
Następnego dnia Emmett wyszedł do szkoły, podczas gdy my podążaliśmy za
samochodem Carlisla do szpitala. Niedługo mieliśmy potwierdzenie na to, o czym wszyscy
doskonale wiedzieliśmy. Carlisle szybko zbadał mnie i powiedział, że muszę umówić się na
wizytę z ginekologiem i zrobić OB. I w naszej sytuacji wysłał nas do szkoły.
Szkoła. Nie wiedziałam, jak to się dzieje.
Esme wyszła pierwsza i powiedziała, że będziemy spóźnieni. Czekaliśmy w samochodzie
do końca tych zajęć, więc to nie było tak zauważalne, kiedy przyjechaliśmy. Byłam
wdzięczna za to, że nie mam konieczności wkroczyć do klasy w trakcie zajęć, zwłaszcza do
czasu, kiedy oboje byliśmy w tej samej klasie.
Z dźwiękiem dzwonka wiedziałam, że już po lekcji. Musiałam pójść i zachować twarz w
moim prawdziwym świecie.
Siedzieliśmy w ciszy w samochodzie. Nie potrzebowaliśmy rozmawiać.
Edward westchnął, wysiadł z samochodu i obszedł dookoła, żeby otworzyć mi drzwi.
- Jesteś gotowa? – zapytał.
- Nie sądzę.
- Wszystko będzie w porządku.
A potem wziął mnie za rękę i zaczął iść. Byłam zaskoczona, nie byłam pewna, czy lubię
takie wprowadzenie.
- Nie ma potrzeby ukrywania tego więcej – powiedział, zauważając moje obawy.
Więc szliśmy dłoń w dłoń. Pomału moja odwaga powróciła. Nie byłam sama.
Kiedy mijaliśmy ludzi mogłam zobaczyć jak patrzą na nas.
Nawet podczas lekcji myślałam, że mogłam usłyszeć jak nasi koledzy z klasy, szeptają
nasze imiona. Nie mogłam doczekać się lunchu, kiedy mogłam pójść do naszych przyjaciół.
Desperacko potrzebowałam jakiejś części normalności.
Ale czas płynął morderczo powoli!
Kiedy w końcu nadszedł lunch, znaleźliśmy resztę paczki przy stoliku. Czułam ich
zdziwione oczy na nasze trzymające się dłonie i wiedziałam, że była czerwona, nie byłam
pewna, czy to był dobry pomysł na ujawnienie naszego uczucia, lub na to, żeby wiedzieli co
robimy i robiliśmy.
Mogłam zobaczyć jak oczy Emmetta zawierają niewielki gniew, a potem wpatrują się
nieprzerwanie w Edwarda. Ze wszystkich ludzi będących przy stoliku, Emmett był jednym, u
3 | S t r o n a
1076328131.004.png
którego widziałam największe zażenowanie na twarzy. Może tak było dlatego, że wiedziałam,
że on myślał o tym, co działo się w odległości metra od jego własnego pokoju. A ponieważ
teraz mogłam zobaczyć, jak bardzo kochałam go jako brata. Wszystkie żarty na bok, on był
moim bratem.
- Cześć Bella. Jak się masz? – zapytała Rosalie, która zmusiła grupę do udawania, że
wszystko było w porządku.
- Och… w porządku… myślę. – Też mogłam grać w tą grę.
- Więc… to… jest nowe… przynajmniej dla nas. – Alice w końcu powiedziała to, o czym
wszyscy myśleli.
Gapiłam się na nich obojętnie, nie będąc pewna co powiedzieć.
Jasper i Emmett byli cicho, napięcie było bardzo wyraźne.
- To jest śmieszne. – powiedziała Rose. – Okej, chłopaki, możecie iść gdziekolwiek
indziej, chcemy pogadać, a wy oczywiście nie macie pomysłu, co powiedzieć – odezwała się
stanowczo.
- Ty też Edward – dodała Alice.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Idź – powiedziała Rosalie.
- Jest okej.
Mogłam zobaczyć, jak we trzech opuszczają stołówkę.
- Okej. Daj mi to – powiedziałam, odwracając się do nich twarzą. Pozwoliłam im krzyczeć
na mnie. Wiedziałam, że zasłużyłam na to.
Ale nie krzyczały.
- Bella, od kiedy? – zapytała Alice.
- Ach… prawie od początku roku?
- Nie mogę uwierzyć, że nie zauważyliśmy tego. Nie mogę uwierzyć, że umawiałaś się w
sekrecie – kontynuowała.
- Och. Racja…
Mogła zobaczyć, że coś ukrywam.
- Co masz na myśli? To… nie umawialiście się po kryjomu? – zapytała zaintrygowana
Rosalie.
- Okej, technicznie rzecz biorąc to nie było randkowanie.
Och, cholera. Jak mam to wyjaśnić?
- Bella! – Obie krzyknęły chórem.
4 | S t r o n a
1076328131.005.png
- Wiem. Już nienawidzę siebie. Spójrzcie, nie mogę wyjaśnić wam dwóm, jak do tego
doszło. To było… nie wiem… ciekawość… To się po prostu stało, a potem… nie mogliśmy
tego zatrzymać.
- Więc potem był sex? – Alice była naprawdę zszokowana.
- Nie! Nie był, ale nie wiem co jest teraz, okej?
Ponownie podniosłam oczy, kiedy zauważyłam, że ludzie patrzą się na mnie.
Cholera.
- Więc wygląda na to, że odstawiamy przedstawienie. Ludzie patrzą na nas, odkąd
przyjechaliśmy.
- Ach… Bello… - Rosalie wyglądała na zmartwioną.
- Myślę, że ona powinna wiedzieć – Alice powiedziała do niej.
- Wiedzieć co?
Rose zaczęła mówić:
- Dobrze… Wydaje się, że każdy, kto widział waszą dwójkę w aptece, myśli, że byliście
tam po testy ciążowe. A od kiedy nie było was dzisiaj rano…
- A potem oczywiście trzymaliście się za ręce… Więc bardzo dużo osób mówi, że jesteś w
ciąży – Alice skończyła informowanie mnie.
- Okej, to wyjaśnia, dlaczego ludzie patrzyli na mnie jakbym była królową potępionych…
Nieważne… To nie tak, że nie byłam już po stronie dziwaków.
- Dobrze, ale nie zapominaj, że jesteś dziwną laską, która została zaciążona przez swojego
„brata” – powiedziała Alice, palcami robiąc nacisk na słowo „brat”.
- Ouch.
Powoli się uśmiechnęłam. A potem zaczęłam się śmiać.
Wyglądało to, jakbym nagle była gotowa, aby wszystkie napięcia budowane we mnie,
opuściły mnie przez śmiech, ze względu na śmieszność swojej sytuacji.
Mój śmiech rosną i rosną, kiedy Alice i Rosalie dołączyły do mnie.
- Nie mogę uwierzyć ci, Bella… Przez cały ten czas… Nie mogę uwierzyć, że nie
przyłapałyśmy was – powiedziała Rose, między wybuchami śmiechu.
- Okej… Tak naprawdę, Emmett prawie tak. Edward ledwo wychodził z mojego pokoju.
- A Ty miałaś czelność śmiać się z przyłapania mnie i Emmetta.
Zaśmiałyśmy się trochę bardziej. A ja byłam wdzięczna, za uwolnienie tego dla mnie.
- Więc oprócz oczywistej obawy. Co się między wami dzieje? – teraz zapytała Alice,
powracając co bycia poważną.
- Dobrze… Naprawdę, nie mieliśmy czasu, żeby pogadać.
5 | S t r o n a
1076328131.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin