Błękitna księga bajek - Lubomir Feldek.txt

(446 KB) Pobierz
Lubomir Feldek
Błękitna księga bajek

, ■

■-9
1


LUBOMIR FELDEK
Błękitna księga bajek
m\ №
L
Bajka wstępna
O tym, dlaczego ta książka nazywa się „Błękitna księga bajek"
Pewnemu chłopczykowi przyśnił się taki oto sen:
Był sobie wazon.
W wazonie znajdowała się dziewczynka.
Dziewczynka trzymała balkon.
A na balkonie stał kwiat.
Rano chłopczyk obudził się, spojrzał w okno i zapomniał sen.
—   Co ci się przyśniło? — zapytała go mamusia. A chłopczyk odpowiedział:
—  Był sobie balkon. Na balkonie stał kwiat.
Kwiat trzymał wazon. A w wazonie znajdowała się dziewczynka.
—   Śliczne!  —  powiedziała  mamusia.  Spojrzała  w  okno  i  zapomniała sen.
—   Co mu się przyśniło? — zapytał mamusię ojciec. A mamusia powiedziała:
—  Był sobie wazon. W wazonie był kwiat.
Na kwiecie był balkon. A na balkonie stała dziewczynka.
—   Interesujące! — powiedział ojciec. — Można by z tego zrobić maleńką bajkę.
Tylko  wymaga  to  poprawki.   Zupełnie  maleńkiej   poprawki. I   usiadł   przy   biurku.   A   ponieważ   był   wybitnym   pisarzem, zrobienie    tej    maleńkiej    poprawki   poszło   mu   jak   z   płatka i napisał tak:
Był sobie balkon.
Na balkonie stała dziewczynka.
Dziewczynka trzymała wazon.
A w wazonie był kwiat.


ЩЕЕЯШЕШЩЩЕЕШШШШШШЯШШШШШШШЯШШШШЯШ
Bajkę wydrukowano w czasopiśmie, potem w książce i stała się
sławna.
Nazwano  ją  „nieodłączną  cząstką  klasycznej   spuścizny   naszej
literatury młodzieżowej".  Wprowadzono ją nawet do czytanek.
Chłopczyk   zaczął  chodzić   do   szkoły   i  jako   zadanie   domowe
polecono mu nauczyć się bajki na pamięć.
Ale nauczył się jej  źle i odpowiadając na lekcji powiedział:
— Był sobie wazon.
W wazonie znajdowała się dziewczynka.
Dziewczynka trzymała balkon.
A na balkonie stał kwiat.
— Wstydź   się   —   powiedziała   nauczycielka.   —   Syn   takiego
sławnego pisarza, autora „Zielonej  księgi bajek", a nie potrafi
nauczyć się utworu ojca!
I postawiła chłopczykowi dwójkę.
A wy myślicie może, że ojcem chłopczyka, sławnym pisarzem,
autorem „Zielonej księgi bajek" byłem ja.
No więc, żebyście mnie z nim w żadnym wypadku nie mylili,
postanowiłem porządnie się od niego odróżnić.
On swoją książkę nazwał „Zieloną księgą bajek", moja będzie
się nazywała „Błękitna".
t
Ilustrował
Albin Brunovsky
Z języka słowackiego przełożyła
Ewa Kraszewska
Wydało
Wydawnictwo „Śląsk"

v»v-
,*?:■•
V<

W
'«A

<&*£*
tra*2
&V
ŁV

**>•:* *■
'"/Щг.тФ ■

\ і»'":»'
d»    \° «'o' T.l b\ 10°
*Ы
,*'•**'
'•JM
-і. ^SSJ-
№
vo
iv w
^P?^

^
*>£•?>■

Ш2&Аї;Л

s\]
i»1
t\ c1
Ш5
nr
У л/
W//
інгда

ЙУ
&&-'«
:-^
i*.;-
:#•:■
ІР
#.<?
s
1

śffiv:
rf§!8
?-»
^лк
. > •"'
ft\1

ї Лі ^ ?. "Ч -
Ж
)7«Y*   W .
Błękitna księga
bajek
Napisał Lubomir Feldek
щ
щ
щ
Tytuł oryginału  Modra kniha rozpravok
© Mladć leta 1974
© Lubomir Feldek 1974
Illustrations © Albin Brunovsky 1974
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „Śląsk"
Katowice 1984
ISBN 83-216-0534-6
BAJKI ZWIERZĘCE
O rybie Rebece,
w
czyli o tym, jak zacząłem pisać pierwszą   część „Błękitnej księgi bajek".
„Bajki zwierzęce"
czasach, gdy Olga nie była jeszcze    obrazie wezbraną wodę. Czy nie wiesz, że
moją żoną, mieszkała w domu, w którym    ten   obraz   malował  sławny   malarz   i   że
wisiał   na   ścianie   obraz   przedstawiający    twoja wezbrana woda obraz sławnego ma-
rybę.   Ryba   leżała   na   piasku,   tuż   obok    larza pozbawi wartości? I gdybyż to tylko
niej płynęła woda, lecz ona chyba nie miała już siły rzucić się i skoczyć z piasku do wody. A pod obrazem było napisane, że ryba nazywa się Rebeka.
Oldze bardzo było żal ryby Rebeki. Często patrzyła na obraz i rozmyślała, dlaczego woda trochę się nie podniesie. A kiedy dni mijały, a woda się nie podnosiła, Olga postanowiła, że sama zadba o to, by woda się podniosła. Pewnego dnia, gdy jej rodzice poszli dokądś z wizytą, Olga rozrobiła   niebieską   farbę,   umoczyła   w   niej
obraz! Kiedy twoi rodzice wrócą i zobaczą, że namalowałaś wezbraną wodę, zjeżą się twemu ojcu włosy na głowie i poprze-kłuwają mu kapelusz. A poprzekłuwany kapelusz też stanie się bezwartościowy.
—   No dobrze — powiedziała Olga. — Ale jeśli nie namaluję na obrazie wezbranej wody, dalej będziesz się męczyła na lądzie!
—   Ech, co mi tam — powiedziała ryba Rebeka. — Przynajmniej nie muszę się obawiać, że się utopię!
Tak   więc   Olga   wezbranej    wody   na
pędzel i z umoczonym pędzlem wskoczyła   obrazie  nie  namalowała.  I  ryba  Rebeka na sofę, by dosięgnąć do obrazu. Ale nim    nadal męczyła się na lądzie. A czas płynął
dotknęła pędzlem obrazu, nim zdążyła namalować choćby kropelkę wezbranej wody, naraz odezwał się jakiś głos:
—   Nie rób tego!
Olga rozejrzała się, ale nie zobaczyła nikogo, kto mógłby przemówić.
—   Co się tak rozglądasz? — odezwał się znowu głos. — To ja mówię!
I wtedy Olga spostrzegła, że na obrazie porusza się pyszczek ryby Rebeki.
—   A to dopiero! — zawołała Olga. — A podobno ryby nie mówią!
—   Podobno, podobno — roześmiała się ryba Rebeka. — Ja, jak widzisz, mówię. Naturalnie tylko, gdy chodzi o ważne rzeczy.
—   A teraz chodzi?   —  zapytała  Olga.
—   Teraz  chodzi   —   powiedziała  ryba
i Olga podrosła, i naraz ja zacząłem odwiedzać ich dom. Wtedy zaszło następujące zdarzenie:
Olga zachorowała. Przez cały dzień siedziałem przy niej i opowiadałem jej bajki. Sam je wymyślałem. Dzisiaj ich już nie pamiętam, ani Olga już ich nie pamięta, i już nigdy nikt ich nie napisze. Wiem tylko, że przy tych moich bajkach zapadł wieczór i wypadało już pójść. Otworzyłem drzwi.
—   Dobranoc! — powiedziałem.
—   Dobranoc! — powiedziała Olga. — Zgaś mi światło!
Zgasiłem, po cichu wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Olga leżała potem z otwartymi oczami i słuchała ciemności.
Rebeka.
Zamierzasz   namalować   na    Ciemność szumiała.  Szumiała tak,  że  od
BAJKI ZWIERZĘCE
« 12 »
jej szumu rozkołysały się meble. Rozkołysane meble zatrzeszczały. Trzeszczenie obudziło muszkę. Muszka zabrzęczała i usnęła znowu.
—   Jesteś tu jeszcze? — zapytała Olga. Ale mnie już tam nie było.
—   Słyszę, jak oddychasz — powiedziała Olga.
Potem roześmiała się i powiedziała:
—   Teraz zacząłeś wstrzymywać oddech! Ale to wszystko tylko jej się wydawało.
Ona jednak nie wiedziała, że to wszystko tylko jej się wydaje.
—   Ej, ty — zawołała. — Żeby ci tylko płuca nie popękały! Przestań już udawać, że cię tu nie ma, i oddychaj znowu porządnie! Proszę cię!
A po chwili powiedziała:
—   No widzisz, jaki ty jesteś? Prosiłam cię!
I odkryła się, bo chciała wstać i boso podejść do drzwi.
—   Nie rób tego! — przemówiła wtedy po raz drugi ryba Rebeka z obrazu.
—   Dlaczego? Znowu chodzi o jakąś ważną rzecz? — zapytała Olga.
—   Oczywiście — powiedziała ryba Rebeka. — Nie mogę patrzeć, jak zamierzasz złapać zapalenie płuc! Z gorączką chodzić boso do drzwi — widział kto kiedy coś podobnego?
—   Ale kiedy jemu płuca popękają! — powiedziała Olga.
—   Nie ma go tam — powiedziała ryba Rebeka.
—   Nie ma? — zdziwiła się Olga. — Więc jak to możliwe, że słyszałam jak oddycha?
—   Siebie słyszałaś — powiedziała ryba Rebeka.
—   Nie, jego! — powiedziała Olga. — Wiem na pewno, że to był jego oddech!
O rybie «   1
—   To był twój — powiedziała ryba Rebeka. — Wasze oddechy są bardzo podobne.
Następnego dnia przyszedłem znowu i Olga opowiedziała mi obie swoje przygody z mówiącą rybą Rebeką.
—   To rzeczywiście bardzo interesujące — powiedziałem wysłuchawszy opowieści Olgi — ale uwierzę w to dopiero, gdy usłyszę rybę Rebekę na własne uszy!
—   No to słuchaj! — powiedziała Olga. I  znowu   chciała  wstać  i  boso  iść  do
drzwi, żeby zmusić rybę Rebekę do mówienia.
—   Nie rób tego! — powiedziałem. — Nie mogę patrzeć, jak zamierzasz złapać zapalenie płuc! Z gorączką chodzić boso do drzwi — widział kto kiedy coś podobnego? Powiedz mi, gdzie są akwarele!
—   W sekretarzyku — powiedziała Olga.
Otworzyłem sekretarzyk, wyjąłem farby i rozrobiłem niebieską. Umoczyłem w niej pędzel, z umoczonym pędzlem wskoczyłem na sofę i zacząłem na obrazie malować wezbraną wodę. Malowałem, malowałem, a woda podnosiła się i podnosiła, a ryba Rebeka — nic. Podniosła się woda rybie Rebece po ogon, podniosła się po pas, a po głowę podnosić się już nie musiała, bo ryba Rebeka zatrzepotała się i plusk! — zniknęła cała pod wodą. Ja i Olga oczekiwaliśmy, że jeszcze się wynurzy i jednak coś powie, ale czekaliśmy na próżno. Nie wynurzyła się. Nie było jej już na obrazie. Wszędzie tylko woda, woda i woda.
—   No tak — powiedziała Olga. — A wiesz, co narobiłeś? Ten obraz malował sławny malarz a twoja wezbrana woda obraz sławnego malarza pozbawiła wartości! I gdybyż to tylko obraz! Kiedy przyjdą moi rodzice i zobaczą, że namalowałeś
Rebece
3»
na obrazie wezbraną wodę, zjeżą się mojemu ojcu włosy na głowie i poprzekłu-wają mu kapelusz. A poprzekłuwany kapelusz też będzie bezwartościowy!
I rzeczywiście — zaledwie Olga skończyła to mówić, otworzyły się drzwi i w progu stanęli rodzice Olgi. I zaledwie rodzice Olgi zobaczyli pozbawiony wartości obraz,
zjeżyły się ojcu Olgi włosy na głowie i po-przekłuwały mu kapelusz.
—   No tak! — zawołał ojciec Olgi. — A poprzekłuwany kapelusz też jest bezwartościowy!
—   Nie! — zawołałem. — Nie! Dlaczego miałby być? Stał się wspaniałym sitem i można go używać w kuchni!
BAJKI ZWIERZĘCE
« 14 »
—   A po co nam ono? — zawołała mama Olgi. — Jedno już przecież mamy!
Wtem zdarzyła się osobliwa rzecz. Woda na obrazie zafalowała, a z wody wychyliła głowę ryba Rebeka. I powiedziała:
—   Tak, wy sito macie, ale oni będą potrzebowali drugiego! Przecież się pobiorą!
I zaledwie ryba Rebeka skończyła to mówić, zafalowała woda na obrazie po raz drugi i już ryby Rebeki nie było.
Uwierzyłem więc, że ryba Rebeka przemawia naprawdę tylko wtedy, gdy chodzi o ważne rzeczy.
A wkrótce potem odbyło się wesele moje i Olgi.
Zaraz po weselu z w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin