Poezja Mirona Białoszewskiego
Poeta, prozaik, dramatopisarz, Kolumb
Miron Białoszewski należał do tego samego pokolenia, co Tadeusz Różewicz. Charakter ich twórczości jest całkiem odmienny, by nie powiedzieć – przeciwstawny. Różewicz z uporem zmierzał do przywrócenia znaczeń pierwszych, sensów jednoznacznych, szarych i prozaicznych. Białoszewski, utraciwszy wiarę w słowa, sprawdzać począł sam język, wynikające z jego struktury wieloznaczności. Łączy ich także skłonność do posługiwania się podobnym tworzywem: nie piękne słowa, lecz zwykłe, codzienne, stają się budulcem, z którego powstają poetyckie konstrukcje. Jeśli postawę Różewicza można określić jako zasadniczą wierność rzeczom, to postawę Białoszewskiego – jako grę z rzeczami.
Rozstanie z tradycją katastrofizmu było jedną z najważniejszych decyzji Białoszewskiego. W 1952 roku powstały dwa wiersze Szare eminencje i Zielony, więc jest, które zapowiadają narodziny nowej poetyki, tak charakterystycznej dla całej twórczości poety. Celem sztuki jest nie tylko utrwalanie rzeczy, lecz przemiana zwykłego w niezwykłe: łyżka durszlakowa może być ,,monstrancją” itp.
W późniejszych tomikach – w Rachunku zachciankowym (1959), Mylnych wzruszeniach (1961), Było i było (1965) Białoszewski przechodził od ,,obrotów rzeczy” do ,,obrotów słów”, do gry z językiem, bo poezja powstaje nie z rzeczy, lecz ze słów, a więc ze znaków i symboli językowych. Indywidualizm Białoszewskiego nie jest tylko pozą, grą, kreowaniem własnej mitologii, lecz przede wszystkim obroną artysty we współczesnym świecie.
Sama obecność Białoszewskiego nie jest obca duchowi wcześniejszych awangardyzmów. W strategię działań awangardowych wpisane było działanie grupowe. Białoszewski, choć wywodzi się z tradycji awangardowej, prowadzi z nią spór. Umieszcza się świadomie społecznymi konsekwencjami kolektywnych działań (Taniec na błędach ubezdźwięcznionych z tomiku Było i było).
Białoszewski, badając język, którym się posługujemy, dostrzega jego ułomności. Stąd też zdania w wierszach bywają niepełne, urwane, eliptyczne. Miejsca te w codziennej rozmowie wypełnia gestykulacja. poeta twierdzi zresztą, że wiersze powinny być do słuchania, nie do czytania, to znaczy powinny być wygłaszane do słuchaczy, wymagają bezpośredniego kontaktu poety z odbiorcą. W istocie więc chodzi tu o stworzenie takiej sytuacji, jak w bezpośredniej rozmowie. Odwoływanie się do języka mówionego, a nie pisanego, warunkuje w wierszach Białoszewskiego zarówno rytm wypowiedzi poetyckiej, jak i dobór słownictwa. Parafrazowanie właściwości języka mówionego zapisuje się także w używaniu różnego typu powiedzeń i porzekadeł, podsłuchanych na peryferiach miasta, w kolejkach podmiejskich. Z żargonu i gwary podmiejskiej pochodzi także skłonność do zabawnego przekształcania brzmień i znaczeń. Tak na przykład w wierszu Taniec na błędach ubezdźwięcznionych przez analogię do liczebnika miliony tworzy Białoszewski wyraz małpiliony.
Tym, co charakteryzuje jego poezję, oprócz związków z XX-wieczną awangardą, jest pogłębiona refleksja nad językiem, dlatego bywa często określany mianem ,,poety lingwistycznego". W swoich wierszach wykraczał poza granice przyjętego języka literackiego, rozbijał jego schematyzm. Interesowały go takie zjawiska jak mowa wykolejona, zakłócona błędem lub nieporadnością, bełkotliwa gadanina, przejęzyczenia i przypadkowe zbiegi okoliczności językowych, inercja i automatyzm. Odwoływał się do języka mówionego, potocznego i dziecięcego, nieustannie wypróbowując granice systemu językowego. Gra ze słowem nie stała się w jego twórczości celem samym w sobie, zawsze była poszukiwaniem sposobu na właściwy opis rzeczywistości.
Obok załamania frazy, jako podstawowej cząstki składniowej, ważną rolę odgrywa w tej poezji także rozbicie wyrazu na cząstki morfologiczne. Wyodrębnienie rdzenia, przedrostków i przyrostków, swobodne operowanie nimi, łączenie w nowe całości lub też pozostawianie cząstek niesamodzielnych jako osobnych wyrazów w wierszu - są to stałe praktyki w poezji Białoszewskiego. Wydawać by się mogło, że zburzenie logicznej struktury wypowiedzi językowej doprowadzić musi do zatraty jakiegokolwiek sensu. Tak jednak nie jest. Manipulowanie formami gramatycznymi języka, swoista analiza jego cząstek, jest tylko częścią przedsięwzięć Białoszewskiego. W burzeniu naszych przyzwyczajeń językowych Białoszewski nie zapomina bowiem o tworzeniu nowego porządku. Owo ,,odejmowanie słów od rzeczy" jest tylko wstępną częścią skomplikowanej operacji. Słowa oddzielone od desygnatów zachowują przecież swoje brzmienie. Można więc łączyć je w większe całości na tej właśnie zasadzie (Nadwołkowyjskiej nocy liczba pojedyncza). We wspomnianym już wierszu Taniec na błędach ubezdźwięcznionych podobieństwa brzmieniowe łączą ze sobą takie słowa, jak humor i rumor, spokój i niepokój, miliony, małpiliony, pilonych itp. Taka zasada brzmieniowo-skojarzeniowego wywoływania słów z pamięci prowadzi do powstawania swoistych napięć znaczeniowych między wyrazami. Nawet bowiem mechaniczne i przypadkowe zestawienie dwóch wyrazów zarysowuje możliwość nowego sensu.
Poetycka zabawa z językiem znana była i wcześniej w naszej poezji. Uprawiali ją (trochę na innych zasadach) futuryści, skamandryci, a także poeci krakowskiej awangardy. Nigdy jednak nie była to dążność tak konsekwentna jak u Białoszewskiego. Wyobraźnia poety buduje świat własny trochę na przekór tradycji literackiej. Bunt przeciwko niej zapisuje się w wyborze poetyckich rekwizytów: świat domowych sprzętów, czynszowych kamienic, starych uliczek, bez kolorów, bez zieleni, wyraża przeżycia człowieka zagubionego w wielkim mieście, uciekającego przed życiem, który gotów w każdej chwili pisać poetyckie traktaty o urokach i niebezpieczeństwach leniwego leżenia w łóżku (Leżenia).
© wg mojego zeszytu z LO, urodził się jako Kolumb ale nie zalicza siego do tego nurtu tylko do lingwistów
© nie brał udziału w konspiracji, uciekł z wywozu do Niemiec
© dziennikarz
© lata stalinowskie przeżył z dala od tego nurtu
© chory na płuca
© postrzegany za dziwaka - no oczywiście
© w mieszkaniu miał prywatny teatr - to już rozumiem ten film
tom „Było i było” skrytykowano bo pomieszał w nim kronikę domową, dziennik, przypadkowe rozmowy. I wyszło gowno i chaos. Oskarżono go o kpinę z odbiorcy i utratę talentu
© tematy niepoetyckie: łyżka piec
© najlepiej jak te przedmioty są zdezelowane
© opis tandetnych pamiątek
© sytuacje codzienne: kłopoty ze sztuczna szczęką….
© język WYKOLEJONY na granicy belkotu, skojarzeń dziecka, które stwarza własne formy
© klasyczne gatunki: oda, ballada
© parodia, trawestacja, cytaty, aluzje, ludowa pieśń kościelna
© zaciera graniece epiki i liryki
© wiersze anegdoty, inne to fragmenty rozmów, inne mini dramaty oparte na dialogu
© bohater daleki od polityki, dziecinny „człowiek rupieć”…
CHWYTY JĘZYKOWE
Karuzela z Madonnami
Wsiadajcie madonnymadonnyDo bryk sześciokonnych...ściokonnych!Konie wiszą kopytaminad ziemią.One w brykach na postojujuż drzemią.Każda bryka malowanaw trzy ogniste farbkiI trzy końskie maści:od sufituod dębuod marchwi.Drgnęły madonnyI orszak konnyRuszył z kopyta.Lata dookołaGramofonowaPłyta,Takapłyta:Migają w krąg anglezy grzywI lambrekiny siodeł,I gorejące wzory brykKwiecisto-laurkowe.A w każdej bryce vis á visMadonna i madonnaW nieodmienionej pozie tkwiOd dziecka odchylona- białe konie- bryka- czarne konie- bryka- rude konie- brykaMagnifikat!A one w Leonardach min,W obrotach Rafaela,W okrągłych ogniach, w klatkach z lin,W przedmieściach i niedzielachI w każdej bryce vis á visMadonna i madonnaI nie wiadomo, która śpi,A która jest natchniona- szóstka koni- one- szóstka koni- one- szóstka koni- oneZakręcone!I coraz wolniej karuzelaPuszcza refrenI peryferafaelickiemadonnyprzedmieściawymieniająkonne piętro...........................Wsiadajciew sześcio...!
z tomu "Obroty rzeczy", 1954
MIRONCZARNIA
męczy się człowiek Miron męczyznów jest zeń słów niepotrafniepewny cozrobieńyeń
Ballada o zejściu do sklepu
Najpierw zeszedłem na ulicęschodami,ach,wyobraźcie sobie,schodami.Potem znajomi nieznajomychmnie mijali,a ja ich.Żałujcie,żeście nie widzieli,jak ludzie chodzą,żałujcie!Wstąpiłem do zupełnego sklepu;paliły sięlampy ze szkła,widziałem kogoś-kto usiadł,i co słyszałem?szum toreb i ludzkie mówienie.no naprawdęnaprawdęwróciłem.
Szkoła sztucznych zębow: lirya sytuacyjna, nauka posługiwania się szczęką
4
Szatanirro