Graves Robert - Biała Bogini.doc

(3118 KB) Pobierz
Robert Graves

Robert Graves

Biała Bogini

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tytuł oryginału:

The White Goddess. A Historical Grammar of Poetic Myth

© Copyright for the Polish Translation by Ireneusz Kania


Spis treści

Powrót Bogini

Przedmowa             

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Poeci i Gędźbiarze

ROZDZIAŁ DRUGI

Bitwa drzew

ROZDZIAŁ TRZECI

Pies, Rogacz i Czajka

ROZDZIAŁ CZWARTY

Biała Bogini             

ROZDZIAŁ PIĄTY

Zagadka Gwiona

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Wizyta w spiralnym zamku

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Rozwiązania zagadki Gwiona

ROZDZIAŁ ÓSMY

Herkules na Lotosie

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Herezja Gwiona

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Alfabet drzew (1)

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Alfabet drzew (2)

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Pieśń Amergina

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Palamedes i żurawie

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Rogacz w gąszczu             

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Siedem filarów

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Święte, niewymawialne imię Boga             

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Lew o Krzepkiej Dłoni

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Bóg o nogach byka             

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY

Liczba bestii

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

Rozmowa na Pafos w roku pańskim

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Wody Styksu             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Potrójna Muza             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

Zwierzęta bajeczne             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

Jeden jedyny temat poezji             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

Wojna w niebie             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

Powrót Bogini             

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

Postscriptum (1960)


Powrót Bogini

Jackowi Dobrowolskiemu - poecie, piewcy Bogini Wielkiej Matki i Młodego Boga

 

“W końcu XIX wieku Bóg zaczął umierać. Prawdę mówiąc, proces jego śmierci zaczął się już wcześniej - dla jednych w renesansie, dla in­nych w oświeceniu - ale właśnie w końcu ubiegłego stulecia Wielki Umierający znalazł swego herolda. Heroldem tym był Fryderyk Nie­tzsche. Oczywiście, nie on pierwszy zauważył, że Bóg umiera. Iluż to ateistów, agnostyków, wolnomyślicieli zapłaciło swym życiem za niedy­skrecję, jaką popełnili dzieląc się z innymi nowiną, która olśniła ich z mocą objawienia: że Bóg (dla nich) umarł. Gdyż to właśnie dzieli ich od Nietzschego: oni mogli - czy powinni byli, jeśli chcieli zachować uczciwość - ogłosić śmierć własnego Boga. Nietzsche miał już prawo i odwagę obwieścić śmierć Boga Europy, a nawet dużej części ludzko­ści. - Właśnie: jakiż to Bóg umarł dla tak wielu? (...) Tym, który rzęzi w agonii naszej kultury i cywilizacji, jest najwyższe jej Bóstwo, jeden z Elohimów, Jahwe”. Tak pisałem przed laty w eseju Renesans pogań­stwa? “Poezja”, 12,1988, s. 3-4.

Jahwe - “Ten, który jest” (czy poprawniej: “Ten, który będzie”, czy­li “który się staje”) - Bóg Hebrajczyków, potem Izraela i Żydów - na przełomie er stał się także Bogiem chrześcijan, zrazu małej sekty ży­dowskiej, która w ciągu dwóch tysięcy lat rozrosła się do miliardowej rzeszy wiernych zorganizowanych w trzech wielkich Kościołach: grecko-ortodoksyjnym, rzymskokatolickim i protestanckim (jedynym z nich - pluralistycznym). Wreszcie, przeszło sześćset lat potem, utożsamiony z Allachem islamu, stał się Bogiem trzeciej z kolei “religii księgi”. Wy­znawcy wszystkich tych trzech religii są przekonani, że czczą jednego, wspólnego im Boga, jeśli nawet - w jego imię, o ironio - przychodziło im nienawidzić się i zwalczać.

Wszakże nie dzieje Jahwe tu piszemy. Dokonały tego świetne pióra Karen Armstrong: w Historii Boga, 1995, i Jacka Milesa: w Biografii Boga, 1998. W niniejszym Wstępie do arcydzieła Roberta Gravesa, ja­kim jest jego Biała Bogini, podobnie jak w przytoczonej monografii, główną heroiną jest Bogini Wielka Matka, żeński aspekt Bóstwa. Po­stać Jahwe zatem będzie tu dla nas jedynie Partnerem, męskim odpo­wiednikiem i kontrapunktem.

Niemal od dwóch tysięcy lat żyjemy w Europie (i w jej licznych ko­lonialnych i postkolonialnych wypustkach) w kręgu kultury - i religii - patriarchalnej. Jahwe - Bóg Ojciec, “Starodawny” ze Starego Testamen­tu, w Trójcy Świętej Jedyny w chrześcijaństwie i zdecydowanie “męski” Allach w islamie - jest głównym i (teoretycznie, bo w praktyce ma wie­lu pomniejszych konkurentów) wyłącznym Bóstwem naszej kultury. Po­wiedzieliśmy, że to patriarchalne Bóstwo zaczęło już umierać. Od kie­dy właściwie? Od czasów renesansu? Od oświecenia? Dopiero w XIX wieku, kiedy Hegel - jeszcze przed Nietzschem - zaczął mówić o “śmierci Boga”? A może, na dobre, w XX wieku, stuleciu dwóch wo­jen światowych, Holokaustu, Hiroszimy i Nagasaki? Ale, z drugiej stro­ny, był przecież taki czas, kiedy Jahwe, Autor trzech natchnionych ksiąg: Starego Testamentu, Nowego Testamentu i Koranu - jeszcze się nie był objawił Abramowi z Ur, Mojżeszowi (być może) Egipcjaninowi, Je­zusowi z Nazaretu czy Muhammadowi z Mekki. Cóż to był za czas po­przedzający objawienie się Boga?

Był to czas Bogini, Bogini Wielkiej Matki.

“Na początku była Bogini Matka” - tak mogłaby zaczynać się jej Ewangelia.

Wielką Boginię znają - lub znały, a jedynie o niej zapomniały - wszystkie ludy Ziemi. Jej objawienia i początki ludzkiej wiedzy o niej gi­ną w mgłach prehistorii: może była jeszcze Bóstwem Atlantydy lub przynajmniej ocalałych z niej rozbitków. Cześć dla niej i wiedza o niej dotarły w najlepszym stanie na starożytny Bliski Wschód i do basenu Sródziemnomorza, ale nieobce też były ludom indoeuropejskim. Ludy tych obszarów znały ją pod wieloma imionami: Insnna, Isztar, Asztarte, Hebat, Kybele, Anahita, Izyda, Potnia, Gaia, Rea i Demeter - to per­sonifikacje Bogini Matki u Sumerów, Akadów, Kananejczyków, Hety­tów, Frygijczyków, Persów, Egipcjan, Kreteńczyków i Greków.

Wielka Bogini, przez Rzymian nazywana Magna Mater, jest Matką bogów i ludzi. Jako taka jest zarazem jednością i dwójnią, i wielością. Jako jedność jest Bezdnią, boskością absolutną, apofatycznym Prawzorem wszechświata, niepoznawalnym i niewyrażalnym. Jako dwójnia jest Różą Kosmosu - róża często bywała jej symbolem - zarazem bowiem jest Duchem i Naturą, Dziewicą i Matką, Światłością i Nocą, miłością i zagrożeniem. Jako wielość wreszcie jest Boginią Troistą: narodzinami, życiem i śmiercią, jest także Czwórcą: Dziewicą, Małżonką, Matką i Starką, i na koniec samą wielością: plejadą swych boskich przejawów.

“«Wielka Matka», wszystko obejmujący, nieubłagany «świat», w niebieskiej szacie utkanej z gwiazd, ocieniona złotymi owocami i ła­godnie oświetlona sierpem Księżyca, patrzy ze współczuciem na biedne stworzenie, które wszak sama obejmuje twardymi rękami tak mocno, że krwawi ono z głębokich ran. Cierpienie spowodowane tym rozdarciem przez dwa przeciwieństwa, wyższą i niższą sferę naszego bytu, oraz wy­nikające stąd napięcie wskazują, że życie jest wprawdzie męczarnią, ale zarazem obietnicą na odrodzenie się w dziecku jako symbolu «jaźni» oraz na promienie Słońca docierające aż do głębi bezdennego łona światów”. (W tak podniosłych słowach przedstawia Boginię Jolande Jacobi w swej Psychologii C. G. Junga) 1968, s. 158.

Pradziejowa Bogini Matka nie jawi się człowiekowi sama. Zawsze, a przynajmniej z reguły, towarzyszy jej Młody Bóg: jej syn i małżonek zarazem, związany z rocznym cyklem przyrody, ginący na jesieni i zmar­twychwstający na wiosnę, zawsze związany z Boginią jako Naturą i Zie­mią. U Sumerów był nim Dumuzi, u Babilończyków - Tammuz, w Syrii - Adonis, we Frygii - Attis, w Egipcie - Ozyrys.

Bogini Wielka Matka pojawiła się człowiekowi i ludom - jak moż­na sądzić - w czasach prehistorycznych (neolit). Wszakże czytający te słowa żyją na przełomie XX i XXI wieku ery chrześcijańskiej i tylko nieliczni byliby w stanie odkryć na najniższych piętrach swej psyche zdolność takiego doświadczenia i przeżycia Bogini, jakie było dostępne ludziom tamtych czasów. Jak zatem my, ludzie współcześni, możemy odpowiedzieć sobie na pytanie: “Czym była religia Wielkiej Matki w ży­ciu człowieka i ludów przed wieloma tysiącami lat?”

Do odpowiedzi na to pytanie można dotrzeć dwiema drogami: wewnętrzną i zewnętrzną.

Droga wewnętrzna dostępna jest dziś właściwie każdemu czło­wiekowi. Być może najlepiej interpretuje ją psychologia analityczna C. G. Junga. “Teoria archetypów - piszą Andrew Samuels, Bani Shorter i Fred Plaut w swym Krytycznym słowniku analizy Jungowskiej (War­szawa 1994) - doprowadziła Junga do hipotezy, że wpływ, jaki wywiera matka na swoje dzieci, niekoniecznie pochodzi od samej matki jako osoby i jej aktualnych cech charakteru. Istnieją bowiem jakości, które matka zdaje się posiadać, ale które w rzeczywistości wypływają z arche­typowej struktury otaczającej «matkę» i są rzutowane na nią przez dziecko”; (s. 220). Dodajmy tu tytułem objaśnienia: Przez “archetyp” Jung rozumiał najgłębszą wrodzoną dynamiczną strukturę psyche człowieka będącą prawzorem zarówno zachowania się, jak poznania ludz­kiego; archetyp jako taki jest niepoznawalny - analogicznie do idei Platona i “rzeczy samej w sobie” Kanta - tzn. ma charakter numinalny i nieświadomy (jego “siedzibą” jest tzw. nieświadomość zbiorowa). Na­tomiast archetypy w liczbie mnogiej manifestują się świadomości przez symbole (obrazy) wyrażające podstawowe i uniwersalne doświadczenia człowieka, takie jak narodziny, małżeństwo, macierzyństwo, śmierć czy odrodzenie; w rozwoju człowieka - procesie indywiduacji - główną ro­lę odgrywają takie archetypy, jak cień, anima i animus, Stary Mędrzec i Wielka Matka oraz jaźń; (por. Z. W. Dudek, Psychologia integralna Junga, Warszawa 1995.) “Wielka Matka - kontynuują autorzy Krytycz­nego słownika... - to określenie ogólnego obrazu, wytworzonego ze zbiorowego doświadczenia kulturowego. Jako obraz odkrywa ona ar­chetypową pełnię, ale też pozytywno-negatywną polaryzację. Dziecko w okresie wczesnej zależności od matki z reguły dąży do organizowania swoich doświadczeń wokół jej pozytywnych i negatywnych biegunów. Biegun pozytywny zbiera takie cechy, jak «matczyna troskliwość i współczucie; magiczny autorytet żeńskości; mądrość i duchowy za­chwyt, które przerastają rozum; instynkt czy impuls opieki; wszystko, co jest łagodne, wszystko, co pielęgnuje i podtrzymuje, co przyspiesza wzrost i płodność». Krótko mówiąc - dobra matka. Negatywny biegun przywodzi na myśl złą matkę: «wszystko, co tajemne, ukryte, ciemne; otchłań, świat zmarłych, wszystko, co pożera, uwodzi i truje oraz wszyst­ko to, co jest przerażające i czego nie da się uniknąć, jak losu»“ C. G. Jung, Collected Works, 9i, par. 158. Z perspektywy rozwojowej oznacza to rozdzielenie macierzystego imago (obrazu) (...). Jung wyka­zuje, że takie kontrasty są szeroko rozpowszechnione w obrazowaniu kulturowym wszystkich narodów, toteż ludzkość jako całość nie uważa za dziwne czy nie do przyjęcia, że matka mogłaby być rozdwojona. Lecz ostatecznie dziecko musi dojść do porozumienia ze swoją matką jako osobą i umieć scalić swoje kontrastowe jej postrzeganie, jeśli ma się do niej ustosunkować w całej pełni (...) Do dualizmów indywidualny-archetypowy oraz dobry-zły musimy dodać dualizm ziemski-duchowy: Wielka Matka w swoim chtonicznym, wiejskim przebraniu i w swojej boskiej, efemerycznej, dziewiczej postaci. To również znajduje swoje odbicie w zwykłych wyobrażeniach matki, które tworzy dziecko (...). Jung przeczuwał, że obraz Wielkiej Matki jest czym innym dla męż­czyzn i czym innym dla kobiet. Ponieważ to, co żeńskie, jest obce męż­czyźnie, będzie miało tendencję do umiejscawiania się w nieświadomo­ści, wywrze więc większy wpływ przez to właśnie, że jest zakryte. Kobie­ta dzieli to samo świadome życie, co jej matka, i dlatego obraz matki jest i mniej przerażający, i mniej dla niej atrakcyjny niż dla mężczyzny” (tamże, s. 220-221). Tak - w krótkim zarysie - przedstawia się we­wnętrzna droga przeżycia i poznania archetypu Wielkiej Matki: w oso­bowym kontakcie z Nią dostępnym przede wszystkim dziecku, ale tak­że w dorosłym życiu człowieka, w formie zdrowej (czyli problem uwol­nienia się od jej wpływu), jak też chorej (“matka pożerająca”, tj. infantylizująca swe potomstwo).

Zanim zajmiemy się zewnętrzną drogą człowieka oraz ludzkości dającą przeżycie i poznanie Wielkiej Bogini poprzez kulturę w ogóle a religię w szczególności, raz jeszcze przypomnijmy, co psychologia C. G. Junga mówi o Bogini Matce jako archetypie w jego wielorakim znaczeniu. Otóż, zgodnie z tą psychologią, Bogini Matka jako archetyp żyjący w zbiorowej psyche ludzkości reprezentuje tę fazę - zaakcentuj­my tu aspekt jego rozwoju w czasie - aktualizacji ludzkiej jaźni (będą­cej najwyższym “sternikiem” psyche człowieka, zarazem jej centrum i obwodem), w której już to jeszcze w ogóle nie doszło, już to można mówić dopiero o początkach zróżnicowania duszy ludzkiej na dwie przeciwstawne i zarazem uzupełniające się sfery: psychiki nieświadomej (das Unbewusste) i świadomości. A czego nosicielem w duszy ludzkiej jest Młody Bóg? Zgodnie z tym ujęciem, jest on nosicielem ego człowie­ka (jego centrum świadomości) w jego wczesnej fazie rozwoju - w fazie wczesnego zróżnicowania, tj. oddzielania się od jaźni. W tej fazie ego człowieka jest jeszcze prawie całkowicie uzależnione od jaźni, jak dziec­ko uzależnione jest od matki. Z niej czerpie ono życie, w niej umiera - i dzięki niej zmartwychwstaje - w skali dnia i nocy, lata i zimy, życia, śmierci i kolejnego wcielenia.

W pierwszej fazie opisywanego procesu Bogini Matka panuje nie­podzielnie. Miody Bóg bowiem jest jej jeszcze podporządkowany cał­kowicie; jest to zarazem w życiu psychicznym człowieka faza dominacji jaźni - jego ego - świadomość jest dopiero u początków swej dyferencjacji. Pierwszym, który w nowożytnej myśli europejskiej ukazał zwią­zek między religią Bogini Matki a życiem społecznym i kulturą, był szwajcarski myśliciel Johann Jakob Bachofen (1815-1887) w swym dziele Das Mutterrecht z 1861 r. Rozpatruje historię świata jako wiecz­ną walkę między światłością i ciemnością, Niebem i Ziemią, pierwiast­kiem męskim i kobiecym. Dla niego Ziemia jest “nosicielką macierzyńskości”, Słońce zaś “nosicielem zasady ojcowskiej”. Wizję Bachofena - władztwa Bogini Matki w ramach matriarchatu jako systemu społeczno-kulturowego - wsparły (przynajmniej w pewnym stopniu) badania archeologiczne i prehistoryczne przeprowadzane przede wszystkim w Azji Zachodniej i w krajach Śródziem...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin