Historia Polski_1505_5.doc

(190 KB) Pobierz

V.   PEŁNE ROZBICIE DZIELNICOWE. TWORZENIE SIĘ SPOŁECZEŃSTWA STANOWEGO (1202-1300)

 

1.        Granica etniczna i polityczna Polski XIII w.

 

Strukturalnym przemianom Polski XIII w. towarzyszył proces lania się granic zewnętrznych państwa. Aż do tego czasu bowiem na wielu odcinkach były płynne i wahały się na krawędziach idących od strony Polski w różnych kierunkach fal osadniczych. Postępy tego osadnictwa, nasilające się zwłaszcza w XIII w., natrafiały często na osadnictwo idące z zewnątrz ku Polsce. Zmuszało to do przejrzystego wytyczania granic, zarówno ze względów skarbowo-jurysdykcyjnych, jak też administracyjno-kościelnych. Proces ten dokonywał się w stosunkowo korzystnych warunkach politycznych zewnętrznych. W pierwszej połowie stulecia cesarstwo ciążyło bowiem wyraźnie ku sprawom włoskim, a w drugiej pogrążyło się w „wielkim bezkrólewiu”. Czechy i Węgry zaabsorbowane były przez wiele lat walką o spadek po austriackich Babenbergach. Ruś rozbita politycznie, ą wreszcie ujarzmiona przez Tatarów, nie przedstawiała większego zagrożenia. Zakon Krzyżacki do końca stulecia utrwalał swoje władztwo w Prusach. Jedynie Brandenburgia od połowy XIII w. odznaczała się większą siłą ekspansywną w kierunku Polski. Najazdy pruskie ustały wnet po przybyciu Krzyżaków. Niebezpieczeństwo zaś jaćwięskie i tatarskie tylko w sposób pośredni utrudniało stabilizację granicy etnicznej na wschodzie. Jeżeli Polska nie wykorzystała należycie wymienionych warun­ków zewnętrznych dla utrwalenia swoich granic z czasów Chrobrego i Krzywoustego, to wskutek własnego rozbicia dzielnicowego, dezorien­tacji i zatraty horyzontów politycznych u wielu jej książąt, a wreszcie z powodu marnotrawstwa sił na jałowych konfliktach wewnętrznych.

Na południu państwa osadnictwo postępowało bardzo żywo w górę prawobrzeżnych dopływów Wisły oraz lewobrzeżnych dopływów Odry, ale Karpaty i Sudety pozostały mocną barierą, przekraczaną przez osad­ników zaledwie w paru punktach. W szczególności osadnictwo polskie weszło w omawianym okresie na Spisz, ale granica państwowa Polski za nim nie nadążyła; polscy osadnicy znaleźli się w obrębie państwa węgier­skiego. Podobnie ludność polska przesuwająca się ku południowi od strony Cieszyna i Raciborza (ku Opawie) znalazła się w obrębie państwa czeskiego. Na zachodzie Śląska granica ustabilizowała się w XIII w. Wzdłuż rzeki Bóbr i jej dopływu Kwisy, w paru tylko miejscach, jak zwłaszcza w rejo­nie Żagania, przekraczając te rzeki. Parę mniejszych enklaw polskiego osadnictwa w pasie puszcz ciągnących się w kierunku Nysy Łużyckiej pozostało poza granicą polityczną Polski. Bardzo daleko idące skutki miało przekazanie w połowie stulecia przez Bolesława Rogatkę Ziemi Lubuskiej na rzecz arcybiskupa magdeburskiego i Marchii Brandenburskiej. Ten wyłom w granicy państwowej polskiej był punktem wyjścia dla utworzo­nej w ciągu paru następnych dziesiątków lat Nowej Marchii, która wdarła się głębokim klinem między Wielkopolskę i Pomorze Zachodnie. Drogi do kolebki państwa polskiego strzegły odtąd nadnoteckie grody Drezdenko i Santok.

Pomorze Zachodnie zerwało związek polityczny z Polską Jeszcze w dru­giej połowie XII w. Stan polityczny zależności Pomorza Zachodniego od Marchii Brandenburskiej utrwalił się w XIII w. Ziemie sławieńska i słup­ska w trzecim lub czwartym dziesiątku tego stulecia dostały się pod zwierzchność władców Pomorza Gdańskiego. Dopiero „zdrada Swięców” (1307) przesądziła o przejściu tych ziem pod panowanie brandenburskie. Na wschodzie Pomorza Gdańskiego osadnictwo polskie przekroczyło Wisłę w kierunku Prus, ale granica polityczna utrzymywała się prawdopodob­nie wciąż jeszcze na tej rzece. Na Żuławach i w ziemi chełmińskiej fale osadnicze polskie i pruskie wzajemnie na siebie zachodziły, a ustalenie się ściślejszej granicy w tym rejonie przypada właśnie na czasy krzyżac­kie. Od strony Mazowsza, w pasie Pojezierza Mazurskiego i Puszczy Galindzkiej, płynność granicy trwała jeszcze w głąb XIII w.

Najazdy jaćwięskie, nękające Polskę zwłaszcza od lat trzydziestych XIII w., nie sprzyjały stabilizacji granicy na północnym wschodzie. Mamy jednak ślady osadnictwa polskiego o charakterze rycerskim na terenie Jaćwieży (Rajgród), mamy próby ze strony Polski chrystianizacji tego kraju. Największą ekspansywnością odznaczało się osadnictwo polskie XIII w. na wschodzie. Kierowało się ono na teren Podlasia, środkowego Bugu, a na południu w dorzecze Wisłoka i górnego Sanu. Miało niekiedy charakter rycerski, a zatem samo przez się jak gdyby wytyczało granicę państwową Polski. Żywo rozwijana natomiast ekspansja polityczna Polski w kierunku wschodnim nie dała większych efektów. Wiadomo, że w pierw­szej połowie stulecia w rękach Konrada mazowieckiego znajdował się Drohiczyn. W tym ważnym nadbużańskim grodzie handlowym osadził książę w 1237 r. braci dobrzyńskich, którzy nie połączyli się z Zakonem Krzyżackim. Oczekiwał po nich być może działalności misyjnej na terenie Jaćwieży. Wnet potem Drohiczyn wrócił. jednak pod panowanie ruskie. Leszek Biały usiłował utrwalić zwierzchność Polski na Rusi Halicko-Włodzimierskiej, ale nie wytrzymał konkurencji węgierskiej i nie zdołał nawet związać ze swoim księstwem pogranicznego terytorium przemysko-sanockiego. Wschodnim planom książąt polskich towarzyszyły inne jeszcze przedsięwzięcia chrystianizacyjne, jak misja cysterska (Opatów), misja ruska biskupstwa lubuskiego oraz organizowane przez dominikanów w połowie stulecia biskupstwa misyjne dla Jaćwieży i Litwy, a wreszcie planowane przez franciszkanów dla misji na wschodzie biskupstwo łukow­skie. Nie osiągnięto jednak na tej drodze żdnych rezultatów.

 

2.        Rozwój wielkiej własności ziemskiej

 

Rozbicie dzielnicowe sprzyjało wzrostowi politycznej roli feudałów świeckich i duchownych, a zarazem powiększaniu się ich posiadłości. W coraz większym stopniu podstawą ich społecznej pozycji i politycznego znaczenia stawała się ziemia. Uzyskiwali oni nadania ziemskie od monarchów, ale i na obszarach już wcześniej posiadanych zajmowali pod uprawę coraz więcej gruntów. Biskupstwa, które pierwotnie miały określony udział w dochodach monarszych, już w XII w. stanęły w rzędzie największych właścicieli ziemskich. Klasztory niemal od początku opierały swoją egzy­stencję przede wszystkim na dochodach z rolnictwa i hodowli. Włości kla­sztorne powstawały często z nadań monarszych, ale w wielu wypadkach z pojedynczych fundacji prywatnych, lub ze składkowych niemal drob­nych zapisów rycerskich. Rycerstwo bowiem zaliczało się również do wła­ścicieli ziemskich.

Z rozwojem wielkiej własności ziemskiej wiązało się zapotrzebowanie na ręce robocze. We włościach monarszych starano się w możliwie naj­większej skali wykorzystywać pracę jeńców wojennych, niewolników po­chodzących z kupna lub ludzi, którzy utracili wolność osobistą w wyniku zadłużenia czy wyroku sądowego. Wprowadzono tu nawet setniczą i dziesiętniczą organizację ludności niewolnej. Starano się jednak przede wszyst­kim asymiłować jeńców z ludnością miejscową i przekształcać niewolę w inne formy zależności feudalnej. Niewolnikami posługiwały się również posiadłości prywatne, zwłaszcza świeckie, bo Kościół miał mniejsze szansę uzyskiwania jeńców. W dalszym ciągu przestrzegano zasady, że cała ludność wolna, wywodząca się z dawnych wspólnot terytorialnych, pod względem świadczeń feudalnych i wymiaru sprawiedliwości podlegała monarsze. Ten zaś mógł tą ludnością rozporządzać, oddając ją np. do dyspozycji Kościoła. Zwłaszcza Kościół był zainteresowany w pozyskiwaniu ludności wolnej do własnej akcji osadniczej. W niektórych przypadkach człowiek wolny prze­chodził w stan przypisaństwa. Z początkami tej kategorii społecznej mamy do czynienia bodaj już za czasów Bolesława Chrobrego, jak zdaje się o tym świadczyć żywot pięciu braci męczenników; z czasem zaś tej lud­ności przybywało, a zasilali ją z całą pewnością także jeńcy i niewolnicy.

Z tymi przemianami wiązała się dążność do intensyfikacji rolnictwa. Zamiast ugorowania roli sporadycznie zaczęto wprowadzać trójpolówkę, w której ugorem leżała każdorazowo, tylko trzecia część gruntów. Pług z żelaznym krojem wypierał prymitywniejsze narzędzia rolnicze. Upowszechniało się nawożenie, które związane było z hodowlą. Z kolei więk­sza wydajność rolnictwa wpływała na wzrost znaczenia hodowli. Postęp w rolnictwie dokonywał się z reguły samorzutnie jako główna droga ów­czesnego rozwoju ekonomicznego. Nie należy przeceniać wpływu klaszto­rów w tym zakresie. Wprawdzie stosunkowo liczne już u nas w drugiej połowie XII w. klasztory cysterskie poczytywały za swoją ważną rolę uprawę ziemi, a dzięki stałej łączności z ich francuską macierzą nie brakło wymiany doświadczeń i wiedzy rolniczej, jednak działały one w izolacji, odcięte od świata zewnętrznego i w małym tylko stopniu mogły wpływać na ogólny poziom kultury rolnej. Rola osadników obcych, którzy zaczynali się pojawiać już w XII w. (np. Wallonowie na Śląsku), była większa, ale postępu w rolnictwie polskim tej epoki nie można sprowadzać do zwy­kłego naśladownictwa. Był on istotnym elementem przebudowy całej stru­ktury społeczno-gospodarczej naszego kraju w XIII w.

 

3.        Walka o immunitet

 

Naturalną konsekwencją rozwoju wielkiej własności feudalnej była walka o immunitet, tj. o wyłączenie tej własności z systemu świadczeń na rzecz władzy publicznej, a w drugiej kolejności spod władzy sądowej panującego. Immunitet był najistotniejszym przejawem rozkładu wczesno-feudalnej państwowości, której fundamentem był zespół zwierzchnich, monopolowych praw panującego, nie ograniczających się bynajmniej do dziedziny skarbowości. Kulminacja rozwoju immunitetu w Polsce przy­pada na wiek XIII, głównie na jego połowę, początki zaś dają się dowodnie stwierdzić dla stulecia XII czy nawet XI. Nie da się obronić poglądu, jakoby pierwszych koncesji immunitetowych dokonano w Polsce dopiero na zjeździe łęczyckim 1180 r., czy w przywileju na rzecz Kościoła w Polsce, ogłoszonym w 1215 r. przez Leszka Białego, Konrada mazowieckiego, Ka­zimierza opolskiego i Władysława Odonica. W swojej najwcześniejszej fa­zie immunitet objął tylko niektóre posiadłości, a w ich obrębie wyłączył spod władzy publicznej tylko ludność niewolną i przypisaną.

Walka o immunitet rozpoczęła się w dobrach kościelnych. Dotyczyła zrazu świadczeń skarbowych, a dopiero w drugiej niejako kolejności podle­głości sądowej. Już jednak w XII w. można śledzić początki immunitetu w dobrach świeckich. W przywileju borzykowskim z 1210 r. Leszka Bia­łego, Konrada mazowieckiego i Kazimierza opolskiego, jak też we wspo­mnianym już przywileju czterech książąt z 1215 r., gwarancje immunite­towe obejmowały wszystkie posiadłości kościelne znajdujące się pod wła­dzą wspomnianych książąt, ale w zakresie, w jakim wcześniej zostały im nadane. Nie były to więc immunitety pełne, dlatego nie zamykają one pro­cesu immunizacji wielkiej własności kościelnej, ale otwierają nowy etap, w którym chodziło o objęcie immunitetem coraz szerszego zakresu świad­czeń, a pod względem sądowym – także ludności swobodnej, która ciągle jeszcze podlegała osobiście władzy panującego. Władcy szli tu jednak na ustępstwa niechętnie, widząc w tym słusznie uszczuplanie własnych agend publicznych. Stosowali więc ograniczenia, uzależniając np. liczbę ludzi wolnych w immunizowanych beneficjach od godności beneficjata. Kiedy indziej zrównywali pod względem kondycji społecznej wolnych osadni­ków z przypisańcami wtedy, gdy jedni i drudzy siedzieli w jakiejś wsi obok siebie, a wolni nie przekraczali liczby trzech. Ponieważ immunitet przynosił z reguły ulgi czy swobody podatkowe właścicielom ziemskim, a nie poprawiał położenia materialnego osadników, ci ostatni bronili niekiedy w sposób rozpaczliwy wobec monarchy swojego statusu ludzi wol­nych.

Na większą skalę immunitet rozwinął się w dobrach biskupich. Wyko­rzystując różne okazje polityczne lub trudności władców dzielnicowych, uzyskali duchowni około połowy XIII w. wiele rozległych przywilejów immunitetowych. Ani dobra klasztorne, ani możnych świeckich, ani tym bardziej rycerskie, nie zdołały im nigdy dorównać.

Dalszy rozwój immunitetu związany był z osadnictwem na prawie nie­mieckim. Tu jednak immunitet nie stanowił celu sam w sobie, nie pro­wadził do likwidacji świadczeń skarbowych, ale świadczenia starego typu pozwalał zamieniać na nowe. W sferze sądownictwa kasował wprawdzie agendy sądowe panującego, ale niezupełnie, bo prowincjonalne sądy wyż­sze prawa niemieckiego nie były pozbawione charakteru publicznej władzy sądowej.

W sumie immunitet odegrał bardzo doniosłą rolę dziejową. Ograniczał poważnie władzę monarszą, redukując ją niekiedy do minimum na zwar­tych obszarach. Za skrajny przykład posłużyć może nadanie przez księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa w 1290 r. biskupstwu wrocławskiemu „pełnego prawa książęcego” dla rozległego kompleksu dóbr nysko-otmuchowskich. W rękach książęcych pozostawały tu tylko zwierzchnie prawa publiczne. Równocześnie immunitet wzmacniał pozycję feudałów, unieza­leżniając ich zwłaszcza pod względem ekonomicznym. Przyczynił się też do niwelacji różnic w kondycji społeczno-prawnej ludności wieśniaczej.

 

4.        Rozwój osadnictwa wiejskiego na prawie czynszowym

 

Proces tworzenia się wielkiej własności ziemskiej i dążność do intensy­fikacji produkcji rolnej nie mogły się obejść bez wewnętrznej przebudowy tej własności, bez nowocześniejszych form osadnictwa. Już w XII w. wy­kształcił się „obyczaj wolnych gości”, który był wczesną postacią dzierża­wy. Gwarantował on panu stały, zgodny z umową dochód, osadnikowi zaś dawał możliwość odejścia, gdy wywiązał się ze swych powinności, a nadto uiścił specjalną opłatę z tytułu rozwiązania umowy. W czasach późniejszych nazwano ten „obyczaj”, charakterystyczny dla pewnej fazy rozwoju feudalizmu, prawem polskim, w odróżnieniu od przyjętego już szeroko prawa niemieckiego. Zdarzało się w XII w., że na prawie wolnych gości osadzano nawet, niewolników, ale odmawiano im swobodnego wychodu. U tej kategorii osadników bardzo wcześnie zaczął się pojawiać czynsz jako częściowa renta feudalna. Poświadczają go dokumenty trzebnickie z samego początku XIII w., zanim jeszcze do włości trzebnickiej dotarło prawo niemieckie. Wykształcił się nadto już w XII w. „obyczaj ratajów”, czyli osadników, którzy – nie mając własnego inwentarza ani ziemi do własnego użytku – w formie najmu uprawiali tzw. rezerwę pań­ską, t j. rodzaj folwarku.

Przy powszechnym zatem zapotrzebowaniu wielkiej własności na ręce robocze pojawiać się zaczęli osadnicy niemieccy, których ucisk feudalny i względne przeludnienie wsi zachodnioeuropejskiej skłaniały do poszuki­wania nowych terenów osadniczych. Nieśli oni ze sobą nową postać czyn­szowego prawa osadniczego, które – chociaż narodziło się na Zachodzie, poza właściwymi Niemcami – przyjęło się u nas szeroko pod nazwą pra­wa niemieckiego. Osadzano na nim pierwotnie Niemców, ale wnet także ludność rodzimą, tak że osadnictwo niemieckie przekształciło się w osad­nictwo na prawie niemieckim. O pierwszych Niemcach jako potencjalnych osadnikach słyszymy na Śląsku pod 1175 r., a o faktycznie osadzonych – w 1202 r. Z kolei wzmianek o nich przybywa coraz więcej. Niesłuszny jest zatem pogląd łączący kolonizację na prawie niemieckim dopiero z do­mniemanym spustoszeniem Polski w wyniku pierwszego najazdu tatar­skiego (1241).

Osadnictwo czynszowe na prawie niemieckim przyniosło dość daleko idące przeobrażenia życia wiejskiego. W celu tworzenia nowych terenów osadniczych łączono niekiedy w jedną całość dwie lub więcej osad starego typu, a kiedy indziej na większym obszarze o osadnictwie rozrzuconym tworzono jedną lub więcej nowych wsi. Przeprowadzano reformę gruntową, polegającą na wymierzaniu jednostek roli czyli łanów o powierzchni około 30 lub 43 morgów, które stanowiły podstawę pojedynczego gospodarstwa o znacznym potencjale produkcyjnym. Charakterystyczna dla tej reformy szachownica gruntów gwarantowała wszystkim osadnikom przydział roli tej samej przeciętnie klasy. Osadnictwu na prawie niemieckim towarzy­szył okres wolny od świadczeń od 8 do 24 lat, w zależności od tego, czy przy osadzaniu wsi wchodził w grę karczunek lasu lub inne okoliczności nadzwyczajne, utrudniające lokację. Ta tzw. wolnizna była praktykowana również przy osadnictwie na prawie polskim, ale na dużą skalę stosowało ją dopiero prawo niemieckie, przez co było dla osadników bardzo atrak­cyjne. Do roli świadczenia podstawowego na rzecz pana wsi dochodził czynsz czyli renta pieniężna. Renta produktowa świadczona w zbożu scho­dziła na plan drugi, niekiedy przybierając charakter symboliczny. Nie­duża była również z reguły renta odrobkowa (dwa dni w roku lub uprawa na rzecz pana dwu morgów gruntu). Jako wyraz czci dla właściciela gruntu zbiorowo świadczono zwykle w okresach świątecznych daninę w mięsie (szynka). Obok tego obowiązywało tzw. obiedne, świadczone właścicielowi przez wieś trzy razy do roku, gdy zjeżdżał na sądy. Prawo niemieckie sprzyjało wprowadzaniu pieniężnej lub przynajmniej zbożowej dziesięciny w miejsce bardziej uciążliwej – snopowej. W zbożu świadczono zwykle tzw. meszne, tj. daninę kościelną, wprowadzoną w związku z rozwojem sieci parafialnej, na rzecz plebana wsi; dziesięcina bowiem z reguły nale­żała do biskupa diecezji, a dopiero z jego nadania mogła przysługiwać innej instytucji kościelnej. W formie podatku, czyli świadczenia na rzecz władzy publicznej, płaciły wsie na prawie niemieckim tzw. kolektę (lub „berna”), która miała charakter nadzwyczajny: na potrzeby obronne kra­ju, uroczystości rodzinne panującego i wykup rycerzy lub terytorium pań­stwowego spod obcej władzy.

Wieś na prawie niemieckim miała sołtysa, który był najpierw organizatorem osady nowego typu, a z kolei stawał się wasalem jej właściciela. Otrzymywał kilkułanowy dział ziemi wolnej od czynszów, a partycypował w czynszach i dochodach sądowych właściciela. Z tego tytułu obowiązany był do służby wojskowej. W stosunku do osadników pełnił namiestniczą władzę z ramienia pana wsi, a więc przede wszystkim był sędzią pierw­szej instancji. Jego władzę sądową ograniczał organ samorządowy, czyli ława złożona z chłopów, która wzorem ustroju miejskiego przyjęła się w Polsce we wsiach na prawie niemieckim.

Osadnictwo na prawie niemieckim pojawiło się najwcześniej na Po­morzu Zachodnim, które jednak związek państwowy z Polską utraciło już w drugiej połowie XII w., oraz na Śląsku, gdzie żywo rozwijało się przez całe XIII stulecie. Do tych dzielnic napłynęło też najwięcej osadników nie­mieckich. Już do Wielkopolski, gdzie również wcześnie rozpoczęto ten pro­ces osadniczy, Niemców przybyło niewielu, choć prawo niemieckie przyj­mowało się szeroko. W Małopolsce początki osadnictwa na prawie nie­mieckim dają się stwierdzić w latach dwudziestych XIII w., na Kujawach w połowie tego wieku, a na Mazowszu dopiero w stuleciu następnym. Osadnicy niemieccy przybywali na nasze ziemie w większej liczbie na początku XIII w., potem byli coraz mniej liczni, a w zakładaniu lub reor­ganizacji naszych wsi w ogóle odegrali dość skromną rolę. Równocześnie prawo niemieckie zataczało coraz szersze kręgi, przynosząc właścicielom ziemskim zwiększone dochody, nierzadko z terenów zajętych świeżo pod uprawę; chłopom dawało w zasadzie osobistą wolność, jeżeli tylko wywią­zywali się ze swoich kontraktów dzierżawnych, a władcom przyczyniało wojowników o dobrym wyposażeniu bojowym.

 

5.        Rozwój miast

 

Okres intensywnego rozwoju w osadnictwie wiejskim znamionuje się postępem społecznego podziału pracy. Upowszechnianie się czynszów pod­nosiło znaczenie pieniądza, a zatem i produkcji rzemieślniczej, i wymiany. Mieszkańcy podgrodzi w coraz większym stopniu stawali się zawodowymi rzemieślnikami, osady targowe, które tylko sporadycznie, w okresach tar­gów, przyciągały pierwotnie większą liczbę ludności, stawały się coraz bardziej ludne na co dzień. Osiadali w nich rzemieślnicy, a niekiedy rów­nież kupcy. Z XII i XIII w. osad takich doliczyć się można na naszych ziemiach około 100. Wraz z licznymi podgrodziami stanowiły one wielką liczbę ośrodków, które pod względem funkcji gospodarczych mogą ucho­dzić za miasta, choć brakowało im jeszcze miejskiej samorządowej formy ustrojowej. Osadami takimi zarządzał niekiedy włodarz książęcy. W okre­sie targów, na których obowiązywał tzw. „mir” czyli pokój monarszy, sądownictwo w osadach targowych sprawowali funkcjonariusze kaszte­lańscy, karząc osobno, obok samego przestępstwa czy wykroczenia, także naruszenie owego miru. W Płocku rozciągnięto w 1237 r. na osadników miejskich prawo własności gruntowej, jakie przysługiwało rycerstwu. W ogóle do kupców próbowano odnosić właściwą dla rycerstwa karę za zabicie i zranienie, co miało im gwarantować bezpieczeństwo. Mir monar­szy rozciągano także na drogi publiczne.

Tymczasem na zachodzie Europy, osobno na południu w Italii, a osobno w północnej Francji i Flandrii, w procesie dziejowym, który nazywamy „rewolucją komun”, dokonywała się emancypacja ośrodków miejskich spod władzy feudałów i tworzył się samorządowy ustrój miejski. Na po­łudniu rolę wiodącą odegrało, obok elementu kupieckiego, osiadłe licznie w miastach rycerstwo. Tutaj wykształciły się wcześnie organa reprezen­tacji i rada miejska jako czynnik kontroli władzy wykonawczej. Na pół­nocy ciężar walki o samorządową gminę wzięły na siebie bractwa ku­pieckie czyli gildie, z których wyrosła sądowo-administracyjna władza miejska. Na terenie Niemiec gminy miejskie tworzyły się głównie w dro­dze kompromisu między władzą publiczną lub zwierzchnością feudalną a mieszkańcami miast. Jego wyrazem była wasalna w stosunku do pana miasta władza wójtowska oraz kolegialny organ sądowy w postaci ławy, wyłaniany spośród mieszczan. Rada miejska przyjęła się w tej strefie, jako zjawisko wtórne, dopiero w XIII w.

W Polsce znalazł zastosowanie model północny, a ogniwem pośrednim w jego przeszczepianiu był Magdeburg, który uzyskał przywilej prawa miejskiego w 1188 r. Przywilej ten posłużył w 1211 r. za wzór ustrojowy Złotoryi na Śląsku, a z kolei i innym miastom. Natomiast prawo magdeburskie, które za pośrednictwem Halle w Saksonii w formie obszernego pouczenia dotarło w 1235 r. do Środy Śląskiej, stało się podstawą szeroko przyjętego w Polsce tzw. prawa średzkiego. Podobnie prawo magdebur­skie, zapożyczone z Magdeburga przez Chełmno, było podstawą tzw. prawa chełmińskiego. Tylko niektóre nasze miasta, zwłaszcza na Pomorzu Za­chodnim, korzystały z innego wzoru ustrojowego, a mianowicie Lubeki, gdzie wcześniej niż w Magdeburgu, bo na samym początku XIII w., istniała już rada miejska.

Tak zwane lokacje miast polskich na prawie niemieckim przebiegały etapami, a przywilej prawa miejskiego często zamykał dłuższy proces osadniczy. Tak np. w Krakowie jest poświadczony sołtys w 1228 r., a przy­wilej lokacyjny krakowski pochodzi dopiero z 1257 r.

W sumie lokowano u nas w ciągu XIII w. więcej niż 100 miast na pra­wie niemieckim, ale żadne z nich nie powstało na „surowym korzeniu”; wszystkie one miały wcześniejsze zawiązki gospodarczego życia miejskie­go. Radę miejską do swego modelu ustrojowego wprowadził jako jeden z pierwszych w Polsce Kraków na mocy przywileju w 1257 r. Nie miał jej jeszcze wówczas nawet Wrocław, choć Kraków zasadniczo na jego ustroju się wzorował.

 

6.        Początki społeczeństwa stanowego

 

Ważne przemiany dokonały się w XIII w. w strukturze społeczeństwa polskiego. Ich istotą był proces niwelacji różnic w grupach społecz­nych podporządkowanych prawu książęcemu i równocześnie wytwarzania się większych grup typu stanowego. Przez pozyskiwanie ogól­nych przywilejów grupy te coraz bardziej się w stosunku do siebie zamy­kały, a uprzywilejowanie stawało niekiedy ponad różnicami majątkowy­mi, a nawet klasowymi. Najpierw wyodrębniło się w osobny stan już w pierwszej połowie XIII w. duchowieństwo, znacznie silniej niż ludność świecka poddane przepisom prawa kanonicznego. Dużą rolę w tym zakre­sie odegrały reformy arcybiskupa gnieźnieńskiego Henryka Kietlicza (1199-1219). Szeroki immunitet dóbr kościelnych, wprowadzony przez Kietlicza celibat duchownych i wywalczona przezeń zasada kanonicznego wyboru biskupów zamiast monarszych nominacji, wreszcie zdobycz z po­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin