Leopold Staff - Wiersze.pdf

(132 KB) Pobierz
Leopold Staff - Wiersze
W sieci zebrał Mandragora76
LEOPOLD STAFF , Adoracja
Z mych pocałunków szata twej nagości,
Z warg moich na niej purpurowe róŜe,
W które cię stroić nigdy się nie znuŜę,
Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości!
Z zachwytów moich kadzidła wonności,
Co owiewają cię w uwielbień chmurze!
Z dumy mej tobie stopień i podnóŜe,
I hołdowniczy kobierzec miłości!
Na swojej skroni twoje stopy noszę
Jako niewolnik pełne kwiatów kosze...
Ugięty klęczę i powstać się boję!
Na czole stopy twoje obnaŜone
DzierŜę jak Ŝywych klejnotów koronę,
Bo na twych stopach chodzi szczęście moje!
LEOPOLD STAFF , Bliskość daleka
Nie widzę ciebie, tylko twoje szaty,
I ślepym ciebie zgaduję zdumieniem,
Snem jasnym ciemnych korzeni są kwiaty,
Jak śpiew jest jeno zbudzonym milczeniem.
Ostatnie blaski jesieni na drzewach,
Zachodnie słońce, lot dzikiego ptaka
Wieszczą o innych krainach i niebach,
Które zachwyca godzina jednaka.
I Ŝe nie złudą jedynie są echa
Czaru, co włada wiecznie za snu bramą,
Mówi o zmierzchu twa bliskość daleka,
Co zwierza wszystkim tęskniącym to samo.
LEOPOLD STAFF , Brona
Słońce za wzgórze się chyli
I senną ziemię ozłaca.
O, wielka ciszo tej chwili,
Gdy duch się zmierzchem wzbogaca!
Na nieboskłonie dnia pomnym
Ciemną sylwetą się czerni
Chłop na swym koniu ogromnym
Wlokącym bronę po ścierni.
Co krok koń cięŜkim łbem kiwa,
Z trudem stąpając pod wzgórek.
Spod kopyt jego się zrywa
Stado spłoszonych przepiórek.
LEOPOLD STAFF , Capri
Na morzu wyspa górska: miniatura Tatr,
Jeno Ŝe Morskie Oko, miast w środku, jest wkoło
I miast smreczków, tyrsami winnic wstrząsa wiatr,
Jak niewidzialny tancerz, co pląsa wesoło.
Musiał spocząć pod drzewem, bo wachlarze palm
Chłodzą go; snadź zarzucił za nimfą pościgi.
Pojednawcze oliwki w sen nucą mu psalm,
A nagość swych owoców odsłania liść figi.
Łyskliwy, wonny cytryn i pomarańcz sad,
Które się przeplatają z sobą na przemiany,
W liściach swych jednocześnie chowa śnieŜny kwiat
I owoc: cytryn złoty, pomarańcz miedziany.
Pinia niby parasol roztacza swój szczyt,
Janowce jak poduszki złote lśnią wśród trawy.
Kaktusy, do zielonych placków na swój wstyd
Podobne, między siwe kryją się agawy.
Jak pełen cudnych kwiatów i zieleni kosz,
Gdzie łańcuch domów niby kostki cukru skrzy się,
LeŜy wyspa, ujęta pod niebiosów klosz,
Na morzu jak na gładkiej, szafirowej misie.
I cudnie jest, gdy w morzu tonie słońca krąg
I jaskółki w nieb cichym świegocą błękicie,
Zupełnie jak nad senną równią naszych łąk,
A w trawie świerszcz tak samo gra jak w polskim Ŝycie.
LEOPOLD STAFF , Chciałem juŜ zamknąć dzień...
Chciałem juŜ zamknąć dzień na klucz,
Jak doczytaną księgę,
Owinąć się czarną ciszą.
I zasnąć na potęgę
AŜ tu za oknem wściekła zorza,
Budząca radość i przestrach,
Rozbłysła niczym poŜar
Wybuchła jak orkiestra
Oto dzień nowy i świat nowy
Tysiącem dziwów gra mi.
Zerwałem się na równe nogi
Przed wysokimi stanąłem schodami
LEOPOLD STAFF , Chleb
Wiecznie tak samo jeszcze jak za czasów Piasta,
Po łokcie umączone ręce dzierŜąc w dzieŜy,
Zakwasem zaczyniony chleb ugniata świeŜy
Przejęta swym odwiecznym obrządkiem niewiasta.
Gdy wedle doświadczenia niechybnych probieŜy,
Nazajutrz ugniot miary właściwej dorasta,
Pierzyną ciepłą kryje pulchne ciało ciasta,
Kędy cierpliwie pory wypieku doleŜy.
I uklepawszy w płaskie półkule miąŜsz miękki
W gorący piec je wsuwa na długiej kociubie,
Skąd roztaczając zapach kuszący i miły
Wychodzą wnet poŜywne, razowe bochenki,
Brunatne i okrągłe - ku piekarki chlubie -
Jak widnokrąg zoranych pól, co chleb zrodziły.
LEOPOLD STAFF , Curriculum vitae
Dzieciństwa mego blady, niezaradny kwiat
Osłaniały pieszczące, cieplarniane cienie.
Nieśmiałe i lękliwe było me spojrzenie
I stawiając krok cudzych czepiałem się szat.
Młodość ma pierwsze skrzydła swe wysłała w świat,
Kiedy nad wiosnę milsze zdały się jesienie.
Więc kochałem milczenie, wspomnienie, westchnienie
I plotłem chmurom wieńce z swych kwietniowych lat.
Dopiero od posągów, od drzew i od trawy,
Z którymi Ŝyłem długo wśród dalekich dróg,
Nauczyłem się prostej, pogodnej postawy.
I kiedym, stary smutku dom zburzywszy w gruzy,
Uczynił z siebie jeno wschodom słońca próg,
Rozumie mnie me serce i kochają Muzy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin