ABC filtrów optycznych Aparat w okularach.docx

(1192 KB) Pobierz

ABC filtrów optycznych

Tradycyjne filtry szklane i plastikowe od wielu lat są z powodzeniem wykorzystywane przez fotografów. Niezależnie od tego, czy korzystamy z aparatu analogowego, czy cyfrowego, mogą nam one oddać nieocenione przysługi. Wiedza o tym, do czego służą, jak z nich korzystać oraz które i w jakim stopniu zastąpią nam komputerowe programy graficzne z pewnością pomoże nam robić lepsze zdjęcia.

 

 

 

Żadna wiedza teoretyczna nie zastąpi praktyki. Tak jest również w przypadku korzystania z filtrów. Jednak obserwacja pracy początkujących fotografów, a także oglądanie zdjęć zamieszczanych w galeriach internetowych prowadzi do niepokojących wniosków. Nie można bowiem się doskonalić w używaniu rozmaitych narzędzi, nie wiedząc jak one działają, a często nawet, że w ogóle istnieją. Tymczasem wśród młodych fotografów coraz częściej daje o sobie znać nie wypowiedziany pogląd, że tradycyjne filtry stały się niepotrzebne, "bo i tak wszystko da się zrobić w Photoshopie". Tymczasem stwierdzenie takie jest całkowicie bezzasadne.

Artykuł ten jest zatem wprowadzeniem w tematykę filtrów optycznych. Znajdziecie tu także przegląd oraz krótkie omówienie zasad działania najpopularniejszych z nich. Jest to tekst kierowany głównie do początkujących fotografów, którzy z filtrami mieli dotychczas niezbyt wiele do czynienia, ale mamy nadzieję, że i ci bardziej zaawansowani znajdą tu coś dla siebie.
Po co mi te filtry?
Zasadniczym celem korzystania z filtra jest zmiana uwiecznianego obrazu, jeszcze zanim zostanie on zarejestrowany przez błonę lub matrycę aparatu. Efekty mogą być różne w zależności od użytego filtra, jednak cel zawsze pozostaje ten sam: aby zdjęcie wyglądało tak, jak chcemy, a więc jak najlepiej.

Można sobie zadawać pytanie, po co modyfikować obraz przed, a nie po jego zarejestrowaniu – w komputerowym programie graficznym lub tradycyjnej ciemni. Niestety nie zawsze jest to możliwe, a nawet jeśli tak, to może przynieść to gorsze rezultaty. Zmieniając gotowy obraz, najczęściej wycinamy lub zniekształcamy informacje już zarejestrowane, a więc w rezultacie otrzymujemy ułamek tego, co przez obiektyw trafia do naszego aparatu. Różnica pomiędzy takim działaniem, a użyciem filtrów optycznych jest mniej więcej taka, jak pomiędzy uważną selekcją towaru po i przed jego zakupie – w tym drugim przypadku otrzymamy zazwyczaj coś lepszego.

Istnieje bardzo wiele zastosowań filtrów, ale wszystkie je można podzielić na dwie podstawowe grupy: korektę fotografowanej sceny celem jej poprawy oraz bardzo silną modyfikację obrazu, powodującą uzyskanie nietypowego ujęcia, którego gołym okiem nie można zobaczyć. W przypadku filtrów nakręcanych na obiektyw dochodzi też trzeci aspekt
Rodzaje mocowań i potencjalne problemy z nimi
Zanim jednak opiszę, co można osiągnąć za pomocą filtrów, powinienem wspomnieć o aspektach technicznych związanych z korzystaniem z nich. Istnieje wiele sposobów mocowania filtrów do obiektywu. Zazwyczaj wybór konkretnej metody będzie podyktowany wygodą oraz możliwościami technicznymi naszego aparatu.

Z reguły na oprawce filtra nakręcanego znajduje się komplet informacji potrzebnych do jego prawidłowego wykorzystania. W przypadku filtra UV jest to jedynie średnica gwintu.

Posiadacze lustrzanek (analogowych i cyfrowych) oraz niektórych zaawansowanych kompaktów najczęściej korzystać będą z filtrów nakręcanych na obiektyw. Do ich głównych zalet należą niewielkie rozmiary, powszechność i mnogość producentów (a co za tym idzie również niższa cena). Wadą jest ich niska uniwersalność – filtry należy dobierać do konkretnego obiektywu pod kątem rozmiaru. Na szczęście obecnie spotyka się niemal wyłącznie obiektywy i filtry z gwintem metrycznym, zatem nie musimy się obawiać, że filtr i obiektyw o tej samej średnicy nie będą do siebie pasować.

Kolejna wada filtrów tego typu to ich czasochłonna wymiana. Niestety filtry, które zamiast przykręcania byłyby mocowane za pośrednictwem bagnetu, spotyka się wyłącznie w obiektywach drogich aparatów średniego i dużego formatu. Filtry gwintowane są natomiast niezastąpione, jeżeli zależy nam na zabezpieczeniu przedniej soczewki obiektywu przed zarysowaniem i zabrudzeniem. Również w przypadku wielu obiektywów tzw. uszczelnionych dopiero nakręcenie filtra gwarantuje pełne zabezpieczenie przed pyłem i wilgocią (o czym producent zazwyczaj informuje w instrukcji).

Aparaty kompaktowe z ruchomą optyką mają mocowanie filtra w postaci gwintu lub bagnetu u podstawy obiektywu. Aby przykręcić do nich filtr, potrzebna jest specjalna tuleja.

Posiadacze aparatów kompaktowych, których obiektywy nie są nagwintowane, nie powinni rozpaczać. Często w takich aparatach mocowanie filtrów i konwerterów znajduje się u podstawy obiektywu i wymaga jedynie nabycia specjalnej tulei. Niestety istnieje też bardzo liczna grupa aparatów, w której nie przewidziano żadnej możliwości zamontowania filtra, W takich wypadkach jedynym rozwiązaniem pozostaje zewnętrzna ramka na filtry prostokątne.

System Cokina przez swoją olbrzymią uniwersalność zdobył sobie rzeszę oddanych miłośników. Dzięki przemyślnym uchwytom prostokątne filtry można mocować do wszystkich rodzajów aparatów i obiektywów.

Gdy zatem zależy nam na możliwości szybkiej zmiany filtra, albo po prostu nie mamy innego wyboru, zainteresujmy się systemami mocowanymi na zewnątrz obiektywu, takich jak np. Cokin. Składają się one z dwóch elementów: przyczepianej do obiektywu mechanicznie lub magnetycznie ramki oraz umieszczanego w niej wkładu będącego właściwym filtrem. Istnieją też mocowania przeznaczone dla małych aparatów kompaktowych, wkręcane w gwint statywu. Podstawową zaletą takich rozwiązań – oprócz możliwości szybkiej wymiany wkładów – jest duża swoboda w zakresie stosowania filtrów połówkowych. Jednak należy pamiętać, że aparat z dołączoną ramką na filtr staje się większy, bardziej nieporęczny i podatny na uszkodzenia (łatwo jest nim o coś zaczepić). Same systemy mocowania wraz z wkładami kosztują też znacznie więcej, niż ich nakręcane odpowiedniki.
Z filtrem bywa ciemniej i mniej pewnie
Większość filtrów – za wyjątkiem efektowych (np. gwiazdki), których działanie opiera się na wykorzystaniu odpowiednio modelowanej faktury szkła – pochłania pewną część światła, które normalnie bez przeszkód wpadałoby do obiektywu. Jednym z ubocznych efektów tego zjawiska jest zmiana warunków ekspozycji. Aby temu przeciwdziałać konieczne jest ustawienie dłuższego czasu naświetlania, większe otwarcie przysłony (w wypadku aparatów cyfrowych możliwe jest też zwiększenie czułości ISO aparatu). Jest to stosunkowo proste, gdy fotografujemy aparatem, który mierzy światło przez obiektyw – układ AE dokonuje pomiaru ekspozycji już za filtrem.

Jeżeli jednak korzystamy z zewnętrznego światłomierza, to wówczas korekty musimy dokonać sami. Większość "szkiełek" charakteryzuje tzw. współczynnik filtru – wartość o jaką należy pomnożyć czas naświetlania, aby uzyskać prawidłową ekspozycję zdjęcia. Problemy mogą sprawić filtry polaryzacyjne, w których stopień tłumienia światła jest uzależniony od kąta padania światła na obiektyw oraz ustawienia samego filtra. Wówczas jedynie, co możemy zrobić, to przytrzymać na chwilę filtr w niezmienionej pozycji przed światłomierzem i dokonać pomiaru.

Aparaty z automatycznym pomiarem światła również mogą sprawić nam problemy podczas korzystania z filtrów. Dotyczy to głównie cyfrowych kompaktów, w których kadrujemy korzystając z wyświetlacza LCD lub rzadziej spotykanego wizjera EVF. Aparaty te pracują najczęściej w trybach automatycznego ustawiania ekspozycji i na bieżąco dokonują korekty jasności fotografowanej sceny. Z tego powodu działanie filtra szarego lub polaryzacyjnego może być podczas kadrowania słabiej widoczne.

Z kolei filtry barwne będą sprawiały problemy ze wszystkimi aparatami cyfrowymi, o ile samodzielnie nie ustawimy właściwego balansu bieli. Jeżeli o tym zapomnimy, możemy być pewni, że automatyka aparatu otrzyma informacje o kolorystyce sceny, których nie będzie w stanie poprawnie zinterpretować. Efekt może być bardzo zaskakujący i zabawny, lecz z pewnością nam się nie spodoba. Dlatego też korzystając z filtrów ustawmy balans bieli na stałe lub – o ile to możliwe – fotografujmy w formacie RAW.
Filtr UV – relikt przeszłości
Dla światłoczułej chemii promieniowanie ultrafioletowe zawsze stanowiło pewien problem. Niewidoczne dla wzroku ludzkiego, na fotografiach objawia się w postaci silnego niebieskiego zafarbu. Efekt ten jest szczególnie wyraźny na zdjęciach wykonanych w górach, ze względu na wzrost ilości tego promieniowania wraz z wysokością. Aby temu zapobiec, stosuje się tanie i skuteczne filtry UV, które silnie tłumią ten fragment widma.

Fotografując aparatem cyfrowym zapomnijmy o sloganach reklamowych widniejących na opakowaniach filtrów UV. Dla matryc cyfraków filtr ten jest po prostu zwykłym kawałkiem szkła.

W przypadku fotografii cyfrowej używanie filtra UV do jego pierwotnego zastosowania praktycznie mija się z celem, gdyż matryce cyfraków są praktycznie niewrażliwe na to promieniowanie. Jednak filtry UV, ze względu na swoją niską cenę są nadal często kupowane przez posiadaczy cyfrowych lustrzanek – celem jest jednak już nie korekta zdjęć, lecz zabezpieczenie soczewek aparatu przed uszkodzeniem. Jednak jeżeli zależy nam na takim wykorzystaniu filtra UV to pamiętajmy, że tanie, dostępne w każdym sklepie „szkiełka” silnie zmniejszą kontrast na naszych zdjęciach oraz przyczynią się do powstawania tzw. flar. Gdy naszym zamiarem jest nie zdejmowanie ochrony z obiektywu pod żadnym pozorem, warto zainwestować w droższy egzemplarz, wyposażony w większą liczbę powłok antyodblaskowych.

Jednak nawet najtańsze, pozbawione powłok antyodblaskowych filtry UV mogą być użyteczne, gdy mamy ochotę nieco poeksperymentować. Filtr za 20 złotych doskonale nadaje się np. do przerobienia go za pomocą odrobiny wazeliny w tani filtr zmiękczający. Uważajmy tylko, aby w trakcie takiej zabawy nie uszkodzić samego obiektywu.
Filtry korekcyjne – niezbędne dla kliszy
W artykule przybliżającym temat balansu bieli wspominałem o zabiegach, jakich muszą dokonywać użytkownicy tradycyjnych aparatów analogowych, jeżeli chcą precyzyjnie dopasować swój sprzęt do warunków oświetleniowych. Dokonuje tego za pomocą dwóch rodzajów filtrów konwersyjnych: ocieplających w kolorze łososiowym (często spotykane połączenie takiego korektora z filtrem UV nosi nazwę Skylight) oraz schładzających kolorystykę zdjęcia w kolorze niebieskim. Specyficznym rodzajem filtrów korekcyjnych są te służące do likwidacji dominant barwnych pochodzących z nieciągłych źródeł światła (takich jak lampy jarzeniowe) – np. ciemnofioletowy filtr redukujący zielony zafarb charakterystyczny dla starszych świetlówek.

Programy takie jak Adobe Photoshop CS2 nie tylko umożliwiają nam korektę balansu bieli, ale wręcz mają narzędzia imitujące działanie tradycyjnych filtrów korekcyjnych.

Filtry korekcyjne należą do tej grupy akcesoriów, które w fotografii cyfrowej stały się właściwie niepotrzebne. Możliwości korekty temperatury barwowej zdjęć zapisanych w formacie RAW są nieograniczone. Nawet w przypadku plików plikach JPEG, możliwości aplikacji do obróbki grafiki pozwolą nam łatwo skorygować błędny balans bieli (np. tak, jak zademonstrowaliśmy to na przykładzie Photoshopa w naszym warsztacie).
Filtr polaryzacyjny – absolutnie niezastąpiony
Istnieją filtry, których działanie w bardzo niewielkim stopniu da się symulować narzędziami cyfrowymi, a przy tym są bardzo przydatne. Jednym z nich jest filtr polaryzacyjny, potocznie zwany "polarem". Jego funkcję można określić jako tłumienie fal świetlnych dochodzących z innego kierunku, niż równoległy do osi obiektywu. Pozwala to wyeliminować odblaski od powierzchni takich jak szkło lub woda, zwiększyć nasycenie barwy nieba i podkreślić biel chmur oraz poprawić ogólną kolorystykę i kontrast fotografowanej sceny, przy jednoczesnej minimalizacji ryzyka przepaleń.

Po wykonaniu zdjęcia, którego głównym tematem jest niebo, możemy być zawiedzeni. Okaże się bowiem, że wygląda ono na zdjęciu znacznie mniej interesująco, niż my je widzieliśmy. Jest blade, a chmury są słabo widoczne.

To właśnie filtr polaryzacyjny umożliwia wykonanie zdjęć, które często widzimy w wysokiej klasy albumach z fotografiami natury. Jednak jest to narzędzie dość trudne do opanowania. Każdy "polar" składa się z pierścienia, którym regulujemy nasilenie efektu polaryzacji, a dodatkowo musimy wiedzieć, jak najlepiej ustawić się względem źródła światła, aby uzyskać najlepszy efekt.

To samo ujęcie uwiecznione aparatem z nałożonym filtrem polaryzacyjnym prezentuje się zupełnie inaczej. Kolory są bardziej nasycone i zróżnicowane, a chmury lepiej odcinają się od nieba.

Dostępne są dwa rodzaje filtrów polaryzacyjnych: kołowe i liniowe. Choć korzysta się z nich tak samo, należy pamiętać, aby filtrów liniowych nie stosować z lustrzankami z autofokusem (zarówno analogowymi jak i cyfrowymi) gdyż zakłóci to pracę układu automatycznego ustawiania ostrości. Możemy je za to bez przeszkód (a warto wspomnieć, że filtry liniowe są tańsze od swoich kołowych odpowiedników) używać z aparatami kompaktowymi.
Filtr neutralnie szary
Na ogół chcemy mieć jak najlepiej oświetloną scenę. Bywają jednak sytuacje, w których światła jest za dużo. Klasycznym przypadkiem jest próba wykonania zdjęcia portretowego w jasny dzień. Gdy zależy nam na bardzo niskiej głębi ostrości, to może się okazać, że niezależnie od tego, jak krótki czas naświetlania i niską czułość ISO ustawimy, nasze zdjęcie będzie przepalone.

Rozmyte strumienie kaskady w Ogrodzie Japońskim. W wykonaniu takiego ujęcia pomogło użycie słabego filtra ND. Gdyby fotograf miał do dyspozycji jeszcze ciemniejszy filtr, zapewne przedstawiłby płynącą wodę znacznie bardziej dynamicznie.

Rozwiązaniem tego problemu jest użycie filtra neutralnie szarego (Neutral Destiny, w skrócie ND), którego zadaniem jest równomierne pochłanianie światła z całego zakresu widma. Efekt jest prosty: zmienia się ekspozycja zdjęcia bez jakiegokolwiek zniekształcenia kolorów. Najczęstszym – obok zmniejszenia głębi ostrości fotografowanej sceny – powodem użycia filtra ND jest chęć wydłużenia czasu otwarcia migawki, np. w celu oddania ruchu płynącej wody lub dynamiki tłumu.

Jak łatwo się domyślić, działania filtru neutralnie szarego raczej nie sposób jest emulować cyfrowo. Nie zmienia on bowiem zdjęcia w sposób bezpośredni, a jedynie warunki ekspozycji, jakie należy spełnić do jego poprawnego naświetlenia.
Filtry barwne
Na pozór ta grupa filtrów nie ma zbyt wielu zastosowań – w końcu dość rzadko zależy nam, aby nasze zdjęcie przedstawiało świat wyłącznie w jednym kolorze. Czy jednak kawałek czerwonego szkiełka może mieć coś wspólnego z zachwycającym czarno-białym zdjęciem skłębionych chmur? Jak się okazuje, bardzo wiele. Filtry barwne – zarówno te tradycyjne szklane, jak i ich cyfrowe odpowiedniki – są bowiem bardzo ważnym narzędziem stosowanym przy wykonywaniu fotografii czarno-białych.

Zalety filtrów do fotografii barwnej najłatwiej jest docenić oglądając symulację użycia jednego z nich. Barwny oryginał po prostej konwersji do wersji czarno-białej jest jasny tylko po lewej stronie. Nałożenie filtra pomarańczowego i dokonanie odpowiedniej korekty ekspozycji sprawi, że prawy górny róg fotografii zawierający widoczny fragment nieba staje się jaśniejszy i zdjęcie się zrównoważy.

Przezroczysty kolorowy materiał (np. barwne szkło) najlepiej przepuszcza światło o określonej długości fali, tłumiąc pozostałe. Na fotografii wykonanej z użyciem filtra czerwonego najjaśniejsze będą więc elementy o tym właśnie kolorze oraz białe. Wszystkie pozostałe będą ciemniejsze tym bardziej, im bardziej ich barwa różni się od filtra. Tę właściwość filtrów barwnych od dawna wykorzystują fotografowie wykonujący zdjęcia czarno-białe, aby wyodrębnić z kadru najważniejsze elementy oraz ukryć pozostałe, mogące rozpraszać uwagę. Najczęściej stosowane filtry optyczne to żółty, pomarańczowy, czerwony, zielono-żółty, zielony oraz niebieski.

W obróbce cyfrowej nie występują ograniczenia dostępnych kolorów – możemy nie tylko filtrować dowolne barwy, ale też ustalać precyzyjnie siłę działania narzędzia oraz łączyć kilka filtrów w dowolnych proporcjach

Pomiędzy filtrami optycznymi i cyfrowymi istnieją też bardziej fundamentalne różnice, które mogą zaważyć na efekcie końcowym naszej pracy: zmieniając zdjęcie w komputerze usuwamy z niego część zarejestrowanych informacji, natomiast korzystając z filtrów tradycyjnych sprawiamy, że światło ulega zmianie jeszcze przed jego dotarciem do matrycy bądź błony światłoczułej. W tym drugim przypadku może się zdarzyć, że obraz zostanie uchwycony z większą ilością szczegółów. Dotyczy to jednak tylko sytuacji, gdy fotografujemy scenę o dużej rozpiętości tonalnej.

Chcąc przedstawić miłą, górską wycieczkę jako trudną wyprawę przy niesprzyjających warunkach pogodowych wystarczy, robiąc zdjęcie, założyć na obiektyw czerwony filtr. Czynność tę można również z powodzeniem zasymulować w Photoshopie.

Podsumowując: działanie filtrów barwnych można w bardzo dobry sposób symulować na komputerze. Dodatkową korzyścią będzie fakt, że obróbka cyfrowa pozwala na wypróbowanie wielu ustawień różnych filtrów na jednej fotografii. Z kolei największą zaletę rozwiązań tradycyjnych, jaką jest wysoka rozpiętość tonalna zdjęć, doceniają przede wszystkim ci zaawansowani fotografowie, dla których zdjęcia czarno-białe są podstawowym środkiem wyrazu. Oni pozostaną raczej przy filtrach szklanych i fotografii analogowej. Dla wszystkich innych filtry cyfrowe będą rozwiązaniem wygodniejszym, szybszym i równie efektywnym.
Filtry połówkowe
Zarówno filtry barwne jak i ND (oraz niektóre z filtrów efektowych opisywane w dalszej części tego artykułu) mogą występować w tzw. odmianie połówkowej. Są one przydatne w sytuacji, gdy w fotografowanym obiekcie tylko część kadru wymaga przefiltrowania. Dzieje się tak dość często w przypadku zdjęć krajobrazowych, gdy zbyt jasne niebo wymaga użycia filtra szarego w celu dopasowania jego jasności do dolnej części kadru. Z kolei kolorowe filtry połówkowe pozwalają nadać określonym fragmentom fotografii zupełnie niezwykłego zabarwienia.

"Połówki" to najlepszy przykład przewagi, jaką mają systemy wymiennych filtrów prostokątnych nad modelami przykręcanymi do obiektywu. Nie zawsze bowiem linia podziału zdjęcia przebiega w centrum kadru – np. gdy niebo zajmuje tylko 1/3 wysokości zdjęcia i chcemy, aby tylko w tym obszarze obraz został przyciemniony. W systemach takich jak Cokin możemy dowolnie ustawiać wielkość filtrowanego obszaru kadru.

Oprócz dwuczęściowych filtrów połówkowych istnieją też "szkiełka" w których można wyróżnić trzy lub nawet więcej stref rozłożonych równolegle, promieniście od środka do krawędzi filtra lub nawet koncentrycznie. W tym ostatnim wypadku często zdarza się, że samo centrum filtra jest bezbarwne, dzięki czemu na zdjęciach widać kolorową poświatę tylko wokół krawędzi kadru. Są to jednak rzadko spotykane i dość już archaiczne konstrukcje.
Filtry makro
Jeżeli mamy ochotę wykonać kilka zdjęć bardzo małych obiektów to zamiast kupować drogie obiektywy, możemy w tym celu wykorzystać nasadki makro. Mają one postać soczewki umieszczonej w obudowie typowego filtra. Ich zaletą jest przede wszystkim niska cena, w porównaniu z profesjonalnym obiektywem do makrofotografii, wadą natomiast gorsza jakość obrazu, zwłaszcza na krawędzi.

Nie zawsze do fotografii potrzebny jest nowy obiektyw. Czasem wystarczy dobra nasadka powiększająca. Suma, jaką zaoszczędzimy w ten sposób, wynosi od kilkuset do kilku tysięcy złotych.

Filtry makro (nazywane również Close Up) sprzedawane są pojedynczo, lub w zestawach zawierających dwa lub trzy różne modele o tej samej średnicy gwintu. Powiększenie jakie zapewniają, wynosi zazwyczaj od +1 do +4 dioptrii i z odpowiednim obiektywem pozwala uzyskać już całkiem niezłą skalę odwzorowania. W odróżnieniu od pierścieni czy mieszka nie zmniejszają one również jasności obiektywu.
Filtr zmiękczający
Na ogół zależy nam, aby obiektyw dawał jak najostrzejszy obraz. Jednak czasem może nam zależeć, aby zdjęcie było bardziej lub mniej miękkie – np. gdy wykonujemy portret, lub ujęcie plenerowe o charakterze sielanki bądź marzenia sennego. Wówczas pomocny okaże się filtr zmiękczający. Filtry takie w wersji tradycyjnej występują w wielu odmianach różniących się intensywnością uzyskiwanego efektu. Dostępne są również rozmaite odmiany: oprócz najczęściej spotykanego równomiernie zmiękczającego obraz Softfocusa, popularny jest tzw. Softspot, który pozostawia środek kadru ostry, a zmiękcza jego krawędzie.

Filtr zmiękczający Softspot pozwala w bardzo ciekawy sposób wyodrębnić fotografowany obiekt z niezbyt ciekawego tła. Pamiętajmy tylko, że nadaje się on wyłącznie do zdjęć o specyficznym, baśniowym nastroju.

Jeżeli nie zajmujemy się zawodowo wykonywaniem zdjęć portretowych, a chcemy jedynie poeksperymentować ze zmiękczaniem zdjęć, to wcale nie musimy kupować filtrów. Podobne rezultaty osiągniemy naciągając na obiektyw kawałek tiulu lub zwykłą damską pończochę. Inną popularną metodą jest posmarowanie najtańszego filtra UV cienką warstwą wazeliny (uważajmy tylko, aby przypadkiem nie zabrudzić również samego obiektywu – wazelina jest dość trudna do usunięcia). Również komputerowe zmiękczenie obrazu jest proste do wykonania i daje niezłe rezultaty.
Filtry symulujące niewielką głębię ostrości
Rozmycie obrazu związane ze zjawiskiem głębi ostrości jest czymś zupełnie innym, zmiękczenie. Istnieją jednak filtry, które umożliwiają ciekawe manipulacje również głębią ostrości – powiększają i rozmywają określone fragmenty obrazu, pozostałe zachowując ostre.

Użytecznym przy zdjęciach portretowych filtrem jest Center-Spot. Sprawia on, że zewnętrzna część fotografii staje się nieostra. Drugi popularny filtr tego typu to Split Field, którzy dzieli obraz na dwie połówki o różnej odległości ostrzenia: jedna z nich służy zazwyczaj do zdjęć w dużym zbliżeniu. Korzystanie z niej wymusza na fotografującym nastawy manualne, bowiem w większości przypadków automatyka aparatu będzie z takim filtrem współpracowała niepoprawnie.

Podobnie jak w przypadku zmiękczania obrazu, działanie filtrów do podwójnej głębi ostrości możemy symulować. Punktem wyjścia jest zdjęcie o dużej głębi ostrości, którego określone fragmenty poddamy działaniu odpowiednich filtrów. Współczesne programy graficzne, takie jak Photoshop CS2 pozwalają już nawet symulować nieostrość typową dla obiektywów o różnych parametrach.
Filtr podczerwony (IR)
Zdjęcia w podczerwieni to jedna z najbardziej niesamowitych gałęzi fotografii, gdyż ukazuje nasz codzienny świat w sposób zupełnie niezwykły. Białe budynki otoczone jasną poświatą, błyszczące liście drzew (i to niezależnie od tego, czy znajdują się one w słońcu, czy w cieniu), niemal czarne kamienie i ceglane mury oraz zupełnie nierealne niebo. Z pewnością wielu z nas widząc takie zdjęcia, zastanawiało się jak je wykonać.

Znany nam świat na fotografii IR wygląda nierealnie. Wiąże się to z tym, że powstaje dzięki niewidzialnemu dla nas promieniowaniu podczerwonemu.

Umożliwia to filtr typu Infrared. Na pierwszy rzut oka jest on niemal zupełnie czarny lub ciemnoczerwony. Jego zadaniem jest zatrzymywanie promieniowanie światła widzialnego i przepuszczanie tylko fal elektromagnetycznych o długości powyżej 700 nanometrów. Dzięki temu odpowiedni materiał światłoczuły lub matryca cyfraka zarejestruje obraz "malowany" przez podczerwień.

Miłośników cyfrowego poprawiania zdjęć będą niestety zawiedzeni – właściwie nie ma sposobu, aby programowymi narzędziami odtworzyć wiernie na zdjęciu efekt fotografii podczerwonej. Istnieją wprawdzie narzędzia i filtry, które umożliwiają symulowanie tego typu zdjęć (interesująco przedstawia się w tej dziedzinie najnowszy Photoshop CS3), jednak efekty ich działania zawsze będą tylko lepiej lub gorzej wykonanym fałszerstwem.
Inne filtry efektowe
Oprócz trików przedstawionych powyżej istnieje cała masa innych efektów możliwych do wykonania za pomocą filtrów. Niektóre z nich jeszcze dwadzieścia lat temu były szalenie popularne nie tylko w fotografii, ale też w technikach filmowych. Choć dzisiaj trącą one myszką i kiczem, to wiele z nich w pewnych sytuacjach może się okazać przydatne.

Efekt wywołany przez niektóre filtry typu gwiazdka jest tak silny, że używając go powinniśmy fotografować wyłącznie pojedyncze źródło światła. Z reguły nadają się one jedynie do eksperymentów.


Takimi filtrami, niegdyś szalenie popularnymi (i nadal niekiedy przydatnymi) są Cross i Star, zwane również "gwiazdkami". Powodują one powstanie na zdjęciach wokół źródeł światła charakterystycznych rozbłysków. Filtr taki, pozwala urozmaicić zdjęcia nocne i nadać im nieco baśniowego klimatu. Efekt gwiazdki jest dość trudny do uzyskania cyfrowo i bez dobrej znajomości technik grafiki komputerowej raczej nie osiągniemy zadowalających rezultatów.

Innym często używaną niegdyś grupą filtrów są pryzmatyczne filtry zwielokrotniające, powstałe z odpowiednio przyciętych grubych kawałków szkła. Efekty uzyskiwane dzięki nim były szalenie popularne w filmach, programach telewizyjnych i teledyskach z lat osiemdziesiątych. Filtry te są dostępne w najróżniejszych odmianach, różniących się fakturą powierzchni – każdy z nich umożliwia uzyskanie na jednym zdjęciu powielonego obrazu, jednak w nieco odmienny sposób.

Do filtrów efektowych należy też zaliczyć część filtrów barwnych, jeśli służą one nie do wykonywania zdjęć czarno-białych, ale do tonowania fotografii barwnych. Typowym przykładem takiego filtru jest sepia, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasze zdjęcia miały dowolną dominantę barwną. Oczywiście w przypadku zdjęć cyfrowych efekt ten jest bajecznie prosty do uzyskania i nie ma potrzeby wydawania pieniędzy na dodatkowe filtry – zwłaszcza, jeśli chcemy tylko poeksperymentować.

Pryzmat o pięciu powierzchniach pozwala uczynić z banalnego przydomowej wierzby całkiem interesującą mozaikę. Niestety filtry tego typu powodują również, że błędy takie jak aberracje chromatyczne i rozmycie krawędzi zdjęć pojawiają się nawet przy takich obiektywach, jak całkiem przyzwoity stałoogniskowy Canon EF 50 mm f 1.8 II.

Większość z filtrów efektowych to proste konstrukcje, łatwo dostępne z drugiej ręki i stosunkowo tanie. Jeżeli mamy ochotę je wypróbować, najlepiej rozejrzeć się w komisach oraz aukcjach internetowych. Nie martwmy się przy tym zbytnio ich jakością wykonania – ponieważ i tak silnie zniekształcają one obraz, nie ma większego sensu oczekiwać w nich obecności wysokiej jakości powłok antyodblaskowych. Z tego też powodu nie należy do rzadkości np. filtr typu gwiazdka dostępny w cenie 20 złotych. Wystarczy jedynie trochę poszukać.
Tańszy czy droższy?
Filtry tego samego typu i rozmiaru często w bardzo dużym stopniu różnią się cenami. Przykładowo najtańsze dostępne filtry polaryzacyjne kołowe o średnicy 67 milimetrów można nabyć już za 125 złotych, podczas gdy najdroższy model tego typu w ofercie znanej firmy B+W kosztuje prawie 450 złotych. Różnice między tanimi i drogimi filtrami bywają czasem jeszcze większe. Skąd się one biorą i czy wobec tego powinniśmy oszczędzać, czy też raczej wydawać na nie więcej pieniędzy? Jak zwykle w takich przypadkach odpowiedź nie jest prosta.

Ceny filtrów zależą od kilku czynników: rodzaju, średnicy gwinta, producenta oraz rozmaitych dodatkowych właściwości danego modelu. Pierwszy element jest oczywisty – wiadomo, że niektóre filtry (np. polaryzacyjne) będą droższe niż inne. Podobnie jest ze średnicą filtra (większy zawsze będzie droższy), różny jedynie może być przyrost ceny. Przykładowo, o ile różnica między filtrami UV w rozmiarach 52 i 67 mm jednego producenta wynosi około 20 złotych, o tyle w wypadku "polarów" tej samej marki będzie to już 70 złotych (a i tak to nie będzie różnica zbyt duża).

Kwestia producenta nie jest już taka prosta, choć wśród firm wytwarzających filtry optyczne są – jak w przypadku każdego niemal produktu – producenci bardziej i mniej uznani. Do grona polecanych zaliczani są m.in. Cokin, B plus W, Heliopan, Tiffen oraz Hoya. Jednak również w obrębie oferty jednego producenta występują duże rozrzuty cenowe. Jest to spowodowane jakością konstrukcji oraz liczbą obecnych w filtrze powłok antyodblaskowych, które są ważnym elementem wielu nowoczesnych filtrów.

Tak wyraźna flara nie powstała na skutek fotografowania złym aparatem bądź obiektywem. Jej przyczyną był tani filtr UV użyty w celach ochronnych. Niestety, na dalszy czas wyprawy zabezpieczenie musiało zostać zdjęte, gdyż uniemożliwiało wykonanie jakiegokolwiek udanego zdjęcia pod słońce.

Pomijając sytuacje, w których korzystamy z filtrów efektowych w znacznym stopniu zniekształcających obraz, zazwyczaj będzie nam zależało, aby filtr "robił swoje" i nie dodawał do zdjęć żadnych dodatkowych zniekształceń. W przypadku najtańszych modeli możemy natomiast być niemal pewni, że zdjęcia wykonane przy użyciu takich filtrów będą miały obniżony kontrast, a także zobaczymy na nich większe i częściej występujące bliki oraz flary. Najlepsze filtry takich producentów jak B+W mają nawet kilkanaście powłok antyodblaskowych, podczas gdy niefirmowe konstrukcje mogą ich nie mieć wcale. Różnica w cenie jest wprawdzie znaczna, jednak jeżeli nasz filtr ma być stosowany w celach ochronnych (a więc zdejmowany sporadycznie lub nawet nigdy), to najlepiej będzie, jeśli zaopatrzymy się w coś dobrej jakości.

Droższe filtry często występują też w wersji z cienkimi oprawkami. Ten element ma znaczenie, jeżeli nasz obiektyw wykazuje skłonność do winietowania – im grubszy filtr, tym wada ta bardziej się nasili. Jednak jeżeli mamy lustrzankę z matrycą APS-C i obiektywy pełnoklatkowe, to nawet przy grubszych filtrach nie zaobserwujemy spadku jasności w narożnikach zdjęć

Wreszcie w przypadku niektórych filtrów, takich jak UV czy polaryzacyjne wyższa cena oznacza z reguły wyższą jakość oczekiwanego efektu. W przypadku filtra UV będzie to precyzyjniejsze wycinanie niepożądanego promieniowania, przy jednoczesnym zachowywaniu właściwej kolorystyki ujęcia – co wcale nie musi być takie oczywiste w przypadku filtrów za 20 złotych. Z kolei niskiej klasy filtr polaryzacyjny może w wielu sytuacjach zmniejszać ostrość fotografii.
Warto eksperymentować
Wprawy w korzystaniu z filtrów nie da się zdobyć inaczej, niż tylko przez ich używanie. Zachęcam zatem do samodzielnych prób. Filtry mają to do siebie, że są uniwersalne, niezależnie od tego czy korzystamy z aparatów analogowych, cyfrowych lustrzanek, bądź też kompaktów. Jeżeli zatem fotografujemy Canonem, a nasz kolega Nikonowiec ma obiektywy i filtry o odpowiednim dla nas rozmiarze gwinta, to śmiało możemy od niego wypożyczyć filtr polaryzacyjny bądź połówkowy i sprawdzić, jak bardzo jest on użyteczny, zanim go kupimy.

Na łamach fotografuj.pl będziemy w przyszłości niejednokrotnie wracać do tematyki filtrów. Opiszemy szczegółowo zasadę działania każdego z nich, techniki wykonywania zdjęć przy ich pomocy oraz korzyści jakie oferuje ich używanie. Do tego czasu namawiam jednak do samodzielnego przekonania się o tym.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin