NWN.rtf

(1808 KB) Pobierz

*PROLOG*

*Bard*

Krąży legenda w świecie Neverwinter, że żyła kiedyś pewna elfka, zwana Lilu, która w swej odwadze zagłębiła się w mroźne pustkowia Canii, by odnaleźć swego zmarłego brata. Niestety, nie posiadał on zbyt dobrej reputacji w świecie żywych, dlatego trafił do najgorszego zakątka piekieł, zarządzanego przez księcia diabłów Mefistofelesa. Mówi się też, że odnalazła Lariusa i już prawie udało się jej uratować go, lecz przemądrzały arcy diabeł poznał jego prawdziwe imię i dzięki potędze boskiego imienia, posiadł jego duszę na zawszę. Ciągnięta rządzą zemsty piękna Lilu podążała za diabłem, by móc wyzwolić swego brata, aż natrafiła na okrutne pole.. Pole walk pomiędzy demonami, a diabłami.. Trafiła na Wojny Krwi.. I tu, zaczyna się jej prawdziwa historia..

 

Rozdział 1. "Pierwsze Spotkanie"

*Dziennik Wędrowca*

Wędruję, nieustannie.. Od kilku dni nic nie jadłam.. Oh, poza paroma przypalonymi kawałkami mięsa Varoków, szczerze nie polecam, smakuje jak połączenie zgniłych jagód i smoczego łajna.. W każdym bądź razie, muszę się wydostać z tego przeklętego miejsca, smród spalonych ciał Balorów unosi się nawet tu, w oddalonej jaskini.. Zresztą, nie ja jedna znalazłam tu schronienie, zawitał tu niedawno diabeł.. a raczej diabelstwo, gdyż był w połowie człowiekiem, jak mniemam, bo posiadał - jakże piękne! - Ludzkie ciało.. Lecz jego oczy.. Wyrażały taką wściekłość i ból, gdyby nie pracował dla Galwariusa, byłoby mi go żal (Ah i dla sprostowania. Galwarius to jeden z najwyżej postawionych demonów... Czyli kolejny świr walczący o władzę w dziewiątym piekle). Szukał czegoś, nie jestem pewna co do tego, czy znalazł, bo wyszedł niezadowolony, ale również i ja nic konkretnego w tej jaskini nie znalazłam, prócz kilku wystraszonych szczurów, których, niestety, nie da się złapać na obiad.

Chyba będzie lepiej, jeśli rozpalę ognisko (zostało mi kilka jagód Veloxa) i się prześpię, dziś wiele nie wymyślę, a poszukiwanie, albo raczej ganianie za jedzeniem, jest meczące.. Szczególnie jeśli ma się na sobie 50kg zbroję.

*Po 2 godzinach*

Hmm.. Ktoś tu był.. Czuje swąd krwi i to nie szczurzej!. Wyczuwam też demoniczną woń, czyżby diabelstwo znów tu było? Raczej mnie nie spostrzegł, bo pewno już dawno bym nie żyła.. Lepiej sprawdzę co się dzieje..

*Po 15 minutach*

A niech to szlag! Połowa mojego ekwipunku zginęła! Ale co najdziwniejsze, dalej mam przy sobie moje ostrza, choć wiem, że ich potęga jest wyczuwalna nawet przez ludzi.. więc czemu? Czemu zaginęły mi najmniej istotne rzeczy, a te, które są niezbędne do obrony, pozostały przy mnie? Piekło na prawdę jest dziwne i nie powinnam zostawać tu dłużej..

 

*Gdzieś w Twierdzy Canii*

- Załatwiłeś to, czego od ciebie żądałem, mój heroldzie?

- Tak panie, całe legiony biesów, zostało zniewolone, a Ci, co stawiali największy opór, zostali unicestwieni, wedle Twego rozkazu.. - Delikatny głos diabelstwa rozniósł się po sali, wprowadzając jednak dreszcze strachu wśród zebranych Balorów. Głos zimny, bez emocji, a jednak czysty i delikatny należał do herolda Galwariusa, potężnego diabła, walczącego o pozycje w dziewiątym Piekle. Ów herold zwał się Valen Shadowbreath i był on diabłem o człowieczym wyglądzie, lub jak kto woli, człowiekiem z domieszką demonicznej krwi.. Nie znał on litości, dawno została ona wypaczona, przez Wojny Krwi, w których uczestniczył odkąd sięgał pamięcią, dla swojego pana, w imię swego władcy.. Galwiariusa, który zniewolił go kiedyś i wystawił do boju w jakże okrutnej wojnie. Jego połyskujące oczy najbardziej ukazywały jego demoniczną krew. Wyrażały one nieuzasadnioną wściekłość, głód krwi swych wrogów, oraz nieopisany ból. Pomimo okrutnej postawy i swej rodowości, posiadał niesamowitą urodę. Delikatne rysy, jak u Elfów wysokiego rodu, cera lekko blada, włosy zdawały się aż płonąć kolorem czerwieni, a lekkie rogi na głowie, dodawały mu niezwykłej tajemniczości. Jego zbroja połyskiwała niesamowitą zielenią, odbijając refleksy świetlne, bijące od świec. Pomimo, iż zbroja była ciężka, zrobiona z silnego żelastwa, można było dopatrzeć się, że posiadał równie niesamowite ciało.. Smukłe, a delikatne mięśnie były uwidocznione w miejscu, gdzie zbroja miała skórzane łączenia.

- Więc idź i dowiedz się, gdzie ukryli znającą imiona! Nie mogę pozwolić, by Mefistofeles pokrzyżował mi plany!

Wzburzony lord trzasnął w pobliski stół i zostawił jedynie zgliszcza, patrząc na wystraszonych podwładnych, jedynie jego herold pozostał niewzruszony, znał gniew swego pana i wiedział na co go stać, a wieloletnia walka z demonami i diabłami jego pokroju, sprawiła, że przestał czuć jakikolwiek strach, skłonił się jedynie nisko i wyszedł, a za nim dwójka pomniejszych demonów, która służyła mu za poboczną straż. W tym samym momencie Galwarius machnął palcem na pobliski kąt, z którego wyłoniła się, o dziwo, piękna drowka. Miała niezwykle delikatne rysy twarzy, a jej oczy płonęły krwistą czerwienią, skłoniła się nisko, czekając jedynie na rozkazy.

- Nie spuszczaj mi go z oka, jeden fałszywy ruch i wiesz, co masz zrobić - mruknął ponury władca, śmiejąc się złowrogo, a jego głos rozniósł się po całej fortecy.

 

Rozdział 2 "Tymczasowy sojusz"

*Bard*

Powiadają w piekle, że walka pomiędzy kochankami trwała całe lata Canii, żadne z nich nie chciało się poddać, ani żadne nie chciało umrzeć. Bitwa przebiegała szybko, a ich trudom przyglądała się piękna drowka, która czekała jedynie na potknięcie diabelstwa, które miało dopiero nastąpić..

 

*Sfera Canii*

W końcu oboje opadli na ziemie, nie tracąc przy tym czujności, bacznie obserwując swego przeciwnika

- Muszę przyznać, że jak na elfkę, jesteś dobra.. - Wydyszał herold, starając się nabrać sił, wykonując głębokie oddechy. Elfka spojrzała na niego chłodno, po czym przybrała postawę, słysząc kroki dochodzące z wylotu jaskini - Widzę, że Twoje posiłki się zbliżają.. - Splunęła diabelstwu pod nogi - tchórz!

- Uważaj na słowa elfko, ja walczę uczciwie - warknął herold, chcąc nie chcąc, przysuwając się do swojej rywalki, zaczynając również nasłuchiwać odgłosów z zewnątrz.

- Zdaje mi się, że słyszę maga.. - Mruknęła Lilu, próbując się skupić na słowach istoty z zewnątrz - Ktoś wypowiada zaklęcie! - krzyknęła nagle, po chwili dostrzegając ogromną kule ognia, lecącą w ich stronę, odskakując natychmiast na bok, kryjąc się przy tym za skałą, w ostatniej chwili unikając śmiercionośnego ognia.

Gdy zdawało jej się, że największe niebezpieczeństwo minęło, wychyliła się, szukając wzrokiem swojego niedoszłego wroga, czując po chwili jak czyjaś dłoń zakrywa jej usta i ciągnie ją do tyłu. Odwróciła się lekko i dostrzegła diabelstwo, rozglądającego się chaotycznie po jaskini, jakby czegoś szukając - Ktoś mnie musiał szpiegować, czuję zapach zbliżających się Balorów.. - szepnął, po czym spojrzał na elficę - jeśli będziesz cicho, zdejmę dłoń, zgoda? - szepnął ponownie, czekając na reakcje kobiety, która kiwnęła głową potakująco, uwalniając się po chwili z jego uścisku i odsuwając natychmiast od niego.

- Czemu to zrobiłeś? - ściszyła ton głosu również, wpatrując się w pół demona przenikliwie - twoja pomoc mi, raczej nie jest Ci na rękę.

- I nadal nie jest, ale jeśli mam rację i to zbliża się w naszą stronę istota o mocy, której sobie nawet nie wyobrażasz, w naszym obecnym stanie żadne z nas nie ma szans na pokonanie choćby Balora, a co dopiero, na zmierzenie się z moim panem.

- Z Twoim panem?! - wydyszała zszokowana - Kpiny sobie urządzasz?

- Nie - Odrzekł oschle, po czym spojrzał na nią z dziwnym podnieceniem w oczach - jesteś dobrą wojowniczką i chcę Cię zabić osobiście, więc siedź tu cicho, miejmy nadzieję, że nie wyczuje Twego zapachu.. - Mruknął i wstał szybko, wyłaniając się zza skały. W tej samej chwili mały otwór który prowadził do jaskini, został poszerzony wielkim wybuchem, odsłaniając sylwetki potężnych demonów, a tuż za nimi stał wielki lord, przeciskając się przez swą straż po chwili, stając tuż przed swym podwładnym.

- Jeśli mnie pamięć nie myli, miałeś być gdzie indziej, mój heroldzie - Mruknął arcy demon, patrząc na diabelstwo z wściekłością w oczach - Miałeś znaleźć dla mnie Znającą Imiona, a nie rozbijać się po jaskiniach! - Wzburzony lord zionął ogniem w stronę Valena, który z trudem uchylił się przed piekielnym płomieniem, nie ośmielając się odwracać choć na chwilę od niego wzroku - Zawiodłeś mnie mój heroldzie.. I musisz ponieść konsekwencje, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? - Demon zniżył głos, wpatrując się w swego sługę przenikliwie, który jedynie przytaknął na jego słowa.

- Doskonale! Generale! Zabierz go do lochów i pokarz im, co to znaczy nieposłuszeństwo, wobec demonów.

Złowrogi śmiech rozniósł się po jaskini, a największy Balor z pobliskiej straży Galwariusa chwycił Valena, podążając za swoim panem.

Pół godziny później, gdy wszelkie głosy plugactw tego miejsca ucichły, piękna elfka wyłoniła się ze swojej kryjówki, patrząc na wielką dziurę w skale, zdezorientowana kompletnie, zastanawiając się co zrobić dalej.

Gdy ochłonęła po jakimś czasie, usiadła przy swoim obozowisku, rozpalając ogień z ostatnich jagód Veloxa, ogrzewając się i starając przy tym pozbierać myśli, chwytając po chwili zabrudzony dziennik i kawałek pióra, sprawdzając czy jest jeszcze użyteczny, po czym zabrała się za kreślenie map, pobliskiej okolicy.

 

*Dziennik Wędrowca*

Nie wiem czy to pomoże, ale sporządziłam mapy pobliskich twierdz, pól walk, oraz tawern (tak, wiem, że to dziwne, ale nawet tu w piekle, są tawerny), doszłam do wniosku przy tym, że Twierdza, do której zabrano owo diabelstwo znajduje się 15 i pół kilometra stąd, na północny-zachód. W sumie, im dłużej nad tym ślęczę, tym bardziej mnie zastanawia fakt, po jaką cholerę chcę się tam dostać? Ech, krew mi nakazuje odwdzięczyć się, nawet wrogowi, za uratowanie życia, nie wiadomo, co by ze mną się stało, gdybym natknęła się na te cholerne demony, mam więc u niego dług wdzięczności, poza tym, może on zna sposób, na uwolnienie się z tego przeklętego miejsca!

*po 30 minutach*

Myślę, że jestem gotowa już, by wyruszyć do owej twierdzy, moje siły wróciły do mnie, a poza tym mam wrażenie, że przez ostatni szum wytworzony przez tego.. jak mu tam było? Ah, zresztą, w każdym bądź razie, jaskinia, może lada chwila się zawalić...

 

*Pole bitwy, tuż przed bramą twierdzy wielkiego władcy demonów*

Bezszelestnie i z gracją elfa Lilu prześlizgnęła się przez bataliony walczących demonów, diabłów oraz pomniejszych i sługusów, docierając w końcu przed główną bramę ogromnej twierdzy, gdzie rezydował władca buntowników. Rozglądnęła się uważnie, szukając sposobu na przedostanie się do środka, po chwili słysząc za sobą szelest, natychmiast reagując, dobywając miecz i odwracając się w stronę potencjalnego wroga.

- Spokojnie młoda elfko, nie szukam zawady - Piękna diablica uśmiechnęła się zadziornie, a jej oczy błyszczały pożądliwie.

- Czego może chcieć ode mnie Sukkub? - Lilu uniosła brew zdziwiona, nie spuszczając gardy, bacznie obserwując postać przed sobą.

- Zapewne, chcesz się dostać do wielkiej twierdzy Galwariusa..

- A Tobie co do tego? - warknęła od razu elfica, nie pozwalając na dokończenie zdania diabelstwu.

- Spokojnie, już mówiłam, nie szukam zawady.. W obozie mego pana krążą o Tobie plotki, młoda elfko, pragną Ciebie za sojusznika..

- Phi..

- Ale nie za darmo! My pomożemy Tobie, Ty pomożesz nam.. chcemy przedostać nasze wojska do środka, w zamian gwarantujemy Ci straż i nietykalność..

- Nie widzę powodu, by sprzymierzać się z wrogami.. - Skrzywiła się białowłosa piękność, spluwając na ziemie z obrzydzenia.

- Wojska Galwariusa to potęga, sama nie dasz rady.. Nawet Ty.. Niedaleko jest wyłam, leczy my, niestety, nie możemy się tam dostać, Ci co są mali, nie potrafią dostrzec w ciemnościach, a jednostki, które mają to w genach, niestety, są za duże na to, by przedostać się wewnątrz, poza tym zamek otoczony jest specjalną barierą, która chroni twierdzę, przed przedostaniem się diabłów do środka rzecz jasna, można to wyłączyć, otwierając główną bramę, pozwolisz nam swobodnie przejść do wewnątrz. Akcja ma też przebiegać cicho, więc nie ma mowy o powiększeniu owego wylotu przez katapulty.. sama rozumiesz - Ostatnie słowa Sukkuba przerodziły się w dziwny syk, a jej oczy zalśniły mocniej. Elfka rozluźniła się, zaczynając rozmyślać wszelkie za i przeciw. Jej zasady zabraniały na takie układy, lecz jej misja była o wiele ważniejsza, w końcu westchnęła i schowała broń zrezygnowana - Zgoda, ten jeden, jedyny raz przystanę na wasz sojusz ale mam warunek, ani ja, ani diabelstwo nie może być zranione, czy to jasne? - Lilu uniosła brew, patrząc srogo na diablice, dostrzegając w jej oczach zaskoczenie.

- Dobrze.. masz nasze słowo, choć nie posądzałam, że herold wielkiego lorda, jest powodem, dla którego starasz się tu przedostać..

Syknęła ponownie skrzydlata piękność, po czym odwróciła się i ostrożnie ruszyła na przód, poganiając przy tym swą towarzyszkę, nie chcąc natrafić, na któregoś z Balorów.

Niedługo później dotarli na tył Twierdzy, gdzie ziemia była dziwnie krucha, a kawałek ściany lekko wyłamany - To tu, młoda elfko, moje oddziały będą czekać w gotowości przy głównej bramie, ale pamiętaj, nie mamy całej wieczności, musisz dotrzeć do bramy w przeciągu 15 minut, inaczej wszystko stracone i ani Ty, ani moi 'ludzie' nie będą mieli szans - Sukkub spojrzał na nie znacząco, dopytując się wzrokiem, czy aby na pewno wszystko jest jasne.

- Rozumiem, będę na czas, ale pamiętajcie, nie zawiedźcie mnie, inaczej dowiecie się, czym jest gniew Elune! - Elfka wypięła pierś dumnie, po czym wślizgnęła się do środka, szybko i zwinnie przemierzając tunele twierdzy, intuicyjnie, ale i skutecznie kierując się w jej głąb. w Końcu dotarła na właściwe miejsce, dostrzegając dwa potężne demony, stojące przy urządzeniu, które, jak się domyślałam, służyło do otwarcia bramy.

- A niech to szlag.. - przeklęła pod nosem, po czym zaczęła się rozglądać, szukając odpowiedniego rozwiązania, spojrzała po chwili na swoje miecze i westchnęła głęboko - miejmy nadzieje, ze będzie wystarczająco cicho - dobyła krótki miecz zza pazuchy i drugi dłuższy, zaczynając się po cichu skradać, starając się zbliżyć do demonów jak najbardziej, w końcu wystartowała pędem w stronę wielkich stworów, odcinając pierwszemu nogę i wbijając krótszy miecz w jego nagą czaszkę, a drugiemu wbijając miecz wprost w miejsce, gdzie znajdowało się, rzekomo, serce. Gdy upewniła się, że zdechli, podeszła do dziwnej maszyny, rozszyfrowując dziwne runy i operując odpowiednio maszyną, wyłączając dziwne pole i otwierając wielkie wrota.

- Dobra robota elfko - usłyszała syk Sukkuba za sobą, po chwili widząc jak oddala się wraz wielkim batalionem diabłów, biesów oraz pomniejszych sług, dostrzegając kontem oka jeszcze, jak dwie strony rozpoczynają swoją rzeź. Nie tracąc jednak czasu, ruszyła w swoja stronę, badając uważnie okolice i szukając lochów, gdzie spodziewała się napotkać, na ów diabelstwo. Po długiej wędrówce, dzięki wyczulonemu węchowi dotarła do drzwi, które prowadziły do więzienia. Ostrożnie wsunęła się za nie, czując jak smród zgnilizny atakuje jej nozdrza, zarzuciła wiec delikatnie na twarz chustę i ruszyła przed siebie, próbując odszukać loch, gdzie przebywało diabelstwo. Jednakże po paru krokach usłyszała głośny huk dobiegający z pobliskiej celi, a po chwili szyderczy śmiech i wyzwiska, domyślając się szybko, że są kierowane do istoty, którą poszukuje. Zbliżyła się powoli, wyciągając sztylet i zaglądając przez otwór w drzwiach do środka, dostrzegając potężnie zbudowanego mężczyznę. Wyglądał jak człowiek, tyle tylko że miał rogi, ogon oraz poszarpane skrzydła. W dłoni zaś dzierżył wielką maczugę, którą machał przed uwięzionym diabelstwem. Lilu wzrokiem zbadała sytuacje, dostrzegając wycieńczenie w oczach pół demona, dowiadując się w końcu, czym są tortury diabłów i demonów. Sfrustrowana zacisnęła mocniej dłoń na sztylecie, po czym otworzyła drzwi, doskakując z gracją do demona i z łatwością wbijając broń wprost w czaszkę pomiota, patrząc jak bezwładnie opada na ziemie. Po chwili chwytając wielki topór leżący obok, bez trudu rozwalając nim łańcuchy, którymi skute było diabelstwo, chwytając go natychmiast, by nie opadł na ziemie.

- Więc, jesteśmy prawie kwita - szepnęła młoda elfka, delikatnie kładąc go na ziemi, kucając przy nim i badając jego rany - Są powierzchowne, na zewnątrz, ale wewnątrz.. - Westchnęła z niedowierzenia.

- Nie powinno Cię tu być Elfico.. - Wyjąkał z trudem Valen, otwierając powoli oczy - Jak Cię zwą, piękna istoto?

Lilu uniosła brew zdziwiona - Jestem Lilu Chess, z wielkiego elfickiego rodu Myrvill, oraz kapłanka Elune - odpowiedziała grzecznie - Więc, może i Ty się przedstawisz?

- Jestem Valen Shadowbreath i jak już zdążyłaś zapewne zauważyć, jestem pół diabłem, pół człowiekiem.. - Wyszeptał z trudem, po czym wypluł sporą ilość krwi obok, krztusząc się i czując jak jego wnętrzności są rozerwane na strzępy.

- Leż spokojnie, postaram się Ci ulżyć - Szepnęła łagodnie, kładąc go z powrotem, obejmując po chwili dłońmi jego skronie, skupiając się mocno - Wielka Elune, matko wszelkiego stworzenia i pani natury, daj mi swą moc - Jej głos rozniósł się po lochu, a od dłoni zaczęła bić jasność, zaczynając goić wszelkie rany na ciele diabelstwa. Gdy skończyła swe dzieło, wstała i podała mu dłoń, dostrzegając po chwili niepewność w jego oczach - Jeszcze mi nie ufasz? Jaki powód miałabym lecząc Cie, a potem zabijając? - Uniosła brew zdziwiona.

- Mawiają, że lepiej myśleć dwa kroki do przodu - Mruknął podejrzliwie Valen, po czym chwycił jej dłoń - Jestem bezbronny bez swojej zbroi i broni.

- Wiesz wiec może, gdzie ja przechowują?

- Czemu mi pomagasz? - Przerwał młodej elfce, patrząc w jej oczy przenikliwie - próbowałem Cie zabić a Ty przybywasz mi na ratunek, jestem diabelstwem, pomiotem, nie znam litości, nie obawiasz się, że w swej furii Cie zabije? - Jego spojrzenie tym razem wyrażało kompletną dezorientacje.

- Jak już zauważyłeś, nie masz ani zbroi, ani swej broni, wiec w aktualnym położeniu, nie masz najmniejszych szans, a poza tym, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, dawałam sobie z tobą radę, gdy byłeś w pełni sił, więc mniemam, że i teraz będę dawała sobie radę, teraz jednak nie traćmy czasu na pogaduszki, musimy się stąd wydostać - Mruknęła, rozglądając się po lochach, dodając po chwili, dostrzegając niepewność na twarzy Valena - Oboje jesteśmy w niekorzystnej sytuacji i lepiej, jeśli się stąd wydostaniem, prawda?

Diabelstwo przytaknęła jedynie i kazało gestem iść za sobą, doprowadzając ich po dłuższej chwili do pomieszczenia, gdzie przechowywana była broń, oraz zbroje.

- Nałóż zbroje i odnajdź swą broń, ja będę pilnować wejścia - rzekła i podeszła do drzwi, patrząc czy nikt nie idzie, nasłuchując również poczynania swego towarzysza, czując po jakimś czasie jego dłoń na swym ramieniu - Jestem gotowy, możemy ruszać - przytaknął, wciąż przyglądając jej się podejrzliwie. - Wiesz, skoro już mamy się stąd wydostać, musimy współdziałać, pracować razem i... Chronić się wzajemnie.. Wiec proponuje układ.. A raczej sojusz, oczywiście, póki nie wydostaniemy się z twierdzy mego byłego pana.

- Tymczasowy sojusz?

- Tak, dokładnie, 'tymczasowy sojusz' - diabelstwo wykrzywiło usta w lekkim uśmiechu, po czym wyciągnął dłoń ku elfce, którą szybko zacisnęła i równie szybko puściła.

- Ruszajmy więc.. Atmosfera tego miejsca mnie przytłacza..

 

Rozdział 3 "Wspólna Wędrówka"

*Bard*

Ucieczka z twierdzy nie jest łatwym wyzwaniem, szczególnie, jeśli jest ona domem dla wielkich balorów, wszelkich plugactw piekła, kochających sprawiać ból i cierpienie, lecz czym jest ona dla dwojga kochanków, walczących u swego boku?

Lecz, każdy sojusz ma swój koniec, lecz niekiedy jest on początkiem czegoś większego. To co nastąpiło później, było opisane w wielu księgach, a imiona kochanków, były noszone na ustach mieszkańców Canii przez wiele lat..

 

*Wewnątrz Twierdzy Galwariusa*

Odgłosy bitwy roznosiły się po całym zamku, a ryk wściekłego władcy budził lęk w jego podwładnych, motywując ich do walki. W tym samym czasie Lilu i Valen szybkim krokiem przemieszczali się w stronę wyjścia, pokonując po drodze napotkane demony.

- Nie przypuszczałem nigdy, że będę walczył z Balorami, a Sukkuby, czy Biesy będą po mojej stronie - pokręcił głową z niedowierzaniem, dobijając na wpół żywego Varoka.

- Nie traćmy czasu na dyskusje, sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna, więc lepiej będzie, jeśli ruszymy szybciej.

Diabelstwo przytaknęło zgodnie i znów ruszyło za nią, starając się unikać konfrontacji z wrogami.

- Tam! To brama do wielkiej sali, stamtąd już niedaleko do wyjścia

Lilu uśmiechnęła się na tę wieść, z trudem otwierając ogromną, żelazną bramę, pokrytą niezwykłymi runami i zdawającą się połyskiwać w blasku świec. Bez zastanowienia weszła do środka, kierując się do przeciwległej bramy, pragnąc jak najszybciej się wydostać, nie dostrzegając nadchodzącego niebezpieczeństwa.

- Uważaj! - usłyszała stłumiony głos swego towarzysza, czując po chwili jak powala ją na ziemie, starając się chronić swym ciałem przed zimnym podmuchem lodowego warga, który został po chwili zgnieciony przez zbliżającego się władce.

- A więc to tak, mój drogi heroldzie? Sprzymierzasz się rivil i stajesz po stronie diabłów? - Mruknął demoniczny lord, śmiejąc się szyderczo, po chwili jednak wybuchając wielką złością - Ty przeciwko mnie?! Głupcze! Zniewoliłem Cię raz, drugiej szansy nie dostaniesz, na własnej skórze poznasz męki, z mej ręki! - Złowrogi głos Galwariusa rozniósł się po sali, aż cala twierdza zadrżała w posagach. Lilu dobyła swych mieczy, wypinając pierś do przodu - nie boje się Ciebie biesie, stałam na przeciw księcia diabłów, nie straszny jest mi demon! - Odwarknęła elfka i ruszyła w stronę demona, który śmiał się drwiąco z jej słów, po czym przyzwał swój ogromny miecz i uderzył nim w ziemie, tworząc wielką szczelinę, doprowadzając również ziemie do drżenia. Lilu z trudem ominęła dziurę, odskakując na bok, zaczynając głębiej oddychać, próbując ocenić sytuacje.

- Nie bądź głupia Lilu Chess! Tak, tak! Doskonale wiem, kim jesteś. Elfka szukająca swego brata, ta która stawiła czoła samemu Mefistofelesowi! Jakże głupie posunięcie! - Znów rozległ się szyderczy śmiech demona, ruszającego na dwójkę wojowników. A pod jego stopami drżała ziemia, czując ciężar i przytłaczającą potęgę demona.

- Możemy mieć problemy, jak dotąd nikt nie dał rady arcy demonowi, jego moc jest prawie równo z samym księciem 9 piekła, jeśli nie wymyślimy planu, na nic nasze starania - Szepnął Valen do ucha elfki, stając w gotowości do boju.

- Nie ma czasu na myślenie! Utrzymujmy go na dystans, póki czegoś lepszego nie wymyślimy - odszepnęła i spojrzała na towarzysza, który jedynie przytaknął i stanął pewniej, czekając na nadejście demona. Lilu rozglądnęła, dostrzegając jedynie przepych, ozłocone ściany połyskiwały od wielkich świeczników, które paliły się magicznym ogniem, a w górze usnosiły się lampiony, oświetlając całe pomieszczenie. Po chwili jednak, jej uwagę przyciągnął wielki topór, który majestatycznie zdobił jedną ze ścian pomieszczenia.

- Chyba mam plan - Szepnęła do ucha diabelstwa, wskazując mu głową na topór - możesz go czymś zająć? - spojrzała na niego niepewnie.

- Jasne, czemu nie.. Przypomina mi się, jak pewnego razu musiałem zająć się całym batalionem biesów, by...

- Nie teraz czas na pogaduszki! - warknęła, po czym wyjęła zza pazuchy flakonik z gęstą miksturą, pijąc go jednym chłystkiem i znikając nagle na oczach zdziwionego diabelstwa, który domyślił się po chwili, że jest pod wpływem mikstury niewidzialności - sprytnie... - szepnął do siebie, uśmiechając się przy tym, po czym ruszył na swego byłego pana, umiejętnie unikając wielkie ciosy miecza i podmuchy piekielnego ognia, bezskutecznie próbując przy tym zranić przeciwnika. W tej samej chwili młoda elfka zbliżyła się do topora, chwytając za sznur nieopodal i zawiązując mocno go na klindze ogromnej broni, po czym przewiesiła go przez jeden z większych lampionów i chwyciła za drugi koniec liny, skupiając swą wolę na wielkim toporze i przenosząc go tak, by zwisał lżej na linie. przywiązując ją po chwili na mosiężnym świeczniku, zabierając się po chwili za tworzenie lodowej pułapki, umieszczając mechanizm tuż nad ostrzem topora, wzmacniając pułapkę czarem. Skończywszy swoje dzieło, odwróciła się w stronę, gdzie rozgrywała się walka, pomiędzy diabelstwem, a jego byłym panem, dostrzegając, jak zostaje powalony przez Galwariusa, potężnym machnięciem ręki. Nie zwlekając dłużej dobyła swych ostrze i ruszyła biegiem ku swemu wrogowi, trafiając go skutecznie w nogę i odcinając ogon, sama jednak, dostając potężny cios i odlatując bezwładnie kawałek dalej, trafiona kopytem demona.

- Ty podstępna suko, myślisz, że jesteś wstanie mnie pokonać? - Kierowany wściekłością lord, ruszył na Lilu, tratując po drodze zgliszcza walki.

- Valenie! Mój łuk! Użyj go! - Krzyknęła, starając się pozbierać, by uniknąć ciosu wielkiego miecza - Użyj go na linie cholerny czarcie! - udało jej się przekrzyczeć ryk wściekłego Galwariusa, dostrzegając jak jej rogaty towarzysz chwyta łuk i napina z łatwością cięciwę, czekając na odpowiedni moment, a gdy demon w końcu natrafił na pułapkę i został poraniony magią kapłanki Elune, wypuścił strzałę, która z łatwością przecięła line, zwalniając topór, który runął z hukiem na władce Balorów, przecinając go w pół. Oboje zmęczeni podeszli do ciała pomiota piekieł, dysząc ciężko, patrząc na siebie znacząco.

- Nie traćmy czasu, powinniśmy ruszać - Szepnął Valen, kierując wzrok na drzwi.

- A co z nim? Zginął, przepadł? - Wydyszała z trudem elfka, patrząc na zakrwawione cielsko.

- Demony nigdy nie umrą do końca. Tak myślę. Być może, żyje teraz w innej sferze dziewiątego piekła. Nie mamy jednak teraz czasu na to..

Ognistowłosy chwycił delikatnie elfkę, pomagając jej się podnieść, po czym ruszył szybko wraz z nią w stronę wyjścia. Minęła godzina, aż w końcu udało im się dotrzeć do pobliskiej tawerny, wynajmując pomieszczenie, by móc zregenerować siły.

- A więc to koniec? Nie rozumiem, co dalej? Teraz, gdy w końcu się uwolniłem i nie muszę walczyć, nie wiem co mam z sobą począć - Zrezygnowany, usiadł na ziemi, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- Możesz pomóc mi, widzisz, miałam nadzieję, że dasz mi kilka wskazówek, jak wydostać się z tego przeklętego miejsca - mruknęła niezadowolona, opatrując sobie rany.

- Wydostać? Z piekła? Chyba oszalałaś kobieto, by móc wydostać się stąd musisz przekonać do tego Strażnika. To on decyduje o tym, kto wchodzi, a kto wychodzi.

- A Ty z pewnością wiesz jak? - Spojrzała mu przenikliwie w oczy, dostrzegając w nich, że ma rację - więc mów, jak!

- No cóż... słyszałaś o Znającej Imiona?

- Nie - odpowiedziała oschle, wyczekując odpowiedzi.

- Cóż, jest to ulubienica bogów, Jest ona łącznikiem pomiędzy nimi, oraz ta, która zna Prawdziwe Imiona, te, które są wypisane w gwiazdach, te które dają moc nad istotami tym, którzy je poznali. - Westchnął ,dostrzegając niezrozumienie w jej szmaragdowych oczach - Chodzi o to, że dzięki takim imionom, możemy sterować istotami, tak wiec, jeśli poznasz imię, te prawdziwe imię strażnika, będziesz mogła mu rozkazać, by przeniósł Cię do Twego świata, rozumiesz?

Elfka przytaknęła - Zapewne wiesz, gdzie ją szukać?

- Mniej więcej, miałem za zadanie ją odszukać dla mego pana. Z tego co wiem, Mefistofeles uwięził ją w lodowym więzieniu, by nie mogła udzielić komukolwiek wiedzy, na temat jego prawdziwego imienia.

- Rozumiem, więc, mogę liczyć na Twą pomoc? W zamian za to postaram się pomóc Ci pozbyć się żądzy, która płynie w Tobie wraz z twą demoniczną krwią.

Spojrzał na nią zdziwiony - pozbyć się mojego demonicznego wizerunku? Nie sądzę - pokręcił głową z niedowierzaniem - Ale zgoda, może być ciekawie, masz mój korbacz po swej stronie, ale najpierw prześpijmy się, czeka nas długa wędrówka.

 

Rozdział 4 "Ta, która zna Imiona"

*Bard*

Ich przygoda była przykładem dla wielu pokoleń, a ich trudy stały się regułą, że gdy na prawdę jest źle, trzeba iść na przkur losu.

Wydarzenia, które miały miesce później, wstrząsnęły całym 9 piekłem, a ich dotychczasowi władcy padli przed nową potęgą. To co wydawało się końcem, stało sie tak na prawdę początkiem..

 

*Tawerna pod diabelskim ogonem*

Minęły kilka dni, zanim piękna elfka i dumny sferowiec odzyskali pełni sił i zebrali ekwipunek w całości. A nim wyruszyli w dalszą drogę, dokładnie przestudiowali mapy, decydując się w końcu, by wyruszyć pierw do społeczności zaginionych dusz, skąd mogą uzyskać ważne informacje, na temat obiektu ich zainteresowań.

- Długa droga przed nami, lepiej zakupie kilka jagód, byśmy mogli rozbić obozowisko, gdy zajdzie potrzeba - Rzekł oschle Valen, wychodząc z pokoju i trzaskając za sobą drzwi. Minęły zaledwie 3 dni, odkąd opuścił pole bitwy, a już zaczynał odczuwać, jak jego demoniczna krew domaga się mordu, gotującą się w jego żyłach. Coraz częściej musiał też przystawać na uboczu, by móc się opanować i doprowadzić do porządku. Wszedł wolnym krokiem do głównego pomieszczenia, bacznie obserwując każde stworzenie, dochodząc w końcu do karczmarza, zakupując jagody Veloxa. Miał już wrócić do wspólnego pokoju, gdy dosłyszał coś, co go zainteresowało. Dochodziło to od rozmawiających na uboczu duchów, wraz z zakapturzoną postacią. Rozmawiali o Znającej Imiona, nie do końca wiedział o co chodzi, ale z tego co zdążył podsłuchać, to mówili o magicznej istocie, która potrafi otworzyć wrota do ukrytego więzienia, gdzie była przetrzymywana ulubienica bogów. Nie zwlekając dłużej, pobiegł do pomieszczenia, gdzie czekała na niego kompanka.

- I czego tak wpadasz, jak stado rozwścieczonych rothów? - Lilu uniosła brew zdziwiona, patrząc na diabelstwo, które zaczęło nerwowo pakować przedmioty do torby.

- Zbieramy sie, nie mamy wiele czasu, znam miejsce, gdzie możemy znaleźć potrzebne nam informacje.

- Co, jak to? Skąd te informacje? - Piękna elfka ożywiła się nagle, wstając gwałtownie.

- Nie czas na wyjaśnienia, nie teraz. Wszystko opowiem Ci po drodze.

Nie czekając na odpowiedź, diabelstwo chwyciło dłoń kapłanki i wraz z nią wybiegło z tawerny, zaczynając kierować się do społeczności zaginionych dusz. Szli w milczeniu do wieczora, aż w końcu przystanęli z nakazu Valena. - No więc? Wyjaśnisz mi w końcu o co chodzi? - Lilu wyrwała się w końcu z uścisku swego towarzysza, patrząc na niego z mieszanymi uczuciami zdenerwowania i ciekawości.

- Tak... - Zaczął powoli, rozglądając się pierw i upewniając, że są sami, po czym wziął kilka jagód i rozpalił ogień, gestem każąc jej, by usiadła - Dziś w tawernie natknąłem się na grupę dziwnych ludzi. Tak, ludzi. Jedni z nich to były duchy zmarłych.. - Valen skrzywił się lekko na swoje słowa, otrząsając po chwili - zaś kolejna postać, była zakapturzona, I chyba domyślam się kim jest owa postać... Lecz była ona jedynie jakimś rodzajem widma, jedynie przekazem, swoistą projekcją właściwej istoty.. Jeśli wiesz, o co mi chodzi? - Valen spojrzał na kapłankę niepewnie, unosząc brew przy tym, wyczekując na odpowiedź.

- Tak wiem, to znaczy, że istota którą widziałeś, była jedynie magicznym łącznikiem. Często robią tak władcy, lub rozjemcy, by przekazać ważne dla nich informacje, jednocześnie, nie narażając się na niebezpieczeństwo.

Diabelstwo wykrzywiło usta w uśmiechu - Tak, dokładnie, więc udało mi się dosłyszeć pewne ciekawe informacje.. Jak przypuszczałem, nie tylko my jesteśmy zainteresowani Znającą Imiona..

Na dźwięk tego imienia oczy pięknej elfki zalśniły, a ona sama przysunęła się do Valena, zaczynając się w niego wpatrywać zainteresowana - Co masz na myśli?

- To znaczy, że zdołałem usłyszeć, kto może pomóc nam w znalezieniu owej istoty.. Zwą Go Śpiącym, cokolwiek miałoby to znaczyć i znajduje się on w świątynie, w społeczności zaginionych dusz.. Akurat tam, dokąd zmierzamy.. Nie znam szczegółów, lecz zdążyłem dosłyszeć, że ów ludzie zwali siebie 'pielgrzymami' i szukali oni oświecenia Śpiącego, który, jak to określili, 'jest wcieleniem wszelakiego dobra'.

Kapłanka powróciła do swojej pozycji, zamyślając się na dłuższą chwile.

- Więc.. nie powinno być problemów z dogadaniem się z nim.. Miejmy nadzieję, teraz jednak prześpijmy się. Wolę byśmy nie robili już żadnych postojów i dotarli na miejsce od razu.

Przytaknęli zgodnie i rozłożyli jakieś stare skóry, na których ułożyli się, by odpocząć, nie tracąc jednak czujności. Następnego wieczoru dotarli na miejsce, wstępując od razu do okolicznej tawerny, by pozostawić zbędne przedmioty w wynajętym pokoju.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin