Jestem tu dla ciebie do 12.1 HP i SS romans.rtf

(260 KB) Pobierz

Prolog

 

1981

 

– Martwi?

 

Czarnowłosy mężczyzna, stojący naprzeciwko Albusa Dumbledore'a, zachwiał się i przytrzymując biurka, starał się uspokoić. Od silnego uścisku zbielały mu kłykcie.

 

– Oni nie żyją? – zapytał, a jego twarz stała się bledsza niż zwykle. Spojrzał na dyrektora, szukając potwierdzenia, że to jednak nie jest prawda. Nigdy go nie odnalazł.

 

– Przybyłem za późno – odparł starszy mężczyzna bezbarwnie. – Zawiodłem.

 

Albus ukrył swoją zmęczoną twarz w dłoniach.

 

– Dziecko przeżyło, Severusie – dodał po chwili. – On żyje.

 

– Żyje? – powtórzył z niedowierzaniem Snape. – Ha… Harry żyje?

 

– Tak. Nie wiem jak i dlaczego, ale żyje – przytaknął Dumbledore.

 

Młodszy czarodziej ocknął się z zamyślenia.

 

– Gdzie on jest? Albusie… Gdzie on jest? Musimy…

 

– Jest teraz z Hagridem. I w związku z tym muszę już iść…

 

– Idę z tobą – przerwał mu Severus, lecz dyrektor uniósł rękę, by go zatrzymać.

 

– Nie, Severusie. Zrobiłeś już dość. Chcę, żebyś został w Hogwarcie. Hagrid, Minerwa i ja zajmiemy się dzieckiem.

 

Brunet mógł jedynie patrzeć jak dyrektor przemierza długość gabinetu i wchodzi do kominka.

 

– Co z nim zrobicie? – zapytał cicho.

 

– Zostanie pod opieką krewnych Lily.

 

– Mugoli – Severus prychnął z oburzeniem. – Zostawisz go z mugolami?

 

– Chyba nie chcesz sam go wychowywać, prawda? – odparł spokojnie Dumbledore.

 

– Oczywiście, że nie. – Młodszy mężczyzna zarumienił się.

 

– Tak myślałem. A tak przy okazji, wydaje mi się, że to jest idealna okazja, byś odnowił obietnicę, którą mi złożyłeś dwa dni temu.

 

Severus zamarł.

 

– Obiecaj mi, że nigdy nie pozwolisz, by twoja własna przepowiednia przeszkadzała tej, dotyczącej dziecka.

 

– Ale jeżeli jest to moje przeznaczenie, to dotyczy ono również Harry'ego! – oburzył się Snape i po raz pierwszy Albus zrozumiał, jaki naprawdę jest mężczyzna stojący przed nim. Poczuł się bardzo zmęczony.

 

– Rozumiem, mój drogi i jeśli to prawda, to przeznaczenie znajdzie sposób, by się wypełnić, nie sądzisz? Jednakże, z powodu ostatnich wydarzeń muszę cię prosić, byś zrobił wszystko co w twojej mocy, by do tego nie dopuścić.

 

– Posłuchaj – dodał Albus ze znużeniem, gdy drugi czarodziej nie odpowiedział. – Gdybym nie wierzył, że to jest najlepsze rozwiązanie dla wszystkich zaangażowanych, nie prosiłbym cię o to. Nigdy nie zrobiłbym tego Harry'emu.

 

Ruszył w stronę kominka i spojrzał na bruneta wyczekująco.

 

– Mam twoje słowo?

 

Severus próbował przemówić, lecz jego gardło było zbyt ściśnięte.

 

– Sybilla może się mylić – powiedział w końcu.

 

– Równie dobrze może się nie mylić! – Albus zaczął się niecierpliwić. – Ale jeśli tak jest, to Harry'ego czekają o wiele większe wyzwania, niż twoje szczęście.

 

Pożałował swoich słów, gdy tylko je wypowiedział. Twarz Severusa zmieniła się w beznamiętną maskę.

 

– W porządku, dyrektorze – skinął grzecznie. – Ma pan moje słowo.

 

Sekretarka

 

1993

 

– Lumos – powiedział znużonym tonem Severus, przechodząc przez dziurę za portretem.

 

Gdy znikła ciemność, oczom Mistrza Eliksirów ukazał się znajomy widok jego prywatnych komnat w Hogwarcie. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak wtedy, gdy je opuszczał pod koniec zeszłego semestru. Po prawej stały półki sięgające sufitu, które wyglądały jakby miały się zaraz zawalić pod ciężarem umieszczonych na nich książek. Po lewej zaś dwoje drzwi prowadzące kolejno do łazienki i sypialni, a pomiędzy nimi ogromne biurko sprawiające wrażenie recepcji. Nie, żeby Severus potrzebował takowej. Jedynymi osobami, które okazjonalnie przychodziły do jego komnat był Albus Dumbledore i Draco Malfoy.

 

Biurko stało na wprost dużego kominka umieszczonego w centralnym punkcie pomieszczenia. Naprzeciwko niego znajdowała się obita zielonym aksamitem, wyglądająca na wygodną kanapa, z fotelami po obu stronach. Za kominkiem, w najdalszym kącie pokoju były trzecie drzwi prowadzące do jego prywatnego laboratorium i składziku. Nigdzie nie było okien, jako że kwatery Slytherinu znajdowały się całkowicie pod wodą, a Severus nie miał najmniejszej ochoty, by coś mu ciągle przypominało o tym, że mieszka po sąsiedzku z trytonami. Odrzucił również propozycję magicznych okien. Lubił to uczucie odseparowania, jakie dawały mu lochy. Pasowało, czyż nie?

 

Z ciężkim westchnieniem Severus upuścił swoje rzeczy (paczkę książek, zużytą, skórzaną torbę i małe pudełeczko wypełnione magicznymi składnikami) na podłogę. Bez wątpienia jakiś uważny skrzat błyskawicznie się o nie zatroszczy.

 

– Znowu tutaj. Kolejny rok w Hogwarcie, cóż za radość.

 

Spojrzał na stolik do kawy umieszczony przed kanapą. Na małej, czarnej tacy stała butelka najlepszej Ognistej i szklanka, a pomiędzy nimi liścik. Severus uśmiechnął się. Nie musiał go czytać, by wiedzieć co w nim jest. „Witaj z powrotem, Severusie. A.D"

 

Co rok to samo.

 

Nie żeby narzekał.

 

Leniwym ruchem różdżki napełnił szklankę, usiadł w jednym z foteli i rozejrzał się. Jego wzrok spoczął na ogromnym mahoniowym biurku. Takie czyste i niezaśmiecone wyglądało obco, ale mężczyzna wiedział, że to się zmieni w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin. W końcu uczniowie byli już w drodze. On był już w drodze.

 

Pod warunkiem, że nie napompował konduktora, pomyślał Severus z ironicznym uśmieszkiem i uniósł szklankę w cichym toaście. Chłopak naprawdę miał styl. Czasami.

 

Gorycz wkradła się do jego serca, więc szybko wziął duży łyk Ognistej, by zdusić znajome uczucie. Powoli rozluźniając, oparł się wygodnie i zamknął oczy, delektując się uczuciem palącego płynu w gardle.

 

– Przepraszam, panie Riddle, ale profesora Snape'a nie ma obecnie w biurze. Czy mam coś przekazać?

 

Oczy Severusa natychmiast się otworzyły.

 

Chłopak siedział za jego biurkiem. Prawą dłoń zacisnął w pięść i przyłożył sobie do ucha, wyraźnie imitując mugolski przyrząd o nazwie „telefon". W lewej ręce trzymał pióro i szybko pisał nim na kartce.

 

– Pański numer to 4–7–2–3–2–6–9. W porządku. I dzwoni pan w sprawie…? Kolejnego spotkania śmierciożerców, rozumiem.

 

Severus mrugnął.

 

– Dobrze, panie Riddle – odparł słodko chłopak po chwili słuchania rozmówcy. – Przekażę profesorowi Snape'owi, by oddzwonił do pana, jak tylko wróci po porażce… to znaczy z obiadu.

 

Spojrzał w górę i mrugnął do Snape'a obnażającego zęby. Znał te rozwichrzone, czarne włosy. Znał te do bólu zielone oczy. Znał bliznę w kształcie błyskawicy. Znał to wszystko całym sercem.

 

Harry Potter.

 

Tylko, że to nie był on.

 

A może był?

 

CO DO CHOLERY?

 

Mężczyzna zaczął intensywnie myśleć. Dotrzymał obietnicy złożonej Dumbledore'owi, prawda?

 

Severus Snape był dobrym chłopcem. Spędził ostatnie dwa lata, rujnując Harry'emu Potterowi życie. Bardzo dobrym chłopcem. Spędził ostatnie dwa lata, dręcząc Chłopca, Który Przeżył, gdy tylko miał ku temu okazję. Zaiste bardzo dobrym chłopcem. Severus Snape skutecznie niszczył każdą możliwość bycia lubianym przez Harry'ego.

 

Czyż nie?

 

Profesor gapił się z otwartymi ustami. Chłopak, uśmiechający się do niego wesoło, był bez wątpienia Harrym Potterem. Wyglądał nieco doroślej, niż osoba właśnie zaczynająca trzeci rok w Hogwarcie (Severus był pewien, że jest już pełnoletni), nie miał okularów i nie wydawał się już tak niezdrowo wychudzony, jak wtedy, gdy ostatni raz go widział… Ale to był Harry Potter.

 

Wciąż się na niego gapił.

 

Chłopak, który nie mógł być, ale był Harrym, odkładał właśnie słuchawkę. Pochylił się nad biurkiem i zacisnął wargi, koncentrując się.

 

– Następne spotkanie śmierciożerców jutro o północy – pisał uważnie i czytał na głos równocześnie. – Musimy zaplanować jak zabić cholernego Pottera. Oddzwoń najszybciej jak możesz.

 

Znów spojrzał w górę i przyglądał się Severusowi z łagodną ciekawością.

 

– Wiesz – odparł po chwili poważnie. – Jeśli nie będziesz ostrożny, może uda mi się dojrzeć początek uśmiechu na twojej zrzędliwej, ale jakże seksownej twarzy.

 

Snape nie śmiał się poruszyć ani nawet oddychać.

 

Harry pochylił się nad biurkiem.

 

– Na Merlina! – zawołał. – To jest to! Uśmiech! I… O bogowie, cóż to! On się śmieje, panie i panowie, on się śmieje! Severus Snape się śmie…

 

Znikąd nadleciała poduszka i trafiła chłopca w głowę.

 

Severus mrugnął.

 

Harry zniknął.

 

– Zemdlałeś, Potter? Longbottom mówił prawdę? Naprawdę zemdlałeś? – Draco Malfoy prawie trząsł się z radości.

 

Harry Potter poczuł wdzięczność, że oszczędzono mu konieczności znalezienia ciętej riposty, gdy zobaczył profesora Dumbledore'a wstającego ze swego miejsca przy stole nauczycielskim. W ciągu kilku sekund w Wielkiej Sali zrobiło się cicho. Nawet Malfoy, choć niechętnie, zajął się gapieniem na stojący przed nim pusty talerz.

 

– Witam na kolejnym roku w Hogwarcie! – Dyrektor rozpoczął swoją coroczną mowę powitalną, a Harry z roztargnieniem przyjrzał się profesorom siedzącym po obu stronach Dumbledore'a. Jego oczy spoczęły na nauczycielu eliksirów i Harry'emu zajęło kilka minut zrozumienie, że Snape również na niego patrzy. Jego ciemne oczy wydawały się wwiercać w Harry'ego, jednakże ich wyraz był nieodgadniony. Potter mrugnął przerażony i sekundę później Severus Snape spoglądał już zupełnie gdzie indziej.

 

Harry zastanawiał się, czy nauczyciel wiedział już, co się stało w pociągu. Jeżeli Malfoy uważał, że Harry mdlejący na widok dementorów był zabawny, to Snape pewnie nigdy nie pozwoli mu o tym zapomnieć. Poczuł się, jak jego serce zamarło na tę myśl. Skupił swoją uwagę z powrotem na mowę Dumbledore'a i zaczął entuzjastycznie klaskać wraz z Ronem i Hermioną, gdy profesor Lupin został przedstawiony jako nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Może ten rok, mimo wszystko, nie będzie taki zły…

 

– Popatrz na Snape'a! – syknął mu nagle Ron do ucha.

 

Harry jeszcze raz spojrzał na mężczyznę. Jak większość uczniów Potter był przyzwyczajony do ciągłego widoku skrajnego obrzydzenia na twarzy Snape'a, ale grymas, który wykrzywił twarz nauczyciela patrzącego teraz na profesora Lupina, przeraził nawet jego. To nie była złość – to była czysta nienawiść. Harry znał ją, aż za dobrze. To był wyraz, który Snape miał na twarzy zawsze, gdy zawieszał wzrok na Harrym…

 

Nadal wstrząśnięty tym, co zaszło w jego prywatnych pokojach mniej niż dwie godziny temu, ale ze swoją zwykłą maską chłodnej arogancji na twarzy, Severus usiadł na swoim miejscu przy stole nauczycielskim i obserwował uczniów wchodzących po kolei do Wielkiej Sali. Zanotował nieobecność pewnego czarnowłosego studenta trzeciego roku, zanim był w stanie się powstrzymać i udawał zupełnie zrelaksowanego, kiedy zobaczył jak ten trzecioroczny zanurkował do sali chwilę później, razem z tą Granger. Młody, irytujący Potter lubi dramatyczne wejścia, nieprawdaż?

 

Jaki ojciec, taki syn.

 

Severus ledwie zdołał ukryć uśmiech, kiedy zauważył Draco dokuczającego Harry'emu, gdy tylko Gryfon usiadł przy swoim stole. Nie miał pojęcia o co tym razem chodziło jego chrześniakowi, ale (co było do przewidzenia) Harry nie wyglądał na zbyt szczęśliwego z powodu spotkania z młodym Malfoy'em.

 

Co powiedziałby Draco, gdyby wiedział…

 

Głos Albusa Dumbledore'a oderwał Severusa od jego myśli. Musiał się opanować. Natychmiast! W żadnym wypadku nie mógł pozwolić, by Albus dowiedział się o tym, co zdarzyło się dziś wieczorem. I najważniejsza rzecz, musiał przestać myśleć a jeśli. W życiu Severusa Snape'a nie było miejsca dla a jeśli. A jeśli przestało istnieć w chwili, w której dał słowo dyrektorowi szkoły.

 

Tej przeklętej nocy, wiele lat temu.

 

A jednak miał kolejną wizję. Po wszystkich drwinach, szyderstwach, spojrzeniach pełnych obrzydzenia, okrutnych uwagach i mnóstwie szlabanów, którymi torturował chłopca… Harry ukazał się mu dziś wieczorem, pierwszy raz od dwóch lat. Siedział w jego prywatnych pokojach, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, żartował, uśmiechał się, drażnił z nim, śmiał się… bardziej żywy, bardziej rzeczywisty niż w jakiejkolwiek przeżytej wcześniej przez Severusa wizji. Czy to możliwe, że wciąż nie zdołał zmienić przyszłości? Severus studiował twarz Harry'ego. Chłopiec wydał się zagubiony w myślach, gapił się beznamiętnie przez salę. Doskonała okazja do szybkiego wejścia w jego umysł i...

 

Po tym wszystkim musiał wiedzieć, prawda?

 

Miał prawo wiedzieć jak bardzo musi się pogrążyć z tym przeklętym chłopcem. Severus zebrał swoje myśli i skupił się całkowicie na Harrym. Prawie natychmiast ich umysły połączyły się i przez chwilę Severus był przestraszony. Nie spodziewał się, że to będzie tak łatwe. Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by nad tym rozmyślać, gdyż otoczyły go myśli, wspomnienia i emocje Harry'ego.

 

Dementor.

 

Zimno.

 

Krzyki.

 

Strach.

 

Ciemność.

 

Lupin.

 

Wstyd.

 

Czekolada.

 

Severus nagle stał się świadomy oczu Harry'ego spoczywających na nim i chociaż był pewien, że chłopiec nie mógłby czuć wtargnięcia do swego umysłu, zerwał kontakt i zmusił się do odwrócenia głowy.

 

Dementor zaatakował Harry'ego!

 

Ogarnęła go zimna furia. Nie zgodził się zrezygnować ze swej przyszłości (przyszłości, która zawierała zadowolonego, zdrowego, osiemnastoletniego Harry'ego bazgrzącego absurdalne wiadomości przy jego biurku) dla tego.

 

Gdyby nie było tam Remusa…

 

Severus trząsł się z wściekłości. To było niedopuszczalne. Nie pozwoli, by coś podobnego się powtórzyło.

 

Bez względu na to, co obiecał.

 

"Życiowy Towarzysz to ktoś, kto ma zamki pasujące do naszych kluczy, i klucze pasujące do naszych zamków. Kiedy czujemy się wystarczająco bezpieczni, by otworzyć zamki, nasze najprawdziwsze ja ujawniają się i możemy być zupełnie i szczerze tym, kim jesteśmy. Możemy być kochani za to, kim jesteśmy i za to, kim chcemy być. Każdy z nas odsłania najlepszą część siebie. Bez względu na wszystko, co wokół nas idzie źle, z tą jedną osobą jesteśmy bezpieczni w naszym raju".

 

(Richard Bach)

 

Odkrywając przyszłość

 

Severus Snape nie miał poważania dla zbyt wielu ludzi. Ściślej mówiąc, często zastanawiał się, czy był jedynym nauczycielem w Hogwarcie z IQ wyższym niż IQ filiżanki. Sądził nawet, że wiele mówił o kompetencjach wilkołaka jako ostatniego nauczyciela OPCMu fakt, iż jego zatrudnienie wydawało się być przebłyskiem geniuszu ze strony Albusa Dumbledore'a. Severus był człowiekiem na tyle, by przyznać, nawet jeśli tylko samemu sobie, że Remus Lupin, wprawdzie wilkołak i Huncwot (to drugie było według Severusa większą wadą), był raczej kompetentnym nauczycielem. Był również raczej przyzwoitą osobą.

 

Jak na wilkołaka.

 

Albo Huncwota.

 

Nie, żeby Severus Snape był ekspertem od przyzwoitości.

 

Ogólnie rzecz biorąc, doszedł do wniosku, że Harry mógł wybrać dużo gorszą osobę, by nauczyła go Zaklęcia Patronusa. Mimo to Severus nie mógł nie zauważyć coraz większej ilości czasu, jaką ten przeklęty chłopiec spędzał w biurze Lupina, ani rosnącego podziwu w oczach Gryfona za każdym razem, gdy patrzył na mężczyznę. Pomijając fakt, iż nie powinien na to zwracać uwagi.

 

Co gorsza, Severus nie był jedyną osobą, która to zauważyła.

 

Harry zdecydowanie odepchnął filiżankę poza zasięg wzroku.

 

– Jeżeli dzisiaj wypiję jeszcze chociaż jedną filiżankę herbaty, będę wymiotować – poinformował pokój wspólny Gryffindoru i bezceremonialnie uderzył z hukiem głową o stół. Zamknął oczy i ziewnął nad kawałkiem pergaminu zatytułowanym: Odkrywając przyszłość za pomocą herbacianych fusów.

 

Nagle Harry usłyszał w pośpiechu odsuwane krzesło i podniósł głowę w samą porę, by zobaczyć Rona wbiegającego przez drzwi prowadzące do łazienki chłopców z okrzykiem „Z drogi! Muszę siusiu!".

 

Hermiona spojrzała znad książki, w której chowała nos od przeszło dwóch godzin i rzuciła pogardliwe spojrzenie na pracę domową chłopców.

 

– Skończyliście w końcu te głupie przepowiednie?

 

– Tak! – odpowiedział radośnie Harry. – Ron w przyszłym tygodniu będzie walczył z Wielką Kałamarnicą i cudem przeżyje, by mi o tym opowiedzieć, a ja… Chwileczkę.

 

Spojrzał w dół na pergamin.

 

– Och, prawda. Podczas następnego meczu quidditcha złapię znicz i pomogę naszej drużynie wygrać z Ravenclawem. – uśmiechnął się złośliwie, gdy dziewczyna wywróciła oczami.

 

– Co ty nie powiesz.

 

Harry spektakularnie ziewnął, na co Hermiona zmarszczyła brwi.

 

– Nadal masz problem ze spaniem, prawda? Czy to znowu te sny? – zapytała cicho.

 

Potrząsnął głową lekceważąco, wyraźnie nie chcąc zagłębiać się w ostatnio ulubiony temat Hermiony Granger: „Bardzo Dziwne Sny Harry'ego Pottera".

 

– A tak w ogóle, to co czytasz? – zmienił temat, wskazując na książkę spoczywającą na jej kolanach. – Byłaś bardzo… pochłonięta.

 

Hermiona zarumieniła się.

 

– Och, to… Nic takiego. Nie będzie cię interesować.

 

Usiłowała pozwolić książce ześlizgnąć się do plecaka, jednocześnie zasłaniając Harry'emu tytuł. Ale dzięki refleksowi, który pozwolił mu zdobyć pozycję najmłodszego szukającego Hogwartu w tym stuleciu, zabrał jej ją z ręki.

 

– Harry!

 

– Życiowy towarzysz! – Harry przeczytał tytuł dramatycznym tonem. – Czy znalazłeś już swojego? Napisane przez Byrona T. Altheusa.

 

Unosząc brwi, spojrzał kpiąco na Hermionę, której rumieniec miał teraz odcień ciemnego różu.

 

– Więc powiedz mi – zapytał Potter konwersacyjnym tonem, przeglądając kartki z udawanym zainteresowaniem. – Znalazłaś już swojego, Hermiono?

 

– Znalazła co? – Ron wrócił i dołączył do nich przy stole.

 

– Swojego życiowego towarzysza – odpowiedział gorliwie Harry i uśmiechnął się, kiedy Hermiona wydęła wargi. Jednak Ron, który gapił się na książkę w rękach Harry'ego, wyglądał na zgorszonego.

 

– Nie wierzysz w te rzeczy, prawda? – zapytał z niedowierzaniem. – Nie ma czegoś takiego jak życiowy towarzysz, Hermiono! – Ron zrobił minę, jak gdyby „życiowy towarzysz" był nazwą szczególnie paskudnej rasy pająków. – To tylko stek bzdur, które wymyślili mugolscy pisarze, by sprzedać swoje durne historyjki.

 

Hermiona zaczęła wyglądać na bardzo rozgniewaną.

 

– Jakżeby inaczej, Panie Jestem Na Poziomie Emocjonalnym… – chwyciła jedną z leżących na stole łyżeczek i rzuciła nią w Rona – ŁYŻECZKI!

 

Następnie pobiegła w kierunku damskiego dormitorium i trzasnęła drzwiami. Ron gapił się na to ze zdziwieniem.

 

– Ja… ona… krzyknęła… nie, no! – jąkał się oburzony. – Przy okazji, to bolało! – dodał po namyśle.

 

Harry szybko schował nos w książce, by ukryć szeroki uśmiech, gdy usłyszał głośne „I dobrze!" z piętra. Weasley wstał, wciąż kręcąc głową.

 

– Cóż, idę do łóżka. Idziesz?

 

Harry skinął głową z roztargnieniem, jego oczy nadal były przyklejone do trzymanej w rękach ksiązki.

 

– Idź pierwszy, ja najpierw posprzątam ten bałagan.

 

– Powodzenia – ziewnął Ron i ruszył ku schodom. – Dobranoc.

 

Zaczytany Harry machnął niewyraźnie w kierunku Rona.

 

– Dobranoc, Ron.

 

Hermiona znalazła go następnego dnia wcześnie rano, wśród ich pracy domowej z wróżbiarstwa. Zasnął na Nasze Sny – znajdź życiowego towarzysza w swoim śnie, rozdziale piątym książki autorstwa Byrona T. Altheusa…

 

– Ach, Severusie! Wejdź i usiądź.

 

Severus usiadł w fotelu stojącym naprzeciw dyrektora i spojrzał na starego czarodzieja niepewnie.

 

– Dropsa? – Albus wskazał serdecznym gestem na stojącą miedzy nimi dużą miskę cukierków.

 

– Domyślam się, że to nie jest spotkanie towarzyskie? – spytał Severus opryskliwie, ignorując ofertę.

 

Dumbledore nie odpowiedział od razu. Zamiast tego poczęstował się cytrynowym dropsem, odchylił na swoim krześle i obserwował młodszego mężczyznę siedzącego przed nim. Delikatny uśmiech towarzyszył charakterystycznym iskierkom w jego oczach. Przez kilka sekund przyglądali się sobie bez słowa. Wtedy Dumbledore przemówił.

 

– Severusie, miałeś ostatnio jakieś wizje?

 

To nie było pytanie.

 

Snape miał zbyt wiele godności, by udawać, że nie wie do czego nawiązywał dyrektor. Był również zbyt inteligentny, by odpowiedzieć zwykłym kłamstwem. Zamiast tego wybrał „półprawdę" – używanie jej było sztuką, którą doskonalił przez wiele lat praktykowania oklumencji i pracy jako szpieg Zakonu.

 

– Jedną.

 

– I nic mi o tym nie powiedziałeś?

 

To również nie było pytanie.

 

Severus wzruszył ramionami nonszalancko.

 

– Szczerze mówiąc, nie sądzę by ta wizja miała jakieś wielkie znaczenie.

 

– Co zobaczyłeś?

 

Stanowczo odsuwając z umysłu obraz tych szmaragdowych oczu śmiejących się do niego, odparł kpiącym tonem.

 

– Dorosłą wersję Harry'ego Pottera gadającą głupoty. Jakkolwiek nic niezwykłego.

 

To naprawdę ledwie kwalifikowało się jako kłamstwo. To nawet nie była półprawda. Jednakże nie sądził, iż mądrym posunięciem byłoby napomknięcie o tym, że ta dorosła wersja Harry'ego określiła go jako seksownego.

 

– Gdzie znajdował się Harry w twojej wizji?

 

Na kilka chwil nastała cisza.

 

– W moich prywatnych pokojach – odpowiedział w końcu Severus. Chcąc, aby to zdanie brzmiało mniej obciążająco, dodał:

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin