Chaos #2 Bron Chaosu - KAPP COLIN.txt

(364 KB) Pobierz

KAPP COLIN

Chaos #2 Bron Chaosu

COLIN KAPP

Przeklad: Stefania Szczurkowska

Pod niebem koloru olowiu, nad planeta Monai zawisla grozba nieszczescia. Od pol roku nieprzerwanie padal snieg. Zmienil ksztalt gor, wznoszacych sie ponad stolica, zwana Edel. Miliony ton zlowrogiej, bialej masy czekaly na nieuchwytny znak, by polaczyc sie w katastrofalnej lawinie. Skute lodem miasto, przycupniete u podnoza wypietrzonych gor, obserwowalo odmienione szczyty z lekkim zdumieniem, lecz bez specjalnej paniki. Dlugi, granitowy grzbiet byl uswieconym przez czas obronca, ktory chronil miasto przed zbytnimi szkodami, rozdzielajac wielkie osuwiska i odwracajac ich bieg.Od wschodu, posuwajac sie korytem zmarznietej i unieruchomionej przez sniegi Spring River, torowal sobie droge w kierunku Edel niewielki sniegochod. Prowadzacy pojazd Asbell patrzyl tylko na droge bezposrednio przed soba. On i jego towarzysz jechali juz bardzo dlugo, a obslugiwanie ukladu sterowania sniegochodu bylo uciazliwe i meczace. W kabinie panowal nieznosny upal i zaduch. W dodatku potezne cialo Asbeela spoczywalo na nieodpowiednim dlan skladanym siedzeniu, a trzesacy sie w czasie jazdy zelazny drazek sterowy obijal bolesnie wewnetrzna strone jego muskularnych ud.

Siedzacy w tyle pojazdu Jequn patrzyl na sniegi, ktore zawisly w bezruchu nad Edel. Byl nieco nizszy niz Asbeel, jego twarz ozywialy bezustanne rozmyslania. W ciemnych, inteligentnych oczach jak w zwierciadle odbijaly sie tajemne obawy i natretne, dziwne przeczucia. Z rysunku wznoszacych sie szczytow odczytal poslanie, ktorego kompan nie dostrzegl. Zachowywal to dla siebie tak dlugo, az niezliczone wspolczynniki pomyslnego rownania utwierdzily go w przerazajacej pewnosci.

-Asbeel, jedziemy w pulapke.

-Jestes pewien? - Kierowca nawet nie drgnal, ale wywolana goracem i zmeczeniem ospalosc opadla zen jak zsuwajacy sie z ramion plaszcz. W jednej chwili stal sie czujnym zwierzeciem, zwierzeciem, w ktore zmienily go trening i doswiadczenie.

-Jestem pewien. Widze to wyraznie. Drzenie szronu na drzewach.

-Ja widze tylko szron.

-Na ostrych iglach krzewow jest lekka, podwojna dyfrakcja. We wszechswiecie tworzy sie napiecie.

-Musisz miec bardziej wrazliwe oczy od moich.

-Nie czujesz, jak wzrasta naprezenie? Tu, w tym miejscu, zasada przyczynowosci ulegla zawieszeniu. Katastrofa, ktora powinna nastapic wczesniej, zostala odlozona na nasz przyjazd. Jezeli wejdziemy do Edel, pulapka zatrzasnie sie.

-Bron Chaosu? - spytal Asbeel.

-A coz by innego? Wkraczamy przeciez do glownego centrum. Powinnismy sie domyslic, ze wczesniej czy pozniej wyprobuja ja na nas.

-Poprzednio zwyciezylismy. Zobaczymy, czy i tym razem sie uda.

W odleglosci dwoch kilometrow od Edel, Asbeel zboczyl z kursu i skierowal sniegochod w wyrab skalny. Tam wyciszyl silnik i przesiadl sie do tylu kabiny, do Jequna.

-Jak rozumiem, jeden z nas musi pojsc do Edel, aby skontaktowac sie z Kasdeya. Mamy przed soba lancuchy przyczynowo - skutkowe. Pierwszy - w ktory wplatane jest Edel - zostal zawieszony. Drugi - sprowadza jednego z nas do punktu zgodnosci. Tylko jeden z nas moze udac sie do Edel i przezyc. Drugi nie ma teoretycznie zadnych szans.

-Powstaje pytanie - powiedzial Jequn - ktory z nas obu powiazany jest z grozaca Edel katastrofa. Scisle mowiac, co nas tu sprowadza?

-Kasdeya. Poprosil nas, bysmy go zabrali. Ja pilotowalem statek, ale ty ustalales czas. Byc moze obaj jestesmy w to wmieszani.

-Nigdy w zyciu! Mozna obliczyc kierunki dwoch lancuchow przyczynowo - skutkowych i tak ustalic prawdopodobienstwo, aby zagwarantowac, ze przetna sie w miejscu katastrofy. Jednak operowanie trzema lub wieksza iloscia lancuchow prawdopodobnie w ogole nie jest mozliwe. Zdarzenia te musza byc zaplanowane w odniesieniu do jednego z nas i tylko jednego. Nie mamy jednak dosc informacji, by moc ustalic, do ktorego.

-A jesli zalozyc, ze zaden z nas nie wejdzie do Edel?

-Wtedy Kasdeya z pewnoscia umrze. Obecnie Bron Chaosu robi wszystko, aby utrzymac jakas wielka katastrofe w przyrodzie. Mowiac to, Jequn przebiegl wzrokiem sylwetki otaczajacych ich skal, odczytujac sposob w jaki naprezenie we wszechswiecie zakloca smuge swiatla, odbijajacego sie od gor. W oddali, wysoko, jakby w stanie utajenia wisialy potencjalne lawiny. - Wykorzystuja chyba te mloda gwiazde, aby cala jej energie uzyc do tej operacji. Jezeli nie nastapi wkrotce zgodnosc, cos musi trzasnac. Kiedy to sie stanie, cala energia zostanie wyzwolona w postaci jednego wszechpoteznego wybuchu, ktory rozwali ten obszar do cna.

-Co proponujesz?

-Juz ci mowie. Wysiade tu i wezme ze soba balon, ty zas odjedz kilka kilometrow w glab rowniny. Poszukaj takiego miejsca, w ktorym nie bedzie naturalnych uskokow terenu. Dopoki tam nie dotrzesz, postaram sie nie prowokowac Chaosu. Potem sprobuje dostac sie do Kasdei. Kiedy to wszystko sie zacznie, szybko ruszaj z powrotem i uratuj nas obu.

-A co bedzie, jezeli Bron Chaosu wymierzona jest w ciebie?

-Nie martw, sie! Nie po raz pierwszy oszukam Chaos. Dopoki spelnione sa rownania entropii, nie dokonuje on precyzyjnie selekcji. Jesli zajdzie koniecznosc, smierc kogos innego zastapi moja.

Istnieli jednak jeszcze inni obserwatorzy, o ktorych nie wiedzieli pasazerowie sniegochodu. Niecodzienni przybysze goscili w Obserwatorium Glebokiej Przestrzeni Galaktycznej, polozonym w poprzek doliny, wysoko, na wystawionym na dzialanie wiatrow plaskowyzu. Blisko calego kompleksu obserwatorium wyladowaly zalogi dwoch statkow kosmicznych, tworzac jadro sieci obserwacyjnej, skierowanej nie w przestrzen kosmiczna, lecz na gorskie wzniesienia nad Edel i na okolice spowitej sniegami doliny. Rozmieszczenie punktow obserwacyjnych pozwalalo na jedyne w swoim rodzaju spojrzenie na zagrazajace Edel niebezpieczenstwo. Do tej pory utrzymujace sie nad miastem w stanie niewatpliwej rownowagi sniegi nie dawaly powodu do ponurych przeczuc, wynikajacych z prognoz komputera. Wypisywane na cala szerokosc paskow wydruki Chaosu sugerowaly wyzwolenie sie znaczenie potezniejszej energii anizeli ta, ktorej dostarczyc mogla sama lawina. Prognoza sprowadzila wscibskie statki z planety Terra, ktore spoczywaly teraz na tym posepnym wystepie skalnym Monai. Spodziewano sie czegos niezwyklego, ale nic takiego nie znaleziono. W rzeczywistosci, jedyne godne zainteresowania wydarzenie stanowilo nieoczekiwane pojawienie sie na ekranie teledetektora malego sniegochodu. Na pokladzie statku - laboratorium "Heisenberg", Nad-inspektor Przestrzeni Cass Hover zazadal obrazu i przedstawiono mu zblizenie z zainstalowanego na skraju plaskowyzu teledetektora. Hover z nachmurzona mina odczytal znaki identyfikacyjne umieszczone na ciemnym kadlubie sniegochodu.

-Miejscowy?

Kapitan Rutter zaprzeczyl ruchem glowy.

-Wszystko wskazuje na to, ze nie. Przypuszczalnie gdzies z okolic New Sark - powiedzial. - Na pewno bedzie zalowal, ze odbyl te podroz. Jesli wydruk Chaosu jest wiarygodny, to zrobi sie tu prawdziwe pieklo mniej wiecej w tym czasie, gdy ten pojazd dotrze do Edel.

-Co sie dzieje? - spytal glos z tylu. Mowiacy byl wysokim, ciemnym, brodatym mezczyzna w czarnym plaszczu, tak mocno opietym w ramionach, jak gdyby ta wiez z ubraniem miala charakter odwiecznej symbiozy. - Mozesz jeszcze raz sprawdzic czas?

-Oczywiscie! - Rutter skinieniem palca odkomenderowal dwoch technikow. - co masz na mysli Saraya?

-Nie cierpie tajemnic, to wszystko - odparl ze zloscia mezczyzna w czerni. - Zwlaszcza w tej pracy. Dopiero co ponownie zbadalismy sniegi nad Edel i dokonalismy obliczen najgorszego przypadku wyzwolenia sie energii. Stanowi on prawie niewymierna czesc zmian entropii przewidzianych rownaniem Chaosu. Musi tu istniec jeszcze jakis inny wspolczynnik.

-Zgadza sie, kapitanie. - Jeden z technikow podal Rutterowi waski pasek wydruku. = - Jesli ten sniegochod bedzie nadal podazal w tym samym kierunku i z ta sama predkoscia, jego droga przejdzie przez punkt Omega Chaosu dokladnie w centrum Edel.

-I musi to oznaczac cos wiecej niz zgodnosc. - Mezczyzna w czerni gladzil brode, zamyslony. - Skierujcie na sniegochod - aparature detekcyjna i sprobujcie ustalic, skad przybyl i kto jest w srodku.

-Jezeli dobrze cie rozumiem - powiedzial Hover - ten pojazd musi byc wyposazony w kilka glowic termojadrowych, skoro ma spelniac rownanie entropii.

-Watpie, aby to bylo az tak proste - odrzekl Saraya. - Rutter, jak zareagowaly wladze Edel na prognoze naglego unicestwienia?

-Z uprzejmym, ale niedowierzajacym usmiechem. Sily na wypadek zagrozenia sa w pelnej gotowosci, ale cale te cwiczenia uwaza sie raczej za szkoleniowe.

-Miejmy nadzieje, ze na ich szczescie sprawa tak wlasnie sie przedstawia. Jesli tak jest w istocie, to wielka przepowiednia Chaosu po raz pierwszy okazalaby sie bezpodstawna.

-Zawsze stawialem wrozby Chaosu na rowni z przepowiedniami astrologicznymi - zlosliwie zawyrokowal Hover, lamiac sobie wlasnie glowe, jak wyregulowac ostrosc ekranow.

-A to dlatego, ze prognozowanie przyciagnelo zbyt wiele osob, ktore nie maja ani wiadomosci, ani dostatecznych srodkow finansowych. Nawet w Centrum Chaosu nie zapanowala jeszcze nauka w scislym znaczeniu tego slowa. Gdybym osobiscie mial jakies watpliwosci, juz samo istnienie tego sniegochodu, zmierzajacego wprost do Omegi Chaosu, skloniloby mnie do przemyslen.

-W takim razie przykro mi, ze musze cie rozczarowac, Saraya, ale pojazd wlasnie zboczyl z kursu i skierowal sie w strone skal..

-Do diabla! - Mezczyzna w czerni pochylil sie nad ekranami, aby sprawdzic informacje. Nastepnie wycofal sie do tylnej czesci pomieszczenia z aparatura i zaczai przegladac jakies notatki. Oczy kapitana Ruttera i Hovera spotkaly sie. Wymienili pelne niewiary i powatpiewania spojrzenia. Pozniej odliczanie wsteczne Chaosu pochlonelo cala ich uwage.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin